gdy się w tobie zakochuje

temat: gdy się w tobie zakochuje
---

pop:

Chłopak trochę wiedział co się z nim dzieje, ale nie miał długo pojęcia, że to właśnie miłość. W końcu, cała wasza znajomość wynikała z jego zafascynowania twoją osobą.

Na pierwszym spotkaniu to o zainteresowaniu padło z jego ust mimowolnie - może nawet nie przywiązywał do tego zbyt dużej uwagi w chwili mówienia. Ale jednak, okazało się to prawdą.

Po tym wszystkim zaczął cię zauważać. Dowiedział się nagle, że często mijasz go na korytarzu, że masz szafkę całkiem niedaleko. No i te wspólne/niewspólne treningi na przedzielonym na pół, malutkim boisku dla klubów. Z początku cała męska drużyna była pesymistycznie nastawiona do zajęć z trenerką, Panią Summoney. A tymczasem okazało się, że jej małe boisko nie dość, że dawało większy wycisk już podczas spartańsko trudnej rozgrzewki, to jeszcze was, przeurocze cheerleaderki.
Nie mógł się powstrzymać przed nachalnością, potem pluł sobie w twarz, ale za bardzo go intrygowałaś, by odpuścić.

Koledzy pytali się go, skąd cię zna, gdy odeszłaś do szatni po "pilnowaniu ich". On jednak nie wiedział, co mi odpowiedzieć. Tak naprawdę wcale cię wtedy tak bardzo nie znał. A już nie umiał wyrzucić twojego uśmiechu z głowy.

Ku jego i nieszczęściu, i szczęściu, zaczęliście po wszystkim spędzać czas. Nieszczęściu, bo teraz to on rumienił się w twojej obecności, sporadycznie gubił słowa, tonął w twoim spojrzeniu. Ale zarazem i szczęściu, bo wszystko to było związane z twoja obecnością, a ona znowu napawała go siłą i radością.
Byłaś jego ucieleśnieniem ideału - mądra, zabawna, o pięknych [kolor] oczach i sylwetce, która rozpalała jego umysł do czerwoności.

Chciał cię poznać bardziej, lepiej, chciał czuć się najpierw twoim przyjacielem, by czuł, że mu ufasz. A może chciał cię do siebie przyzwyczaić? Albo byś polubiła go na tyle, by nie odrzucić wyznania z chociażby samej sympatii?

Westchnął, zakładając słuchawki do uszu. Ostatnio rozmyślał o tym wszystkim w nieskończoność, a im bliżej ze sobą byliście, tym ciężej było mu się tych wszystkich przemyśleń z głowy pozbyć. 

Dopiero teraz odkrył, jak wiele jego ulubionych piosenek mówi o miłości...


rock:

Szarooki odłożył ostrożnie słuchawkę, wstrzymując oddech. Gdy jednak przedmiot opadł w pełni na swoje miejsce, a ciche kliknięcie oznajmiło rozłączenie, wypuścił gwałtownie powietrze.

Był już późny wieczór, prawie noc. Za oknem świeciły się to latarnie, to jakiś pojedynczy billboard. Było już dawno po zamknięciu sklepu, ale on dalej w nim siedział, przy zapalonej lampce. Do tej pory rozmawiał z tobą, teraz - dochodził do siebie po rozmowie.

Sam nie wiedział, co go podkusiło, by tamtego dnia do ciebie podejść. Z drugiej jednak strony, jeśli zdecydowałabyś się na zakup, i tak byś go rozpoznała. A chciał pokazać ci się sam, upewnić, że jesteś taka sama jak cię zapamiętał.

Do tej pory wspominał waszą rozmowę w pociągu. Nie był wtedy sobą, przybity wracał do swojego stałego miejsca zamieszkania. Czuł się okropnie, chciał uciec od wszystkiego - ty jednak rozpoczęłaś mimowolną rozmowę.
Nienawidził w pewnym sensie, że na waszym pierwszym spotkaniu w ogóle nie przypominał siebie. Ale może dzięki temu tak dobrze cię zapamiętał?

