Rozdział 11

 Wszystkie koty będące w obozie zaczęły zbierać się przy żłobku, chcąc zobaczyć kociaki. Nagle jeden z wojowników pospiesznie wybiegł ze żłobka, kierując się do legowiska medyka. Po chwili wyszedł z niego wraz z Zabliźnioną Skórą. Coś musiało być nie tak z kociakami! Szyszka trochę się martwiła. Zwykle, nawet gdy karmicielka miała dużo młodych, nie wszystkie przeżywały. Kotka w stresie straciła poczucie czasu, wydawało jej się, że cała ta sytuacja trwała długie godziny.
 Medyczka w końcu wyszła ze żłobka, skierowała się w stronę jaskini medyka. Za nią szli Sójcze Skrzydło i Kameleonowy Język, która w pysku trzymała bezwładnego kociaka. Weszli do jaskini za Zabliźnioną Skórą, jakiś czas później wyszli z niego, Kameleonowy Język w zębach nadal trzymała kociaka. Położyła malucha na środku polany, wtedy Szyszka zauważyła, że była to Trawka. Trawka... nie żyła! Zdziwiło to samotniczkę, oczywiście wiedziała, że kociaki umierają, kiedy są zbyt słabe, ale ta mała wydawała się taka silna. Wszyscy zbierali się wokół zmarłej. Musiała być to tradycja czuwania przy ciele, o której opowiadała jej Zacienka. Smutna pstrokata kotka również podeszła do ciała koteczki, Trawka wydawała się być dużo mniejsza i chudsza niż kiedy wraz z rodzeństwem tuliła się do brzucha matki. Liznęła malutką, bezwładną kuleczkę futra po głowie kilka razy po czym wyszeptała:

-Spokojnie kociaku, klan gwiazdy cię przyjmie. - Po tych słowach odeszła, dłuższe czuwanie było dla najbliższych zmarłej.

 Mam nadzieję, że jeśli ja kiedyś będę miała kociaki, żaden z nich nie zginie - pomyślała kotka. Wróciła do swojego legowiska, gdzie jeszcze długi czas rozmawiała, i wygłupiała się z Zacienką, w końcu do obozu wrócili uczniowie, a wśród nich Miodowa Łapa. Kocur od razu podbiegł do swoich przyjaciółek, w pysku trzymał piękne kwiaty.

-Mam coś dla ciebie Szyszko. - Powiedział, przekazując kotce kwiaty. - Znalazłem je podczas treningu.

-Są piękne! Dziękuję. - Odpowiedziała z szerokim uśmiechem na jaśniejszym od reszty futra pyszczku. -  Może zaprowadziłbyś mnie na grób mojej rodziny? Udekorowałabym go nimi.

-Dobry pomysł. - Przyznał uczeń.

-Nie zapomnijcie zapytać Różane Ucho! = Wtrąciła Zacienka. - Możecie mieć problemy, jeśli pójdziecie bez jej zgody.

-A ty nie idziesz z nami? - Dopytała Szyszka.

-Nie, obiecałam Lisiej Łapie i Borsuczej Łapie, że jak wrócą z treningu podzielimy posiłek, Wytłumaczyła. Pewnie zaraz będą, więc muszę poczekać.

-Jasne, do zobaczenia później. Pożegnała się samotniczka, po czym wraz z miodoworudym kocurem pognali w stronę zastępczyni, właśnie dzielącej posiłek ze starszyzną.

-Różane Ucho, mamy prośbę. Zaczął kocur. Bo chcieliśmy iść na grób rodziny Szyszki, pozwolisz nam?

-Jasne Miodowa Łapo, idźcie. Powiedziała wojowniczka przerywając posiłek. Ale uważajcie na siebie! Patrol poranny wyczuł dziś samotników i nie siedźcie tam zbyt długo!

-Dobrze Różane Ucho!

