wyznanie uczuć
temat: wyznanie miłości/uczuć
---
disclaimer: przy każdej postaci znajduje się piosenka w ich gatunku.
pop:
https://youtu.be/HBzyuCda2RI
— Aiden, gdzie ty mnie prowadzisz?
— Zaczekaj jeszcze chwilkę, to się dowiesz! Trochę cierpliwości! — Burknęłaś na te słowa, poprawiając tylko uścisk dłoni, za pomocą którego blondyn prowadził cię w nieznane miejsce. Twoje oczy były zawiązane jakaś chustką, bandanką, którą chłopak wyciągnął z kieszeni na początku waszego spotkania. Nie przekonywał cię długo do założenia jej; ostatnio miałaś do niego szczególną słabość i mało kiedy mu odmawiałaś.
Od jakiś pięciu minut byłaś prowadzona w tajemnicze miejsce, zachwalane przez całą dotychczasową drogę przez blondyna. Powoli dźwięki otaczające cię się zmieniały. Z każdą chwilą cichły i choć za jeden z powodów można uważać waszą wieczorną porę spotkania, to czułaś, że dobór miejsca też może mieć znaczenie.
W pewnym momencie twój towarzysz puścił twoją dłoń i kazał ci chwilkę zaczekać, co przyjęłaś z lekkim smutkiem. Naprawdę przyjemnie było czuć ciepło jego dłoni, prowadzącej twoją, drobniejszą od jednak jego, odpowiedniczkę. Zmarszczyłaś brwi, słysząc metaliczne zgrzytanie.
— Zaczynam się bać — mruknęłaś, ale odpowiedział ci tylko chichot. Po chwili jego dłoń znowu wróciła, a ty poczułaś, że zmienia się faktura pod twoimi butami.
Wydawało ci się na początku, że idziecie przez korytarz. Potem chłopak ostrożnie poprowadził cię po schodach, których wydało ci się niesamowicie dużo. Zrzuciłaś to na dezorientację wywołaną chwilową ślepotą.
Gdy w końcu chłopak ustawił cie, poczułaś, jak twoje [kolor] włosy przeszywa wiatr. Po chwili usłyszałaś lekko podekscytowany, ale też zestresowany głos chłopaka.
— Mam nadzieję, że się wszystko uda — uniosłaś brew, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi. Gdy miałaś już mu jakoś odpowiedzieć, on rozwiązał opaskę i dał twoim oczom ujrzeć tak skrywany widok.
— To... boisko? — Szepnęłaś, zaskoczona. Doskonale je rozpoznawałaś. To było główne boisko szkolne, na którym odbywały się najważniejsze wydarzenia sportowe.
— Tak. Uznałem, że po zmroku wygląda dość klimatycznie, gdy stoi takie puste. Chciałem ci je pokazać.
Kiwnęłaś głową, by zaznaczyć, że rozumiesz. Przyglądałaś się widokowi, jaki rozciągał się z najwyższego rzędu trybun, na które zostałaś przyprowadzona. Ogromne maszty z lampami, ustawione w każdym kącie oświetlały idealnie całą powierzchnię. W twojej głowie już pojawiał się obraz wybiegających na teren drużyn. Nic jednak takiego się nie działo - byliście sami, pośród wszystkich tych krzesełek, z włosami rozwianymi przez wiatr.
— Rzadko widzę to wszystko z perspektywy widza — odezwał się chłopak. Wiedziałaś o co mu chodzi; jako sportowiec zazwyczaj jest na murawie. Sama z resztą byłaś w podobnej sytuacji, ponieważ cheerleaderka zawsze stoi na dole, dopingując drużynę. — Uznałem, że to jest tak nietypowe, że aż zabawne.
— Przyjemne — zauważyłaś, po czym siadłaś na jednym z krzesełek. — Nagle nie przebywa się w centrum. Czuję, jakbym mogła zrobić i powiedzieć cokolwiek bym chciała, bo i tak pozostanie niezauważone...
Odchyliłaś głowę i zamknęłaś oczy, starając się się zrelaksować. Po chwili jednak poczułaś, że ktoś nad tobą stoi. Gdy spojrzałaś, zauważyłaś Aidena, wyraźnie wpatrującego się w twoją twarz zestresowanym wzrokiem.
— Skoro mogę powiedzieć wszystko — zaczął, a ty nasłuchiwałaś go uważnie. — To czy mogę powiedzieć, że cię kocham?
Zdrętwiałaś, słysząc to stwierdzenie.
Na początku twój umysł wypełniła radość, ponieważ nie oszukując się - od dawna czekałaś na takie słowa, padające z jego ust i skierowane bezpośrednio do ciebie.
Potem jednak po dłuższej chwili zastanowienia pojawiła się również masa wątpliwości. Z tego powodu z twoich ust wypłynęło jedno.
— Zależy, czy to prawda.
Mimika chłopaka przybrała zaskoczony wyraz, po tym jednak jego oczy w tym mętnym świetle oddalonych świateł zapłonęły zdecydowaniem i zdeterminowaniem.
— Kocham cię, i to szczera prawda — pochylił się nad tobą lekko. Dopiero teraz dostrzegłaś, że choć ogólnie można było go posądzić o pewność siebie, na twarzy jest trochę czerwony.
Uśmiechnęłaś się ciepło, tylko powiększając rumieniec chłopaka, który zestresowany przeczesał dłonią swoje blond kosmyki.
— Ja ciebie też, Aiden.
***
Siedzieliście obok siebie, trzymając się za ręce. Ty miałaś świadomość, że własnie związałaś się z jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole. On, że udało mu się zdobyć najlepszą według jego opinii dziewczynę, jaką prawdopodobnie spotkał w życiu.
— Aiden, a właściwie jakim cudem udało nam się tu dostać? Nie wierzę, byś miał takie kontakty — zażartowałaś, spoglądając radośnie w przestrzeń. Spodziewałaś się odpowiedzi, że chłopak wybłagał u kogoś klucz. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a chłopak od niechcenia rzucił stwierdzenie, które wbiło cię w to plastikowe krzesełko.
— Włamaliśmy się.
rock:
https://youtu.be/je4jmKLTC48
Była już noc, gdy Oliver odprowadzał cię do mieszkania po waszym wspólnym spacerze. Na ramionach trzymałaś jego skórzaną kurtkę, którą brązowowłosy podarował ci, gdy zaczęłaś drżeć od wieczornego, chłodnego wiatru. Rozmawialiście spokojnie, co chwila rzucając niewinnymi żartami. Trzymaliście się blisko siebie; chłopak obejmował cię ramieniem w pasie, argumentując to tym, że tak ogrzeje cię już na pewno.