Spojrzał na parasolkę stojącą w uchwycie. Uśmiechał się mimowolnie, gdy przypominał sobie tą przeuroczą determinację, z jaką obiecałaś mu, że jeszcze zadzwonisz. Czekał wtedy cały następny dzień nad telefonem, wbijając w niego wzrok i boleśnie odczuwając każda mijającą sekundę. 

Pomyśleć, że od tamtego czasu widywaliście się prawie codziennie, ale jemu wciąż było mało. Z jednej strony chciał uciec gdzie nikt do nie znajdzie po każdym twoim słowie by ochłonąć, ale z drugiej chciał pójść, wziąć cię w ramiona i pocałować żarliwie, zacząć z tobą bezczelnie flirtować, muskać twoje ciało...

Biły się w nim dwie natury i łączyło je tylko jedno: obie zadurzyły się w tobie do reszty.

- A właśnie, zapisać! - Szepnął do siebie brązowowłosy, po czym zaczął szukać jakiejś kartki papieru. Mieliście się jutro spotkać, ale znając życie, lepiej będzie, jak sobie to gdzieś zapisze. W sumie to jedyne spotkania, jakie zapisywał, to wasze - chociaż nawet i ich w większości nie musiał, bo często go po prostu odwiedzałaś w sklepie.

Gdy tylko przed oczami pojawił mu się obraz uśmiechniętej ciebie w jego sklepie, wzrok od razu skierował się w jeden punkt. Przy ladzie, od strony kierowcy, stało wysoki stołek, podobny trochę do krzesła barowego. Wytargał go kiedyś z zaplecza specjalnie dla ciebie. Czasami siedziałaś tam, a czasami, ku jego uciesze, przesuwałaś zawzięcie biedne krzesło i siadałaś nawet tuż obok niego.

Westchnął, próbując otrząsnąć się z nadmiaru niepotrzebnych myśli. Po chwili wstał i skocznym krokiem zaczął przygotowywać się do wyjścia; narzucił swoją skórzaną kurtkę, zgasił lampkę, wsunął po sobie krzesło i sprawdził zamek od strony przeszklonej witryny.
Poczuł się nieco orzeźwiony, gdy wyszedł na świeże, nocne powietrze. Gdy po jego skórze przesunął zimny podmuch wiatru, powodując delikatny dreszcz, postawił kołnierz.

Ostatni raz obejrzał się na sklep - było w nim idealnie ciemno. Ale jutro wstanie słońce i zapewne spędzi kolejny dzień z tobą. Zabawne, zawsze sądził, że ma bogate życie prywatne i nawet jak się zakocha to będzie to stanowiło jakiś nikły ułamek jego bytu. Imprezy, koledzy, paczki, wyjścia. A tymczasem pochłonęłaś go do reszty. Jego ciało, jego myśli - wszystko chciało ciebie w pobliżu.

To chyba jednak serio miłość...

— KOCHAM JĄ! — Wrzasnął w przestrzeń, sfrustrowany całą sytuacją. Akurat szedł obok jakiegoś parku, z którego spojrzał się na niego zaskoczony przechodzień.

Szarooki naprawdę cię kochał i był już tego z cała stanowczością pewien. Tylko, czy ty kochasz jego? 


metal:

Mężczyzna westchnął, gdy jego zielonowłosy kolega spytał się po raz o wasze ostatnie wyjście. Do tej pory wspominał je, ale nie czuł chęci opowiedzenia o nim przyjacielowi. Zresztą, to nie tak, że było to wasze pierwsze spotkanie. Już wiele razem czasu spędziliście. 

I z każdą kolejną minutą takiego czasu Otto coraz bardziej się w tobie zakochiwał.

Na początku nie był przekonany co do całego biegu waszej relacji, jego odczucia były wysoce mieszane. Nie wiedziałaś o nim wtedy zbyt wiele i choć dałaś radę go zauroczyć, to wolał wiedzieć o tobie jak najwięcej. I choć trochę się obawiał, to chciał też, byś dowiedziała się o nim czegoś. Dlatego więc, stopniowo, dawał podczas rozmów informacje o sobie.

