ROZDZIAŁ XXIV

#wnaszymrytmieVI

Ig: _heartless_girl_author

Tt: _heartless_girl_author

_____________________________

CASSANDRA

Zimny dreszcz przebiega mi po plecach, gdy Finn zerka na ekran telefonu. Sunie wzrokiem po treści SMS'a.

Z strachem obserwuje jak z sekundy na sekundę jego szczęka zaciska się coraz bardziej. Przymykam powieki w oczekiwaniu na jego reakcję.

Finn był dla mnie czymś nowym, tak odległym od schematu, który zaobserwowałam u mojego ojca. 

Leonard tłumił swoje emocje tylko przy większej publice lub gdy miało to wpływ na jego biznes. W domu nie hamował się, dając upust wszystkim nagromadzonym emocjom, głównie złości. Do dziś pamiętam jak mama chowała mnie w bezpiecznym miejscu by mnie nie dopadł i zakładała słuchawki, bym niczego nie słyszała. A potem odeszła.

Dlatego mimowolnie spięłam całe swoje ciało w oczekiwaniu na cios. Jednak on nie nadszedł. Brunet delikatnie chwycił moją brodę, unosząc twarz w swoim kierunku. Troskliwe muśnięcie wzdłuż żuchwy przekonało mnie do otworzenia oczu.

- Nigdy nie zrobiłbym ci tego, o czym właśnie pomyślałaś. - jego głos jest cichszy od szeptu. Ledwo docierają do mnie jego słowa. - Nigdy bym cię nie skrzywdził. Nie skrzywdziłbym żadnej kobiety.

- Wierzę ci, Finn.

- Dobrze. A teraz powiedz mi, słońce, w coś ty się, do cholery, wpakowała. - zaciska mocniej palce na mojej żuchwie, ale nie na tyle by sprawić mi ból. - Od ilu to trwa?

- Około dwóch, może trzech tygodni.

Chcę spuścić wzrok, ale nie pozwala mi na to. Ledwo wytrzymuję ogień i złość, która z nich bucha. Macki strachu oplatają moje płuca, zaciskając się na nich i odbierając mi możliwość wzięcia pełnego oddechu.

Nie skrzywdzi mnie. To Finn. Cholernie przystojny, bezpośredni i flirciarski muzyk, który jest tak samo skrzywdzony jak ja.

- Słońce – mięknę na dźwięk tego zdrobnienia. - Czemu tego nigdzie nie zgłosiłaś? Ktoś ci grozi, do cholery. To nie jest zabawa.

Jego czoło przecinają zmarszczki niepokoju. Martwi się? O mnie? Czy może o to jak może to wpłynąć na nasz układ?

- Nic mi nie grozi. - myśl o tym i o konsekwencjach, które mogą nas spotkać sprawiają, że trzeźwieje.  - Nie mieszaj się w to. Poradzę sobie.

Odrzucam jego ręce, wyrywając się z uścisku. Jego ciepłe, umięśnione ciało i łagodny dotyk źle działają na moje logiczne myślenie. Ogólnie na myślenie.

- Widzę jak sobie radzisz. - robi krok do przodu, a ja automatycznie się cofam. - Dajesz się wciągnąć w jakąś durną gierkę, narażając swoje życie. Ktoś cię szantażuję, a ty zamiast gdzieś to zgłosić, tańczysz dokładnie jak ci zagra.

- Nie rozumiesz. - szepcze. - Ja nie mogę...

- Czego nie możesz? Co takie ukrywasz, że dałaś się wplątać w to gówno?

- Znienawidzisz mnie, gdy Ci powiem. - odpowiadam. Gula w gardle utrudnia mi mówienie. - Jeśli cokolwiek ci powiem to... może Cię zabić.

- Co?

Zdziwienie wraz z strachem malują się na jego twarzy. Zaciskam pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę. Chwilowy ból przyćmiewa chaos panujący w mojej głowie.

Jezu, czemu to ja muszę przez to przechodzić?

- Zagroził mi, że zabiję wszystkich, których kocham, jeśli cokolwiek komukolwiek powiem. Jeśli wygram to obiecał, że podzieli się ze mną paroma informacjami. Między innymi wie jak oczyścić twoje imię i pogrążyć Wendy.

Finn pokonuję dzielący nas dystans i łączy nasze usta w żarliwym pocałunku. Jego język przesuwa się po mojej wardze, prosząc o pozwolenie. Rozchylam usta, a on bez zawahania wtarga do środka, biorąc mój język w posiadanie. Dominuje mnie kompletnie, pieszcząc mój język w namiętnym tańcu.

Gorąc uderza we mnie pełną siłą, pomimo strachu, który teraz odsuwa się na dalszy plan. Teraz liczy się tylko on i jego usta, miażdżące moje w słodkiej torturze. Cholera, ledwo nadążam nad jego chaotycznymi i szybkimi pocałunkami.

