╬ ROZDZIAŁ X ╬
Nowe początki
Poranek w Nowym Jorku był wyjątkowo spokojny, a uliczne życie dopiero budziło się po nocy pełnej emocji. Ethan i Jihoon, choć zmęczeni, wciąż czuli adrenalinę po minionym wieczorze. Powolnym krokiem ruszyli w stronę najbliższej kawiarni, która mieściła się na rogu ulicy, z zamiarem, by w końcu się rozbudzić i przygotować na dzień, który przyniesie nowe wyzwania.
Kawiarnia była mała, przytulna, wypełniona zapachem świeżo mielonej kawy i cichą muzyką w tle. Wybrali stolik przy oknie, skąd mogli obserwować przechodniów i poranne światło odbijające się od witryn sklepowych. Zamówili kawę i śniadanie, a Ethan, patrząc na Jihoona, czuł, że ta chwila spokoju ma dla niego wyjątkowe znaczenie.
Kiedy kelnerka postawiła przed nimi kawę, Ethan odruchowo sięgnął po kubek, zanurzając się w myślach. Przez moment patrzył na Jihoon'a z lekkim uśmiechem, jakby próbując przetrawić wydarzenia ostatnich dni. W jego życiu, dotychczas pełnym rutyny i samotności, pojawiła się nagła zmiana, która napełniła go nadzieją, ale i pewnym niepokojem.
— Myślałem, że nigdy nie będę siedział tutaj z kimś… kto tak rozumie moje życie. — zaczął cicho, patrząc na Jihoon'a z uśmiechem pełnym wdzięczności.
Jihoon, biorąc łyk kawy, odpowiedział równie ciepłym spojrzeniem.
— A ja myślałem, że Nowy Jork będzie tylko przystankiem. A jednak… — zawiesił głos, po czym uśmiechnął się szerzej. — Wszystko się zmieniło, Ethan. Ty to zmieniłeś.
Ethan poczuł ciepło rozlewające się po jego sercu. Było coś w tych słowach, co dodało mu odwagi, której zawsze mu brakowało. Chciał, żeby Jihoon wiedział, że dla niego również stał się kimś wyjątkowym.
— Wiesz, czasami wydaje mi się, że spotkałem cię w idealnym momencie. Może właśnie wtedy, kiedy wcale nie wiedziałem, że kogoś potrzebuję. — przyznał Ethan, próbując oddać to, co czuł, choć nie było mu łatwo mówić o emocjach.
Jihoon uśmiechnął się, rozumiejąc, że te słowa były dla Ethan'a wielkim krokiem. Pod tym cichym wyznaniem kryło się coś, co było bardziej niż tylko uczuciem. Było pewnym przyzwoleniem na to, by wpuścić kogoś do swojego życia.
— Ethan, cokolwiek będzie, jestem tutaj, na dobre i na złe. To już moje miejsce. — powiedział Jihoon cicho, kładąc dłoń na jego dłoni. Gest, choć subtelny, miał w sobie wiele ciepła i wsparcia.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, obaj pełni emocji, które krążyły między nimi, niewypowiedziane, ale silne. Poranek zdawał się stawać pełniejszy, jaśniejszy, a każdy łyk kawy smakował lepiej w towarzystwie, które wypełniało ich życiem i nadzieją.
෴ ・~・ ෴
Po śniadaniu postanowili wrócić do warsztatu, by kontynuować pracę nad projektem. Mieli teraz nową wizję, motocykl miał być czymś, co symbolizuje ich więź, wspólną podróż, która właśnie się rozpoczęła. Każdy kolejny etap pracy przy projekcie miał swoje znaczenie, jakby z każdym ruchem ręki przybliżali się do końca, który był jednak tylko początkiem czegoś nowego.
Kiedy dotarli do warsztatu, Ethan od razu zabrał się do pracy, wyciągając narzędzia i podchodząc do motocykla. Jihoon dołączył do niego, z pełnym entuzjazmu uśmiechem, jaki zawsze pojawiał się na jego twarzy, gdy pracowali razem. Ich ruchy były teraz bardziej zsynchronizowane, każdy z nich dokładnie wiedział, co robi drugi. To zrozumienie między nimi stało się naturalne, jakby pracowali razem od zawsze.
