╬ ROZDZIAŁ III ╬
Bliskość i dystans
Poranek w warsztacie zaczynał się jak zwykle: od ustawienia narzędzi, przetarcia stołów, sprawdzenia sprzętu. Ethan od lat pielęgnował rutynę, która dawała mu poczucie porządku, niemal bezpieczeństwa, w jego własnym, małym świecie wypełnionym stalą i zapachem oleju. Jego życie, zamknięte w warsztacie i na torze wyścigowym, było tym, co pozwalało mu odciąć się od przeszłości. Był przyzwyczajony do samotności. Od lat stanowiła dla niego rodzaj obrony. Ludzi trzymał na dystans, a maszyny były tym, co naprawdę rozumiał.
Jednak odkąd pojawił się Jihoon, coś zaczęło się zmieniać. Przyzwyczajony do bycia sam, nagle czuł, że obecność drugiej osoby zaczyna naruszać granice, które sam sobie wyznaczył. Jihoon wniósł do jego życia coś więcej niż tylko pomoc przy pracy. Z każdym dniem nabierał pewności siebie, jakby dobrze wiedział, że ten warsztat powoli staje się także jego przestrzenią. Ethan nie mógł zignorować tego, że Jihoon czuł się coraz swobodniej. Ich rozmowy, początkowo sztywne i rzeczowe, zaczynały przyjmować luźniejszy ton. Bywały momenty, gdy Jihoon rzucał mu szybkie, figlarne spojrzenie albo przypadkiem dotykał jego dłoni, przesuwając narzędzia. Z pozoru niewinne gesty, które jednak zdradzały coś więcej.
Kiedy Jihoon znów sięgnął po klucz i ich dłonie mimowolnie zetknęły się na chwilę, Ethan poczuł to znajome napięcie, które próbował tłumić. Było coś w Jihoon'ie — może jego swobodny uśmiech, może jego pewność siebie — co sprawiało, że Ethan zaczynał się zastanawiać, czy naprawdę dobrze kontroluje sytuację. Starał się nie zdradzić, jak te drobne gesty wpływają na niego.
„Co ty ze mną robisz?” — pomyślał, patrząc na Jihoon'a, który zdawał się nie dostrzegać jego wewnętrznego chaosu, a jednocześnie być go w pełni świadomy. Ethan wiedział, że Jihoon nie jest przypadkową osobą. Nie był kolejnym klientem, ani towarzyszem wyścigów. Był kimś więcej, kimś, kto zaczynał dotykać miejsc, które Ethan od dawna starał się zamknąć na klucz.
Jego myśli wracały do przeszłości, do lat, kiedy jego życie wyglądało zupełnie inaczej. Wychowywał się w rodzinie pełnej pasji do maszyn, gdzie ojciec uczył go mechaniki, a matka mówiła, że odważni ludzie nigdy nie boją się żyć po swojemu. Tylko że życie zmieniło się gwałtownie, gdy ich stracił. Po ich śmierci został sam, a tęsknota przerodziła się w mur, który zbudował wokół siebie, by nikt więcej nie mógł odebrać mu bliskich.
Wiedział, że jego orientacja dodawała jeszcze jeden poziom do tej izolacji. Był gejem, ale to było coś, o czym mówił tylko sam sobie. Każdy dzień w warsztacie, każda noc na trasie była próbą zapanowania nad tym, co czuł. W świecie motoryzacji i ulicznych wyścigów trudno było odnaleźć kogoś, kto mógłby go naprawdę zrozumieć. Przez lata nauczył się chować prawdziwego siebie, ale teraz, stojąc obok Jihoona, czuł, jak jego opory stopniowo pękają.
Przez moment rozważał możliwość, że Jihoon mógłby być kimś więcej. Jednak myśl o bliskości budziła w nim lęk. Strach przed stratą, przed tym, że historia mogłaby się powtórzyć, sprawiał, że zachowywał ostrożność. „Nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek przeszedł przez ten mur” — myślał, choć wewnętrznie wiedział, że mur ten kruszy się za każdym razem, gdy Jihoon pojawiał się w jego życiu.
Jihoon, pochylony nad silnikiem, też miał swoje myśli. Ethan intrygował go od samego początku. Był typem człowieka, który stąpał twardo po ziemi, który trzymał się swojej rutyny, a mimo to Jihoon widział w nim coś więcej niż tylko mechanika. Każdy jego ruch, każde spojrzenie zdawało się ukrywać wiele — może nawet więcej, niż Ethan chciał przyznać.
