╬ ROZDZIAŁ IX ╬
Rywalizacja i Zaufanie
Ethan i Jihoon spędzili dzień w warsztacie, oddając się projektowi z pełnym zaangażowaniem. Warsztat był dziś zamknięty dla klientów, więc mieli go całkowicie dla siebie, a atmosfera pracy, pełna wzajemnego zrozumienia i swobody, dawała im poczucie, że tworzą coś wyjątkowego. Świadomość, że budują tę maszynę razem, bez żadnych ograniczeń, sprawiała, że obaj czerpali z tej pracy satysfakcję, jakiej wcześniej nie doświadczali.
Pod koniec dnia Ethan spojrzał na zegarek i uśmiechnął się pod nosem.
— Czas na wyścigi. — powiedział, unosząc brew z błyskiem w oku. — Dziś nie tylko jedziemy tam razem, ale i startujemy w wyścigu z innymi o wygraną i szacunek, a po wszystkim… zabieram cię do pewnego miejsca. — Uśmiechnął się tajemniczo, wiedząc, że Jihoon będzie zaintrygowany.
Jihoon od razu przyjął wyzwanie z entuzjazmem. Wiedział, że Ethan traktuje wyścigi poważnie, ale od ich pierwszej wspólnej nocy na torze zdążył pokochać tę część jego świata. Wiedział też, że teraz ich wyścig to nie tylko rywalizacja, ale też okazja do sprawdzenia zaufania i synchronizacji, które zbudowali przez wspólną pracę.
— No dobrze, pokażmy im, co potrafimy. — odpowiedział, odwzajemniając uśmiech i wymieniając z Ethan'em spojrzenie pełne ekscytacji.
෴ ・~・ ෴
Kiedy dotarli na miejsce wyścigu, nocne powietrze było gęste od zapachu benzyny i adrenaliny. Dźwięk ryczących silników odbijał się echem od budynków, a neonowe światła nadawały całości surowy, buntowniczy klimat. W tłumie można było dostrzec znajome twarze, w tym Cole’a, który stojąc na uboczu, obserwował ich z lekkim uśmiechem.
— No proszę, Ethan i Jihoon razem na torze? To się nazywa duet. — rzucił Cole z nutą rozbawienia, podchodząc bliżej. — Tylko pamiętajcie, kto tutaj rządzi. — dodał, puszczając im oczko.
— Wiesz, Cole, może dziś sprawdzimy, czy ten twój tytuł „króla toru” to coś więcej niż tylko gadanina. — odpowiedział Ethan z uśmiechem, rzucając mu wyzywające spojrzenie. Jihoon zaśmiał się, patrząc na nich z fascynacją. Widział, że dla Ethan'a i Cole'a ta przyjacielska rywalizacja to nieodłączny element wyścigów.
Kiedy Ethan i Jihoon ustawili się na linii startu, Jihoon poczuł ekscytację, jaką odczuwał już wcześniej, ale tym razem była ona mocniejsza. Miał obok siebie Ethan'a i wiedział, że ta noc będzie inna, że pokaże mu coś więcej niż tylko zwykłe ściganie się po ciemnych ulicach. Ethan, zerkając na Jihoon'a, poczuł przypływ dumy i radości, które były nowe i intensywne. Wiedział, że ten wyścig nie jest już tylko o prędkości i wygranej, ale o czymś większym. O zaufaniu i wspólnej chwili, którą będą pamiętać przez bardzo długi czas.
Startujący sygnał przerwał ciszę, a oni ruszyli, rozpędzając się po wąskich uliczkach Nowego Jorku. Ethan wyczuwał każdy zakręt, każdy manewr, a Jihoon nie pozostawał w tyle, płynnie dostosowując się do tempa i rytmu wyścigu. Byli jak zsynchronizowane maszyny, jakby rozumieli się bez słów. Ich motory sunęły przez miasto, a Ethan czuł, że ten wyścig jest czymś więcej niż tylko testem umiejętności. To było jak wspólne oddychanie, jakby obaj poruszali się jednym rytmem.
Kiedy dotarli do mety, Jihoon był zarumieniony od adrenaliny i podekscytowania. Oboje zatrzymali swoje motocykle, a Jihoon nie mógł przestać się uśmiechać, oddychając ciężko, ale z wyrazem absolutnego zadowolenia na twarzy.
— To było… niesamowite! — wykrztusił, patrząc na Ethan'a z wdzięcznością i pełnym podziwem.