Drżące ręce zarzucam na jego kark, bawiąc się włoskami na jego karku. Mruczy w moje usta, odbierając mi zdolność logicznego myślenia. Jego dłonie wędrują po moim ciele, podtrzymując mnie. W innym wypadku już dawno bym upadła, bo od intensywności tego pocałunku kręci mi się w głowie.

- Masz kategoryczny zakaz narażania się, by mi pomóc. - szepcze, a jego miętowy oddech owiewa moją twarz pokrytą rumieńcem. - Znajdziemy inny sposób, słońce. Nie musisz...

- Przede wszystkim mój sekret nie ujrzy światła dziennego. Gdyby coś na ten temat wyciekło,  byłabym skończona, Finn.

- Powiesz mi, co skrywasz?

- Mówiłam już. Znienawidzisz mnie za to.

- Nie da się Ciebie nienawidzić, słońce. Jesteś irytująca, upierdliwa, wredna i nieokrzesana, ale właśnie to czyni Cię... Cassandrą Powell.

- Finn...

Nie odpowiadam, bo znowu miażdży moje usta w pocałunku. Tym razem nie czeka na pozwolenie. Łączy nasze języki w słodkim, namiętnym i cholernie gorącym tańcu. Tym razem pocałunek jest wolniejszy, intensywniejszy, rozbudzający każdy neuron w ciele. Zatracam się w tym, nie chcąc by przestawał.

Jego pocałunki były... uzależniające. Raz spróbujesz tych idealnie skrojonych warg, już się od nich nie oderwiesz. On cały był uzależniający, zwracający uwagę wszystkich.

W duchu liczyłam, że ja też działam na niego, chociaż w minimalnym stopniu, tak jak on na mnie.

- Pomogę ci, słońce. - dyszy pomiędzy pocałunkami. - Zrobimy to razem.

- Ale...

- Nie odtrącaj mnie. - prosi. -  W końcu trwamy w tym szaleństwie razem.

- Nie chcę by stała Ci się krzywda.

- Jakoś obejdziemy te zasady. - obiecuję. - Nie musi wiedzieć, o tym, że Ci pomagam. Będziemy się spotykać tutaj.

- Jesteś pewny?

Nie dowierzam słowom, które wypływają z jego nabrzmiałych od pocałunku ust. Oszalał. Na pewno postradał zmysły. Zupełnie tak jak ja, gdy zgadzałam się na to szaleństwo.

- Tak. -zapewnia z mocą. - Oboje podpisaliśmy kontrakt, więc siedzimy w tym razem.

- On dotyczył naszego fikcyjnego związku, idioto.

- Zmodyfikujemy nieco jego zasady. - Mruga do mnie, uśmiechając się szelmowsko.

Matko, co za facet.

Zanim zdąży rzucić kolejną prowokującą uwagę, chwytam jego koszulkę i szarpię go do siebie. Nasze ciała zderzają się w nagłym, gorącym impulsie, a on tylko na sekundę zamiera, jednak szybko się otrząsa. Moje usta spotykają jego z siłą, której się po sobie nie spodziewałam. Jest ciepły, silny, a jego zapach oszałamia mnie do reszty. Jego dłonie lądują na mojej talii, zaciskając się zaborczo, jakby chciał naznaczyć mnie jako jego.

Staję na palcach, chcąc się znaleźć jak najbliżej niego. On chyba myśli o tym samym, bo unosi mnie, a ja od razu oplatam nogi wokół jego pasa. Wzdycham, wyczuwając nabrzmiałą i twardą męskość.

Cholera, jeśli wcześniej myślałam, że Finn mnie nie pragnie, teraz rozwiał wszystkie moje wątpliwości co do tego.

- Nawet nie wiesz jak cholernie piękna jesteś. - mówi pomiędzy pocałunkami. - Nie chcę posunąć się dalej, niż to na co mi pozwolisz. Powiedz, jeśli naruszę twoją granice.

Uśmiecham się na jego słowa. Działają na mnie bardziej niż jakiekolwiek brudne słówka, którymi mógł mnie teraz uraczyć. On wolał zatroszczyć się o mnie i mój komfort.

- Chcę tego, Finn.

W jego oczach błyska pożądliwa, niebezpieczna iskra, jego kąciki ust unoszą się do góry w zawadiacki sposób, a palce zaciskają się mocniej na mojej talii. Jest pobudzony i to cholernie mocno.

- Łamiemy zasady.

- Mówiłeś, że chcesz je zmodyfikować, czyż nie?

To wystarcza by go przekonać.

Zatapia twarz w zagłębienie w mojej szyi i sunie językiem po wrażliwej, cienkiej skórze. Odchylam głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp. Mój oddech przyśpiesza, gdy rusza w stronę kanapy. Z moich ust uchodzi ciche stęknięcie, gdy z impetem rzuca nas na miękka sofę.

- Wolisz być na górze czy na dole?

- Chcę patrzeć jak tracisz kontrolę, gdy cię ujeżdżam. - szepcze pruderyjnie. - Tak na przyszłość, lubię różnorodność.

