Rozdział 3

     Na niebie można było już zauważyć migające światła co znaczyło ,iż burza się dopiero rozkręca a ja z moim szczęściem nie dość ,że miałam jeszcze sporo do domu to teraz na karku jakąś bandę dziwaków ,którzy obserwowali każdy mój ruch. Wreszcie nie wytrzymałam zimna spowodowanego wiatrem i zimnymi kroplami deszczy. Weszłam pod daszek na pierwszym lepszym przystanku, zdjęłam kaptur  i chciałam jak najszybciej zadzwonić po pierwszą lepszą taxówkę.

-Za zimno dla panienki?- powiedziała jedna z dziewczyn w tamtej grupie.

  Cała gromadka do mnie podeszła i zaczęła się jakby nigdy nic przedstawiać. Byłam tak zakłopotana ,że kiwałam na to tylko głową . W końcu na koniec nadeszła pora przedstawienia się tajemniczego stalkera.

-Luka Valdes-przedstawił się niebiesko Oki stalker.

- Franczeska Wolf- odpowiedziałam bez większego zastanowienia.-Ale możecie mówić Fran.

- Pewnie się zastanawiasz dlaczego się tobą tak interesujemy- palnęła z wyraźną radością dziewczyna o imieniu Ivi ,która wcześniej się pytała czy jest mi zimno.

-Nie, no co ty. W końcu na co dzień przyłażą do nas do szkoły dziwaczni ludzie z wymiany ,którzy potem szpiegują mnie przez połowę drogi do domu. U mnie to codzienność- odpowiedziałam z sarkastycznym uśmieszkiem na co Luka i reszta jego bandy szczerze zaczęli się śmiać

-Tak, fakt. Nasze zachowanie mogło cię wystraszyć, sorki- powiedziała inna dziewczyna.-Po prostu nie wiedzieliśmy jak do ciebie zagadać by się z tobą poznać.

-Ale po co się chcecie ze mną poznać?-spytałam wyraźnie zaciekawiona

-Bo jesteś taka jak my-odpowiedział wysoki chłopak z tyłu.

-Co? Nie rozumiem o co wam chodzi. Serio. Jak coś do mnie macie to walcie śmiał.

-Teraz może jeszcze nie rozumiesz ale z czasem wszystko ci się poukłada. Masz- Powiedziała Ivi po czym wręczyła mi kopertę.

-Co to-Spytałam

- Nie możemy ci zdradzić co to ani znaczenia zawartości bo wtedy nie będzie zabawy-powiedział Luka po czym pokazał reszcie aby już szli.

Podszedł do mnie i wyszeptał mi do ucha-Do zobaczenia później Franczesko Wolf- na co wzdrygnęłam. 

      Na koniec jeszcze wyjrzałam zza szyby na przystanku i zobaczyłam jak odchodzi ze swoją bandą. Na jego twarzy mogłam wyraźnie zobaczyć uśmiech dumy. Tylko z czego on był taki dumny, i z czego się tak cieszył. I co do licha ma znaczyć to ,że jestem taka jak oni. Do tego korciło mnie aby sprawdzić natychmiast zawartość koperty jednak uznałam ,że zrobię to już w swoim ciepłym domku. Zapakowałam kopertę, zarzuciłam z powrotem kaptur na głowę i ruszyła w stronę domu pogrążona w rozmyśleniach.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top