Ethan, wciąż pod wpływem adrenaliny, skinął głową.
— Właśnie dlatego to kocham. — Jego głos brzmiał głęboko, pełen emocji, które w końcu zaczęły się w nim ujawniać. Patrząc na Jihoon'a, Ethan poczuł, że to, co właśnie przeżyli, to coś, czego nie mógłby doświadczyć z nikim innym. W tym momencie wiedział, że Jihoon stał się kimś naprawdę wyjątkowym.
Cole podszedł do nich, wyraźnie pod wrażeniem ich współpracy.
— Przyznaję, dawno nie widziałem takiego zgrania. Może rzeczywiście znalazłeś swojego partnera, Ethan. — powiedział, uśmiechając się szeroko, a w jego głosie pobrzmiewała szczerość.
Ethan spojrzał na Jihoon'a, a ich spojrzenia spotkały się na dłuższą chwilę. W tej ciszy kryło się więcej niż mogłyby wyrazić słowa, a Ethan poczuł, że ich więź zaczyna przybierać kształty, których nigdy wcześniej się nie spodziewał.
— Teraz czas na obiecaną kolację. — powiedział Ethan, przełamując ciszę i dodając w głosie nutkę tajemnicy. — Znam miejsce, które będzie idealnym zakończeniem tego dnia.
෴ ・~・ ෴
Kilka ulic dalej, na uboczu od głównego zgiełku miasta, znajdowała się mała restauracja, którą Ethan uwielbiał od lat. Z zewnątrz miejsce wyglądało skromnie, niemal niewidocznie, ale gdy weszli do środka, Jihoon poczuł, jak wnętrze wypełnia go spokojem. Ściany były ozdobione obrazami w złotych ramach, było tutaj kilka regałów, na których były staranie ułożone książki, a do tego muzyka klasyczna, cicho grająca w tle, nadawała miejscu przytulny starodawny klimat. Ethan poprowadził Jihoon'a do stolika w rogu, gdzie mogli mieć całą restaurację niemal dla siebie.
— Przyjeżdżam tu, kiedy chcę odpocząć od wszystkiego, a czasami nawet zabawiam tutaj trochę dłużej czytając jedna z książek. — powiedział Ethan, siadając naprzeciwko Jihoon'a. — Niewiele osób wie o tym miejscu, ale… pomyślałem, że mogę się nim z tobą podzielić.
Jihoon spojrzał na niego, uśmiechając się szeroko.
— Dziękuję, Ethan. To miejsce jest… doskonałe, jakby stworzone na zakończenie takiego dnia. — Jego oczy błyszczały wdzięcznością i ciepłem, które były odpowiedzią na otwartość Ethan'a.
Przez resztę wieczoru rozmawiali, śmiejąc się i dzieląc wspomnieniami. Jihoon czuł, że jest bliżej Ethan'a niż kiedykolwiek wcześniej, a ich rozmowa stawała się coraz bardziej intymna. Ethan, ośmielony atmosferą i zaufaniem, które między nimi zbudowali, pozwolił sobie na więcej szczerości, dzieląc się opowieściami z przeszłości i planami na przyszłość, o których wcześniej nikomu nie mówił.
Kiedy noc zaczęła się kończyć, obaj wyszli z restauracji, zostawiając za sobą pełne wspomnień i radości wnętrze. Jihoon spojrzał na Ethan'a, uśmiechając się szeroko.
— Musimy to powtórzyć. — W jego głosie słychać było obietnicę i nadzieję.
Ethan skinął głową, patrząc na Jihoon'a z uśmiechem, który mówił wszystko. W tej chwili wiedział, że to dopiero początek ich wspólnej podróży, pełnej adrenaliny, bliskości i przygód, które dopiero miały nadejść.
෴ ・~・ ෴
Po emocjonującej nocy, Ethan i Jihoon wracali do warsztatu. Droga była spokojna, a miasto o tej porze wydawało się niemal puste. W powietrzu unosił się cichy spokój, który idealnie kontrastował z adrenaliną, jakiej doświadczyli wcześniej podczas wyścigów i wspólnej kolacji. Obaj jechali na swoich motocyklach obok siebie, nie odzywając się, jakby każde z nich chciało zatrzymać te wszystkie myśli i emocje na dłużej, bez konieczności ubrania ich w słowa.