— Nie jest ci chłodno? — Spojrzałaś zaniepokojona na chłopaka, który nie puszczając cię nawet na chwilę, szedł z uśmiechem na twarzy. On jednak zbył cię tylko.
— Co ty, tak blisko ciebie? Nie mogłoby być mi chłodno, jesteś zbyt gorąca! — Zachichotałaś zarumieniona na ten niespodziewany komplement. Późna godzina widocznie dodawała mu odwagi, ponieważ nigdy jeszcze nie rzucił niczego tak bezpośrednio.
— Nie przesadzaj — mruknęłaś, opierając głowę na jego ramieniu i czerpiąc radość z całego waszego wyjścia. On w myślach natomiast podziękował światu, że to była prawa część jego ciała, ponieważ gdybyś zrobiła podobny ruch po drugiej, bez problemu wyczułabyś szaleńcze bicie jego serca.
W końcu jednak nadszedł czas pożegnania; staliście już pod twoim mieszkaniem. Niedaleko była klatka schodowa, która do niego prowadziła. Wy znajdowaliście się jednak pod ścianą odrobinkę na lewo, gdzie odsunęłaś się od szarookiego i oddałaś mu kurtkę, przyjmując na swoje rozgrzane ciało delikatne smagania zimnego, nocnego podmuchu.
— Muszę już iść — mruknęłaś, spoglądając na towarzysza. Ten skinął w milczeniu głową, ściskając kurtkę. Rozejrzałaś się dookoła - stare graffiti, jakieś śmieci, park i... twoje wejście do domu, w stronę którego powinnaś się kierować. Ale czy chciałaś?
Oczywiście, że nie. Gdybyś mogła, w ogóle byś go nie opuszczała.
Uznałaś jednak, że nie możesz dalej stać tak bez celu. Wymruczałaś jakieś pożegnanie i niepewnie skierowałaś się na schody.
— Czekaj! — Usłyszałaś głos brązowowłosego, po czym poczułaś uścisk na nadgarstku. Chłopak przysunął cię do siebie, po czym, jakby nagle zawstydził się swoim czynem, odskoczył od
twojej osoby. — Ja...
— Tak? — Spytałaś się go, czując jak z niewiadomego powodu twoje serce zaczyna bić coraz szybciej. Oparłaś się plecami o ścianę, przed którą szarooki cię ustawił i przyglądałaś mu się z pewnym zaciekawieniem.
— Muszę ci coś powiedzieć. — Jego głos był zdecydowany, chociaż oczy spoglądały w różnych kierunkach. Jego ręka raz znalazła się na karku, nerwowo go pocierając, raz w kieszeni, by na sam koniec wylądować na twoim ramieniu. — Kocham cię.
— Oh. — Wydukałaś zaskoczona. Jego twarz przybrała zdesperowany wyraz, więc szybko poprawiłaś się, odpowiadając zgodnie z prawdą. — Olivierze, kocham cię!
— K-kochasz? — Chłopak wydał się zaskoczony, ty jednak, czując przypływ pewności siebie, zaczęłaś kiwać żywiołowo głowa z uśmiechem. — To wspaniale!
Odwzajemnił swój uśmiech, po czym znowu mogłaś zaobserwować jak zaczął się gładzić po karku ze stresu. Nagle odwrócił się plecami do ciebie, po czym jeszcze szybciej wrócił. Miałaś wrażenie, że obserwowałaś jakiś dziwny taniec, wynikający z mieszania się radości i zdenerwowania w chłopaku.
W końcu brązowowłosy podszedł do ciebie i przyciągnął, tak, że stykaliście się klatkami piersiowymi. Spoglądaliście sobie chwilę w oczy. Wyciągnęłaś w końcu dłoń i wplątałaś ją w jego miękkie włosy, co zatrzymało ciągłe ruszanie się chłopaka. Jak zahipnotyzowani, spoglądaliście w swoje oczy.
***
Chłopak odszedł już kawałek, a ty miałaś zniknąć na klatce schodowej, gdy usłyszałaś krzyk.
— Szaleję za tobą! — Uśmiechnęłaś się, rozpoznając głos Oliviera. Odwróciłaś się, zauważając, że ten przesyła ci całusa w powietrzu. Odwdzięczyłaś się podobnym gestem, po czym w końcu uciekłaś w stronę mieszkania. Zignorowałaś krzyk niezadowolonej, zbudzonej krzykiem staruszki, która spoglądała na dół groźnym wzrokiem ze swojego okna.
Chłopak natomiast został jeszcze chwilę w samotności, przeżywając swoje szczęście, po czym radośnie wrócił do domu, cały czas przypominając sobie to wspaniałe zdarzenie, jakim było twoje odwzajemnienie wyznania.
— Kocha mnie — mruknął, sprężystym krokiem zmierzając w stronę swojego mieszkania.Po chwili przypomniał sobie o cały czas ściskanej w ręku kurtce. Był zbyt pobudzony, by było mu jakkolwiek chłodno, jednak w jego głowie pojawiła się inna myśl; przecież pachniała ona twoimi perfumami! Szybko przystawił ja do twarzy, z zadowoleniem zauważając, że nie mylił się.
Radosny wrócił do domu, zadowolony z wyniku całego tego wieczoru, dalej marząc o tobie i twoim pięknym uśmiechu.
metal:
https://youtu.be/on812V8Lbic
(dla wszystkich, którzy czują w tym rocka; niestety, granice pomiędzy rockiem a heavy metalem w balladach lub piosenkach, które miały pasujący tekst (o miłości) łatwo się zacierają. znalazłam coś, co jest heavy metalowego zespołu i najbardziej metalowym brzmieniu i pasującym tekście. jeśli zna ktoś pasujące, heavy metalowe piosenki o miłości, chętnie przyjmę)
— Cześć Reek — uśmiechnęłaś się delikatnie, wchodząc do znanego ci już od dawna sklepu muzycznego. Uwielbiałaś tu być; zawsze było spokojnie, a powierzenie pachniało przyjemnie drewnem. Z głośników zawsze leciała idealnie dobrana, delikatna, choć wpadająca w ucho piosenka.
Tym razem jednak była jedna rzecz, która nie zgadzała się z tym dobrze znanym ci obrazem owego biznesu - aura. Zazwyczaj spokojna, kojąca, zachęcająca gości do wstąpienia, dzisiaj była... delikatnie mówiąc, zupełnie odwrotna. Miałaś wrażenie, że ludzie tłoczą się po wszystkich kątach i na wejściu, trzymając się jak najdalej od lady, jakby miał ktoś przez nią im zrobić krzywdę.
