╬ ROZDZIAŁ II ╬

W cieniu świtu


Pierwsze promienie słońca wślizgiwały się nieśmiało przez okna warsztatu, malując na podłodze ciepłe plamy światła. Ethan przyszedł wcześniej niż zwykle, przekręcił klucz w zamku i wszedł do swojego świata, wypełnionego zapachem oleju i metalu. Zawsze przychodził tu przed świtem, aby w ciszy zacząć dzień, ale dzisiaj, na przekór rutynie, czuł, że coś się zmieniło.

Przygotował narzędzia, przejrzał części, a potem usiadł na niskim stołku obok Hondy CB750, której naprawa zajmowała im wieczór poprzedniego dnia. To miał być jeden z tych zwyczajnych dni w warsztacie, a jednak wiedział, że nie będzie. Dziś czekał na Jihoon'a. Obcego, który kilka dni temu wkroczył w jego życie i nieoczekiwanie wprowadził zamieszanie. Ktoś inny na jego miejscu już dawno zbyłby go, ale coś w nim sprawiło, że Ethan nie mógł go tak po prostu odesłać. Było w nim coś, co przypominało Ethan'a sprzed lat. Ciekawość granicząca z obsesją, nieustępliwością, która szukała odpowiedzi w miejscach, gdzie inni widzieli jedynie metal i tłoki.

Kilka minut później drzwi zaskrzypiały i Ethan, zamiast rozdrażnienia, poczuł ulgę, choć nie przyznałby tego nawet przed sobą. Jihoon wszedł cicho, wpatrując się w warsztat z równą uwagą, jak pierwszego dnia. Spojrzał na Ethan'a, a w jego oczach malowała się ta sama mieszanka determinacji i ciekawości.

- Jestem gotowy, jak mówiłeś. - odezwał się Jihoon, jego głos przerwał ciszę warsztatu. Zamiast przywitania, było to raczej potwierdzenie jego obecności, jakby chciał przypomnieć Ethan'owi o wczorajszej obietnicy.

Ethan skinął głową. Wciąż nie przyzwyczaił się do jego obecności i myśl, że ktoś miałby pracować z nim ramię w ramię, w jego warsztacie, była czymś... nowym. Zazwyczaj był tu sam, a maszyny rozumiał lepiej niż ludzi. Jednakże widział, że Jihoon nie przyszedł tu jako turysta, że jego słowa o pasji były prawdziwe.

- Dobrze, zaczniemy od podstaw. Jeśli chcesz zrozumieć maszyny, musisz najpierw nauczyć się je słuchać, obserwować, zanim jeszcze ich dotkniesz. - powiedział, podnosząc się ze stołka i rzucając Jihoonowi robocze rękawicę. - Nie ma tu miejsca na pośpiech. Każdy szczegół ma znaczenie.

Przez następne godziny Ethan prowadził Jihoon'a przez kolejne etapy naprawy. Z początku krótko objaśniał każdą czynność, dając mu do zrozumienia, że nie będzie powtarzał. Jihoon, ku jego zaskoczeniu, wykazywał się niezwykłą cierpliwością. Jego ruchy, choć nieco niepewne, były staranne i uważne. Każdy ruch dłoni Jihoon'a, każdy drobiazg, który badał, zdawał się być dla niego odkryciem. Ethan widział, że ten człowiek naprawdę rozumiał, jak ważne są detale.

- Silnik to nie tylko zespół części, ale serce maszyny. Jeśli go zaniedbasz, cały motocykl będzie bezużyteczny. Pamiętaj, że liczy się każde śrubowanie, każda śrubka, każdy fragment, który mógłby się wydać bez znaczenia. - wyjaśniał Ethan, gdy razem pochylali się nad Hondą. - Każda naprawa to trochę jak odbudowa jej duszy.

Jihoon słuchał z powagą, a w jego oczach błyszczało autentyczne zainteresowanie. Ethan'owi trudno było przyznać to nawet przed samym sobą, ale zaczynał odczuwać coś w rodzaju uznania dla tego, co widział w Jihoon'ie. Chłopak mógł być zdolny do pracy, która wymagała cierpliwości i skupienia. Co więcej, miał tę nieuchwytną umiejętność oddania się pracy całym sobą, tak jak Ethan.