Jihoon był przekonany, że Ethan, podobnie jak on sam, zmaga się z przeszłością, która wciąż rzuca cień na jego życie. Widział w nim samotność, tę samą, która nie opuszczała jego samego. Czuł, że Ethan nie jest obojętny wobec tego, co się między nimi działo, i że ich relacja może przekroczyć granice zwykłej przyjaźni. Każde ich spotkanie, każdy gest, każde przelotne dotknięcie zdawało się nie być przypadkiem. Czuł, że obaj są gejami, choć żaden z nich nie powiedział tego głośno. Była to jak nieme porozumienie, w którym każdy wiedział, a żaden nie ośmielił się zadać tego kluczowego pytania.
W głębi duszy Jihoon chciał poznać Ethana bliżej. Chciał odkryć, kim jest człowiek stojący za tą chłodną, wyważoną fasadą, chciał poznać jego przeszłość i zrozumieć, co sprawiło, że stał się tym, kim jest teraz. Był gotów na to, by przetestować granice Ethana, by sprawdzić, jak daleko mogą się posunąć w tej dziwnej, intensywnej relacji, która stopniowo rodziła się między nimi.
Ethan, zdając sobie sprawę z tego, że Jihoon go obserwuje, nagle poczuł potrzebę zamknięcia się w sobie. Uciec od tego, co niewypowiedziane, wrócić do znanej rutyny. Nachylił się nad silnikiem, próbując odciąć myśli, które prześladowały go od początku ich znajomości.
— Musisz jeszcze popracować nad wyczuciem balansu, Jihoon — rzucił chłodno, wskazując na tłok, który Jihoon chwilę wcześniej próbował wyważyć. — Każdy szczegół ma znaczenie. Jeśli zlekceważysz jeden element, wszystko pójdzie na marne.
Jihoon skinął głową, ale jego spojrzenie mówiło coś więcej niż tylko zgodę. Ethan poczuł, że Jihoon go obserwuje, próbuje go rozgryźć, jakby czytał z jego twarzy to, czego sam nie chciał ujawnić. Ta gra, prowadzona między nimi w milczeniu, miała w sobie coś fascynującego i jednocześnie niepokojącego. Ethan wiedział, że prędzej czy później będzie musiał zmierzyć się z tym, co naprawdę czuje, ale na razie trzymał się pracy, próbując ukryć się za precyzją i rutyną warsztatu.
Jednak w głębi duszy czuł, że już nie jest sam. I choć ta bliskość budziła w nim lęk, wiedział, że Jihoon jest kimś, kto może pomóc mu przełamać mur, który budował wokół siebie od lat.
෴ ・~・ ෴
Praca przy silniku zajęła im kolejne kilka godzin, a warsztat wypełniały jedynie dźwięki narzędzi i szelest przesuwanych części. Ethan, pochylony nad motocyklem, odnalazł chwilową ulgę w tej precyzyjnej, mechanicznej ciszy, gdzie każdy dźwięk był przewidywalny i każde działanie miało swój cel.
Jihoon z kolei czuł, że mimo tej pozornej ciszy między nimi coś rośnie, coś, co było czymś więcej niż relacją mentora i ucznia. Wciąż badał teren, próbował wyczuć, na ile może się zbliżyć, na ile może przełamać dystans Ethan'a. Intrygował go i przyciągał jednocześnie. Jego nieprzenikniona, zamknięta w sobie natura działała na niego jak magnes, który przyciągał, a jednocześnie trzymał na dystans.
Kiedy skończyli, Ethan usiadł na ławce, próbując złapać oddech, a Jihoon stanął naprzeciwko niego, przyglądając się mu uważnie. Cisza wydawała się rozciągać w nieskończoność, jakby obaj czekali, aż któryś z nich pierwszy coś powie.
— Dobrze się tu czujesz? — zapytał Ethan niespodziewanie, łamiąc tę ciszę, która ich otaczała. Jego głos zabrzmiał jak coś więcej niż zwykłe pytanie. Wzrok miał wbity w ziemię, jakby odpowiedź Jihoon'a naprawdę miała dla niego znaczenie.