Oba koty wyszły z obozu, kierując się w stronę opuszczonej lisiej nory, przy drodze grzmotu, kiedyś służącej Szyszce jako dom, teraz pełniącej funkcję grobu. Kotka położyła kwiaty na miejscu pochówku jej matki oraz brata. Siedziała tak chwilę rozmyślając, wiedziała, że matka jest przy niej, w końcu odwiedzała ją w snach, ale co z jej bratem. Czy możliwe, że nie był w klanie gwiazdy? Nagle poczuła jakiś zapach, nie był to zapach żadnych klanowców, pachniał jakby znajomo. Czy to mógł być zapach z jej snu? I wtedy otworzyła pysk, by lepiej. Był to zapach Ostrego Zęba, lub Upiornego Serca. Obaj bracie mieli prawie jednakowy zapach, przez co kotka miała problem z rozróżnieniem ich. Jednak była pewna, że to jednak Upiorne Serce, w końcu to upiór miał być zdrajcą, spiskującym z samotnikami.

-Miodowa Łapo! Czuję samotników! Krzyknęła. Idź do obozu i kogoś poinformuj!

-A co z tobą? Wyszeptał. Bądź ciszej.

-Zostanę, przyjrzę się im. Odpowiedziała, tym razem ściszając głos. Nie martw się, nic mi nie będzie, biegnij.

Kocur skinął głową i oddalił się w stronę obozu. Szyszka przyczaiła się w krzakach, tam by samotnicy jej nie zauważyli, obserwowała ich. Były to dwa kocury, chude i niedożywione oraz obok nich... Ostry Ząb! To on był zdrajcą. Kotka miała ochotę skoczyć na tego fałszywego oszusta i wydrapać mu oczy, nagle coś skoczyło na nią od tyłu. Wielka kotka złapała ją i przytrzymała łapą, Szyszka nie mogła się wydostać. Wojownik podszedł do niej.

-Myślałaś, że cię nie usłyszeliśmy mysi móżdżku!? Zaszydził. Oh, widzę po tobie, że bardzo pragniesz zginąć. Strzało, Zabij ją.

-Zostawcie mnie! Krzyknęła w rozpaczy pstrokata kotka.

Strzała chciała wbić w nią swoje pazury, jednak nie zdążyła, skoczył na nią szczupły ciemnoszary wojownik, wbijając w nią swoje pazury. To był Żabi Sus! Był to jednak nieuczciwa walka, do kotki już drapiącej wojownika dołączył kolejny samotnik, powalając Żabiego Susa. Szyszka w panice skoczyła na białego kocura, gryząc go w ucho. Wyrwała mu kawałek ucha! Kocur zamruczał wściekle, wbił w kotkę pazury i próbował ją z siebie ściągnąć, ta jednak obróciła się, gryząc napastnika w łapę. W końcu, od tyłu ściągnął ją trzeci samotnik, teraz to on przytrzymywał pstrokatą samotniczkę łapą. Wojownik wkrótce po tym również został obezwładniony. Spojrzał wściekle na Ostrego Zęba, po czym krzyknął mu prosto w twarz obnażając przy tym zęby:

-Puść mnie ty fałszywy zdrajco! Jak śmiesz spiskować z tymi kotami bez honoru! 

-Oj Żabi Susie, myśl nad tym co mówisz. Zakpił zdrajca. Wiesz, zawsze byłeś silny, może cię do nas przyjmę. Mógłbyś walczyć po stronie wygranych! Chociaż, musisz udowodnić lojalności! Kocur wskazał ogonem na Szyszkę. Zabij ją!

-Nigdy!

Uczciwy wojownik z zaskoczenia wyrwał się z uścisku, po czym odepchnął kocura trzymającego Szyszkę. Kotka wstała szybko i zaczęła atakować napastników. Nagle usłyszała krzyk bólu, należący do ciemnoszarego wojownika. Odwróciła się. Żabi Sus był martwy! Od tyłu złapał ją jeden z samotników. Wiedziała, że zaraz dołączy do swojego obrońcy w klanie gwiazdy. Bała się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top