╬ ROZDZIAŁ IV ╬

Światło poranka

Poranek nad Nowym Jorkiem zaczął się w bladych odcieniach różu i pomarańczu, a ulice miasta powoli budziły się do życia. Ethan i Jihoon wracali motocyklem przez opustoszałe, wilgotne jeszcze od nocnej mgły ulice. Nocne wyścigi, alkohol, długie rozmowy i wzajemne zwierzenia pozostawiły w nich obydwu coś więcej niż zmęczenie. Czuł, że jego życie zaczyna przypominać coś zupełnie nowego, coś, czego nie planował, ale co samo znalazło do niego drogę.

Kiedy dotarli pod warsztat, Jihoon zsiadł z motocykla, ściągnął kask i przez chwilę stał w milczeniu, jakby nie chcąc przerywać atmosfery, która ich otaczała. Ethan, zaskoczony własną otwartością tej nocy, również stał bez słowa, próbując ułożyć myśli. Było coś w Jihoon'ie, co sprawiało, że świat stawał się prostszy, a jednocześnie nabierał głębszego znaczenia. Z jednej strony czuł, że wyścigi, warsztat, jego pasja pozostają jego prawdziwym domem, ale z drugiej, przy Jihoonie zaczynał dostrzegać, że w tej samotności zawsze brakowało czegoś ważnego.

— Ethan, dzięki za tę noc. — Jihoon przerwał ciszę, uśmiechając się lekko. — Mam wrażenie, że z każdym kolejnym wyścigiem i każdą rozmową rozumiem cię trochę lepiej.

Ethan skinął głową, choć trudno mu było odpowiedzieć na te słowa. Czuł wdzięczność, ale jednocześnie jakaś część jego wciąż była pełna wątpliwości. Jednak przy Jihoon'ie, po raz pierwszy od dawna, poczuł, że te wątpliwości wcale nie muszą go definiować.

— Chodźmy do środka. — Wskazał na drzwi warsztatu, chcąc zaproponować, żeby jeszcze chwilę zostali razem, zanim wrócą do codzienności.

Warsztat, choć chłodny i szary, teraz wydawał się bardziej przytulny niż zwykle. Ethan włączył lampkę nad stołem roboczym, która rzuciła ciepłe światło na blaty i narzędzia, tworząc kameralną atmosferę. W ciszy, która zapanowała, nie było niezręczności, ale rodzaj wspólnego zrozumienia, które rodzi się tylko między ludźmi, którzy naprawdę do siebie pasują.

— Czasem myślę, że motocykl to jedyne, co naprawdę rozumiem. — powiedział Ethan, zaskoczony własnymi słowami, które same wyrwały mu się z ust. — Jest prosty, przewidywalny… a relacje? Zawsze wydawały się bardziej skomplikowane.

Jihoon usiadł na blacie, przyglądając się Ethan'owi z łagodnym uśmiechem.

— Relacje też mogą być proste, Ethan. Może nie tak jak maszyny, ale… każdy z nas może mieć swoje miejsce w czyimś życiu. Wiesz, może właśnie dlatego ludzie tu przychodzą, żeby znaleźć coś, co nadaje ich życiu sens, tak jak wyścigi nadają sens twojemu. — odparł cicho. — Tylko że nie trzeba przejeżdżać przez cały wyścig samemu.

Ethan spojrzał na niego uważnie, jego wzrok był pełen refleksji. Nigdy nie myślał, że ktokolwiek zrozumie go tak dobrze, że ktoś będzie w stanie przebić się przez jego mur. Przyzwyczajony do tego, że większość ludzi widziała w nim tylko mechanika albo rywala na torze, czuł, że Jihoon dostrzega w nim coś więcej.

— A co z tobą, Jihoon? — zapytał w końcu, ciekaw odpowiedzi. — Co to wszystko znaczy dla ciebie?

Jihoon westchnął, jakby przez chwilę się nad tym zastanawiał, próbując znaleźć właściwe słowa.