Cisza między nimi, początkowo pełna napięcia, zamieniała się powoli w przyjazną atmosferę. Każdy odgłos klucza, każde skrzypienie śrub i metalowy brzdęk narzędzi tworzyły rytmiczną melodię, która wydawała się uspokajać ich obydwu. Było w tej pracy coś niemal intymnego, coś, co pozwalało obu mężczyznom skupić się tylko na maszynie, jakby cały świat poza warsztatem przestał istnieć.

- Dlaczego to robisz? - zapytał nagle Jihoon, wyrywając Ethan'a z koncentracji. Jego głos brzmiał cicho, lecz był przepełniony autentycznym zainteresowaniem, jakby odpowiedź miała dla niego naprawdę duże znaczenie.

Ethan zastygł na moment. Spojrzał na Jihoon'a, wciąż trzymając w ręce śrubokręt. Przez długi czas nikt go o to nie pytał. Zwykle wystarczały suche fakty, że to jego praca, że miał do tego talent, że wychował się w rodzinie mechaników, ale Jihoon nie wyglądał, jakby chciał usłyszeć zwykłą odpowiedź.

- Bo kiedy pracuję z maszyną, jestem w pełni... wolny. Przestają mnie obchodzić wszystkie inne sprawy. Każdy problem, każda myśl... to wszystko znika. - powiedział w końcu Ethan, jego głos stłumiony, jakby słowa wydobywały się z jakiegoś odległego miejsca w jego umyśle. - To nie jest tylko praca. To sposób na... ucieczkę.

Ucieczka. Ethan nie spodziewał się, że to słowo przejdzie mu przez gardło. Od lat dusił w sobie tę świadomość, że każda chwila spędzona nad silnikiem, każda nocna jazda była próbą wyrwania się z czegoś, czego sam nie potrafił zdefiniować. Jednak w oczach Jihoon'a widział coś, co sprawiło, że odważył się wypowiedzieć te słowa na głos.

Jihoon przez chwilę nie odpowiadał, wpatrując się w niego ze spokojnym wyrazem twarzy. Może zrozumiał to, co Ethan próbował ukryć. Może rozpoznał własne uczucia w jego słowach. W końcu skinął głową, jakby chciał powiedzieć, że rozumie, nawet jeśli nie wyraził tego słowami.

- Myślę, że rozumiem. Może dlatego tutaj jestem. - odpowiedział Jihoon, wciąż pochylony nad motorem. - Chcę wiedzieć, jak to jest. Jak to jest, kiedy motocykl staje się przedłużeniem ciebie, kiedy każda jego część zaczyna mieć znaczenie.

Ethan uśmiechnął się lekko, choć tylko kątem ust, przytłumionym, niemal niewidocznym uśmiechem. Wiedział, że niełatwo jest znaleźć kogoś, kto mógłby to pojąć, kto rozumiałby to z równym oddaniem.

- Zrozumiesz, jeśli będziesz wystarczająco cierpliwy. - powiedział cicho, wracając do pracy. - A cierpliwości, jak widzę, masz sporo.

Słońce już dawno uniosło się ponad dachy budynków, a światło poranka rozświetlało wnętrze warsztatu. Ethan i Jihoon pracowali w ciszy, przerywanej jedynie krótkimi wskazówkami i pytaniami, które Jihoon zadawał od czasu do czasu. Każdy kolejny element, każda śrubka, każdy ruch stawały się jakby elementem większej układanki, którą obaj składali.




෴⁠ ・⁠~⁠・ ⁠෴⁠




Ethan dostrzegł, że Jihoon ledwo trzyma się na nogach, a jednak wciąż nie spuszcza wzroku z maszyny. W jego spojrzeniu nadal tkwiła ta sama determinacja, a może nawet coś więcej. Coś, co przypominało dumę z dobrze wykonanej pracy. Ethan czuł, że ich wspólna praca tego dnia zaczęła tworzyć coś na kształt niemej więzi, choć nie przyznałby tego na głos.