Jihoon uniósł brew, zaskoczony nagłym zainteresowaniem Ethan'a jego odczuciami. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, pełen ciepła, który zdradzał, że to pytanie nie uszło jego uwadze.
— Tak, naprawdę dobrze. Czuję, że… w końcu znalazłem swoje miejsce. Może to brzmi dziwnie, ale tutaj, przy tych maszynach, przy tobie, czuję, że to wszystko ma jakiś sens. — odpowiedział cicho, nie odrywając od Ethan'a wzroku.
Natomiast Ethan przez moment zastygł w bezruchu, jego oczy niepewnie spotkały spojrzenie Jihoon'a. W jego słowach było coś prawdziwego, coś, co wywoływało w Ethan'ie mieszankę niepokoju i ulgi. Być może Jihoon wyraził coś, czego on sam nie umiał ubrać w słowa.
— Tylko uważaj, bo możesz się rozczarować. — mruknął, próbując złagodzić intymność chwili chłodnym komentarzem. — Praca w warsztacie to coś więcej niż romantyczne wyobrażenia.
— Ethan… — Jihoon przysiadł obok niego, zachowując jednak pewien dystans. — Może tego nie widzisz, ale ten warsztat… ty… jesteście dla mnie czymś więcej niż tylko pracą.
Ethan uniósł wzrok, lekko zaskoczony. Miał przygotowaną chłodną odpowiedź, ale widząc spojrzenie Jihoon'a, nie potrafił jej wypowiedzieć. Jihoon patrzył na niego z determinacją, którą Ethan rzadko spotykał. Widział w jego oczach nie tylko pasję, ale także coś głębszego, coś, co trudno było zignorować.
Chwilę później Ethan poczuł w kieszeni wibrację telefonu. Wyjął go, dostrzegając wiadomość od znajomego z wyścigów, który informował o kolejnym spotkaniu tej nocy. Kątem oka zauważył, że Jihoon patrzy na ekran, a jego oczy błysnęły.
— Kolejny wyścig? — zapytał, a w jego głosie pobrzmiewała ekscytacja. — Zabierzesz mnie znowu?
Ethan zawahał się, niepewny, czy powinien. Niedawna noc była czymś wyjątkowym, ale czy to nie wystarczy? Jednak coś w spojrzeniu Jihoon'a, jego entuzjazm, który wciąż świecił sprawił, że postanowił zaryzykować.
— Dobrze. Spotkajmy się tutaj o jedenastej. — odpowiedział.
Uśmiech Jihoon'a, kiedy usłyszał te słowa, był czymś więcej niż wyrazem radości. Ethan wiedział, że ta noc może zmienić wiele, ale czuł, że obaj tego potrzebują.
෴ ・~・ ෴
Noc była gęsta, a światła miasta migotały, rzucając cienie na puste ulice, gdy Ethan znowu czekał na Jihoon'a w warsztacie. Czuł delikatne mrowienie niepokoju i ekscytacji, jak przed każdą trasą, ale dziś było coś więcej. Myśl o tym, że spędzą kolejną noc razem na wyścigach, budziła w nim emocje, których nie umiał nazwać. W głębi duszy wiedział, że to coś więcej, niż adrenalina wyścigu, a może nawet była to niecierpliwość na myśl o towarzystwie Jihoon'a.
Punktualnie o jedenastej drzwi warsztatu zaskrzypiały, a Jihoon wszedł, jakby znał to miejsce od lat. Ubrany w ciemną kurtkę i trzymając kask pod pachą, wyglądał, jakby dopiero co zszedł z linii startowej. Spojrzenie, które rzucił Ethan'owi, było jednocześnie pełne wyzwania i radości.
— Gotowy? — zapytał Ethan, mimo że widział determinację w oczach Jihoon'a. Czuł, że to pytanie jest czymś więcej niż tylko formalnością.
— Jak nigdy. — odpowiedział Jihoon, zakładając kask i sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Był pełen skupienia, ale kiedy ich spojrzenia spotkały się po raz kolejny, Ethan zauważył, że pod tą powłoką kryje się coś więcej.
Wkrótce obaj wsiedli na swoje motocykle i wyjechali na ulice, zmierzając na miejsce zbiórki. Nocne powietrze było rześkie, a w głowie Ethan'a zaczęły pojawiać się wspomnienia z przeszłości. Jego pierwsze wyścigi, chwile, kiedy czuł tę absolutną wolność. Nigdy nie sądził, że mógłby to z kimś dzielić, że znajdzie kogoś, kto rozumiałby to pragnienie pędu, a jednocześnie respektowałby ciszę, którą budował wokół siebie. Jihoon zdawał się jednak rozumieć to bez słów.
