Prolog, czyli poznajcie Midoriyę!

Cieszę się, że znów jestem na wattpadzie. Czekaliście na tego fanfika długo, wiem, ale myślę że się wam opłacało!

Izuku Midoriya od dziecka był wychowany na muzyce z lat siedemdziesiątych. Jego matka, pani Inko zawsze puszczała mu do snu jej ulubione przeboje, które królowały w tamtym czasie zamiast kołysanek. Jego pierwszym słowem nie było "Mama" bądź "Tata". Pierwsze co powiedział, to nazwę ulubionego zespołu jego mamy. Inko była przez to jeszcze bardziej ucieszona. Oglądała wraz ze swoim synkiem zapisy z koncertów jej ulubionych artystów, opowiadając mu wszystko o każdym z nich. Midoriya dzięki niej miał bardzo wielką wiedzę na temat muzyki z tamtych lat.

Oprócz tego, chłopak był bardzo uzdolniony. Nie tylko dobrze śpiewał, ale również i świetnie grał na perkusji bądź gitarze. Robił swojej najbliższej rodzinie prywatne koncerty i bardzo się im to podobało. W szkole również doceniono jego talenty. Nie raz brał udział w szkolnych konkursach, jak i pozaszkolnych i zdobywał pierwsze miejsca.

Jego największym marzeniem było stanie się sławnym na cały świat i dążył do spełnienia go. Całkiem dobrze mu szło. Był rozpoznawalny w okolicach Okayamy. Chciał jednak podwyższyć poprzeczkę i próbował stać się sławny na całą prefekturę, w której mieszkał. Wiedział, że nie będzie łatwo, jednak nie poddawał się.

Z wyglądu Midoriya był uważany przez wielu za słodkiego i niewinnego. Przypominał bardzo swoją mamę przez zielone włosy i oczy. Po swoim ojcu odziedziczył prawdopodobnie tylko piegi. Niestety nie udało mu się go poznać. Nie był również zbytnio wysoki, ale nie był to jego kompleks. Od czasu do czasu również ćwiczył, przez co miał dość mocno widoczne mięśnie, ale zakrywał je bezkształtnymi bluzami i sweterkami. Nie widział sensu się nimi chwalić.

W jego sielankowym życiu brakowało tylko miłości. Nie umiał się zakochać. Próbował chodzić z paroma swoimi fankami, jednak nie czuł do nich nic. Rozważał nawet nad tym, czy nie określać się jako osoba aromantyczna. Postanowił jednak dać sobie czas.

***

Głośny dźwięk pipczenia rozbrzmiał w pokoju. Midoriya niechętnie otworzył oczy i powolnym ruchem dłoni wyłączył określany przez niego "przyrząd piekieł". Zanim wstał, rozciągnął swoje kończyny porządnie i ziewnął. Bardzo nie miał ochoty iść do szkoły. Najchętniej pospałby jeszcze kilka godzin. Jednak gdy jakimś cudem udało mu się wstać ze swojego ukochanego łoża i podszedł do szafy, miał kolejny problem. Nie miał pojęcia w co się ubrać. Nie miał nic w szafie, co by ze sobą współgrało, a dobrze dobrany strój był według niego podstawą. Po 5 minutach stania naprzeciw szafy postanowił w końcu zabrać z niej jasno-zieloną bluzę i jeansy. Bieliznę również wziął, jednak czy to ważne jaką?

Nie ubrał się od razu. Musiał się jeszcze umyć, ponieważ nie wyobrażał sobie rozpoczęcia dnia bez czystej skóry i włosów. Tak więc ruszył do łazienki i wszedł do kabiny prysznicowej. Rano nigdy nie mył się w ciepłej wodzie. Robił to jedynie w nocy, bo wtedy czuł się odprężony i łatwiej zasypiał. Przed szkołą chciał być pobudzony, a nic tak dobrze na niego nie działało, jak zimna woda.

Po wyjściu spod prysznica od razu wziął się za suszenie i układanie swoich włosów oraz za ubranie się. Przyjrzał się sobie dokładniej w lustrze i stwierdził, że już jest gotowy i może iść na pociąg. Nie jadł nigdy śniadań w domu. Zazwyczaj na dłuższej przerwie w szkole wychodził do pobliskiego sklepu i kupował sobie coś. Nie miał po prostu czasu ich robić, a nie wyobrażał sobie wstawać szybciej. Mamy również o to nie prosił, bo też się nie wyrabiała. Szybko pobiegł po swoją torbę z naszywkami ulubionych zespołów, takich, jak na przykład ABBA i wrócił się do przedpokoju. Zdjął z wieszaka swój czarny, lekko za duży płaszcz oraz wyciągnął z szafki trampki. Założył wszystko na siebie i spojrzał się ostatni raz w lustrze. Przejechał swoją dłonią włosy, uśmiechnął się szeroko i poprawił kilka wygięć w płaszczu. W końcu uznał, że wygląda jak człowiek i mógł wyjść, by pokazać się ludziom.

- Zapomniałbym gitary! - krzyknął sam do siebie, zdając sobie sprawę ze swojej głupoty.