Pracowali przez kilka godzin, przerywając tylko na krótkie rozmowy i wymianę spojrzeń, które mówiły więcej niż słowa. Ethan, choć zwykle skupiony i opanowany, zauważył, że obecność Jihoon'a dodaje mu energii i kreatywności, jakiej wcześniej nie czuł. W końcu, kiedy silnik motocykla zaryczał po raz pierwszy, obaj spojrzeli na siebie z dumą.
— To nasze dzieło, Ethan. I jest doskonałe. — powiedział Jihoon z zachwytem, przesuwając dłonią po błyszczącej ramie motocykla.
Ethan skinął głową, a na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen satysfakcji.
— Może to początek czegoś większego. Projekt, który razem stworzyliśmy, ma w sobie coś… wyjątkowego. — Jego głos był spokojny, ale pełen emocji, które krążyły między nimi od samego początku.
Jihoon spojrzał na Ethan'a, a w jego oczach widać było podziw i coś więcej, coś głębszego.
— Cokolwiek to jest, Ethan, z tobą wszystko nabiera nowego sensu.
Ich spojrzenia spotkały się w pełnym zrozumienia milczeniu.
෴ ・~・ ෴
Gdy silnik motocykla powoli cichł, a echo jego dźwięku wypełniło warsztat, Ethan spojrzał na Jihoon'a, który wciąż wpatrywał się w ich wspólne dzieło z wyraźnym podziwem. To był moment, w którym ich projekt stał się czymś rzeczywistym, czymś, co mogli podziwiać i celebrować. Atmosfera między nimi była spokojna, pełna satysfakcji i poczucia spełnienia. Ethan czuł, że chce dowiedzieć się więcej o Jihoon'ie, o tym, co tak naprawdę sprowadziło go tutaj, do jego życia.
Oparł się o motocykl, wpatrując się w Jihoon'a, i po chwili ciszy zadał pytanie, które od dawna krążyło mu po głowie:
— Wiesz, Jihoon… czasem zastanawiam się, jak to się właściwie stało, że trafiłeś akurat do mojego warsztatu? W Nowym Jorku jest przecież setki miejsc jak to.
Jihoon uśmiechnął się lekko, jakby przeczuwając to pytanie. Spojrzał na Ethan'a z nutą rozbawienia, ale w jego oczach kryło się coś więcej. Coś, co sugerowało, że przybycie tutaj nie było przypadkiem.
— To zabawne, że o to pytasz, bo… prawdę mówiąc, kiedy przyjechałem do Nowego Jorku, nie miałem w planach od razu zajmować się pracą. Myślałem, że przyjadę, poczuję klimat miasta, znajdę inspirację… Ale potem natrafiłem na ten warsztat. — Jihoon zamilkł na chwilę, patrząc na wnętrze, które teraz znał jak własną kieszeń. — Nie wiem, co mnie tutaj przyciągnęło. Może twoje motocykle w witrynie, a może samo to miejsce. Po prostu poczułem, że muszę wejść i wtedy zobaczyłem ciebie.
Ethan, zaskoczony szczerością jego wyznania, uśmiechnął się lekko. Słuchał go z zaciekawieniem, czując, że za tym, co mówi Jihoon, kryje się coś głębszego, coś, czego nie potrafił uchwycić na początku ich znajomości.
— Ale dlaczego zostałeś? Przecież mogłeś iść do innego miejsca, a jednak… nie zrezygnowałeś, nawet kiedy cię unikałem. — dodał, a jego głos zabrzmiał nieco ciszej.
Jihoon spojrzał na niego z uśmiechem, ale w jego oczach widać było głębokie zrozumienie.
— Może… może coś mnie tutaj trzymało od samego początku. — Przesunął wzrok po warsztacie, po motocyklach, jakby próbował znaleźć odpowiednie słowa. — Wiesz, Ethan, od początku czułem, że to miejsce, ten warsztat, ma coś w sobie. Coś, co mnie uspokaja i przypomina o tym, kim naprawdę jestem. A potem, im więcej czasu spędzałem z tobą, tym bardziej czułem, że… znalazłem coś wyjątkowego.
Ethan odwrócił wzrok na chwilę, czując, że te słowa go poruszyły. Wziął głęboki oddech, pozwalając, by odpowiedź Jihoon'a wybrzmiała w jego sercu. Kiedy spojrzał na niego ponownie, czuł, że ich relacja zyskała jeszcze więcej znaczenia.