Dotarli na miejsce zbiórki, gdzie czekała już grupka innych rajdowców, a dźwięki silników i podekscytowane rozmowy wypełniały powietrze. Cole i kilku innych znajomych Ethan'a rzuciło im szybkie spojrzenia. Choć byli przyzwyczajeni do widoku Ethan'a, to obecność Jihoon'a budziła lekkie zdziwienie.
— Widzę, że przeprowadziłeś nowego fana prędkości. — powiedział Cole, mierząc Jihoon'a spojrzeniem. W jego głosie słychać było lekką nutę sceptycyzmu, a może nawet wyzwania.
Ethan spojrzał na Jihoon'a, chcąc się upewnić, że ten dobrze się czuje w tej sytuacji, ale Jihoon skinął głową z wyrazem pewności.
— Jihoon sobie poradzi. — odparł Ethan stanowczo. — Wczoraj pokazał, że ma w sobie to, co trzeba.
Jihoon posłał mu szybkie, figlarne spojrzenie, które zdawało się kryć tysiąc myśli. Ethan uśmiechnął się pod nosem, czując, że Jihoon celowo przekomarza się z nim w sposób, który stawiał ich relację na granicy rywalizacji i bliskości.
— Zatem zaczynajmy, zanim stracimy całą noc na gadanie. Na to przyjdzie jeszcze czas. — dodał Ethan, zakładając kask i przygotowując się do startu.
Gdy wszyscy ustawili się na linii startu, Ethan rzucił jeszcze jedno szybkie spojrzenie na Jihoon'a, który stał obok, gotowy do jazdy. Poczuł dziwne ciepło, świadomość, że ta noc jest wyjątkowa nie tylko przez sam wyścig, ale przez obecność kogoś, kto rozumiał ten nieuchwytny, wewnętrzny zew wolności.
Syrena zabrzmiała, a w następnej chwili silniki wydały z siebie ryk, który rozbrzmiewał w nocnym powietrzu. Ethan wystrzelił naprzód, pochylając się nad motocyklem, czując, jak prędkość znów pochłania jego umysł, pozwalając mu zapomnieć o wszystkim innym. Każdy zakręt, każda zmiana prędkości była niczym taniec między nim a maszyną, harmonia, której nikt nie mógł mu odebrać.
Jihoon utrzymywał się blisko, manewrując z zadziwiającą precyzją, jakby był w stanie przewidzieć każdy ruch Ethan'a. Czuł, że jest częścią tego świata, że prędkość i adrenalina są dla niego czymś więcej niż tylko przeżyciem. Były doświadczeniem bliskości, której nigdy wcześniej nie miał. Ethan, kątem oka, widział Jihoon'a obok siebie, a przez jego serce przebiegł dreszcz.
Na ostatnim zakręcie Jihoon wyprzedził go z uśmiechem, jakby właśnie na to czekał, sprawdzając, czy Ethan pozwoli mu wygrać. Zaskoczenie i duma przemieszały się w Ethan'owi, gdy zrozumiał, że Jihoon nie jest już tylko uczniem, ale równorzędnym partnerem, gotowym do podjęcia każdego wyzwania.
Kiedy dotarli do mety i zatrzymali się, obaj zdjęli kaski i spojrzeli na siebie. Jihoon oddychał ciężko, ale na jego twarzy widać było radość i satysfakcję. Ethan poczuł dumę, ale też coś więcej. Poczucie, że po raz pierwszy od dawna znalazł kogoś, kto mógł być mu bliski, kto potrafił dotrzeć do jego świata.
— Wygląda na to, że masz to we krwi, Jihoon. — powiedział Ethan, a jego głos był ciepły, szczery, pozbawiony dawnych rezerw.
— Może dlatego, że miałem dobrego nauczyciela. — odparł Jihoon, spoglądając na niego z wdzięcznością, ale i czymś więcej, czymś, czego obaj jeszcze nie potrafili wyrazić słowami.