I z każdym takim biograficznym faktem coraz bardziej go zaskakiwałaś. W życiu się  nie spodziewał, że może mieć tyle wspólnego z tak niepozornie, choć pięknie wyglądającą, [kolor]oką osóbką. A nawet jeśli czegoś nie podzielaliście, to byłaś taka... wspierająca. Dawałaś mu odczuć, że w żaden sposób ci to nie przeszkadza. To było kojące, zwłaszcza po tylu randkowych wpadkach, jakich za młodszych lat doświadczył i o których wolał zapomnieć.

Byłaś zjawiskowa, i cały jego obraz mrukliwego gościa o złowrogim spojrzeniu burzył się, gdy tylko pojawiałaś się na horyzoncie.

Jednak cały moment przełomowy w waszej relacji, którego choć ty nie odczułaś, to on go zapamiętał, zdarzył się w zupełnie innym punkcie niż na spokojnym piwie i pogaduszkach. Był to wieczór, gdy bardzo chciał ci się pokazać od bardziej artystycznej strony, od tej, która stanowiła jego część, więc zaproponował ci przyjście do baru, w którym razem ze swoją kapela grał koncert. To muzyka uwalniała jego prawdziwą naturę i jako wtedy jego przyjaciółka musiałaś ją poznać.

Gdy weszłaś, łatwo można było zauważyć twoja dezorientację. Bar ludzi ubranych na czarno, niejednokrotnie pomalowanych mniej lub bardziej w mroczne kolory. Jednak poza tą całą dezorientacją, było coś, co zastanowiło go.

Nutka ekscytacji w twoich oczach.

Koncert zaczął się niedługo po twoim przyjściu. Ostrzeżona o tym, że mężczyzna występuje, podeszłaś bliżej sceny. On już tam stał, sprawdzając sprzęt...

- Otto, durniu, słuchasz mnie w ogóle? - Z rozmyślań wyrwał brodacza brutalnie Reek, który pomachał wyższemu koledze przed nosem dłonią. - Ogłuchłeś? Idę na kasę, a ty pomyśl jak ustawić tę perkusję. Może to mi się tym razem trafi jakaś ślicznotka co będzie mnie chciała poderwać na kostkę do gitary...

- Dobra już, idź - brązowowłosy warknął i sięgnąć po pudła z bębnami, ignorując komentarz zielonowłosego. Gdy ten w końcu wyszedł, mógł wrócić do odtwarzania swoich wspomnień z tamtego wieczoru.

A było co odtwarzać, bo co chwila nie mógł skupić się wtedy na graniu, widząc ciebie, razem z resztą wymachującą głowami w rytm ciężkiego, czasami hard rockowego, ale głównie heavy metalowego brzmienia. Pierwszy raz w życiu tak bardzo czuł moc swojego ciężkiego, niskiego głosu, który jednak co chwila wyciągał na refrenach wyższe noty.

"Lubię twoją muzykę" - zabrzmiało z twoich ust, gdy pomagałaś mu zmyć farbę z twarzy po całym występie. Otto za nią nie przepadał, ale jego koledzy upierali się przy takim image'u. Twoje [kolor] włosy były roztrzepane, a oddech dopiero się normował po tym, jak w swoim niepozornym stroju skakałaś i ruszałaś się w rytm brutalnych brzmień. "Świetnie się bawiłam".

I wtedy groźnie wyglądający brodacz się w tobie zakochał. W tej pięknej, ukrytej, fance metalu.

No bo skoro byłaś towarzyska, uczuciowa, sprawiedliwa, miła, zabójczo piękna, rozumiejąca, zabawna i... lubiłaś jego muzykę, to oficjalnie byłaś idealna. A ideałom nikt nie umie się oprzeć.


jazz:

Brązowooki właśnie z kwiaciarni, w dłoni dzierżąc bukiecik lilii dla ciebie z okazji twoich urodzin. Gdy kwiaciarka powiedziała o znaczeniu tych kwiatów, uznałem za idealne do przekazania swojej ukochanej... przyjaciółce.