— Witaj [Imię] — mruknął twój zielonowłosy znajomy niezadowolonym głosem. Rozejrzałaś się ponownie po obiekcie.
— Coś się stało, że wszyscy się boją do ciebie podejść? — Spytałaś, kiwając głowa na bladego, przemykającego obok gitar nastolatka. — Zacząłeś zarażać?
— Bardzo śmieszne — odpowiedział z przekąsem mężczyzna, ignorując twój chichot. — Otto jest dzisiaj jakiś wściekły. Swoim zachowywaniem wystraszył nam wszystkich klientów. Dopiero co go odesłałem na zaplecze.
— Aż taki zły? — Zdziwiłaś się. Zazwyczaj brunet po prostu gromił ludzi swoim zwyczajowym spojrzeniem, nie przekazując jednak za nim żadnym konkretnych emocji. Gdy jednak jego przyjaciel wskazywał ewidentnie na wściekłość, to musiało być coś na rzeczy.
A ty miałaś wspaniały plan, jak go wesprzeć na duchu. Wystarczyło go tylko trochę dopasować do sytuacji. Albo po prostu, pójść na całość.
— No więc powiedziałem mu... czy ty mnie w ogóle słuchasz? — Z twoich rozmyślań wyrwał cie głos zielonowłosego, który po chwil spojrzał na twoja osobę z dezaprobatą. — Oczywiście, że nie.
— Pójdę go jakoś pocieszyć — uśmiechnęłaś się, nie przejmując się uwagą znajomego. Wślizgnęłaś się za ladę i bez większego zastanowienia wemknęłaś się na zaplecze.
***
Gdy już tam trafiłaś, przymknęłaś za sobą drzwi i ruszyłaś kilka kroków do przodu.
— Stój na kasie, nie przychodź tu co chwila — dobiegło cię warknięcie z kąta. Spojrzałaś w tamtą stronę, zauważając odpakowującego instrumenty Otto.
— A ja tu przyszłam obdarzyć cię odrobiną miłości — zaśmiałaś się cicho, podchodząc do brązowookiego, który na dźwięk twojego głosu momentalnie się wyprostował znad pudeł.
— Bardzo śmieszne — usłyszałaś jego mruknięcie. Mężczyzna przejechał dłonią po swojej brodzie, poprawiając jej ułożenie, po czym usiadł na jakimś stosie paczek. Miał niespokojne spojrzenie, a jego brwi były zmarszczone w wojowniczym geście.
— Co się stało? — Spytałaś od razu, przechodząc do sedna sprawy. Wiedziałaś, że bezpośredniość jest w relacji z nim bardzo ważna. — Każdy widzi, że masz okropny humor.
— Pokłóciłem się z chłopakami — powiedział po chwili milczenia, odwracając swój groźny wzrok.
Westchnęłaś, zbliżając się do niego. Widziałaś, że chodziło mu o ekipę z jego zespołu, którą traktował prawie jak rodzinę. Nawet najmniejsze nieporozumienia między nimi potrafiły popsuć mu humor.
Zebrałaś się więc na odwagę, decydując na zrealizowanie planu.
— Nie wiem, czy mogę ci w jakikolwiek sposób pomóc z twoim zespołem, chociaż wierzę, że na pewno w końcu się pogodzicie — zaczęłaś delikatnie, po czym przełknęłaś ślinę, decydując się ostatecznie. — Ale wiem, że to co powiedziałam, w ogóle nie mija się z prawdą.
— Co? — Brązowooki spytał zdezorientowany. Ogólna wściekłość, mieszała się teraz z nutą zdziwienia. — Chyba nie wiem o co ci chodzi.
Wzięłaś głęboki oddech, spoglądając mu pewnie w oczy. Teraz albo nigdy, skoro masz być odważna całe życie, to dzisiaj również!
— Nie będzie już chyba lepszego momentu. Otto, kocham cię.
Po twoim wyznaniu zapadło milczenie. Stałaś na przeciwko niego, z płomieniem w oczach wymieniając z nim spojrzenia.
On tymczasem w pełni zamilkł na dłuższy czas. Najpierw jego zdenerwowanie ustąpiło całkowitemu zdziwieniu, a potem nawet lekkiemu rozbawieniu. Potem natomiast spojrzał na ciebie swoimi ciemnymi oczami jakoś tak radośnie.
— Miałem powiedzieć to pierwszy — oznajmił w końcu, uwalniając twoje szybko bijące serce od stresu. Od razu zalała cię fala ulgi, która szybko zmieniła się na powrót w napięcie, gdy mężczyzna z lekkim uśmiechem przysunął się bardzo blisko ciebie. — [Imię]...
— T-tak? — Nagle straciłaś trochę zwyczajowej werwy. Działo się tak jednak zawsze, gdy brązowooki zniżał swój głos i robił się pewny siebie. Tutaj również dochodziło napięcie natury romantycznej... miałaś wrażenie, że z tym wyznaniem zostały zdjęte blokady, bo jego aura onieśmieliła cię nagle do reszty. Poczułaś jego dłoń na talii i wzięłaś szybki oddech.
***
Nie zdążyło się jednak wydarzyć nic więcej, nawet wymiana spojrzeń, bo w tym momencie do zaplecza wszedł Reek.
— Oh, tak pocieszać — wydukał głupio, z błyszczącymi oczami i głupkowatym uśmieszkiem. Zaczerwieniłaś się, nagle udając, że ściana jest szalenie interesująca. Otto natomiast wyprostował się, odchodząc od ciebie.
— To nie twoja sprawa Reek — odparł znudzonym głosem, chociaż jego oczy błyszczały. — Czego chcesz. Kanapki zapomniałeś?
— Kolejny dowcipniś — obruszył się zielonowłosy, po czym jednak wrócił do dobrego humoru. — Będziecie musieli się odkleić od siebie. Trzeba podpisać jakieś papiery z dostawcą.
— I tak musiałam już iść — oznajmiłaś prędko, widząc w tym szansę na ucieczkę. Chcąc jednak zrobić coś w ostatnim przypływie odwagi, szybko przysunęłaś do siebie policzek brązowowłosego i pocałowałaś go w niego. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, uciekłaś na sklep, mamrocząc pożegnanie.
— Na zapleczu... — zaczął Reek, chcąc wyraźnie pożartować z przyjaciela. Ten jednak tylko przerwał mu, mówiąc, by ten się zamknął. — No co! Tak tylko mówię.
