Lubię, nie lubię
Lubię ciepło. Nawet bardzo, cały czas chodzę w skarpetkach, w szkole wręcz codziennie mam na sobie bluzę, czy coś takiego. Kiedy byliśmy na wakacjach w Tunezji, jako jedyna spałam z założonymi skarpetkami.
Ale lubię też zimno. Takie fajne rześkie powietrze. Lub takie, które sprawia, że masz dreszcze, ale to jest takie fajne, bo niesie orzeźwienie.
Ale nie lubię kiedy jest za gorąco. Nie wyrabiam wtedy w ogóle. I cała się pocę i zastanawiam się, czy te plamy potu już widać, czy nie, bo ja pot czuję cały czas. Nie lubię wychodzić na Słońce, bo po około godzinie, czy dwóch, w bluzce ja już mam spalony kark i zaczyna mnie on boleć. Jasne, dzięki Słońcu mam więcej piegów, ale to marny bonus, jeśli chodzi o bolące bąble na plecach.
Nie lubię także kiedy jest za zimno. Kiedy zimno wdziera mi się pod kurtkę, kiedy idę jak najszybciej na przystanek rano. Albo kiedy jest super zimny i mocny wiatr, przez który nie da się oddychać i oczy mi łzawią. Nie lubię też śniegu i zamieci śnieżnych, bo co z tego, że ten śnieg tak pięknie teraz wygląda, jeśli jutro będzie z niego tylko jakaś brudna i obrzydliwa pulpa? Nie lubię też tego, że zaczynam nie czuć rąk, albo uszu, albo nosa z tego zimna.
Lubię umiarkowane temperatury, a nie 34 stopnie w cieniu o szesnastej, w Polsce. Albo jakieś minus 10 stopni, czy więcej, również w Polsce.
Ale lubię także naukę i wiem, że takie temperatury będą teraz coraz częstsze, aż w końcu będą na porządku dziennym, bo klimat się zmienia.
[Szkoda tylko, że moje ciało nie może przystopować z potem, albo jakoś się przyzwyczaić].
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top