W ciszy, która zapadła między nimi, kryło się coś głębszego. Ethan zdał sobie sprawę, że ta noc, choć pełna prędkości i adrenaliny, przyniosła mu także coś więcej. Świadomość, że nie jest sam.
෴ ・~・ ෴
Po wyścigu rajdowcy rozlali się po parkingu, gdzie migoczące światła motocykli odbijały się od ciemnych powierzchni samochodów i asfaltu. Atmosfera była gęsta od adrenaliny i świeżego wspomnienia prędkości, a śmiechy i rozmowy mieszały się z zapachem benzyny i oparów. Cole, jak zwykle pełen energii, zgromadził grupę wokół bagażnika jednego z samochodów, gdzie leżało kilka butelek alkoholu, które były nieodłącznym elementem nocnych spotkań po wyścigach.
Ethan podszedł do Jihoon'a, który odwrócił się do niego z uśmiechem pełnym wdzięczności i ekscytacji. Wyścig rozpalił w nim nowe uczucia, a jego serce wciąż biło szybciej niż zwykle. Ethan poczuł ciepło na widok jego wyrazu twarzy, jakby sam mógł przez to doświadczyć na nowo tej nieskrywanej radości.
— Hej, Ethan, zapraszasz nowego na naszą imprezę? — zapytał Cole z przymrużonymi oczami, wręczając mu butelkę piwa, a potem podając następną Jihoon'owi.
— Jak najbardziej, Cole. Myślę, że udowodnił, że należy do naszego grona. — odpowiedział Ethan, posyłając Jihoon'owi uśmiech, którego ten odwzajemnił, choć nieco zaskoczony. Przebywając w towarzystwie Ethan'a, czuł się pewniej, ale wciąż starał się rozgryźć jego grupę. Tej nocy poznawał ich nie tylko jako rywali na trasie, ale jako ludzi, którzy tworzyli społeczność, żyjącą własnymi zasadami. Byli rodziną, którą tworzyły wyścigi i przygoda, ale też bliskość, jakiej rzadko doświadczał.
— Cole, więc powiedz mi. — zwrócił się do niego Jihoon, biorąc łyk piwa. — Jak długo wy się znacie? Ethan wydaje się tu być… kimś w rodzaju lidera.
Cole zaśmiał się, kręcąc głową, jakby uznając to stwierdzenie za przesadę, ale jednocześnie dostrzegając prawdę.
— Wiesz co, to już parę dobrych lat. Ethan pojawił się tu tak po prostu, ale od razu wiedzieliśmy, że to gość, którego trzeba szanować. Miał tę pasję i spokój… co innego nas wszystkich, którzy przyszliśmy tu dla adrenaliny. Jego wyścigi były jak sztuka. — odpowiedział, uśmiechając się i wznosząc butelkę w geście toastu dla Ethan'a.
Ethan przewrócił oczami, uśmiechając się lekko, nieco zawstydzony.
— No, już, już, nie przesadzaj, Cole. Ale jeśli chodzi o to, co robimy… Każdy ma swoje powody. Dla mnie to zawsze była wolność, a przy tym okazja, żeby zrobić coś więcej niż tylko naprawiać maszyny. — powiedział Ethan, spoglądając na Jihoon'a. W jego spojrzeniu kryło się coś, co mówiło więcej, niż chciał ujawniać przy reszcie.
Jihoon zauważył tę nieuchwytną chwilę szczerości i poczuł, że Ethan nie traktuje go jak kogoś z zewnątrz. Myśli Jihoon'a zaczęły dryfować daleko. Przy Ethan'ie czuł się, jakby mógł być sobą. Był pewien, że Ethan rozumie samotność, która towarzyszyła mu przez większość życia. Czuł, że jest tu w pełni akceptowany, choć wciąż próbował przebić się przez mur, który Ethan zbudował wokół siebie. Z każdą kolejną chwilą przy nim czuł, że są do siebie bardziej podobni, niż przypuszczał.
Gdy Cole odszedł, by porozmawiać z innymi, Jihoon zwrócił się do Ethan'a, który stał obok, wpatrzony w resztę grupy.
— Muszę przyznać, że to zupełnie inny świat. — powiedział cicho Jihoon, nachylając się lekko, aby Ethan go usłyszał. — Cała ta społeczność, pasja… Myślałem, że będę outsiderem, ale nie czuję się tu obco.