— Przez długi czas czułem się… jakby nigdzie nie było dla mnie miejsca. — zaczął, patrząc na Ethan'a z ciepłym, ale smutnym uśmiechem. — Korea nigdy nie była miejscem, gdzie mogłem być sobą. Oczekiwania, jakie mieli wobec mnie rodzice, presja, by być kimś, kim nigdy nie czułem się w pełni… Dlatego tu przyjechałem. Chciałem znaleźć coś swojego, coś, co pozwoliłoby mi odnaleźć samego siebie.

Ethan słuchał, czując jak słowa Jihoon'a rezonują w nim samym. Widział przed sobą człowieka, który, podobnie jak on, miał swoje bagaże i pragnienia, kogoś, kto starał się wyzwolić z przeszłości i budować swoją własną przyszłość.

— Myślę, że obaj chcieliśmy uciec… — Ethan odezwał się cicho, jakby dopiero teraz to sobie uświadamiał. — Może nie jesteśmy tak różni, jak myślałem.

Jihoon spojrzał na niego z zaskoczeniem, a jednocześnie z rozbłyskiem w oczach, który zdradzał jego zadowolenie, że Ethan otwiera się przed nim coraz bardziej. Ta noc, ta rozmowa, wszystko to zbliżyło ich do siebie w sposób, który wydawał się naturalny i prawdziwy.

— Możliwe. I może nie musimy już uciekać. — odpowiedział Jihoon, uśmiechając się, jakby te słowa były czymś, na co obaj czekali od dawna.

Przez chwilę trwali w ciszy, która nie wymagała żadnych słów. Światło poranka zaczynało powoli przebijać się przez okno warsztatu, oświetlając wszystko łagodnym blaskiem. Ethan spojrzał na Jihoon'a i poczuł, że to miejsce, to wszystko, warsztat, wyścigi, nawet te mury, które budował przez lata, były teraz czymś więcej niż tylko ucieczką. Były nowym początkiem, miejscem, w którym mógł być naprawdę sobą, nie musząc się niczego obawiać.




෴⁠ ・⁠~⁠・ ⁠෴⁠ 




W ciszy poranka, warsztat Ethan'a wydawał się bardziej przyjazny niż kiedykolwiek. Światło, które sączyło się przez okno, nadawało każdemu narzędziu, każdemu zakamarkowi ciepły, niemal magiczny wygląd. Ethan i Jihoon siedzieli blisko siebie, otoczeni sprzętem, który przez lata był dla Ethan'a wszystkim. Ale tego ranka czuł, że ma obok siebie coś więcej niż tylko maszyny. Miał kogoś, kto naprawdę rozumiał, co dla niego znaczą.

Po chwili ciszy Jihoon wstał i zaczął przeglądać półki z częściami, z zaciekawieniem przyglądając się wszystkim elementom. Ethan obserwował go, zaskoczony jego naturalną pewnością siebie w tym otoczeniu. Jihoon poruszał się po warsztacie, jakby był to jego drugi dom, jakby czuł, że jest tu mile widziany. Jego obecność przynosiła Ethan'owi spokój, jakiego nie czuł od lat.

— Ethan, zawsze się zastanawiałem… — zaczął Jihoon, odkładając narzędzie, które oglądał. — Dlaczego właśnie motocykle? Mogłeś przecież wybrać inne zajęcie, ale widzę, że to jest dla ciebie coś więcej niż praca.

Ethan przez chwilę milczał, a potem uśmiechnął się lekko, jakby zastanawiając się, jak odpowiedzieć na to pytanie. Zwykle unikał takich rozmów, ale z Jihoon'em czuł, że może być szczery.