I niezależnie od całej waszej relacji, Otto i tak musiał jeszcze jakiś czas znosić sugestie i żarty swojego zielonowłosego kolegi.
jazz:
https://youtu.be/1etQeekwmEY
(jeśli ktoś czuje się zagubiony brakiem wokalu przez dłuższy czas; pojawia się on dopiero w po drugiej minucie, można sobie przełączyć do tamtego momentu)
— Samuelu! — Zachichotałaś, rozbawiona żartem chłopaka. Ten mrugnął tylko porozumiewawczo okiem, uśmiechając się radośnie.
— Cóż poradzę, że nie zawsze się układa — odrzekł, na co pokręciłaś głowa, ściskając mocniej pasek torebki.
Przechadzaliście się właśnie ulicami i chodnikami miasta, w pełni rozkoszując się pięknym popołudniem. Pogoda okazała wam się prawdziwie przychylna, nadając waszemu spotkaniu przyjemnego klimatu. W dłoni ściskałaś kwiatek - dostałaś ten skromny podarek gdy tylko się spotkaliście. Wywołał on na twojej twarzy delikatny rumieniec, ale też i promienisty uśmiech. Nie byłaś jednak świadoma, jak bardzo ten uśmiech poruszył twojego towarzysza...
Dalej żartując, nie zauważyłaś nawet, że wasze dłonie zbliżają się do siebie. Zdałaś sobie z tego sprawę dopiero, gdy chłopak złapał za twoją odpowiedniczkę. Spojrzałaś w jego brązowe oczy.
— Co powiesz na to, żeby zatańczyć? — Zaproponował żartobliwie, na co uniosłaś rozbawiona brew.
— Tutaj? Przecież to środek placu, nie ma nawet muzyki! — Nim jednak zdążyłaś coś dodać, chłopak szybko zastosował klasyczny ruch taneczny, zgrabnie prowadząc cię i nim się zorientowałaś, twoje ciało podążyło za rękoma, wykonując pełen wdzięku obrót, po którym chłopak za wciąż złączone dłonie przyciągnął cię na powrót do siebie.
— Nie ma muzyki, a jednak dalej ruszasz się wspaniale — twój rumieniec powiększył się, w reakcji na ten niespodziewany komplement. W odpowiedzi mruknęłaś tylko coś o niezłym prowadzeniu, jednak niewystarczająco głośno, by mogło się ono spotkać z jakąkolwiek reakcją.
W końcu podczas swojej podróży dotarliście na mostek. Nagle zauważyłaś, że chłopak spiął się lekko. Już miałaś się o to spytać, gdy ten zatrzymał się gwałtownie na środku i odwrócił, stając idealnie na przeciw ciebie. Złapał obie twoje dłonie, mocno ściskając je w swoich. Nie uważałaś jednak tego za nieprzyjemne; robił to z taką niesamowitą pasją, że z przyjemnością poczułaś jego szorstką skórę, dzielącą się z tobą odrobiną ciepła.
— [Imię], ja dłużej nie umiem. Jestem zbyt szczęśliwy, by dłużej milczeć. — Zaczął przejęty brązowowłosy. Przyglądałaś mu się jak zaczarowana, dając się ponieść urokowi chwili. Jego czekoladowa skóra lśniła wspaniale w świetle popołudniowego słońca, a brązowe oczy lśniły z radością i determinacją. — Kocham cię!
Twoje oczy rozszerzyły się, a serce przyspieszyło rytm, gdy usłyszałaś te magiczne słowa z ust Samuela. Wydały ci się piękne, niemalże zbyt piękne, tak perfekcyjnie dopełniające klimat spotkania, ale też i... twoje uczucia, które, jak do tej pory myślałaś, były osamotnione w swej sympatii.
— Samuelu, ja — zaczęłaś, czując łzy szczęścia, cisnące ci się do oczu. — Ja również cię kocham! Kocham, kocham, kocham!
Gdy tylko dałaś się ponieść uczuciom i niemalże śmiejąc się przez łzy wypowiedziałaś głośno swoje wyznanie, chłopak przytulił cię mocno i zakręcił dookoła swojej osi. Lecąc, ocierałaś jedna ręką łzy, drugą kurczowo trzymając się jego ramienia. Twój kwiatek upadł na chodnik, jednak w ogóle się tym nie przejęłaś.
— Jak cudownie — słyszałaś śmiech i radosny głos brązowookiego. Gdy w końcu cię odstawił, to ty przejęłaś inicjatywę, i wycałowałaś go w oba policzki, powodując u niego lekkie zawstydzenie. Jego oczy, choć dalej wyrażały wesołość, teraz stały się trochę bardziej rozmarzone.
***
— Kochanie — zaczęłaś, od razu przykuwając jego całkowita uwagę. Do tej pory tylko on używał miłych zwrotów, ale od wyznania, jak za pstryknięciem palców, ty również zaczęłaś. Zdobyło go to do reszty, ponieważ okazało się, że takie określenia brzmią, jak tu ujął w głowie "najlepiej i najsłodziej i najmilej na świecie". — Naprawdę cieszyłeś się z samego faktu, ze się we mnie zakochałeś? Jeszcze przed moją odpowiedzią?
— Tak — odrzekł, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. — W końcu miłość to najlepsze z uczuć. A ty jesteś najlepszą osobą, jaką moje serce mogło nią obdarować.
Zawstydzona, oparłaś głowę na jego ramieniu, rezygnując z odpowiedzi na to najsłodsze wyznanie. Nim jednak ułożyłaś się wygodnie, wstałaś jeszcze i błyskawicznie ucałowałaś go po raz kolejny w policzek, co błyskawicznie go rozbiło, czyniąc rozmarzonym i zawstydzonym.
Można by więc rzec, że oboje, sprawiedliwie, po równo zawstydzeni i zakochani, przyglądaliście się spokojnemu nurtowi rzeki płynącej pod mostem.
blues:
https://youtu.be/aRR0sVv4ds4
Był wczesny wieczór. Słońce przeświecało jeszcze, tworząc jaśniejsze pasma na granicy z horyzontem, nie oświetlając już jednak niczego. Księżyc rysował się na niebie coraz wyraźniej, zapowiadając nadejście nocy. Ty i Muddy natomiast piliście wspólnie alkohol, siedząc na balkonie twojego mieszkania. Każde z was miało męczący dzień - ty odbywałaś miesiąc próbny w nowej firmie, która bynajmniej cie nie oszczędzała, a on długo siedział w kawiarni, która akurat tego dnia miała najdłuższe godziny pracy.
Razem więc, ciesząc się chwilą relaksu, patrzyliście się w niebo bez celu i popijaliście tanie piwo w szklanej butelce.
W pewnym momencie jednak usłyszałaś szelest. Spojrzałaś na mężczyznę - wyciągał z kieszeni papierosy. Uśmiechnęłaś się delikatnie, widząc, jak odpala je od swojej, jakże charakterystycznej, srebrnej zapalniczki.