Nigdy nie wyszedłby z domu bez gitary. Dostał ją na swoje siódme urodziny i od tamtego momentu grał na niej codziennie. Była mu również potrzebna do kółka muzycznego w jego szkole, bo tam grał z innymi ludźmi. Gdy bywało ładnie, grał i dorabiał w różnych parkach. Był z siebie dumny, bo w taki sposób zarabiał i nie musiał prosić mamę o dofinansowanie.

***

- Co bierzesz? - spytała go niska brunetka, stojąc wraz z nim w pobliskim sklepie przy szkole na przerwie.
- W sumie to nie wiem. Nie jestem jakoś specjalnie głodny! Może kupię sobie tylko coś do picia - oznajmił, spoglądając na półki sklepowe w dziale z napojami.

Chłopak od początku liceum kolegował się z Uraraką. Byli wręcz nierozłączni. Oboje mieli te same zainteresowania i uczestniczyli w zajęciach w kółku muzycznym. Mieli w planach nawet założyć swój zespół, jednak nie mieli wystarczającej ilości osób. Co prawda przyjaźnili się z pewnym Iidą, również poznanym tu w liceum, jednak on nie znał się kompletnie na muzyce. On wolał zdecydowanie sport. Oni natomiast nie lubili zbytnio wysiłku fizycznego. Na W-F'ie zawsze szukali wymówek, by nie ćwiczyć. Gdy jakimś cudem im się to udawało, chowali się w kantorku z gitarą Midoriyi i grali na niej piosenki o swoich nauczycielach, by się pośmiać. Ballada o nauczycielce z biologii była ich ulubioną. Raz zdarzyło się, że Uraraka przypadkowo rzuciła w nią zeszytem i zrobiła jej przez to bliznę na czole. Od tamtej pory boi się tej nauczycielki.


W końcu wrócili do szkoły. Zdążyli idealnie przed dzwonkiem. Mieli jeszcze tylko jedną lekcję, którą była matematyka. Oboje wykonali przed salą matematyczną znak krzyża, prosząc o to, by nazywana przez nich "Diablica" nie była wkurzona. Gdy ona czuła się świetnie, to lekcje również takie były. Problem był jednak w tym, że ona czuła się tak raz na ruski rok.

Pani otworzyła im sale i cała klasa weszła do środka. Cechą charakterystyczną tej sali były ławki dla trzech osób. Zawołali więc Iidę, by usiedli razem.

- Jak myślisz, dobrze się dzisiaj czuje? - zapytał Iida Urarakę.
- Chyba się uśmiecha! Może będzie dobrze, czyż nie, Midoś? - stwierdziła.
- Ona się nigdy nie uśmiecha. Nawet gdy jest w dobrym nastroju - oznajmił zielonowłosy, spoglądając uważnie na każdy ruch nauczycielki.

W końcu rozpoczęła się lekcja. Jak się okazało, Diablica była w nieziemsko złym humorze. Wszyscy myśleli, że ona ich pozabija, gdy musieli iść do tablicy. Taka "kara" spotkała również i Midoriyę, który musiał rozwiązać przykład na tablicy. Nie rozumiał tego tematu kompletnie, jednak musiał iść. Zaczął udawać, że się skupia. Wziął kredę, choć i tak nie miał zamiaru na niej nic pisać. Sekundy mijały, a pani denerwowała się coraz bardziej.

- Może weź się w końcu do roboty, paralityku! - w końcu odezwała się wkurzona nauczycielka.
- Ale proszę pani, ja nie rozumiem tego tematu! - wytłumaczył Midoriya, jednak ona nie chciała go w ogóle słuchać.
- Siadaj! Masz jedynkę! Powinnam cię już nieklasyfikować, bo już koniec roku, a ty nie masz nawet żadnej dwójki!

     Ręce same mu się telepały jak szalone, by ją uderzyć. Powstrzymywał się jednak, bo w końcu to nauczycielka. Odszedł z kamienną twarzą do ławki i usiadł.

- Ale proszę pani! Nawet nie przećwiczyliśmy tego tematu! - odezwał się Iida. - Niech pani nie wpisuje Midoriyi tej jedynki, bo miał prawo nie wiedzieć!

    Klasa zaczęła mu przytakiwać, aby do nauczycielki lepiej dotarło to, że nie rozumieją omawianego tematu. Pani oparła jedną ręką głowę i zaczęła myśleć. Po chwili jednak westchnęła i wstała ze swojego obrotowego krzesła. Wzięła kredę i na tablicy napisała wyraźnie przykład do tematu i zaczęła go uważnie wszystkim wyjaśniać.

— Dzięki Iida! — wyszeptał do kolegi z ławki zielonowłosy.
— Nie masz za co dziękować! — oznajmił. — Sam mam małe problemy z tymi sinusami i cosinusami, a po reakcji innych z naszej klasy jestem w stanie stwierdzić, że oni również mieli kłopot. Wszystkim poszło to na rękę!

       Niedługo później zadzwonił dzwonek na przerwę. Wszyscy zabrali swoje rzeczy i wyszli z klasy, kierując się do następnej sali.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top