1
24.12.2019
Jest miękko. Jest puszysto. Na odgłos warczenia wynurza się twarz z krainy cudownego brzucha Henryczka i przeciera się, by pozostałe na niej włosy nie dostały się do układu oddechowego. Prezent od małego chłopca był najlepszą rzeczą, o jakiej mogłam marzyć w te święta.
Pod choinką leżą torby i paczuszki, starannie opakowane już kilka dni temu. Henryk otrząsa się po nieprzyjemnym kontakcie z człowiekiem, po czym ucieka na górę. Tym samym nie pozostawia innego wyboru, ponad rozpoczęcie od jedynego podarku nie przeznaczonego dla niego. Zegarek. Piękny, złoty, nieco zabytkowy, nieco awangardowy. Kupiony w starociach za dwadzieścia złociszy. Zapinam na nadgarstku cenną zdobycz i lecę na pasterkę.
Puste ulice pokonywane w zamyśleniu, by po chwili potknąć się i wyłożyć na chodniku. Szkiełko od zegarka strzaskane, ale wskazówki posuwają się dalej. Jakimś cudem jest już północ. Zasuwam jak szalona tylko po to, żeby odkryć, że kościoła nie ma.
Niepewne spojrzenia wokół. Wszędzie było tak pusto. Tylko tory jak stały, tak stoją. Chociaż wydają się jakby krótsze. Zupełnie jak mój rozum teraz.
Stoję tak w pustce, aż jakiś mężczyzna podchodzi. Spinam się na widok starszego, obcego pana, a on do mnie:
— Guten abend.
Nie wiem, co zrobić.
— Guten abend, verstehst du kein deutsch?
— Ich bin obdachloser — odpowiadam jedynymi słowami, jakie zapamiętałam z sześcioletniej nauki szwabskiego. Umiem jeszcze plastiktüte — reklamówka. Następnie robię jedyną rzecz, która wydaje mi się słuszna w tym momencie. Wsiadam do pociągu. Byle jakiego.
https://youtu.be/caXvdD19Eu8
_________________
Tłumaczenie:
— Dobry wieczór. Dobry wieczór, po niemiecku nie rozumiesz?
— Jestem bezdomnym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top