11

11.12.1848

Wczesna pobudka po późnym pójściu spać. Poranna toaleta, śniadanie i podróż do Hotelu Lambert. To miał być mój ostatni dzień w Paryżu.

Matka pani Auditore ciężko zachorowała, toteż kobieta jak najszybciej chciała udać się do rodzinnego Rzymu. Poszukiwania towarzystwa do podróży zakończyły się wraz z panienką z Polski. Los mi sprzyjał.

Czas spędzony w Paryżu był niezwykle urokliwy, lecz nie dla mnie szwendanie się po francuskich salonach. Brak mi umiejętności językowych do rozmowy czy artystycznych do zabawy. Skoro o tych drugich mowa, księżna Anna postanowiła uczcić mój pobyt w Hotelu uroczystą kolacją. Spodobało się to Fryderykowi, któremu udało się podsłuchać mój śpiew — zmusił mnie do przygotowania chociaż krótkiego, wspólnego występu. Nie chciałam mu odmawiać nie tylko przez wzgląd na jego renomę, ale na niego samego. Nie spodziewałam się tak dobrze z nim dogadywać, jednak wielkim kawalarzom łatwo znaleźć wspólny język.

Starannie uczesałam się na wieczorne spotkanie, chociaż fale opuściły moje włosy jeszcze przed obiadem. Nie mam pojęcia jak inne damy radziły sobie z lokami, wypadałoby podpytać.

W ciemnozielonej sukni dotarłam na kameralne przyjęcie. Była księżna Anna Zofia Sapieżanka, pani Auditore i kilka innych osób. Po kolacji stanęłam obok pianina, przy którym zasiadł Fryderyk. Podczas wspólnych prób nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wielkim zdarzeniem dla mnie okaże się ten występ. Teraz sparaliżował mnie stres. Przecież nie byłam żadną śpiewaczką! Ale skoro sam Szopen nalegał na to, czy powinnam się tym martwić? Skoro mu, największemu muzykowi w pomieszczeniu, odpowiada mój głos, nikogo innego nie powinnam się obawiać. Nabrałam więc powietrza i zaczęłam.

https://youtu.be/FQt6BmontqQ

______________

Notka: Tak, Fryderyk Szopen był potężnym śmieszkiem. Rysował karykatury, które bardzo uwielbiał. W jego listach często można znaleźć mocno ironiczne kawałki. Polecam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top