Rozdział 9
Kotki stały obok legowiska więźniów, chociaż właściwie nie było to nawet legowisko, a zwykłe posłanie, które nie miało żadnej osłony w postaci uplecionych z roślin ścian, czy dachu.
Słońce już dawno zaszło.
-Jeszcze raz, masz zamiar wymknąć się z obozu i pójść na zgromadzenie, a potem jeszcze wrócić niezauważona? To nie może się udać! - Stwierdziła Zacienka.
-Może się udać. Musimy wyjść chwilę po nich i biec przez las jakąś boczną drogą, nikt nas nie zauważy. - Tłumaczyła Szyszka, chociaż powoli zaczynała powątpiewać w swój plan.
-A co z tymi którzy zostaną w obozie? - Przypomniała niewidoma i trzepnęła przyjaciółkę w ucho. - Zobaczą nas! Słuchaj, możemy wymyślić coś innego, ale nie możemy tak iść. Złapią nas! Z resztą... wolę nie zgubić się w lesie. Odkąd ostatnio szłam do Czterech Drzew minęło pełno czasu.
-Dobra, masz rację. Miodowa Łapa idzie na zgromadzenie?
-Chyba tak.
-Poprosimy go, żeby nam opowiedział.
Kotki poszły do ucznia, który oczywiście obiecał opowiedzieć im każdy szczegół. Potem wróciły do legowiska medyka. Co prawda Szyszka miała już wrócić do swojego legowiska, jednak obecna sytuacja samotniczki prawie każdym wzbudzała współczucie, dlatego też medyczka stwierdziła, że kotka może zostać w jej legowisku, w końcu tam jest dużo cieplej. Po jakimś czasie Wilcza Przepaść zawołała Zacienkę, aby poszła do żłobka i siedziała tam, ta oczywiście posłuchała matki i wyszła, zostawiając Szyszkę samą. Jaskinia medyków znów była pusta, gdyż obie medyczki siedziały przy Patykowej Gwieździe, widocznie musiał być bardzo chory, w końcu Czarna Łapa przyszła do jaskini medyka. Na jej miodoworudym pysku malowało się zmartwienie.
-Idę na teren dwunożnych i do Wężowych Skał po zioła. - Rzekła swoim spokojnym głosem, była wyraźnie zmartwiona, chociaż Szyszka wiedziała, że uczennica medyczki również jest zła na przywódcę, za zranienie praktycznie bezbronnej kotki. - Jakby ktoś mnie szukał, powiedzcie mu to, Zabliźnionej Skóry również nie będzie, ona pójdzie w okolicie Wysokich Sosen. Przez tą porę nagich drzew ledwo mamy zioła. Obyśmy tylko coś znalazły
-Dobrze. - Odpowiedziała Szyszka. - Jakby ktoś was szukał powiem im to. - Zawahała się przez chwilę. - Potrzebujesz pomocy? Wiem... nie mogę wychodzić z obozu, bo jestem waszym więźniem, ale też się martwię o wasz klan.
-O Patykową Gwiazdę? - Uczennica Zabliźnionej Skóry przekrzywiła lekko głowę.
-O niego nie aż tak. W sensie... boję się go. Ale jeśli on jest chory reszta też może zachorować, prawda? Jak mam coś zrobić, to powiedz.
-Słuchaj, nie musisz nic robić. Po pierwsze, jesteś naszym więźniem i raczej innym by się to nie spodobało, a lepiej, żebyś bardziej nie podpadła Patykowej Gwieździe. Po drugie, masz ledwo 6 księżycy, w tym wieku dopiero co szykowałabyś się na ceremonię na uczennicę, więc to byłoby głupie, gdybym dała ci teraz jakieś zadanie. Trochę wbrew komiksowi. Po prostu zostań tutaj i w razie czego przekaż innym informację o tym, gdzie jestem.
Samotniczka w odpowiedzi skinęła głową, po czym uczennica wyszła z legowiska. Księżyc był wysoko, a kotka czuła spore zmęczenie. Zwinęła się w kłębek, przykrywając pysk ogonem. Szyszka zasypiając spodziewała się kolejnej wizji od matki, co jednak się nie stało. Jej spokojny sen przerwał okrzyk niespecjalnie znajomego jej głosu.
-Kameleonowy Język się koci! Gdzie Zabliźniona Skóra?! - Krzyknął Sójcze Skrzydło. Wbiegł do legowiska razem z Upiornym Sercem, wyglądał na spanikowanego,
-Zabliźniona Skóra jest przy Wysokich Sosnach, zbiera zioła, a Czarna Łapa...