— Ty nigdy się nie zmienisz — oznajmiłaś, poprawiając się na rozkładanym krzesełku. Starałaś się przyjąć jak najwygodniejszą pozycję, jednak okazało się to praktycznie niemożliwie. W końcu odpuściłaś, godząc się na obolały kręgosłup.
— Nie prawda — odpowiedział ku twojemu zaskoczeniu mężczyzna. Spodziewałaś się raczej, że przytaknie ci bez wahania, jak zazwyczaj robił, gdy wyciągałaś na jego temat jakieś wnioski. — Już się zmieniam.
Jego szare oczy obdarzyły cię znaczącym spojrzeniem, które lekko się zawstydziło. Odwróciłaś wzrok, biorąc prędkiego łyka alkoholu.
— Nie wiem, czy ci wierzę — szepnęłaś, jednak nie na tyle cicho, by mogło mu to umknąć. — A jednak coś sprawia, że chcę.
— Co to jest? — Czarnowłosy szybko spytał, jakby bardzo chciał znać odpowiedź. Ty jednak wzięłaś kilka kolejnych łyków, nim odważyłaś powiedzieć coś, z czym zmagałaś się od długiego już czasu.
— Miłość do ciebie — odrzekłaś poważnie, po czym zmierzyłaś go wzrokiem. Papieros zamarł mu w drodze do ust, a jego mimika była niezmącona. Zażenowania swoim wyznaniem chciałaś uciec. — Przepraszam, to alkohol dodał mi głupiej odwagi, nie wiem co robię...
Już wstałaś i miałaś go minąć, umykając od odpowiedzialności, gdy zostałaś zatrzymana przez jego dłoń, zaciśniętą na twojej.
— Nie wysyłaj sprzecznych sygnałów — jego ton głosy wydał ci się zdesperowany, co nie tylko cię zaskoczyło, ale również w jakiś sposób zakuło w serce. — Kochasz mnie, czy nie?
Znowu na chwile zapanowało milczenie, nim wyprostowałaś się pewna siebie. Postanowiłaś zwyciężyć wszystkie swoje niepewności, nieśmiałości czy nieprzyjemne wspomnienia i być w pełni szczerą - wobec siebie i mężczyzny.
— Kocham cię, Muddy. — Odrzekłaś. Obserwując po raz pierwszy gwałtowna zmianę mimiki u tego, zazwyczaj ponurego, człowieka.
Niemal westchnęłaś zdziwiona, gdy nagle uśmiechnął się szeroko. Trochę z rozbawieniem, trochę wesoło, a trochę z... ulgą.
— Ja ciebie też — odpowiedział, po czym wcisnął papierosa do popielniczki i przyciągnął cię, usadzając na swoich kolanach. Poczułaś mocny zapach tytoniu, alkoholu i kawy.
***
Wdychając mocno tą charakterystyczna woń, wtulałaś się w niego z szybko bijącym sercem. Znowu siedzieliście w milczeniu, zupełnie jak na samym początku; teraz jednak byliście świadomi uczuć wobec siebie, co czyniło szczęśliwszymi.
I choć od jutrzejszego poranka wszystko wróci do normy: ty będziesz na powrót rozgadana i pewna siebie, a on mrukliwy i nieokazujący emocji, to teraz mieliście swój własny moment słabości. I było wam z tym bardzo, bardzo dobrze.
reggae:
https://youtu.be/VfZVL0wxjdM
Słońce lśniło pomarańczowo, zaczynając chować się za horyzontem wyznaczonym przez taflę oceanu.
Ty i José wygrzewaliście się na nagrzanym po całym dniu piasku, stykając się ramionami. Wasze klatki piersiowe poruszały się w podobnym rytmie, gdy relaksując się, oddychaliście spokojnie, sporadycznie odzywając się do siebie.
W końcu jednak to błogie milczenie przerwał chłopak, podnosząc się na łokciach i spoglądając w bezkres wód.
— Chyba powinienem opowiedzieć ci kolejny fragment mojej opowieści, prawda? — Szybko usiadłaś, rezygnując z pozycji leżącej. Twoje oczy rozbłysły ekscytacją, gdy przyglądałaś się sympatycznej twarzy swojego towarzysza.
— Naprawdę? Nie sądziłam, że kiedykolwiek do niej wrócisz. A ja tak czekam na jej zakończenie! — Uśmiechnęłaś się, mrużąc oczy, gdy pojedynczy promień odbijający się od wody zaatakował twoją twarz.
— Zakończenie? Na zakończenie bym nie liczył, chyba, że bardzo smutne — spojrzałaś zaskoczona. Chłopak odwrócił się jednak, po czym przybliżył się do ciebie. Zahipnotyzowana, patrzyłaś się dłuższą chwilę w jego radosne oczy. — Wszystko zależy od twojego wkładu.
— Mojego? Jestem beznadziejna w wymyślaniu historii — uśmiechnęłaś się zakłopotana. On tylko pokręcił głowa rozbawiony.
— Posłuchaj. A potem zobaczymy, czy na pewno nie masz niczego do powiedzenia. — powiedział brązowowłosy, na co ty się z niewiadomych samej sobie przyczyn lekko zarumieniłaś. — Na czym ostatnio skończyłem?
— Na wspólnym wyjściu do baru — mruknęłaś, opierając głowę na jego opalonym ramieniu. Postanowiłaś chwilowo odpuścić i po prostu dać się ponieść historii.
Z przyjemnością słuchałaś jego głosu, i choć niezbyt wiedziałaś, o co mu chodzi, nie miałaś problemu przystać na żaden z pomysłów, na jaki mógł wpaść. Zwłaszcza, od kiedy żywiłaś wobec niego tak ciepłe uczucia, o których jednak bałaś się mówić przy nim na głos.
— No tak. Do baru. No więc tamtego dnia specjalnie wyszedłem z domu wcześniej, ponieważ poczułem, że możemy tym sposobem na siebie wpaść...
***
— A potem, no cóż... — w połowie zdania zapadło milczenie. Uniosłaś głowę z ramienia brązowookiego zaskoczona; nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się tak przerwać w połowie zdania. Gdy spojrzałaś na niego zauważyłaś, że był zakłopotany, jednak nie ten sposób, jakby czegoś zapomniał czy zgubił wątek. Nie zastanawiał się również nad dalszym ciągiem, o co do tej pory go posądzałaś.
Znowu spoglądał ci prosto w oczy, swoim spojrzeniem wyrażając jakąś nieprzebraną radość, pogodę ducha, ciepło i sympatię z jaka cię traktuje. Nawet nie zauważyłaś, ze wstrzymałaś na chwilę oddech.