Przygryzł wargę, gdy to słowo wbiło mu się umysł. Tak bardzo irytowało go to!
Od początku, samego początku uległ twojemu czarowi, twojej bezwstydnej odwadze gdy pocałowałaś go jako nieznajomego w policzek, twoim bystrym oczom spoglądającym na niego zawadiacko, twoim biodrom kiwającym się gdy podchodziłaś do klienta w kawiarni, na tacce niosąc zamówienie. Napawał się miękkością twojej skóry, gdy tylko miał okazję cię dotknąć; z nikim nie tańczyło mu się tak dobrze, jak z tobą!

Poczuł, jak serce mu przyspiesza, gdy przypomniał sobie wasz wspólny wieczór w restauracji. Nawet jeśli dla ciebie to był zwykły, relaksujący czas, dla niego to był moment na zatopienie się w twoim zapachu zmąconym wonią detergentu. Twoje ręce były zimne, ale jakie smukłe, jak idealnie układały się w jego dłoni! Twoja twarz była tak blisko, gdy razem ponieśliście się w rytm muzyki, powoli stawiając kroki na mokrej jeszcze drewnianej podłodze.

Westchnął, opierając się o balustradę balkoniku. Był teraz w swoim mieszkaniu. Bukiet odłożył na stole - tak naprawdę urodziny masz jutro, ale on przypomniał sobie o tym dopiero w połowie drogi. No nic, zaczekają, wstawi je do wazonu. Albo kupi nowe - jeszcze jakieś inne, piękniejsze, tak piękne jak ty.

Miasto pod nim było prawie idealnie ciche. Z okolicznej restauracji dobiegała go tylko jazzowa melodia, wygrywana eleganckim gościom w celach rozrywkowych. Miał idealny wzgląd na przeszklona ścianę tego luksusowego miejsca. Smukłe sylwetki tańczyły spokojnie w rytm utworu. Prawie tak, jak wy tamtego wieczoru...
Przysiadł na małym, rozkładanym krzesełku, stojącym do tej pory spokojnie obok niego. Zaskrzypiało cicho, drażniąc jego uszy. On natomiast wypuścił powietrze ze świstem.

Jak wyznać ci, że cię tak adoruje? Nie, nie adoruje... Pokręcił głową, marszcząc brwi. To nie tylko adoracja...

— Ja ją kocham... — Szepnął mężczyzna sam do siebie. — Kocham!

Uśmiechnął się, czując się niewiarygodnie szczęśliwym, gdy zdał sobie sprawę, że naprawdę, na poważnie się w tobie zakochał. Miał ochotę znowu tańczyć, grać, a gdy już zbierze wystarczająco odwagi - pobiec do ciebie, złapać twoje dłonie, uścisnąć je i patrząc ci prosto w oczy, wszystko wyznać...

Nie, nie, to powinno być inaczej. Powinien to obmyślić, przygotować na tę okazję coś wyjątkowego! Ale nie znał się na wyniosłych sprawach. To takie skomplikowane.

Jego twarz z powrotem wyrażała zmartwienie, mimo radosnego błysku w oku. No nic, musi poczekać, aż nie wpadnie na jakiś pomysł. A może po prostu okazję? 

Albo aż nie wytrzyma i po prostu wyzna ci wszystko, gdy tylko straci silną wolę.


blues:

Czarnowłosy westchnął, po czym sięgnął po swojego papierosa. Gdy go zapalił i zaciągnął się nim, pozwolił swoim myślom przewijać się chaotycznie. Potrzebował tej chwili refleksji...

Zazwyczaj w takich chwilach jego umysł szybował po wspomnieniach z dalekiej przeszłości, po twarzach klientów, po może nawet wspomnieniach z baru. Ostatnimi czasy było jednak inaczej. Wszystko to schodziło na dalszy plan, a pojawiałaś się ty.

Dym wypuszczony z jego ust uniósł się spokojnie ku nocnemu niebu. Jak to się stało, że wślizgnęłaś się do jego życia i skradłaś to czarne, smutne serce, które biło mu w piersi? Trzymał je w klatce samotności, usilnie skrywając przed światem; zamknął się w swojej kawiarni, myśląc, że te zimne, eleganckie wnętrza uchronią go przed jakąkolwiek bliższą relacją.

