Rozdział 16
Zabliźniona Skóra opatrywała rany Szyszki, na posłaniach obok leżeli Wężowa Łapa, która wściekle przyglądała się samotniczce, w międzyczasie wylizując swoje rany. Oprócz niej byli tam również Lisia Łapa i Borsucza Łapa, ich rany nie były aż tak głębokie z powodu braku umiejętności szarej uczennicy. Oboje wydawali się być zadowoleni z powodu wygranej walki i oczywiście braku kary. W międzyczasie do legowiska medyczki wszedł Miodowa Łapa, w pysku trzymał mysz, jego oczy iskrzyły dumą i rozbawieniem. Położył na ziemię mysz, przysuwając ją w stronę pstrokatej kotki, która zaczęła jeść. Po chwili powiedział:
-Hej Szyszko! Wiesz ta walka była super! Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.
-Nie, jest dobrze. Odpowiedziała kotka. I dziękuję za mysz, jest pyszna.
-Nie dziękuj. Rudy kocur liznął Szyszkę po głowie. Porozmawiamy potem na osobności?
-Jasne, poczekaj w moim legowisku. Odparła samotniczka, ocierając się o pysk kocura. Zabliźniona Skóro, czy mogę już iść?
-Poczekaj jeszcze, za chwilkę nałożę na twoje rany trochę pajęczyny. Medyczka skierowała wzrok na Wężową Łapę. Twoje rany są już opatrzone, możesz iść.
-A co z tą raną na nosie? Dopytała szarooka kotka. Nie wyleczysz jej!? Jest głęboka!
-Już nic nie zrobię. Uspokajała ją brązowa staruszka. Po prostu będziesz miała bliznę. Dzięki temu zapamiętasz, że nie warto walczyć bez powodu. A teraz idź!
Szyszka rozmawiała chwilę z Lisią Łapą, podczas gdy jego brat w ciszy wylizywał swoje rany. W końcu Zabliźniona Skóra skończyła opatrywać jej rany, a kotka mogła wyjść z legowiska medyczki. Szybkim krokiem skierowała się w stronę swojego posłania, w międzyczasie rozglądając się za Zacienką, nigdzie jej nie było. Co oznaczało, że pewnie dalej polowała. Słońce zniżało się, przez co obóz pogrążył się w półmroku. W końcu kotka znalazła się ponownie w swoim legowisku, gdzie siedział już Miodowa Łapa, wydawał się być mocno poddenerwowany. samotniczka nie zwróciła na to uwagi, ponieważ już jakiś czas temu zauważyła, jak miodoworudy kocur zawsze podczas rozmowy z nią wydaje się być lekko zestresowany. Jednak wolała nic nie mówić. Usiadła obok ucznia, który znów czule polizał ją po głowie. Kocur spojrzał w niebieskie oczy samotniczki, po czym zaczął swoją przemowę:
-Wiesz Szyszko, nie znamy się zaledwie niecałe pół księżyca, ale uważam cię za wspaniałą kotkę.
-Ty też jesteś wspaniały Miodowa Łapo. Pstrokata kotka uśmiechnęła się do niego. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego i bardziej pogodnego przyjaciela.
-Przyjaciela?
-Tak, chyba możemy się przyjaźnić, prawda?
-Tak jasne, że możemy, po prostu. Kocur zawahał się. Jesteśmy tylko przyjaciółmi?
-No a kim mielibyśmy byś mysi móżdżku! Szyszka zaśmiała się przyjaźnie, aby trochę rozluźnić, dość napiętą w tym momencie atmosferę. O co ci chodzi, powiedz wprost.
-Bo wiesz. Zaczął uczeń. Jesteś wspaniała. Jesteś mądrzejsza, piękniejsza i odważniejsza niż jakikolwiek inny kot jakiego znam. Wiem, że jesteś samotniczką, a ja jestem z klanu, ale mam to gdzieś. Chciałbym, żebyś była ze mną, chcę spędzić z tobą resztę życia. Kocur zamilkł na chwilę. Kocham cię Szyszko.
-Miodowa Łapo... Samotniczka opanowana zdziwieniem nie wiedziała co ma mówić. To się nie uda.
-Czyli mnie nie chcesz? Zasmucił się uczeń.
-Chcę, jesteś wspaniałym kotem Miodowa Łapo i kocham cię. Tłumaczyła kotka. Ale nie możesz ze mną być, macie swój kodeks i mogą cię za to wygnać z klanu. Chcę z tobą być, ale wiem, że tu jesteś szczęśliwy, nie chcę ci tego zabierać. Nie chcę żebyś musiał wybierać!
-Nie martw się, nikt się nie dowie. Uspokajał kocur. W towarzystwie innych będziemy przyjaciółmi, a jeśli ktoś się dowie, pójdę tam gdzie każe mi serce, a moje serce chce iść za tobą.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też, a teraz lepiej idź spać, rano znów pogadamy. Dobranoc, moja słodka.
-Dobranoc Miodowa Łapo, nie mogłam wymarzyć sobie lepszego partnera.
Kotka zasnęła szybko, dzięki tej miłej rozmowie z miodoworudym kocurem zupełnie zapomniała o bólu, związanym z dzisiejszą walką. Tej nocy nie miała żadnych wizji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top