Zwykle, po tak długim dniu w warsztacie, Ethan czuł się zmęczony, ale nie dziś. Dziś jego znużenie przeszło w coś innego. Zadowolenie, które nie pochodziło tylko z pracy nad maszyną. Jihoon... Jihoon był inny. Miał w sobie upór i pasję, które Ethan rzadko widywał, a które były mu tak bliskie.

W ciszy, jaka zapadła po zakończeniu pracy, Ethan poczuł potrzebę, by powiedzieć coś, co zwykle pozostawało niewypowiedziane.

- Nieźle ci poszło, Jihoon. Widać, że masz do tego smykałkę. - powiedział, choć jego głos wciąż brzmiał szorstko. Nie lubił komplementów ani ich dawać, ani otrzymywać. Jednak wiedział, że te słowa coś znaczą.

Jihoon uśmiechnął się słabo, ledwo zauważalnie, jakby czekał na ten znak od początku dnia.

- Dzięki. Chyba nawet nie wiedziałem, ile to wymaga... ale podobało mi się. Czuję, że coś zrozumiałem, choć pewnie dopiero zaczynam. - odpowiedział cicho, przerywając tylko po to, by przeciągnąć rękę po zmęczonych ramionach. - Wiem, że nie jestem jeszcze gotowy, żeby zająć się tym samodzielnie. Ale chcę się uczyć. Chcę wiedzieć, jak każda z tych części współgra, jak staje się całością.

Ethan skinął głową, widząc, że Jihoon mówił szczerze. Niektórzy ludzie mówili o maszynach jak o przedmiotach, jak o narzędziach do zabawy czy rekreacji. Ale nie Jihoon. On naprawdę chciał pojąć, jak motocykl staje się przedłużeniem człowieka, jak każda śrubka, zębatka i cylinder w końcu łączą się w jedną, żywą całość.

- Będziesz miał dużo okazji, żeby się tego nauczyć. - odparł Ethan, może odrobinę bardziej życzliwie, niż zamierzał. - Ale pamiętaj, że cierpliwość to podstawa. Nie nauczysz się wszystkiego od razu. Trzeba czasu, żeby naprawdę zrozumieć maszynę.

Wiedział, że te słowa mogą zabrzmieć jak ostrzeżenie, ale Jihoon przyjął je z pokorą. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, a Ethan miał wrażenie, że po raz pierwszy od dawna znalazł kogoś, kto naprawdę mógłby go zrozumieć.

Gdy Jihoon sięgnął po swoją kurtkę, Ethan poczuł coś na kształt impulsu. Zwykle kończył dzień bez słów, zostawiając ludzi na granicy swojego świata, ale tym razem, nim zdążył się nad tym zastanowić, wypalił:

- Słyszałem, że dzisiaj wieczorem znowu organizują wyścig. W okolicy. Gdybyś... gdybyś chciał, mogę cię tam zabrać. - Słowa te zabrzmiały jak oferta, choć Ethan sam nie był pewien, dlaczego je wypowiedział.

Jihoon spojrzał na niego z zaskoczeniem. Jego oczy rozbłysły, ale jednocześnie dostrzegł w nich cień wahania.

- Wyścig? Nie wiem, czy jestem na to gotowy, ale... chętnie bym to zobaczył. Z twojej perspektywy. - odpowiedział cicho. - Po prostu, żeby zrozumieć, co cię w tym przyciąga.

Ethan skinął głową, czując, jak serce przyspiesza. To była propozycja, której zwykle nikomu nie składał. Wyścigi były jego tajemnym światem, miejscem, gdzie znajdował odskocznię od wszystkiego. A jednak wiedział, że chce, aby Jihoon zobaczył ten świat na własne oczy, aby mógł pojąć to, co go tam przyciągało.

- W takim razie bądź gotowy o północy. Spotkamy się tutaj, a potem ruszymy na trasę. - powiedział Ethan, wiedząc, że wyścig, który odbędzie się tej nocy, będzie czymś więcej niż tylko kolejnym przejazdem.