Wystarczyły ci natomiast dwa spotkania, by zburzyć całe jego mury jak domek z kart. W pierwszym zbudziłaś w nim zainteresowanie i współczucie, gdy zastąpił swojego brata za barem, a ty przyszłaś zmarnowana, rozżalona i wyprana z życia. A kiedy już prawie o tobie zapomniał - odwiedziłaś kawiarnię. I choć niby weszłaś, oraz wyszłaś spokojnym krokiem, choć niby tylko wypiłaś cicho kawę w kącie, to on poczuł, jakby przeszło jakieś niewytłumaczalne tornado.

A potem zdarzały następne spotkania. Nie był towarzyski, długo zajęło, gdy nastąpiło w waszej relacji coś więcej niż niezobowiązujące rozmowy wśród woni ziaren kawy. Ale potem się ta znajomość jakoś potoczyła.

Miał nadzieję, że jeśli będzie się odcinać, jeśli nie wykaże zaangażowania w relacji to znajdziesz sobie ciekawszy obiekt zainteresowania. Ciekawszego przyjaciela, bo wtedy jeszcze żadne z was nie myślało o romansie. Ale tak się nie stało, a on przywiązywał się do ciebie coraz bardziej, i bardziej, i bardziej...

Tymczasem zdystansowany miał, o ironio, więcej okazji na ujrzenie rzeczy, dzięki którym mógł cię pokochać.
Wspólne noce spędzone na balkonie i picie taniego piwa, pożyczanie papierosów, twoje ciche zwierzenia, jego przeszłość. Staliście się dla siebie czymś na wzór przyjaciół, chociaż rosło między wami napięcie, chociaż on z każdą chwilą coraz bardziej pragnął cię zarówno w tym najniewinniejszym jak i najbrudniejszym tego słowa wymiarze.

Byłaś jego światłem, napełniałaś go życiem i energią, której już dawno nie poczuł - a może nawet nigdy?

Skradłaś jego serce, ale czy będziesz chciała je zatrzymać i przyjąć, otoczyć opieką tak, jak on tego chce i potrzebuje? Czy zdołasz go w pełni pokochać?

Wypalony już papieros wylądował w popielniczce, ugnieciony i zgaszony.

Tak łatwo uświadomić sobie, że chcę się kogoś mieć dla siebie, że się go kocha. Ale jak ciężko jest to przyznać przed tą osobą, jak ciężko czasami umieć przełamać niezidentyfikowaną barierę. Własnej dumy, strachu, zdenerwowania.

A w przypadku Muddy'ego - wszystkiego po trochu.


reggae:

Chłopak rozejrzał się, szukając na ulicy twojej twarzy. Nie dojrzał cie jednak, więc wolnym krokiem, choć sprężystym i lekkim, skierował się w stronę otwartego baru, w którym oryginalnie mieliście się spotkać. Zazwyczaj udawało mu się dołączyć do ciebie już na ulicy, ponieważ umiał wyczuć kiedy wyjść z domu - nie było to jednak dzisiaj.

Po drodze skinął głowa do swojego dziadka, który ledwie go zauważył, naśmiewaniem się z przegranej swojego przyjaciela w domino. Staruszek jednak odpowiedział kiwnięciem, a nim jego wnuk zniknął mu w pełni za horyzontem, rzucił do niego.

— Miłej randki!

José drgnął tylko, ledwie dając po sobie poznać, że usłyszał życzenia emeryta. A usłyszał je bardzo dobrze.

Jego dziadek od dawna myślał, że ty i José jesteście razem, co biedny, coraz bardziej zrezygnowany chłopak musiał co chwila prostować. 

Ale to przecież nie tak, że nie chciał, by tak było. Wręcz przeciwnie! Byłaś cudowna, mądra, miałaś w sobie ta iskrę, która świeciła najjaśniej na całej wyspie. Lubiłaś go słuchać, zawsze umiałaś wtrącić coś ciekawego. Byłaś bystra, a twoje ciało wydało mu się rozkosznie wręcz piękne.

