Rozdział 10
Po przeczytaniu poprzednich rozdziałów zobaczyłam jak dużo jest błędów ortograficznych itp. Przepraszam za mieszanie czasów. Raz piszę w czasie przeszłym a raz w czasie teraźniejszym xd
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przez częste postoje spowodowane nieustającą chęcią wymiotowania praktycznie każdego z autokaru dotarliśmy koło godziny 17:00.
Podjechaliśmy pod wielką metalową bramę. Była mega wysoka i czarna ,a na szczycie z pozawijanymi końcami w kwiaty.
Już z daleka mogliśmy dostrzec wielką Akademię zbudowaną z czerwonych cegieł. Wcześniej , prawię trzeźwy Max pytał się czy to Hogwart. Budynek jest naprawdę duży. Na pewno ma mnóstwo korytarzy , sal i innych miejsc. Myślę ,że nie raz się tam zgubimy.
Brama sama mechanicznie się nagle otworzyła.
Rozejrzałam się by popatrzeć na resztę kolegów i koleżanek. Wszyscy wyglądali na w miarę trzeźwych. Nie jest źle.
Jadąc przez szeroką ścieżkę wyłożoną kamieniami rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Dalej rozciągała się trawa, ławki i inne ścieżki prowadzące nie wiadomo gdzie. Jest już ciemno więc nie widzimy niczego co jest oddalone bardziej niż na dziesięć metrów nie licząc ścieżki ,którą jedziemy gdyż po jej bokach są posadzone kwiaty i postawione latarnie.
Autokar zatrzymał się przed wielkimi drewnianymi drzwiami. Ten budynek jest naprawdę imponujący. Kojarzycie te wszystkie Amerykańskie seriale czy filmy , w których jak główna bohaterka idzie na studia to trafia do uczelni niczym wyjętej z świata Harrego Pottera? Tak. Tak to właśnie wygląda.
-Ale jaja-szepcze mi do ucha rudowłosy.
-No-udaje mi się tylko powiedzieć w odpowiedzi.
-Ustawcie się gęsiego i po kolei opuszczajcie pojazd- mówi Klucha
Gdy stanęliśmy już na kamiennej drodze Rose do nas podbiegła z oczami niczym pięcio złotówki.
-To taki zjebane-mówi
-Co takiego-pyta się Wiewióra
-Że nasza buda załatwiła wymianę z czymś takim odjazdowym. Przecież w porównaniu do tego my jesteśmy śmieciem
-Hej! Mów o sobie.-odpowiadam jej-Ja tam zawsze jestem kimś
-No ba ,że tak-mówi Max
-Oj no wiecie o co mi chodzi- odpowiada blondyna
Nie jestem w stanie jej niczego odpowiedzieć ,gdyż przerywa nam jakiś obcy męski głos:
-Na pewno jesteście zmęczeni podróżą. Zaprowadzę was do pokoi.-Powiedział to niski mężczyzna . Wygląda na około 60 lat. Na głowie ma nieliczne siwe włosy i bardzo gęste wąsy.-Jutro poinformuje was jak będzie wyglądało wasze uczęszczanie na zajęcia, jaki jest regulamin i inne takie pierdoły.
*****
Wnętrze okazało się równie imponujące.
Na początku szliśmy korytarzem ,który tak samo jak z zewnątrz był pokryty czerwonymi cegłami. Mijaliśmy liczne drewniane stoły i obrazy nieznanych mi ludzi oprawione w złote ramy. Co jakiś czas na ścianach wisiały jakieś skóry.
Potem jednak pokazała nam się szkoła. Choć nadal była udekorowana w staroświeckim stylu budynek przypominał już bardziej liceum. Przeszliśmy przez wielką salę wypełnioną stołami z szklanymi nogami na ,których były identyczne komputery. Potem weszliśmy (jak podejrzewam) do stołówki. Jeszcze później przeszliśmy przez trochę węższy korytarz niż poprzednie wypełniony antykami. Minęliśmy dziesiątki korytarzy ,które co chwila skręcały a to w lewo ,a to w prawo aż w końcu doszliśmy do pokoju ,w którym po środku stał stoliczek z wazonem ,w którym stały konwalie. Nie licząc korytarza którym tu wyszliśmy są jeszcze 3 wyjścia. Jedne złożone z dwóch drzwi, wykonane z czarnego szkła. Dwa pozostałe zawijały się w ten sposób ,że było widać tylko cztery pierwsze schodki. Musi to być coś na wzór schodów prowadzących do komnat ,które kręcą się i kręcą w nieskończoność.
-Chłopcy niech idą do schodów po lewej a dziewczyny do tych po prawej.-odezwał się mężczyzna.-Dalej będzie już tylko korytarz wypełniony drzwiami z numerami. U chłopców macie cztery pokoje po pięć osób a u dziewczyn trzy po trzy osoby i dwa po dwie osoby. U chłopców numery pokoi od 23-26 ,a u dziewczyn od 34-38. Wasze bagaże już są na korytarzach. Jutro nie musicie wcześnie wstawać. Ktoś po was przyjdzie koło 16:00. Sami zdecydujcie kto z kim w jakim pokoju. Nie wiedzieliśmy ile was przyjedzie ale myślę ,że tyle wam starczy. Jutro mnie poinformujecie jakie ,które pokoje ma kto. Na tym piętrze mieszkają osoby z waszych roczników albo trochę młodsze więc nie powinno być problemu. Starsze roczniki mieszkają na innym piętrze. Miłej nocy-Dopowiedział mężczyzna tak szybko ,że ledwo kontaktowałam.
-Jakim cudem nasz bagaż znalazł się tam szybciej niż my?-zapytał jeden chłopak
*****
Nasze walizki i torby faktycznie stoją pod naszymi drzwiami.
Ja z Rose zajęłyśmy pokój dwu osobowy. Z tego co napisał nam Max wiemy ,że on ma pokój z chłopakami ,których nie zna więc będzie miał ( jak to on określił) niezły ubaw.
Z Rose wybrałyśmy pokój najbardziej na roku korytarza. Łącznie było na nim 30 drzwi. zaczynając od 12 do 42.
Pokój okazał się dość duży i nowoczesny. Są dwa duże łóżka z białego drewna z niezliczoną ilością wyrzeźbionych detali. Po dwa stoliczni nocne ( z takiego samego materiału co łóżko0 na jedno łóżko. Na środku pokoju jest stolik kawowy z dzbankiem ,w którym są piękne fioletowe kwiaty. Ściany są białe. Po jednej stronie stoi wielka szafa przedzielona na pół ,a po drugiej są drzwi zapewne do łazienki. Niedaleko Drzwi od łazienki jest duży stów. Jest identyczny jak te z sali z komputerami. Z białym blatem i szklanymi nogami.
Zajęłam łóżko po prawej stronie.
-Bierzmy się za rozpakowywanie bo jutro nam się na pewno nie będzie chciało-Mówię
-Racja. Po za tym będziemy zajęte poszukiwaniami przystojnych facetów z tej PRYWATNEJ AKADEMI- odkrzykuje mi z łazienki Rose , podkreślając ostatnie dwa słowa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top