-Upiorne Serce, biegnij po nią proszę, muszę być przy Kameleonowym Języku! - Wykrzyknął wojownik. - Boję się o nią!
Oba kocury wybiegły z legowiska, Szyszka była półprzytomna, nagle naszła ją pewna myśl. Czy kocur zdąży sprowadzić medyczkę na czas i czy skoro Upiorne Serce miał być zdrajcą, w ogóle będzie chciał ją sprowadzić? Kotka przypomniała sobie opowieści Zacienki oraz matki na temat pobliskich terenów, Wężowe Skały były dużo bliżej niż Wysokie Sosny! Szybciej byłoby sprowadzić Czarną Łapę. W przypływie adrenaliny samotniczka wybiegła z obozu, nie wiedziała gdzie dokładnie są Wężowe Skały, ale jej matka znała pobliskie tereny, kiedyś z każdym najmniejszym szczegółem opowiadała o nich córce. W innej sytuacji pstrokata kotka bałaby się wyjść z obozu z uwagi na Patykową Gwiazdę i Wężową Łapę, teraz jednak nic się nie liczyło. Łapy ją prowadziły, w końcu usłyszała oddalony syk węży oraz poczuła ich zapach. Nieopodal zobaczyła znajomą miodoworudą kotkę.
-Czarna Łapo! Czarna Łapo! - Krzyknęła, podbiegając do niej cała zdyszana. - Musimy wracać do obozu! Kameleonowy Język rodzi kociaki! Sójcze Skrzydło tak mówił!
-Już idę!
Uczennica medyczki pobiegła do obozu, Szyszka starała się za nią nadarzyć, ale przez jej zmęczenie pomimo tego, że Czarna Łapa nie była od niej wiele większa sprawiało jej to problem. Wlokła się za nią, starając się jednak trzymać tempo, co jakiś czas zapewniając uczennicę, żeby na nią nie czekała i biegła przed siebie. Po chwili dotarła do obozu. Patrzyła jak przyszła medyczka Klanu biegnie z ziołami do żłobka. Jakiś czas później wrócili też Upiorne Serce z Zabliźnioną Skórą. Kotka nie mając nic innego do zrobienie wróciła do jaskini i położyła się, nie mogła jednak zasnąć. W końcu po długim leżeniu i wpatrywaniu się w ścianę jaskini, do środka weszły medyczka wraz z uczennicą.
-Co z kociakami? - Zapytała Szyszka. - Nic im nie jest?!
-Nie, cała szóstka jest zdrowa. - Odpowiedziała Zabliźniona Skóra, wydawała się zmęczona. - Czarna Łapa mówiła, że to ty po nią pobiegłaś. Dobrze, że to zrobiłaś i spokojnie nie spotka cię kara, możliwe, że uratowałaś kociaki. Posłuchaj, nie mówimy Patykowej Gwieździe o tym, co się działo, jasne? Możliwe, że byłby ci wdzięczny, ale możliwe też, że byłby wściekły i cię ukarał. Dlatego udawajmy, że ciągle byłaś tutaj.
-Jasne. - Samotniczka skinęła głową na znak zgody. - Mówiłaś, że ile jest kociąt? Sześć? Ale dużo!
-Odpocznij Zabliźniona Skóro, ja pójdę zobaczyć jak się ma Patykowa Gwiazda. - Powiedziała uczennica po czym wyszła.
-Dziękuję Czarna Łapo. - Odrzekła medyczka. - Właśnie Szyszko, Kameleonowy Język chciała, żebyś poszła do żłobka. Sójcze Skrzydło powiedział jej o tym, co się stało i jest bardzo szczęśliwa, że pobiegłaś po Czarną Łapę. Poza tym możesz przekazać Zacience, że może już wrócić do żłobka. Wcześniej powiedziałam jej, żeby wyszła, bo nie chciałam, żeby ktoś w jej wieku patrzył... był przy porodzie. Chociaż nie wątpię, że mogłaby dać radę jakoś pomóc.
Szyszka skinęła głową i wyszła z legowiska. Widziała Zacienkę siedzącą nieopodal legowiska uczniów.
-Chodź, Zacienko! - Zawołała ją, a przyjaciółka podeszła do niej. - Kamaleonowy Język wołała mnie do żłobka. Wiesz, że pobiegłam po Czarną Łapę? Dawno nie byłam taka zdyszana!
Druga kotka zaśmiała się. Jej ślepe oczy błysnęły lekko radością, jak zawsze będąc idealnym odbiciem jej emocji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top