Ethan odwrócił się do niego, dostrzegając w jego oczach iskierkę czegoś, co znał aż za dobrze. Samotność, która jednocześnie pozwalała im czuć wolność, ale czasem też ciążyła jak kamień. Jihoon był kimś, kto również szukał swojego miejsca, jakby potrzebował znaleźć kogoś, kto naprawdę zrozumie jego historię.
— Wiesz… ja też myślałem, że zostanę tu outsiderem na zawsze. Ale wyścigi to nie tylko pasja. To też ludzie, którzy rozumieją, dlaczego się tu znajdujesz, choć nikt nie mówi o tym wprost. — odparł Ethan, wpatrując się w nocne niebo. Przez chwilę, czując lekki szum alkoholu i emocji, poczuł, że być może mógłby pozwolić sobie na coś więcej, na otwarcie, które przez lata tłumił w sobie.
Wkrótce do Ethan'a i Jihoon'a podeszło kilka osób z grupy. To byli starzy znajomi Ethana. Tony, Leah i Marco, każdy z nich miał swoją historię, swoje powody, aby uczestniczyć w wyścigach. Wymienili szybkie uściski, przywitali Jihoon'a i od razu zaczęli pytać o jego początki w wyścigach i fascynację maszynami.
— Tony to specjalista od castomów, każdy motocykl w jego rękach zamienia się w prawdziwe dzieło sztuki. — wyjaśnił Ethan, wskazując na postawnego mężczyznę w skórzanej kurtce.
— A Leah… cóż, nigdy nie przegrała wyścigu, w którym startowała. — dodał Ethan z uśmiechem, a Leah posłała mu uśmiech pełen dumy.
Rozmowa krążyła wokół wyścigów, maszyn, modyfikacji, ale Jihoon wyczuł, że pod powierzchnią tej zabawy i śmiechów kryje się wzajemny szacunek i cicha, niepisana więź między nimi. Każdy z obecnych tu ludzi niósł za sobą bagaż, który pozostawiali na trasie, ciesząc się tymi chwilami bez żadnych oczekiwań ani zobowiązań.
Po jakimś czasie, gdy impreza trwała w najlepsze, Ethan i Jihoon znaleźli się nieco na uboczu, odgrodzeni od reszty tłumu. Noc była już późna, a ciche dźwięki muzyki odbijały się echem od pobliskich budynków. Jihoon poczuł, że to idealna chwila, by przełamać mur, który Ethan budował tak długo.
— Ethan, wiesz… — zaczął cicho, starając się zebrać myśli. — Czasami, kiedy jestem w twoim towarzystwie, czuję, że mamy ze sobą więcej wspólnego, niż sądziłem. Nie wiem, co wydarzyło się w twoim życiu, ale mam wrażenie, że obaj nosimy coś, czego nie chcemy pokazać innym.
Ethan zamilkł na moment, jakby próbował wyłapać z tonu Jihoona wszystkie niewypowiedziane słowa. Przy nim czuł się, jakby mógł pozwolić sobie na szczerość, na ujawnienie tego, co tłumił przez tyle lat.
— Może masz rację — odpowiedział, patrząc mu prosto w oczy. — Ale pamiętaj, Jihoon, że nie wszystko jest łatwe do zrozumienia. Każdy z nas ma swoje granice, które chronią przed tym, co jest naprawdę bolesne.
Jihoon uśmiechnął się lekko, choć czuł, że Ethan próbuje się wycofać. Wiedział, że obaj mają swoje demony, ale miał nadzieję, że ich wspólna pasja, wspólne wyścigi, będą drogą do przełamania tych barier.
෴ ・~・ ෴
Gdy noc zaczynała już powoli ustępować, a dźwięki imprezy cichły, Ethan i Jihoon wciąż trwali na uboczu, rozmawiając, jakby po raz pierwszy mieli okazję naprawdę się poznać. Ethan czuł, jak mur, który przez lata zbudował wokół siebie, powoli pęka. Przy Jihoon'ie czuł coś, czego dawno nie doświadczył. Pewną lekkość, ale i tę dziwną mieszankę zrozumienia i wspólnoty, której przez lata mu brakowało.
Ethan odchrząknął, próbując zebrać myśli, które kołatały mu się w głowie.