Gdy Jihoon opuścił warsztat, Ethan został sam. Cisza, która zwykle była jego ukojeniem, dziś wydawała się pełna dziwnego napięcia. Wiedział, że wciągając Jihoona do swojego świata, przekracza pewną granicę. Ale coś w nim mówiło mu, że to może być właśnie to, czego potrzebował.




⁠෴⁠ ・⁠~⁠・ ⁠෴⁠




Północ przyszła szybciej, niż Ethan się spodziewał. Pracował przez cały dzień, próbując zająć czymś myśli, ale mimo to gdzieś w tyle głowy wciąż krążyła myśl o nadchodzącym wyścigu i o tym, że tym razem nie będzie sam. Gdy spojrzał na zegarek, poczuł lekkie ukłucie nerwowości, uczucie obce, a jednak dziwnie znajome, jakby dzisiejsza noc miała być inna niż wszystkie dotąd.

Gdy zbliżała się północ, warsztat oświetlało tylko blade światło lamp nad głównym stołem roboczym. Ethan siedział na niskim stołku, bawiąc się kluczem, gdy usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi. Jihoon wszedł do środka, ubrany w ciemną kurtkę i mocno zaciągnięty na głowę kask, który wyglądał na zupełnie nowy. Przyglądał się Ethanowi przez chwilę, jakby chcąc się upewnić, że nie jest za późno na zmianę zdania.

Ethan tylko skinął mu głową i wskazał ręką na motocykl stojący obok jego maszyny, który przygotował dla Jihoon'a.

- Maszyna gotowa? - zapytał Jihoon, a w jego głosie pobrzmiewała niepewność, która tylko zdradzała, jak bardzo zależało mu, żeby dobrze wypaść.

- Gotowa, ale pamiętaj to nie jest żaden pokaz. Jeśli chcesz naprawdę coś zrozumieć, skup się na każdym ruchu, na każdej sekcji trasy. Nie pędź na ślepo. - powiedział Ethan, próbując wyczuć, jak Jihoon przyjmie te słowa. - Zrozumiesz, o co w tym chodzi, kiedy poczujesz prędkość, ale musisz być ostrożny.

Jihoon przytaknął, wziął głęboki oddech i usiadł na motocyklu. Ethan spojrzał na niego raz jeszcze, przypominając sobie pierwsze chwile na trasie. Wiedział, że dziś wieczorem Jihoon znajdzie się w tym samym świecie, który pochłaniał Ethana od lat. Świecie prędkości, adrenaliny i niebezpieczeństwa. Choć nie chciał się do tego przyznać, czuł pewną odpowiedzialność za chłopaka.

- Gotowy? - zapytał Ethan, wsiadając na swoją maszynę i odpalając silnik, którego niski, dudniący dźwięk rozniósł się po warsztacie.

- Gotowy. - odpowiedział Jihoon, a w jego głosie dało się wyczuć mieszankę ekscytacji i niepewności.

Ruszyli z warsztatu w milczeniu, wąskimi uliczkami prowadzącymi w stronę miejsca zbiórki. Ulice były puste, a jedynym towarzyszem ich podróży był ryk silników i neonowe światła odbijające się od mokrego asfaltu. Ethan prowadził ich przez ciemne zakamarki miasta, mijając zaułki i opuszczone doki, aż w końcu dotarli pod most, gdzie odbywały się wyścigi.

Z daleka widzieli migoczące światła reflektorów i grupki ludzi, gromadzących się wokół motocykli i samochodów. Atmosfera była gęsta od ekscytacji, którą Ethan znał aż za dobrze. Ten niepokój i adrenalinę, jaką czuł każdy, kto czekał na start. Ethan zatrzymał się na obrzeżach parkingu, a Jihoon zatrzymał się tuż obok niego, obserwując otoczenie z wyrazem zachwytu i lekkiego lęku.

- To tutaj? - zapytał, jego głos lekko drżał, choć próbował to ukryć.