Ale nie chciał być nachalny, napastliwy. Nigdy nie uważał się za nieśmiałego, nie miał problemu z komplementowaniem cię. Im więcej czasu ze sobą spędzaliście tym bardziej wtrącał różne romantyczne zdania, pytania, sugestie, co nieraz czyniło was oboje zawstydzonymi. Wiedział, że odwzajemniasz jego sympatię, ale czy w takim samym stopniu? Czy również go... kochałaś?

Tak, brązowowłosy zdecydowanie cię kochał. Zdał sobie z tego sprawę, gdy najzwyczajniej w świecie podeszłaś do niego pewnego dnia z uśmiechem, a on nagle poczuł, jak wszystko jaśnieje, a jego serce zaczyna rwać się w twoim kierunku.

Dotarł własnie, wciąż pogrążony w rozmyślaniach do baru. Był on typowy dla wyspiarskich klimatów - poza małą ladą i barkiem z kuchnią czy alkoholami, jakieś 2/3 jego wielkości stanowił ogromny drewniany taras ze stolikami czy sceną. To tutaj społeczność zbierała się wieczorami na potańcówki, odpocząć po pracy czy spotkać się z przyjaciółmi. Tu widywaliście się również często wy, to na drinka, to by posłuchać muzyki i porozmawiać.

Zawsze w takich chwilach odnajdywał pewien spokój. Patrzyliście sobie w oczy, czasami zaciągnęłaś go na parkiet i stykając się ciałami ruszaliście się w rytm barowej muzyki.

— Oh, witaj José! — Chłopak usłyszał za sobą głos, gdy opierał się z otwartym piwem o balustradę tarasu. Odwrócił się jego stronę uśmiechnięty; wiedział, że to ty.

I nie mylił się, od razu podeszłaś, również oparłaś się o barierkę i zagaiłaś rozmowę. On natomiast przyglądał ci się z ogromną czułością. Wiedział, że w pewnym momencie po prostu dokończy swoją historię z plaży, którą urwał brutalnie stwierdzając, że na dalszą część przyjdzie pora. Dokończy ją i już wszystko w niej będzie poświęcone jego miłości, czyli tobie.

Ale to jeszcze nie dziś...


classic music:

— Do zobaczenia Adamie — pożegnałaś się z brązowowłosym, po czym uśmiechnęłaś się i zniknęłaś za drzwiami swojego mieszkania. Brązowowłosy stał tam jednak jeszcze chwilę, po czym sztywno, nierównym krokiem odszedł.

Już dłuższy czas szedł chodnikiem, wdychając chłodne, ale już wiosenne powietrze. Pierwsze kwiaty nieśmiało wyglądały z jeszcze nieporośniętych klombów, a łąki odżywały. Ale poza roślinami, kwitło coś jeszcze: jego miłość do ciebie.

Gdy po kilku spotkaniach poczuł pierwsze szybsze bicia serca związane nie tylko ze stresem, gdy odkrył, że twoja twarz nabrała dla niego wręcz nowych rysów - od razu wiedział, że się zakochał.

Wasze pierwsze spotkanie na zawsze zostanie w jego pamięci - piękna, eteryczna nieznajoma podarowała mu kwiat. Piwonia, symbol opieki - czuł, jakie twoje [kolor] oczy czytały jego duszę podczas tamtego wigilijnego wieczoru. A potem powtarzało się to za każdym razem, gdy cię spotykał.

Napisał nawet utwór, okraszony twoim imieniem, mający wyrazić wszystkie emocje, jakie wobec twojej osoby czuł. Ciągle jednak nie był z niego zadowolony - ty wydawałaś mu się lepsza. Było w tobie coś więcej, czego dopiero zaczynał doświadczać, byłaś bardziej roztargniona i wolna duchem, ale zarazem spokojna i bystra. Było w tobie kilka przeciwności, których nie umiał wyrazić muzyką.

Spojrzał jeszcze raz, lokalizując twoje okno. Był już dosyć daleko, więc wydawało się naprawdę małe. Świeciło się w nim jednak światło.

Zaciskał co chwila dłonie w pięści i rozluźniał. Czuł się jak w pewnym amoku gdy cię opuszczał i tylko koncerty czy praktyka były w stanie go od tych dziwnych uczuć odciągać. Gdy myślał o tobie, było mu gorąco, a zarazem potem obejmował go okrutny chłód. Jego stary znajomy naśmiewał się z niego, że jest jak szczenię, ganiające za niedoścignionym, za pięknym motylem unoszącym się ku niebu.