— Wiesz, zawsze trzymałem się z boku… i nawet się do tego przyzwyczaiłem. — zaczął, patrząc gdzieś w bok, jakby skupienie wzroku na czymś innym mogło pomóc mu znaleźć odpowiednie słowa. — Ten świat wyścigów i maszyn to dla mnie nie tylko pasja, to… wolność. Od wszystkiego, od przeszłości, od… samego siebie.
Jihoon milczał, dając mu czas, żeby sam zdecydował, jak wiele chciał ujawnić. Widział, że słowa nie przychodzą mu łatwo, ale jednocześnie czuł, że Ethan chce się przed nim otworzyć. Nie wtrącał się, nie naciskał, po prostu był obok, pozwalając, by ta chwila miała swoją własną dynamikę.
Ethan wziął głęboki oddech, jego głos lekko się załamał, kiedy kontynuował:
— Straciłem rodzinę… dawno temu. Wszystkich, którzy byli dla mnie najbliżsi. I chyba wtedy postanowiłem, że najlepiej będzie nie wpuszczać nikogo do mojego życia. Bo łatwiej jest być samemu, niż znowu kogoś stracić.
To były słowa, które nigdy nie padły. Nawet Cole i reszta ekipy nigdy nie słyszała tej części historii Ethan'a. Jihoon patrzył na niego z mieszanką ciepła i smutku, wiedząc, że te słowa wiele kosztowały. Przeszłość Ethan'a, choć tajemnicza i ciężka, zbliżyła ich jeszcze bardziej. Jihoon wiedział, co to znaczy żyć ze stratą, z bagażem, który rzadko komu można pokazać.
— Ethan… może i nie znam twojej historii w całości, ale wiem, że nie musisz być sam. Możesz mieć własne życie, swoje pasje, ale to nie znaczy, że musisz zamykać się na innych. Może… — Jihoon zawahał się, wybierając słowa. — Może warto zaryzykować i pozwolić komuś wejść do twojego życia.
Ethan nie odpowiedział od razu. Jego oczy błyszczały, jakby walczył ze sobą, jakby to, co powiedział Jihoon, obudziło w nim coś, czego tak długo unikał. Przez chwilę czuł chęć wycofania się, powrotu do tego, co znane i bezpieczne, ale spojrzenie Jihoon'a zatrzymało go.
— Może masz rację… — wyszeptał. — Ale to nie takie proste. W moim życiu… trudno jest pozwolić sobie na bliskość. Szczególnie gdy każdy krok, każde otwarcie się może oznaczać, że znowu wszystko stracisz.
— Rozumiem. — odpowiedział Jihoon, jego głos był łagodny, pełen wyrozumiałości. — I wcale nie mówię, że to łatwe. Wiem, co to znaczy żyć z tą myślą… że lepiej trzymać się na dystans. Sam przez to przechodziłem. Samotność była moim towarzyszem, moim wyborem. Ale czasami zastanawiam się, czy warto tracić wszystkie szanse na coś… prawdziwego.
To były proste słowa, a jednak uderzyły Ethan'a jak lawina. Przez cały ten czas uważał, że wyścigi i praca w warsztacie to wszystko, czego potrzebował, że bliskość oznaczała jedynie ryzyko, które nie było warte żadnej ceny. Teraz jednak, gdy siedział z Jihoon'em w półmroku, czuł, że świat jest znacznie bardziej skomplikowany.
Milczenie między nimi nabierało głębszego znaczenia. Ethan czuł ciepło obecności Jihoon'a obok siebie, jego cierpliwość i wyrozumiałość. Czas płynął, a Ethan wiedział, że ta rozmowa, choć krótka, była jedną z najważniejszych, jakie miał w życiu. Czuł, że jego świat, dotychczas pełen stalowych barier i chłodnych murów, zaczyna się rozpuszczać.
Noc przeszła w świt, a ich rozmowa stała się punktem zwrotnym. Czymś, co dawało Ethan'owi nadzieję, że być może w jego życiu jest miejsce na coś więcej niż samotność.
————————————————
Witam wszystkich! :)
Jak wam się podobał kolejny rozdział? Co o nim sądzicie? Co myślicie o poczynaniach Ethan'a, a może macie jakieś spostrzeżenia na temat Jihoon'a i jego zachowania w stosunku do niego?
Chciałbym poznać wasze zdanie, ale teraz no cóż życzę wszystkim miłego dnia i powodzenia w szkole/pracy/na stażu :)
Kew Lihnag 🌹
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top