Gdy dotarli na miejsce, Ethan otworzył drzwi warsztatu i wpuścił Jihoon'a do środka. Wewnątrz panował znajomy zapach oleju i metalu, który sprawiał, że Ethan czuł się jak w domu. W ciemnym, cichym wnętrzu światło odbijało się od narzędzi rozłożonych na stole, a motocykle czekały na swoje kolejne ulepszenia.
Ethan zamknął drzwi, a potem spojrzał na Jihoon'a, który stał w milczeniu, przyglądając się wnętrzu warsztatu. Atmosfera była zupełnie inna niż za dnia, bardziej intymna, głęboka, jakby teraz przestrzeń ta stawała się ich wspólnym miejscem.
— Czasami, kiedy tu wracam po wyścigach… to jest jedyne miejsce, gdzie czuję, że naprawdę mogę odpocząć. — powiedział Ethan cicho, jakby zdradzając Jihoon'owi coś, czego nie mówił wcześniej nikomu.
Jihoon spojrzał na niego z pełnym zrozumienia uśmiechem.
— Wiem, co masz na myśli. To miejsce naprawdę ma coś wyjątkowego… tak jak ty. — dodał, a jego głos był cichy, pełen szczerości.
Na te słowa Ethan poczuł, jak serce przyspiesza. Czuł, że ta chwila była dla niego czymś, czego od dawna pragnął, ale nigdy nie odważył się o to prosić. Stał naprzeciwko Jihoon'a, patrząc na niego z wdzięcznością i pewnym spokojem, który wypełniał całą przestrzeń między nimi.
Zbliżył się do Jihoon'a, a ich spojrzenia się spotkały. Byli teraz na tyle blisko, że Ethan mógł wyczuć ciepło jego obecności, a w powietrzu zawisło coś, co obaj czuli, ale czego jeszcze nie nazywali. W końcu Ethan wyciągnął rękę, delikatnie kładąc dłoń na ramieniu Jihoon'a. Ich wzajemne spojrzenia, pełne zaufania i ciepła, mówiły więcej niż słowa.
— Jihoon… nie wiem, dokąd to prowadzi, ale… — Ethan zamilkł, próbując dobrać odpowiednie słowa.
Jihoon odpowiedział mu jedynie uśmiechem, jakby nie potrzebował dalszych wyjaśnień. Bez słowa objął Ethan'a, a w tym prostym geście było coś wyjątkowego. Akceptacja, wsparcie i zaufanie, którego obaj potrzebowali. Stali tak przez dłuższą chwilę, pozwalając, by spokój tej chwili ich otulił.
— Cokolwiek się stanie, Ethan… jestem tutaj. — powiedział Jihoon cicho, a jego głos był pełen przekonania.
Ethan poczuł, że to jest odpowiedź, której szukał.
෴ ・~・ ෴
Po tej pełnej ciepła chwili w warsztacie, Ethan i Jihoon powoli oderwali się od siebie, uśmiechając się z cichą, niewypowiedzianą radością. Ethan spojrzał na zegar na ścianie. Wskazywał późną godzinę, ale tej nocy żaden z nich nie czuł zmęczenia. Atmosfera między nimi była spokojna, ale pełna emocji, które trudno było uchwycić. To miejsce, warsztat, które zwykle należało wyłącznie do Ethan'a, teraz wydawało się równie naturalnym miejscem dla Jihoon'a. Było jakby ich wspólnym schronieniem, w którym wszystko było na swoim miejscu.
Ethan wskazał ręką w stronę półki, na której leżały narzędzia i części do ich projektu.
— Co powiesz na jeszcze jedną rundę pracy nad motocyklem? Tylko my, spokój nocy… — zaproponował, rzucając mu wyzywające, ale pełne uśmiechu spojrzenie. W jego głosie pobrzmiewała nuta beztroski, jakby chciał powiedzieć, że tu, razem, mogą zrealizować wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy.
Jihoon zaśmiał się cicho i pokiwał głową.
— Pewnie. Nie wyobrażam sobie lepszego sposobu na zakończenie tego dnia. — odpowiedział, sięgając po jedno z narzędzi.
Przez następne godziny, w milczeniu przerywanym jedynie cichym brzękiem narzędzi i odgłosami montowanych części, Ethan i Jihoon pracowali ramię w ramię. Czasami ich dłonie się spotykały, kiedy sięgali po te same części, a ich spojrzenia przecinały się nad projektem, przynosząc chwilowe rozbawienie i ciche, ukradkowe uśmiechy. Ethan czuł, jak w każdym spojrzeniu i każdym dotyku rośnie między nimi więź, której nigdy wcześniej nie doświadczył.