— A potem spojrzałem na nią, i zrozumiałem, jak bardzo ją kocham. Jak bardzo chcę jej to wyznać. Jak bardzo chce powiedzieć na głos "[Imię], kocham cię". Jak sądzisz, co na to odpowiedziała?
Wypuściłaś powietrze ze świstem. Czas jakby zwolnił, gdy usłyszałaś te słowa. Twoje serce biło, jak na twój gust, zdecydowanie za szybko, ale choćbyś chciała to nie mogłaś go powstrzymać.
W końcu jednak postanowiłaś wziąć się w garść i odpowiedzieć na wyznanie, o którym do tej pory zdawało ci się, że mogłaś tylko pomarzyć.
Wstałaś więc delikatnie i usadowiłaś się na przeciwko brązowowłosego, którego jedyna oznaką stresu były napięte mięśnie. W jego głowie jednak tłoczyło się wiele myśli, które gdzieś w środku czyniły go zdenerwowanym.
Uśmiechnęłaś się promiennie, na co on odpowiedział trochę mniej pewnie. Po chwili przybliżyłaś się i oparłaś swoje czoło o jego, zbliżając się znacznie. Po chwili dało się usłyszeć twój szept.
— Kocham cię, José.
Nagle całe napięcie między wami zelżało. Wiedzieliście już, że kochacie siebie nawzajem i to się dla was liczyło. Oplotłaś go ramionami, głowę chowając w zagłębieniu szyi. Siedzieliście przytuleni do siebie.
— Więc, całe szczęście, nie doczekamy się zakończenia — zachichotałaś rozbawiona, słysząc stwierdzenie chłopaka. — Nie, żebym narzekał.
classic music:
https://youtu.be/5U3PwQY2b5E
Był wczesny wieczór, gdy siedziałaś na wysokiej i krótkiej ławie przysuniętej do fortepianu, pośród pustych przestrzeni starego teatru. Deski, na któryś przebywałaś oświetlało światło z góry, jednak i tak dostrzegałaś puste rzędy miejsc. Zazwyczaj przebywałaś po drugiej, tej nieoświetlonej stronie, jednak od kiedy zbliżyłaś się do pewnego pianisty, ten stan rzeczy ulegał czasami zmianie.
Uwielbiałaś słuchać ćwiczącego mężczyzny. Był takim profesjonalistą, że nawet pierwsze próby brzmiały w jego wykonaniu nie najgorzej, a poczucie, że widzisz proces udoskonalania czyniło wszystko niezwykle fascynującym.
Poza tym uwielbiałaś też jego obecność, i możliwość wkradania się w jego życie codzienne czyniła cię niesamowicie szczęśliwą. Ale czy mogłoby być inaczej, skoro się w nim zakochałaś?
Rozmowy, spojrzenia, muzyka - wszystko to było wspaniałe, i wszystko to zapewniał ci brązowowłosy.
Właśnie był jeden z dni, gdy przyszłaś do niego, gdy ćwiczył jakiś otwór na fortepianie. Poszedł jednak chwilowo do łazienki i już dłuższy czas nie wracał. Dopadła cię więc nuda. Przez chwilę przyglądałaś się cząsteczkom kurzu, które co jakiś czas unosiły się, bieląc się w świetle estradowym.
Po chwili bezcelowego rozglądania się po pustej i nieruchomej przestrzeni, dostrzegłaś plik kartek, odłożony na bok, niedaleko głównych, rozłożonych nut, z których twój towarzysz uczył się utworu. Uznałaś, że nie chcesz ruszać mu głównych, rozłożonych już plików i sięgnęłaś po ten z boku, zaciekawiona, nad czym może jeszcze ćwiczyć.
Gdy pochwyciłaś go z dłonie, zauważyłaś, że nuty nie były wydrukowane, a wyrysowane starannie, najprawdopodobniej przez niebieskookiego. Tym bardzie cię zaciekawiły. Postanowiłaś więc zerknąć na nazwę utworu, napisana dość pochyłym pismem. Kilka sekund przyglądałaś się jej, nim zdałaś sobie sprawę, co ona oznacza.
— [Imię] — szepnęłaś, uświadamiając sobie, że strona nosi twoje imię. Szybko przetasowałaś kolejne, nie naruszając jednak ich kolejności. Wszystkie na szczycie nosiły to samo słowo, ten sam nagłówek. Zarumieniłaś się, gdy w twojej głowie pojawiła się myśl, jakoby to miało być o tobie.
Po chwili postanowiłaś zagłębić się w lekturę. Nie byłaś zbyt obeznana w nutach, jednakże na marginesach pełno było rożnego rodzaju notatek. Z początku miałaś mały problem je odczytać, jednak z każdą kolejną szło ci coraz lepiej.
"Jak jest radosna uśmiecha się szeroko/delikatnie. Muszę tutaj zmienić kompozycję."
"Jej [kolor] włosy kojarzą mi się z tym zapachem... muszę się dowiedzieć jakim"
"Radośniejsza. Radośniejsza, jak to pokazać?"
"Jest piękniejsza, jak to uchwycić?"
"Rozkoszna..."
— [I-imię]? — Odwróciłaś się, odrywając lśniące przez poruszenie oczy od kartek. Spojrzałaś na błękitnookiego, który teraz na przemian robił się blady i czerwony, wyglądając, jakby miał zaraz wyzionąć ducha. — Ja...
— Czy to o mnie? — Spytałaś cicho, zaciskając dłonie na kartkach. On skinął, po czym zaczął bawić się własnymi palcami.
— To po prostu... kocham cię — wyszeptał, po czym spojrzał w twoje oczy. — Oh, ja wręcz żyje dla ciebie! Boję się, że mi uciekniesz, jesteś taka bosko wręcz nieuchwytna. A tymczasem kontrolujesz mój umysł; serce, które namiętnie oddaje ci wszystko co posiada. Jesteś muzą, jesteś powietrzem dla mnie. Jesteś przede wszystkim wspaniała.
Rozchyliłaś lekko usta, onieśmielona do reszty potokiem słów biednego brązowowłosego, który pod wpływem stresu zaczął wyrzucać z siebie wszystko, co jakkolwiek leżało mu na sercu i co dusił w ukryciu przed światem. Kontynuował by zapewne jeszcze chwilę, gdyby poczucie stresu nie zwyciężyło w pewnej chwili, powodując, że kolejne zdania zamarły mu na ustach, nie zamierzając ich opuszczać.