On jednak nie czuł się tylko zakochany. On czuł, jakby najlepszym co go w życiu spotkało to twoje istnienie. Chciał zacisnąć swoje dłonie na twoich, całować delikatnie twoje ramiona i... ach!

Zaczerwienił się, po czym rozejrzał panicznie dookoła, jakby jakiś sporadyczny, przypadkowy przechodzień miał nagle odczytać jego myśli i przekazać światu. Nie był na to jednak jeszcze gotowy. Chwilowo czuł, jakbyś mogła mu umknąć, wyśliznąć się w każdym momencie, a bez ciebie nie byłby w stanie funkcjonować. Chociaż, nie wie jak długo da radę kryć się z uczuciami. Nie był w tym zbyt dobry, nie przy tobie, która budziła w nim tę energię, wachlarz emocji...

Co miłość robi z artystą.


hip-hop/rap:

 Mężczyzna westchnął, po czym uśmiechnął się lekko, patrząc się na twoją postać. Stałaś do niego tyłem, przyrządzałaś wam właśnie coś do jedzenia przed wieczorem na kanapie. Miałaś na sobie luźny dres i podkoszulek na ramiączkach, a twoje [kolor] włosy były delikatnie roztrzepane, ponieważ nie przeczesałaś ich jeszcze.

I byłaś... piękna. Mógłby się na ciebie wręcz rzucić. Nieważne jak wyglądałaś, od kiedy tylko cię poznał, byłaś pociągająca i kusząca.

Zagadał do ciebie w klubie jak do każdej pięknej dziewczyny przy barze. Racja, był zaskoczony, że ani się nie garnęłaś, ani nie zgrywałaś uparcie niedostępnej, ale nie spodziewał się niczego wyjątkowego. Przyjemnie mu się za to z tobą rozmawiało, chociaż oczywiście koniec końców liczył na coś innego niż samą rozmowę.

Dostał twój numer i wyjątkowo szybko napisał. Na początku robił wszystko, by było jak w jakimś romansie. Zanosił wszystko co, co zawsze - kwiaty, upominki, komplementy. 

Ale wszystko to rozwinęło się w zupełnie innym kierunku. Zabawne, tyle kobiet przewinęło się w jego życiu, a z żadną nie siedział po prostu wieczorem oglądając telewizję i śmiejąc się ze wspólnych żartów.

Może dla tego tak bardzo się do ciebie przywiązał. Na początku nie czuł miłości, a gdy już poczuł, to bał się jej - nie chciał tracić przyjaźni na rzecz romansu. Ale potem zdał sobie sprawę, że w waszym przypadku romans i przyjaźń nie musza się wykluczać.

Pluł sobie w twarz, że nie miał odwagi ci tego wyznać, chociaż wiedział, czym to spowodowane. Zawsze był chłopakiem ze złej dzielnicy, jego własna rodzina sprawia mu problemy, jego głowa i dusza to jeden wielki bałagan. Pochłaniała go własna przeszłość. Teraz jesteście w fazie niezobowiązującej przyjaźni. Ale czy będziesz chciała faceta z takim "burdelem" za sobą?

Odwróciłaś się do niego na chwilę i uśmiechnęłaś. Gdy odwzajemnił ten gest, wróciłaś do wykonywanej przed chwilą czynności.
Tymczasem brązowooki potrząsnął głową lekko, wręcz niedostrzegalnie. Zawsze byłaś dla niego jak anioł: wspierałaś go nawet, gdy nie wiedziałaś o co chodzi, napełniałaś jego życie uśmiechem, ukojeniem i błogą normalnością. Gdybyś go pokochała, byłabyś odważna; nic by cię nie obchodziło. Żadne problemy i wątpliwości by cię nie złamały - bo taka byłaś, bo taką [Imię] znał. Nie zasługiwał na ciebie, chociaż bardzo cię pragnął i wiedział, że w pewnym momencie nie będzie mógł powstrzymać  swoich uczuć.