- Ty mała cholera.

Zatykam mu usta pocałunkiem, zjeżdżając dłońmi do paska od spodni. Na ślepo rozpinam sprzążkę i odpinam guzik. Finn pomaga mi zsunąć sobie spodnie, podciągając moją koszulkę do góry. Odrywamy się od siebie dosłownie na kilka sekund, by mógł ściągnąć ze mnie ubranie. Reszta naszych rzeczy ląduje na kupce na podłodze.

Brunet sadza mnie na sobie okrakiem, pocierając powolnymi, kolistymi ruchami moją łechtaczkę. Wzdycham cicho, przymykając powieki.  Jego palce wędrują dalej, rozcierając wilgoć pomiędzy wargami. Drugą ręką zajmuję się moją piersią, ściskając różowy i nabrzmiały sutek.

Mężczyzna podaje mi prezerwatywę. Obserwuję jak jego oczy ciemnieją, zasnute mgłą pożądania, gdy rozrywam foliowe opakowanie zębami. Osuwam się nieco, masując jego członka, aż stwardnieje. Nie odrywam przy tym wzroku od jego napiętej twarzy. Oboje oddychamy ciężko, nasze zapachy mieszają się ze sobą, gdy ocieramy się o siebie.

Unoszę się nieznacznie, a Finn pomaga mi nakierować członka na wejście.

- Och, Boże...

Mamrocze, gdy rozciąga delikatne tkanki pochwy. Opieram ręce na jego umięśnionych barkach, starając się przyzwyczaić do jego grubości. Cholera, dawno tego nie robiłam. O ile mój pierwszy raz można było nazwać prawdziwym seksem. Był raczej... nieudolnym eksplorowaniem siebie nawzajem przez dwójkę nastolatków.

- Wszystko gra?

Rozczula mnie tym pytaniem.

- Tak. - kiwam głową. - Po prostu... dawno tego nie robiłam, a ty...

- Rozumiem, słońce. - Składa pocałunek na mojej żuchwie. Układa dłonie na moich biodrach, pieszcząc skórę powolnymi muśnięciami.  - Nigdzie się nam nie spieszy.

Po chwili poruszam się, kołysząc biodrami. Finn pomaga mi, kierując moimi ruchami. Odnajduję jego usta, całując go głęboko. Jęk zbiera się w moim gardle, gdy jego członek uderza w czułe miejsce. Delikatne jak piórko muśnięcia jego palców, podróżujących po całym moim ciele potęguję doznania.

Jesteśmy jak jeden organizm. Nasze ruchy synchronizują się ze sobą, nasze oddechy mieszają. Stajemy się plątaniną nóg i rąk, goniąc za spełnieniem.

Finn przytrzymuje mnie w miejscu za biodra, przejmując inicjatywę. Opieram głowę o jego ramię, krzycząc, gdy wchodzi we mnie z nadnaturalną siłą. Za każdym razem trafia we wrażliwe miejsce, wysyłając płomień pożądania do mojego podbrzusza.

- Finn... Ja...

- Czuję, słońce. - chrypi do mojego ucha. Jęczy, gdy mocniej się na nim zaciskam. - Nawet nie wiesz jak mi z tobą dobrze.

Kolejne pchnięcie sprawia, że w moim wnętrzu eksploduje wulkan przyjemności, paraliżując mnie. Całe moje ciała przeszywa obezwładniający orgazm. Przeżywam błogi stan spełnienia, nie zdolna nawet do zaczerpnięcia głębszego oddechu.

Finn chwilę po mnie drga nerwowo, cały sztywniejąc. Doskonale czuję moment, gdy on także przeżywa orgazm. Zaciska mocniej palce na mojej skórze, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Zaciąga się moim zapachem zmieszanym z niewielką ilością potu i charakterystycznym zapachem seksu.

Czułe muśnięcie jego warg na mojej szyi, wybudzają mnie z chwilowego transu.

- Cholera, Cassie.

Nie mogę oderwać wzroku od jego zielonych tęczówek, wypełnionych spełnieniem, spokojem i szczęściem. Wygląda naprawdę urzekająco z roztrzepanymi, czarnymi włosami, błyszczącymi oczami i idealnie skrojoną żuchwą, na której znajduję się jednodniowy zarost.

Pomaga mi wstać. Czuję lekki dyskomfort między nogami, gdy powoli i jak najdelikatniej wysuwa się ze mnie. Moje nogi nadal drżą od orgazmu.

- Czy było... dobrze? - pytam, gdy zdejmuje zużytą prezerwatywę.

Cholera, jego ciało też robiło piorunujące wrażenie.

- Dobrze? - powtarza. - Było więcej niż dobrze, Cassie. 

- To... dobrze. - Finn parska na mój dobór słów.

Dzięki temu nieco się rozluźniam.

- Następnym razem to ja sprawię, że postradasz zmysły. - obiecuje. - I możesz być pewna, że nie skończy się tylko na jednej rundzie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top