Ty natomiast powstrzymywałaś łzy, ponieważ wszystkie te słowa bardzo cę wzruszyły. Przeczesałaś dłonią swoje [kolor] włosy. Widząc, jak mężczyzna podszedł do ciebie dwa kroki, wstałaś. Prędko odłożyłaś za siebie kartki, z jakimś jednak namaszczeniem, ponieważ wydały ci się one nagle niesamowicie wartościowe.
— Ja... — zaczęłaś, przykuwając jego uwagę, spojrzał na ciebie przestraszony, spodziewając się najprawdopodobniej odrzucenia. Ty jednak podeszłaś do niego i uniosłaś dłonie, które ułożyłaś na jego policzkach. Kciukami muskałaś delikatna skórę brązowowłosego. — Adamie, ja również cię kocham.
Objęłaś go za szyję, wtulając się w niego niemalże całą powierzchnią ciała. Nawet przez ubrania czułaś, jak szybko bije jego serce. Nie lepsze było jednak twoje, szaleńczo wybijające rytm, niemalże raniąc twoją klatkę piersiową od środka.
Mężczyzna, dalej przetrawiający informacje, starał udowodnić sobie, że to na pewno nie jeden z jego wielu miłych snów i marzeń, a rzeczywistość. W końcu przełamał się i mocno odwzajemnił uścisk, a to obezwładniające dla niego doznanie potęgowała jeszcze twoja woń, składająca się z zapachu twoich perfum, szamponu i wszystkich małych czynników, jakich nie byłaś nawet świadoma.
***
— Zagrasz mi to kiedyś? — Spytałaś się mężczyzny, który siedział obok ciebie na ławie, która jak się okazało, jest w stanie pomieścić dwie osoby. On splatał co chwila swoją dłonią z twoją, po czym puszczał zawstydzony. W końcu jednak przytrzymał ją dłużej, w międzyczasie unosząc do swoich wąskich ust i składając na niej kilka delikatnych pocałunków.
— Nie teraz. Jest całkowicie niegotowe i całkowicie nie oddaje twojej osoby — odpowiedział, spoglądając na kartki z pewną bezsilnością. Chciałby, żeby utwór był gotowy. Chciałby ci go zagrać - ale jak to ma sens, skoro to w ogóle nie przypomina tego, co miało?
— To obiecaj mi, że kiedyś mi zagrasz. Chcę usłyszeć siebie, taką, jaką mnie postrzegasz.
Już miał odpowiedzieć, że postrzega cię po prostu jako idealną dla jego osoby, ale zamiast tego skinął tylko głową, składając tym samym obietnice, ze kiedyś usłyszysz cały utwór.
hip-hop/rap:
https://youtu.be/BrvNI9KXLlc
Był zwykły, piątkowy wieczór, gdy usłyszałaś dzwonek do swoich drzwi. Uśmiechnęłaś się sama do siebie, wiedząc, kto to będzie. Skierowałaś się więc w stronę wejścia.
— James! — Radosnym głosem zawołałaś, spodziewając się zastać takiego widoku jak zwykle; zrelaksowanego mężczyzny w jeansach, który w dłoni zazwyczaj trzyma jakieś niezdrowe jedzenie dla waszej dwójki. — Oh.
Zaskoczona zamarłaś, widząc, że czarnowłosy jest ubrany w swoje najlepsze i ulubione ubrania. Jego złoty kolczyk zalśnił w świetle lamp, dając się zauważyć po raz pierwszy od czasów początków waszej znajomości. W dłoni natomiast, zamiast jakiegoś jedzenia, mężczyzna trzymał... bukiet kwiatów.
— Cześć — mruknął, wręczając ci piękne, bordowe róże. Przyjęłaś je zdezorientowana, dukając, że wstawisz je zaraz do wody. — Dobrze cię widzieć.
— Ciebie również — uniosłaś brew, zamykając za nim drzwi, gdy sprężystym krokiem wsunął się do mieszkania. — Kochaniutki, zapomniałam o własnych urodzinach?
W odpowiedzi doszło cię jednak tylko mamrotanie. Westchnęłaś więc i poszłaś do kuchni, gdzie wróciłaś do przygotowywania jedzenia.
***
— Siądź wygodnie, dopiero wstawiam wszystko do piekarnika - oznajmiłaś, ustawiając timer na kwadrans.
W końcu stanęłaś na progu salonu, przyglądając się jak zazwyczaj całkowicie wyluzowanemu brązowookiemu, dzisiaj siedział idealnie wyprostowany na kanapie, z miną, jakby spodziewał się policji, nie kolacji.
Zmartwiona podeszłaś do niego, siadając obok i kładąc dłoń na jego umięśnionym ramieniu w uspokajającym geście.
— Coś się stało? Jesteś dzisiaj strasznie zestresowany. — Przysunęłaś się, po czym wymieniliście spojrzenia. — Czy chodzi o twoją rodzinę?
— Są wyjątkowo spokojni — odpowiedział, odrobinę się rozluźniając pod wpływem twojego spokojnego i ciepłego dotyku. — Tu chodzi o ciebie.
— O mnie? — Zaskoczona wyprostowałaś się. Usłyszałaś cichy dźwięk timera, oznajmiającego ci, że należy wyciągnąć jedzenie, jednak zignorowałaś go, zszokowana słowami Jamesa. — A dlaczego? Coś zrobiłam?
— Tak! — Pewny głos brązowookiego odbił się od ścian twojego małego mieszkanka. Po chwili twój towarzysz odwrócił się w twoja stronę i ułożył swoje dłonie na twojej talii, powodując u ciebie przyjemny dreszcz. — Mam do ciebie ważne pytanie. Czy byłabyś w stanie mnie pokochać?
Rozchyliłaś lekko usta.
— Ja... — nie wiedziałaś, jak odpowiedzieć. Skrycie od dawna traktowałaś go jako kogoś więcej niż jedynie przyjaciela.
Sądziłaś jednak, że nie będziesz mieć u niego żadnych większych szans. Teraz, nagle, bez żadnej zapowiedzi okazuje się, że całkowicie się myliłaś! Oczywiście, cieszyło cię to, ponieważ dawało ci nadzieję, że wcale nie utknęłaś w jednostronnym uczuciu. Że ten fan twojej kuchni i komedii; mężczyzna o hipnotyzującym głosie i pięknym odcieniu skóry, odwzajemnia twoje uczucie.
W końcu przygryzłaś wargę i zebrałaś w sobie na tyle odwagi, by odpowiedzieć wyczekującemu czarnowłosemu.
— Nie muszę nawet próbować. Od dawna cię kocham — uśmiechnęłaś się krzywo, jednak radośnie, po czym siadłaś na jego kolanach tak, by wasze twarze były przodem do siebie. — Od dawna.