— Czasem myślę, że to było przeznaczenie. — powiedział cicho, ale szczerze. — Może nie tylko ty czegoś szukałeś. Może ja też potrzebowałem kogoś, kto przypomni mi, jak to jest… być z kimś, kto naprawdę rozumie.
Jihoon uśmiechnął się, wyciągając dłoń i delikatnie dotykając ramienia Ethan'a.
— Więc jeśli to przeznaczenie, Ethan… pozwólmy mu się prowadzić.
Gdy te słowa wybrzmiały między nimi, Ethan poczuł, że atmosfera w warsztacie zmieniła się, stając się bardziej intymna i pełna niewypowiedzianych emocji. Ich rozmowa, która zaczęła się od niewinnego pytania, nabrała głębszego sensu, jakby odkrywali przed sobą kolejne fragmenty układanki, której wcześniej nie potrafili złożyć w całość.
Stali naprzeciwko siebie, wpatrując się w siebie w ciszy, którą przerywało tylko ciche brzęczenie warsztatowych maszyn. Ethan przełknął ślinę, czując, że to, co działo się między nimi, wymaga od niego odwagi, której dawno nie musiał zbierać.
— Jihoon. — zaczął Ethan, jego głos lekko drżał, choć wiedział, że chce być szczery. — Może to zabrzmi dziwnie, ale… dzięki tobie czuję, że znowu zaczynam oddychać.
Jihoon spojrzał na niego z uśmiechem, ale w jego oczach kryło się coś więcej — ciepło, zrozumienie, może nawet wdzięczność.
— Ethan, ja… — Jihoon zawahał się, a potem wziął głęboki oddech. — Ja czuję dokładnie to samo. Jakbym odnalazł miejsce, którego szukałem od zawsze. I kogoś, kto sprawia, że wszystko, czego się bałem, staje się proste.
W tej jednej chwili Ethan poczuł, że nie ma już żadnych barier ani wątpliwości. Przestał myśleć o obawach i lękach, które go blokowały, i poddał się emocjom, które narastały od ich pierwszego spotkania. Delikatnie położył dłoń na ramieniu Jihoon'a i zbliżył się, wpatrując się w jego oczy, jakby szukał w nich potwierdzenia tego, co obaj czuli.
Ich twarze były teraz na tyle blisko, że Ethan mógł wyczuć zapach Jihoona i ciepło jego obecności. Zatrzymali się na sekundę, a w powietrzu zawisło napięcie, pełne niepewności i nadziei. Jihoon nie odsunął się ani na moment, wręcz przeciwnie, jakby czekał, by Ethan wykonał pierwszy krok.
W końcu, pod wpływem impulsu, Ethan delikatnie musnął wargami usta Jihoon'a. Był to cichy, pełen emocji pocałunek, który zdawał się zamknąć w sobie wszystkie niewypowiedziane słowa, wszystkie spojrzenia i każdy moment, który spędzili razem. W tej chwili obaj poczuli, że nic innego nie ma znaczenia, że odnaleźli w sobie nawzajem coś, czego szukali przez całe życie.
Kiedy oderwali się od siebie, patrzyli sobie w oczy z łagodnymi uśmiechami, jakby wciąż nie wierząc, że to się naprawdę dzieje. Była w tym chwila pełna magii, ale i poczucia spokoju, którego obaj potrzebowali.
— Myślę, że właśnie zaczynamy coś, czego nigdy nie zapomnimy. — szepnął Ethan, a w jego głosie pobrzmiewała pewność i szczerość, których nigdy wcześniej w sobie nie odkrył.
Jihoon odpowiedział mu tylko uśmiechem i lekkim skinieniem głowy. W jego oczach widać było akceptację i zgodę, jakby obaj wiedzieli, że oto zaczynają wspólną podróż, której końca nie potrafili przewidzieć, ale na którą obaj byli gotowi.
———————————
Witam wszystkich :)
Wybaczcie za taką dużą zwłokę z rozdziałem, ale ostatnio życie codzienne oraz obowiązki mnie trochę przytłoczyły, lecz mam nadzieję że rozdział wam się podobał i do zobaczenia w następnym.
Kew Lihnag 🌹
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top