Ethan tylko przytaknął. Dla niego to miejsce było niemalże drugim domem, ale wiedział, że dla Jihoon'a był to nowy świat, pełen napięcia i niepewności. Spojrzał na niego raz jeszcze, próbując ocenić, czy naprawdę jest gotowy. W jego oczach widział tę specyficzną mieszankę fascynacji i determinacji, którą sam odczuwał, kiedy pierwszy raz wjechał na trasę.

- Wyścigi to nie tylko prędkość. - powiedział cicho, bardziej do siebie niż do Jihoon'a. - Chodzi o to, aby poczuć każdy ruch, każdą zmianę wibracji silnika. To jak taniec. Jeśli pozwolisz, żeby adrenalina cię poniosła, stracisz kontrolę.

Przez chwilę stali w ciszy, obserwując zgromadzonych wokół zawodników. Ethan kątem oka dostrzegł znajome twarze: Cole'a, który był jednym z jego najbliższych rywali, parę osób z okolicznych warsztatów, a nawet kilka nowych twarzy, które zapewne dopiero zaczynały swoją przygodę z wyścigami. Jihoon wciąż chłonął widok z niemym zachwytem, jakby próbując zapamiętać każdy szczegół.

Cole podszedł do nich, mierząc Jihoon'a oceniającym spojrzeniem.

- Nowy? - zapytał, rzucając Ethan'owi rozbawione spojrzenie. - Mam nadzieję, że umie jeździć. Ostatnim razem ktoś nowy prawie spowodował wypadek.

Ethan zmrużył oczy, nieco zniecierpliwiony. Wiedział, że Jihoon jest początkujący, ale nie zamierzał pozwolić, aby ktoś go lekceważył.

- Jihoon sobie poradzi. - odparł chłodno, wbijając wzrok w Cole'a, który tylko wzruszył ramionami i wrócił do swojej grupy.

Ethan odwrócił się do Jihoon'a i wziął głęboki oddech.

- Pamiętaj, nie chodzi o to, żebyś się ścigał z innymi. Przez pierwszy raz po prostu skup się na tym, żeby zrozumieć maszynę, poczuć, jak reaguje na każdy zakręt, na każdy przyspieszony ruch. To nie jest wyścig, który musisz wygrać. Nie dzisiaj. - wyjaśnił spokojnie, chcąc, by Jihoon zapamiętał te słowa.

Jihoon przytaknął, a w jego oczach błyszczał ten sam upór, który Ethan zauważył w nim na początku. Było w tym coś, co przypominało mu własną młodość, kiedy sam próbował odnaleźć sens w życiu wśród maszyn i prędkości. Ten moment, gdy czuł, że jest częścią czegoś większego, że motocykl i on stanowią jedno.

Gdy wszyscy ustawili się na linii startu, Ethan jeszcze raz rzucił spojrzenie w stronę Jihoon'a, który skupiał wzrok na trasie przed sobą. Z dala dobiegł sygnał, zapowiadający start. Ethan ścisnął manetkę, a jego serce przyspieszyło, poczuł znajomy przypływ adrenaliny. Silniki ryknęły jak jeden organizm, a świat wokół nich zwolnił, skupiając się na tym jednym momencie.

Kiedy padł sygnał do startu, wszyscy ruszyli z impetem. Ethan czuł wibracje maszyny pod sobą, pędził naprzód, balansując między kontrolą, a żywiołem, który mógł wymknąć się spod kontroli. Mijał kolejne zakręty z precyzją, która pozwalała mu wyprzedzać innych, czuć, że z każdym ruchem zostawia swoje myśli daleko za sobą. Przez krótką chwilę zapomniał o wszystkim, tracąc się w prędkości.

Po kilku minutach, kiedy zbliżał się do ostatniego zakrętu, kątem oka dostrzegł Jihoon'a, który utrzymywał się na trasie, choć jego ruchy były nieco niepewne. Był wyraźnie spięty, ale kontrolował maszynę, jakby każda chwila była dla niego odkryciem czegoś nowego. Ethan poczuł cień satysfakcji, że Jihoon nie dał się ponieść emocjom.