— Wiesz… zaczęło się od mojego ojca. Był mechanikiem i od zawsze pracował przy motocyklach. Zawsze mówił, że każdy motocykl ma swoją duszę, coś wyjątkowego, co można zrozumieć tylko wtedy, gdy się z nim pracuje. Czasami myślę, że te maszyny to jedyna rzecz, która nigdy mnie nie zawiodła. — powiedział, z lekkim uśmiechem. — Każda naprawa, każdy wyścig pozwala mi poczuć, że mam nad czymś kontrolę, że cokolwiek by się działo, mogę liczyć na to, co sam stworzyłem.

Jihoon skinął głową, słuchając go z wyrazem zrozumienia i szacunku.

— Widzę, że włożone serce w pracę to coś, co nas łączy, Ethan. Zawsze fascynowało mnie, jak maszyny mogą odzwierciedlać ludzkie emocje. Jakby były czymś więcej niż tylko metalem. — Jihoon spojrzał na Ethan'a, w jego oczach błyszczała iskierka zachwytu. — W Korei nie miałem kogoś, kto patrzyłby na to tak samo. Zawsze czułem, że praca powinna być sztuką, czymś, co ma duszę, tak jak twoje motocykle.

Ethan czuł, że te słowa trafiają prosto do jego serca. Jihoon rozumiał go na poziomie, który dla większości ludzi pozostawał obcy, a to, jak mówił o sztuce i duszy maszyn, było czymś, co Ethan od dawna chciał usłyszeć. Przez chwilę poczuł, jakby patrzył na część siebie, którą nie miał okazji odkryć do tej pory.

— Może to dlatego trafiłeś właśnie tutaj, Jihoon. W końcu znalazłeś miejsce, gdzie możesz tworzyć bez ograniczeń. — powiedział Ethan, a jego głos był spokojny i ciepły. — Możesz tu być sobą. Bez oczekiwań, bez presji.

Jihoon uśmiechnął się, a jego oczy błyszczały z wdzięcznością. Był pewien, że Ethan widzi jego przeszłość, że rozumie, jak wiele musiał przejść, aby się tu znaleźć.

— To coś, czego od dawna szukałem, Ethan. Dziękuję, że dajesz mi tę szansę. Myślę, że to miejsce, ten warsztat… może być dla mnie początkiem czegoś nowego. — odpowiedział Jihoon, podchodząc bliżej, jakby w podziękowaniu za to, że Ethan podzielił się z nim częścią swojego życia.

Przez chwilę obaj trwali w ciszy, delektując się wzajemnym zrozumieniem, które zbudowali. Ethan poczuł, że może zaryzykować coś więcej, że nie musi chować się za maską niezależności i dystansu. Jihoon był obok niego, jako przyjaciel, towarzysz, a może ktoś, kto mógłby być czymś więcej.

Cisza między Ethan'em i Jihoon'em, choć pełna niedopowiedzeń, przynosiła im obojgu poczucie bezpieczeństwa, jakiego dawno nie doświadczyli. Stali teraz naprzeciw siebie, jakby coś więcej niż tylko słowa płynęło z ich spojrzeń. Każdy szczegół warsztatu od narzędzi leżących na blatach, zapach smaru po dźwięki odległego ruchu ulicznego, które tworzyły przestrzeń, która była tylko ich, gdzie obaj mogli być sobą.

W końcu Jihoon przerwał ciszę, spoglądając na Ethan'a z mieszaniną wdzięczności i ciekawości.

— Ethan, wiem, że wiele przeszedłeś i że niełatwo jest otworzyć się przed kimś, kto pojawia się tak nagle… — zaczął, jakby ważył każde słowo. — Ale chcę, żebyś wiedział, że cokolwiek się wydarzy, jestem tutaj. Rozumiem, że czasem trzeba budować mury, ale wiem też, że każdy potrzebuje kogoś, komu można zaufać.

Ethan patrzył na niego uważnie, próbując zrozumieć, jak to możliwe, że Jihoon tak szybko odnalazł drogę do jego świata, że potrafił rozbić mur, który Ethan budował od lat. Nigdy nie przypuszczał, że pozwoli komuś na tyle blisko, by ten mógł zobaczyć wszystkie rysy i pęknięcia w jego duszy.