W pewnym momencie, przysuwając się bliżej motocykla, Ethan zauważył, że Jihoon przygląda mu się z ciepłym, zaintrygowanym wyrazem twarzy.
— Co tak patrzysz? — zapytał Ethan z uśmiechem, chociaż serce zabiło mu szybciej.
Jihoon wzruszył ramionami, ale jego spojrzenie nie straciło intensywności.
— Po prostu… myślę, że dobrze trafiłem, Ethan. Dzięki tobie ten wyjazd do Nowego Jorku ma dla mnie zupełnie nowe znaczenie. — Jego głos był cichy, szczery, jakby mówił coś, czego jeszcze nigdy nikomu nie zdradził.
Ethan poczuł, jak ciepło rozlewa się w jego wnętrzu. Patrzył na Jihoon'a przez chwilę, pozwalając, by to, co usłyszał, wybrzmiało w jego sercu.
— Dziękuję, Jihoon. — odpowiedział, a w jego głosie słychać było wdzięczność. — Chyba obaj znaleźliśmy tutaj więcej, niż się spodziewaliśmy.
Zaraz potem Ethan, pod wpływem impulsu, delikatnie położył dłoń na ramieniu Jihoon'a. W tej jednej chwili słowa przestały być potrzebne.
෴ ・~・ ෴
Kiedy pierwsze światło poranka zaczęło nieśmiało zaglądać przez okno warsztatu, Ethan i Jihoon wciąż siedzieli obok siebie, zrelaksowani i pełni ciszy, która miała w sobie coś głęboko spokojnego. Wszystkie narzędzia leżały porozrzucane wokół, a ich projekt, choć nieukończony, stał się czymś więcej niż tylko maszyną. Symbolizował ich wspólne chwile, wszystkie niewypowiedziane słowa, ich zaufanie i tę cichą radość, która narastała między nimi.
Ethan, patrząc na Jihoon'a, zrozumiał, że każda chwila, którą spędzili razem, była czymś, czego od dawna mu brakowało, choć nigdy nie chciał się do tego przyznać. Czuł, że między nimi istnieje coś więcej niż wspólna pasja i wieczorne wyścigi, że Jihoon wypełnia pustkę, którą skrywał głęboko w sobie przez lata.
— Wyglądamy, jakbyśmy urządzili tu jakąś nocną rewolucję. — zażartował Ethan, zerkając na rozrzucone części i narzędzia.
Jihoon roześmiał się, odchylając się lekko do tyłu, a w jego spojrzeniu pojawił się wyraz autentycznego rozbawienia i spokoju.
— Zdecydowanie… ale może właśnie o to chodzi. — odparł, a potem dodał ciszej: — Czasem potrzebujemy czegoś, co nas wyrwie z rutyny, co pozwoli poczuć, że jesteśmy naprawdę sobą.
Ethan pokiwał głową, czując, że te słowa mają dla niego głębokie znaczenie. W jego świecie, pełnym ciszy, metalu i wyścigów, nieczęsto trafiał na ludzi, którzy potrafili dostrzec w nim coś więcej niż mechanika, który żyje tylko dla maszyn i adrenaliny. Ale Jihoon, on widział go takim, jakim był, bez masek, bez zbędnych pozorów.
Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy, która miała w sobie coś intymnego i jednocześnie nieuchwytnego. W końcu Ethan, pod wpływem impulsu, nachylił się bliżej.
— Jihoon, nie wiem, gdzie nas to zaprowadzi, ale… jestem gotów spróbować. — powiedział, jego głos był spokojny, ale pełen emocji, które przepełniały jego serce.
Jihoon odpowiedział tylko ciepłym uśmiechem, a jego oczy błyszczały w porannym świetle. Wyciągnął rękę i delikatnie dotknął dłoni Ethan'a, jakby potwierdzając, że cokolwiek się wydarzy, obaj są gotowi na tę wspólną drogę.
Gdy w końcu wstali, by zamknąć warsztat i przygotować się na nowy dzień, wiedzieli, że nic już nie będzie takie samo.
——————————
Witam wszystkich serdecznie! :)
Wybaczcie za brak rozdziałów ostatnio, ale nawiał pracy mnie przytłoczył, lecz dzisiaj przychodzę do was z kolejnym rozdziałem i mam nadzieję, że się wam podobał.
Kew Lihnag 🌹
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top