Gdy w końcu dobiegli do mety, Ethan zatrzymał się z piskiem opon i spojrzał na Jihoon'a, który właśnie podjeżdżał, dysząc ciężko, z twarzą pełną adrenalny i zmęczenia. Jihoon zdjął kask, a jego oczy błyszczały. Na twarzy miał lekki uśmiech, jakby właśnie przeżył coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Przez chwilę patrzył na Ethan'a, jakby nie potrafił znaleźć słów, a potem w końcu się odezwał, głosem lekko ochrypłym od emocji.

- Teraz rozumiem. - wyszeptał. - Teraz wiem, co miałeś na myśli.

Ethan przyglądał mu się w milczeniu, z mieszanką dumy i zrozumienia. Wiedział, że Jihoon przełamał dzisiaj pewną granicę. Nie tylko w sensie technicznym, ale w sensie emocjonalnym. Pędził, mierzył się z własnym strachem i wszedł do świata, który Ethan od lat nazywał swoim. Choć miał być tylko widzem, tym razem pozwolił maszynie pochłonąć go całkowicie.

- To dopiero początek, Jihoon. Jeśli naprawdę chcesz poznać, czym jest ta pasja, czeka cię jeszcze dużo pracy. - odparł Ethan, jego głos był spokojny, ale z wyczuwalną nutą aprobaty. - Prędkość to jedno, ale prawdziwa sztuka to kontrola. Dzisiaj widziałeś tylko jej fragment.

Jihoon skinął głową, wyraźnie zmęczony, ale pełen zapału, jakiego Ethan wcześniej u niego nie widział. W jego oczach wciąż tliło się to specyficzne światło, które rozumieli tylko ci, którzy czuli, jak to jest stracić się na trasie.

Obaj w milczeniu odprowadzili swoje motocykle na bok, czując satysfakcję z przeżytej nocy, z dreszczu emocji, który na chwilę wyrwał ich z codzienności. Ethan wiedział, że to doświadczenie, które pozostanie z Jihoon'em na długo. Coś, czego nie zrozumie nikt, kto nie poczuł prędkości i nieba nad sobą, nieprzeniknionego w mroku nocy.

Jihoon spojrzał na Ethana z wdzięcznością.

- Dzięki za to, Ethan. Za zaufanie. Za to, że pozwoliłeś mi poczuć, co to znaczy. - powiedział cicho. - Nigdy tego nie zapomnę.

Ethan tylko skinął głową, przyjmując te słowa z powagą. W tym momencie poczuł, że Jihoon nie jest już tylko obcym, nowicjuszem. Był kimś, kto dzielił tę samą pasję, kogoś, komu Ethan mógłby zaufać, kto rozumiał jego świat.

A może, jak zrozumiał tej nocy, ktoś, z kim mógłby go dzielić.




෴⁠ ・⁠~⁠・ ⁠෴⁠



Noc powoli odchodziła, a pierwsze oznaki świtu rozjaśniały niebo nad miastem. Obaj mężczyźni stali obok swoich maszyn, milcząc, wpatrując się w horyzont. Ethan czuł, że pomiędzy nim a Jihoon'em zapadła nowa cisza. Nie była to cisza dystansu, ani obcości, ale porozumienia. Tego poranka, zamiast wracać od razu do warsztatu, postanowił zabrać Jihoon'a na dłuższą trasę.

- Jeszcze nie wracamy? - Jihoon spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem, ale w jego oczach widać było zaciekawienie. Po doświadczeniach ostatniej nocy jego pragnienie odkrywania wydawało się tylko narastać.

- Chcę ci coś pokazać. - odpowiedział Ethan, ruszając motocyklem i nie oglądając się za siebie. Wiedział, że Jihoon podąży za nim. Kierował się ku otwartej przestrzeni, gdzie ulice miasta zamieniały się w szerokie, puste drogi w stronę portu. W blasku świtu widział, jak świat wokół nich nabiera nowych barw i kształtów, a znikająca noc zostawia za sobą spokój, którego nie znało to miasto za dnia.