— Jihoon… doceniam to, co mówisz. — Ethan zawahał się na moment, szukając odpowiednich słów. — Może kiedyś sądziłem, że samotność jest czymś, co pomaga mi radzić sobie z przeszłością. Ale teraz, gdy tu jesteś… czuję, że to przestało mi wystarczać.

Jihoon odsunął się na moment, opierając się o stół warsztatowy stojący na przeciwko Ethan'a. W jego oczach pojawił się delikatny uśmiech, który zdawał się rozświetlać całą twarz.

— A więc jesteśmy w tym razem. — powiedział cicho. — Może samotność nie jest odpowiedzią na wszystko.

Ethan uśmiechnął się, czując, że te proste słowa kryją w sobie coś niezwykle głębokiego. Jihoon nie tylko mówił to, co chciał usłyszeć, ale on również to rozumiał. Ich przeszłości mogły być różne, ale obaj wiedzieli, co to znaczy szukać swojego miejsca w świecie, stawiać mury, a jednocześnie tęsknić za bliskością, której przez lata unikali.

Po chwili Jihoon sięgnął po jedną z części, które leżały na stole i przyjrzał się jej z uwagą.

— Myślisz, że moglibyśmy razem pracować nad jednym projektem? — zapytał nagle, zmieniając ton rozmowy na lżejszy, ale w jego oczach wciąż błyszczała ta sama iskra. — Skoro już tu jestem, moglibyśmy stworzyć coś wspólnego. Coś, co odzwierciedlałoby… nas.

Ethan uniósł brew, lekko zaskoczony, ale także zaciekawiony. Nigdy nie rozważał pracy nad jednym motocyklem z kimś innym, zawsze pracował sam tworząc maszyny na swój własny sposób. Ale pomysł pracy z Jihoon'em, z kimś, kto rozumiał jego podejście do maszyn i dzielił tę samą pasję, wydał mu się czymś wyjątkowym.

— Wiesz co… to może być dobra myśl. — odpowiedział, a w jego głosie dało się wyczuć nutę entuzjazmu. — Może stworzymy coś, czego jeszcze nikt tu nie widział.

Jihoon uśmiechnął się szerzej, a w jego oczach rozbłysły iskierki ekscytacji. Wyglądał, jakby w tej chwili znalazł dokładnie to, czego szukał. Miejsce, osobę i projekt, który miał prawdziwe znaczenie.

— Zaczynamy od podstaw, od zera? — zapytał Jihoon, z ciekawością przyglądając się częściom leżącym na stole.

Ethan pokiwał głową, podchodząc bliżej niego.

— Tak, od zera. Jeśli to ma być coś naszego, musimy włożyć w to wszystko. Każdy detal, każdy element… wszystko musi być przemyślane.

Przez resztę poranka rozmawiali o szczegółach projektu, wymieniając pomysły, planując każdy etap. Warsztat, zazwyczaj cichy i pełen surowego chłodu, ożył pod wpływem ich rozmów, ich rąk, które przechodziły od części do części, ich wizji, która zaczynała nabierać realnych kształtów.

W tej wspólnej pracy, w tych drobnych gestach i spojrzeniach, w rodzącej się pasji do ich nowego projektu, Ethan poczuł, że może znaleźć w życiu coś więcej niż tylko ucieczkę.






——————————————

Witam wszystkich! :)

Jak wam się spodobał ten rozdział? Co sądzicie o ich wspólnym projektem? Czy on się skończy dobrze i nawiążą przyjazną relację, a może jednak będzie przy tym wiele niewyjaśnionych okolicznościach i sporo?

Tego zapewne dowiecie się już w kolejnym rozdziale. Dziękuję wam za przeczytanie. Życzę wam miłego dnia i do zobaczenia w kolejnym rozdziale ;)

Kew Lihnag 🌹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top