— Gotowe, trzymaj — z rozmyślań wybudził mężczyznę twój radosny głos. Spojrzał w górę, stałaś nad nim, czekając, aż zabierze z twoich rąk przeznaczony dla niego talerz. — Co oglądamy?

— Ty wybieraj — uśmiechnął się niemrawo, gdy siadłaś obok niego. — Oddaję ci swoją kolej.

— Dzięki — klasnęłaś w dłonie, po czym zaczęłaś szukać jakiejś ciekawej pozycji.

On jednak, przed całkowitym oderwaniem się od wcześniejszych rozmyśleń stwierdził jeszcze jedno: jeśli to ty miałabyś mu towarzyszyć w drodze przez to brudne życie, to już nic nie wydaje się takie złe.

Tylko jak teraz przemóc się i wyznać, chyba po raz pierwszy tak szczerze, miłość. 


electronic:

Chłopak uśmiechnął się lekko, patrząc w ekran telefonu. Wysłałaś mu zaproszenie na wieczór filmowy, na który umawialiście się od dawna, zaraz pod spodem dołączać swoje selfie, gdy uśmiechnięta trzymałaś kilka opakowań z płytami.

Chciał zapaść się pod ziemię, gdy przypominał sobie o swoim pierwszym spotkaniu. Co prawda od kiedy zaczęliście swoją znajomość zdążył się trochę uodpornić, w końcu ciągle mu to wypominałaś w żartach. Ale gdy tylko zostawał sam, chciał się osobiście uderzyć - gdyby nie głupi zakład, że w dwa dni nauczy się jednego triku, nigdy by cię nie stratował.

I w sumie... nie poznał. 

Gdy zobaczył cię przygniecioną jego ciałem na chodniku, spanikował i zaczął cię opatrywać; za to również było mu głupio. Dlatego uciekł; los jednak chciał, że z kieszeni jego bluzy musiał wypaść jego notes. Jego świętość, coś, czego nikt nigdy miał nie przeczytać, wpadło w ręce jakiejś nieznajomej dziewczyny!

Odpisał, że będzie na siedemnastą i przyniesie popcorn. Ty wysłałaś na to emotkę serduszka, co wywołało u niego lekkie zaróżowienie policzków. Równie mocno jak cię za to uwielbiał, tak i nienawidził - nie bawiłaś się w konwenanse i zawstydzałaś się o wiele rzadziej od niego. Dla ciebie serduszka były tutaj potwierdzeniem, a on się czuł jakby miało to coś oznaczać. Doprowadzało go to do szaleństwa czasami.

Gdyby pomyśleć, to cała wasza znajomość zaczęła się przypadkowo. Potem natomiast była dziełem twojego zaangażowania, płynności w zawieraniu przyjaźni i tego sposobu bycia, który chwytał go za serce za każdym razem.

Czy więc miał prawo tak bardzo być w tobie zakochany?

Po chwili pokręcił głową, jakby nie zgadzał się sam ze sobą. To dzięki temu jak bardzo próbowałaś przezwyciężyć jego żenujący sposób bycia jego serce nie mogło poradzić, a poddać się twoim urokom.

— Urokom, jak to tandetnie brzmi — mruknął do siebie. W jego przypadku była to w sumie strzała, która w pewnym momencie przeszyła jego serce na twój widok i której chyba już nie da się wyrwać.

Tylko... czy on na ciebie zasługuje? Oh, na pewno nie, przynajmniej w swojej opinii. Ale nie zmienia to faktu, że chce cię mieć przy sobie nie tylko jako koleżankę. Tylko, żeby jeszcze miał odwagę ci to wyznać.


=====

gotowe! i... tyle dobrego, że to nie są postacie z żadnego uniwersum, to nigdy nie będziecie świadomi, jak bardzo ich zniszczyłam, hehe;
 chociaż, overall, jestem z kilku  i uważam, że może nawet miło się wam czytało. monotonnie, ale miło.

a jaka jest wasza opinia?

który był najlepszy? chętnie się dowiem!

a tymczasem bye - miłego dzionka życzę uwu



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top