Nagle twoje serce zabiło mocniej. Brązowooki uśmiechnął się szczerze, po czym wybuchnął pełnym ulgi śmiechem , odchylając swoją głowę lekko do tyłu. Zachwycona przyglądałaś się jego reakcji, takiej radosnej, takiej... wolnej.
— Kocham cię — wydusił w końcu, uspokajając się odrobinkę. Po chwili przytuliliście się mocno i zostaliście w tej pozycji przez pewien czas, nim nie doszedł was zapach spalenizny. Szybko zerwałaś się wtedy na równe nogi i popędziłaś do kuchni. Zadowolonego mężczyznę doszedł z kuchni twój zirytowany jęk.
— Całe jedzenie jest spalone!
Ale chyba nawet to nie było w stanie zniszczyć żadnemu z was humoru.
electronic/new:
https://youtu.be/xyQv91Zwlx8
(osobiście polecam w prędkości 1.25 zamiast normalnej, jednak zwykła prędkość też ma swój klimat)
— Jaki piękny kwiatek! Ma takie delikatne płatki... — westchnęłaś, pochylając się nad roślinką, na którą natrafiłaś podczas spaceru z Aratą.
— A więc lubisz delikatność?
— Co? — Podniosłaś się z nad trawnika z dezorientacją. — No cóż, przecież delikatne kwiaty są piękne.
— Czyli reszty to nie dotyczy? A co uważasz za delikatność? — Westchnęłaś, na zadane ci pytania odpowiadając milczeniem.
Od jakiś dwóch dni chłopak zachowywał się wysoce nietypowo, cały czas zarzucając cię nietypowymi pytaniami. Czułaś, że kryje się za nimi jakieś drugie dno jednak nie mogłaś go rozszyfrować, co szalenie cię martwiło. Twoje cierpliwość też się powoli kurczyła, zwłaszcza, że niektóre z nich wydawały ci się dziecinne.
W końcu minęliście wspólnie skatepark. Zerknęłaś na niego z pewną nostalgią: w końcu to tu po raz pierwszy spotkałaś się z czerwonowłosym. Zaczęło to waszą pełną wzlotów, upadków i niezręczności relacje. Raz to ty byłaś odważna, innym razem to on się postarał. Teraz w końcu się przyjaźniliście. A jednak, przecież nawet to ci nie wystarczało. Czy czułaś się źle z tym, że się w nim zakochałaś? Na pewno nie.
Ale wiedziałaś, że nie będziesz umiała mu tego wyznać ot tak, po prostu; nie byłaś przecież pewna co do jego uczuć. Nie zawsze rozumiałaś, gdzie jego emocjami kieruje zwykła nieśmiałość, a gdzie jakaś sympatia wobec ciebie. A co, jeśli tej sympatii nie ma, lub ją nadinterpretujesz?
Im bardziej go kochałaś, tym mniej byłaś pewna czegokolwiek.
***
— Lubię z tobą spacerować. — Oznajmiłaś w końcu, z uśmiechem spoglądając w zielone oczy fana jeżdżenia na deskorolce. On jednak, jak mogłaś się spodziewać, nie wyczuł delikatnego klimatu relaksu i zaraz zrobił to, co w ostatnich czasach wychodziło mu najlepiej. Zadał pytania.
— Ale tylko spacerować? C-czy może coś jeszcze? A może z innymi też jest dobrze? — Zmrużyłaś gniewnie oczy, nie mogąc już wytrzymać tego potoku słów. — Jaka z cech czyni mnie dobrym towarzyszem spaceró-
— Arata! — Przerwałaś zirytowana swojemu towarzyszowi, po czym stanęłaś w miejscu i założyłaś ręce w oznace zdenerwowania. — Bardzo cię proszę, wyjaśnij mi, o co ci chodzi z tymi wszystkimi pytaniami. Mam ich już serdecznie dość.
—Z czystej ciekawości — parsknęłaś, słysząc wymijającą odpowiedź czerwonowłosego. Zgromiłaś go znaczącym spojrzeniem, dając do zrozumienia, że nie przyjmujesz czegoś takiego.
Nagle chłopak zarumienił się, po czym wbił wzrok w podłogę, milcząc przez chwilę. Gdy go z powrotem uniósł, wyglądał jakby był zdeterminowany i przerażony za razem.
— Co to, jakaś gierka, "ile głupich pytań da się zadać"? — Parsknęłaś.
— Bo ja mam ci coś do powiedzenia — wyszeptał, zdobywając tym samym twoje zaciekawienie. — Ja cię kocham.
Nagle cała irytacja i rozdrażnienie wywołane jego wcześniejszym zachowaniem wyparowały z ciebie, a pojawiła się lekka dezorientacja. Zaczerwieniłaś się, po czym z fuknięciem odwróciłaś wzrok.
— Jeju, nie mówi się tego tak nagle — mruknęłaś, jednak z prędkością światła podeszłaś do niego i się przytuliłaś. Usłyszałaś, jak coś mamrocze, ale postanowiłaś się tym nie przejmować i dokończyć to, co zostało zaczęte. — Ja też cię kocham, Ara.
Trwaliście przez chwile w uścisku, który wydawał się tym bardziej niezręczny, że miał miejsce na środku chodnika. Gdy w końcu odważyłaś się od niego odkleić, zauważyłaś, że twój rumieniec był niczym w porównaniu do stanu, w jakim znajdował się zielonooki.
Całkowicie przestał kontaktować.
=====
wróciłam! tęskniliście? tylko szczerze.
Nie jest to rozdział idealny; wyszłam chyba z wprawy, a i sama tematyka nie jest najłatwiejsza. z przyjemniejszych rzeczy; skończyliśmy już wszystkie niezręczne rozdziały i będę mogła dodać naszym chłopcom i panom trochę charakteru, jaki w sobie tak naprawdę noszą. nie udawajcie, wiem, że tez na to czekacie.
jak wrażenia z muzyki, swoją drogą? jeśli macie ochotę dodać swoje własne i macie piosenki, które mogłyby kiedyś zostać wrzucone lub spodobać się innym w danym gatunku, śmiało linkujcie lub podawajcie tytuły! zróbmy z tego swoja własną biblioteczkę.
no i powiedzcie - starać się wrzucać czasami do rozdziałów muzykę, czy może zrezygnować z tego?
jakie były wasze ulubione postacie, a jakie wyszły mi dzisiaj najgorzej! piszcie opnie!
ja osobiście jestem zawiedziona swoim metalem i bluesem, ale za to całkiem nieźle chyba wyszedł mi pop. taki specyficzny.
czekam na wasze opinie i do zobaczenia w kolejnych rozdziałach! bye!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top