Pędzili razem, w ciszy, przez opustoszałe ulice, mijając opuszczone magazyny i uśpione kontenery portowe, aż w końcu dotarli na koniec długiego nabrzeża. Zatrzymali się, a Ethan zgasił silnik, dając się otulić ciszy i delikatnemu szumowi wody uderzającej o betonowe umocnienia portu. Dla Ethan'a to miejsce było czymś w rodzaju odskoczni, przestrzenią, gdzie potrafił złapać głębszy oddech, wolny od zgiełku miasta i ryku silników.

Jihoon zsiadł z motocykla i spojrzał na horyzont, jakby nagle znalazł się w zupełnie nowym świecie. Powoli zdjął kask, ukazując twarz pełną zadumy, może nawet lekkiego wzruszenia.

- To tutaj przyjeżdżasz po wyścigach? - zapytał cicho, choć już domyślał się odpowiedzi.

Ethan tylko skinął głową, chowając ręce w kieszeniach kurtki. Przez chwilę patrzył w stronę wody, zanim odpowiedział.

- To moje miejsce. Kiedy potrzebuję chwili ciszy, oderwania... przyjeżdżam tutaj. - przyznał, czując, że te słowa odkrywają część jego życia, którą zwykle zachowywał dla siebie. - Czasem trzeba mieć miejsce, gdzie można odpocząć. Gdzie nie ma hałasu, ludzi, żadnych zobowiązań.

Jihoon spojrzał na niego uważnie, jakby rozumiejąc, jak wiele znaczyły te słowa. Było coś wyjątkowego w tej chwili, jakby cisza portu i chłodny wiatr o wschodzie słońca układały ich myśli w nową, przejrzystą całość.

- Wydaje się, że uciekamy z podobnych powodów, Ethan. Każdy z nas coś zostawia za sobą, a maszyny... maszyny dają nam ucieczkę, prawda? - Jihoon powiedział to cicho, niemal szeptem, a Ethan poczuł, jak te słowa trafiają w samo sedno.

- Może. - Ethan spojrzał na Jihoon'a z czymś na kształt uznania. W końcu odwrócił wzrok, skupiając się na tafli wody. - A może bardziej chodzi o to, że one pozwalają nam poczuć coś prawdziwego. Nie można udawać na trasie. Tam każdy błąd coś kosztuje.

Jihoon milczał, wpatrzony w odległe kontenery i odbicie pierwszych promieni światła na wodzie. Wiedział, że Ethan miał rację, że jazda na granicy możliwości odsłaniała wszystko, co skrywane głęboko, odrzucała maski i obnażała prawdę o tym, kim się naprawdę jest.

Przez chwilę trwali w ciszy, jakby nie chcąc przerywać spokoju, jaki dawało to miejsce. Ethan zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy od dawna czuje coś więcej niż tylko chłód poranka. Czuł... ulgę, zrozumienie, którego dawno nie zaznał. Może dlatego, że po raz pierwszy nie był tutaj sam.

- Wracajmy. - powiedział w końcu, przerywając ciszę. Wsiadł na motocykl, a Jihoon poszedł za jego przykładem. Po drodze do warsztatu jechali wolniej, jakby obaj chcieli zachować w pamięci ten wyjątkowy poranek.

Kiedy dotarli na miejsce, Ethan wyłączył silnik i zsiadł z motocykla. Jihoon zrobił to samo, stojąc przez chwilę obok niego i wpatrując się w warsztat, który teraz, oświetlony porannym słońcem, wyglądał inaczej niż w mroku nocy.

- Widzimy się jutro? - zapytał Jihoon, próbując ukryć w głosie nadzieję.

Ethan przytaknął, a w jego ustach pojawił się cień uśmiechu.

- O świcie. Mamy dużo pracy.




———————————————

Witam wszystkich :)

Jak tam u was? Co myślicie o kolejnym rozdziale? Podobał wam się?

Mam nadzieję że przypadł on wam do gustu i miło się go wam czytało.

Życzę wszystkim miłego wieczoru oni do zobaczenia wkrótce 😊

Kew Lihnag 🌹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top