ROZDZIAŁ XVIII

#wnaszymrytmieVI

Ig: _heartless_girl_author

Tt: _heartless_girl_author

_____________________________

CASSANDRA

Pod moje drzwi już tydzień temu została dostarczona paczka zapakowana w ozdobny papier, a na jej bokach przepasano białą wstążką. Nie widziałam kto przyniósł paczkę. Wieczorem usłyszałam dzwonek do drzwi, a gdy je otworzyłam na wycieraczce leżała tylko paczka. Pytałam także Roberta, odźwiernego pracującego w moim apartamentowcu, ale on również nikogo podejrzanego nie widział.

Trzęsącymi się rękoma otwierałam pudełko, a moje serce wybijało nierówny rytm. W środku nie znalazłam jednak nic co na pierwszy rzut oka byłoby niepokojące. Stara, ale popularna gra w scrabble, uschnięty bukiet lawendy, które nadal intensywnie pachniały.

Przez te kilka dni siedziałam jak na szpilkach. Nie wiedziałam co mogę zrobić z tymi dwoma rzeczami. W paczce nie było żadnego listu, wskazówki czy zagadki. Martwiłam się czy Monica czy Finn nie zauważą mojego podenerwowania, ale wychodzi na to, że jestem o wiele lepszą aktorką niż sądziłam.

Dopiero dziś wieczorem dostałam wiadomość z nieznanego numeru.

Nieznany numer: Wybacz, zapomniałam, że nie wyjaśniłam ci zasad naszej gry.

Przewracam oczami, wyczuwając kpinę w tych słowach. Mu lub jej sprawiało kurewską frajdę nękanie mnie i testowanie moich granic.

Nieznany numer: Gra nazywa się „zemsta". Celem gry jest rozszyfrowanie zagadek, które ci wysyłam. Tydzień temu dostałaś pierwszą. Z każdą kolejną rozwiązaną poprawnie łamigłówką dostaniesz swego rodzaju podpowiedź. Jeśli odkryjesz kim jestem – wygrywasz. Masz czas do końca września.

Cassandra: Co jest nagrodą? Powinnam mieć odpowiednią motywację do znalezienia cię.

Nieznany numer: Twoją motywacją powinien być twój sekrecik, kochanie. Jeśli przegrasz cały świat usłyszy o tym co zrobiłaś.

Zamieram.

Moje oczy zachodzą łzami, a oddech grzęźnie w gardle. Dłonie, w których trzymam telefon, drżą. Zaciskam usta w wąską kreskę, przypominając sobie, że w tym przypadku to nie ja mam władze, a osoba, która ukrywa się za ekranem.

Nieznany numer: Ale skoro potrzebujesz dodatkowego bodźca, który popchnie cię do działania... Posiadam informację, które z pewnością cię zainteresują. Mogę na przykład pomóc odbić się twojemu chłoptasiowi od dna. Zajdź mnie, a wszystkiego się dowiesz.

Nieznany numer: I to nie ja jestem twoim wrogiem, Cassie. Pamiętaj o tym

Trudno mi w to uwierzyć, skoro to on mnie szantażuje i wciąga w jakąś chorą grę w chowanego. Lub ona. Nie wykluczałam opcji, że mogła być to również kobieta. Unia mówienia w naszej konwersacji słów, które mogłyby wskazywać na płeć.

Może to była ta kobieta, którą ostatnio widziałam w fast foodzie?

Ale dlaczego miała by się na mnie mścić? Za co? Jestem niemal pewna, że widziałam ją pierwszy raz na oczy. Co prawda miała na sobie okulary przeciwsłoneczne i nie widziałam całej jej twarzy, ale nie wydawała się znajoma.

Ja pieprzę, co za bagna.

Monica wiedziałaby co zrobić. Kręci się w tej branży przez niemal całe swoje życie i pewnie nie raz spotkała się z podobną sytuacją. Nękanie celebrytów dla pieniędzy było powszechne w tym świecie. Ale osoba, która pisała do mnie nie chciała pieniędzy, chociaż nie miałam ich mało. Ona pragnęła zemsty.

Kręcę głową, decydując, że zagram w tą grę. Miałam czas do końca września. Dwa miesiące to sporo czasu. Jednak jestem niemal pewna, że ta osoba zrobi wszystko bym jej nie znalazła.

Rozsypałam przed sobą klocki od gry. Nie było ich dużo, zaledwie kilkanaście kafelków, układających się w pierwszą wskazówkę.

Przesuwałam klocki z literami, starając się ułożyć sensowne słowo lub zdanie. Czynności nie ułatwiały moje trzęsące się z nerwów ręce ani głowa, która wracała do wysłanych przez hakera wiadomości.

Co chwilę zmieniałam kolejność liter, wymyślając coraz nowsze słowa. Jestem niemal pewna, że połowa z nich nawet nie istniała.

Słowa, które do tej pory udało mi się ułożyć to: stan, rum, strona, nota, sen, zmora, tura, szkoda, mocne, noc, teren, wrona i zemsta. Jednak nie wychodziło z nich żadne sensowne zdanie, które mogło być dla mnie wskazówką.

Od wysilania moich ostatnich szarych komórek wyrwał dźwięk domofonu. Wstałam z kolan, podchodząc do drzwi. Przyłożyłam słuchawkę do ucha, a z niej popłynął spokojny głos Roberta:

- Dobry wieczór, Cassie. Pewien młodzieniec chcę cię odwiedzić, przedstawił się jako Finn Foster.

Kurwa.

- Ktoś jeszcze z nim jest?

- Nie, jest sam.

- A czego chcę? - pytam. Było późno i nie miałam ochoty na odwiedziny. - Czy to coś co nie może poczekać do poniedziałku?

- Mówi, że nie. - odpowiada. - Pomijając liczne przekleństwa.

Parskam cicho, zezwalając na wpuszczenie go. Zbieram szybko porozrzucane kafelki do opakowania i wraz z zwiędłym bukietem wsadzam z powrotem do pudła. Dzwonek do drzwi dobiega do moich uszu, akurat gdy mam zamiar wynieść gdzieś paczkę. Zaciskam zęby, porzucając swoje prezenty w mniej widocznym miejscu.

Otwieram drzwi, za którymi stoi oparty o ścianę Finn. Posyła w moją stronę swój popisowy uśmiech, od którego pewnie miękną kobietom nogi.

Dobrze, że nie moje. Nie chciałabym mieć siniaków, gdybym zemdlała na jego widok.

- Co tu robisz?

- Nie wpuścisz mnie, Cassie?

Niezaznaczenie łagodnieje na brzmienie tego zdrobnienia.

- Nie spodziewałam się gości o tej porze. Tym bardziej ciebie, gwiazdorku. - zaplatam ramiona pod biustem, który delikatnie unosi się. Jego wzrok, oczywiście, że kurwa tak, wędruje w to miejsce. - Przyszedłeś wlepiać swoje ślepa w moje piersi?

- Nie, ale skoro podtykasz mi je prawie pod nos grzechem byłoby nie zerknąć. - jego oczy błyszczą dziwnym blaskiem. - Czemu rozmawiamy na korytarzu? Masz coś do ukrycia?

Niemal niezauważalnie się spinam. Moje ramiona stają się sztywne, a oczami uważnie lustruję jego osobę.

- Nie, nic nie ukrywam. Chciałam się dowiedzieć czego chcesz i wrócić do... - gryzę się w język, nim wypaplam przed nim cokolwiek. - ... relaksowania się.

- Relaksowania się? - parska śmiechem. - Cassie.

Znów to przeklęte przezwisko.

- Tak?

- Czy ty... masturbowałaś się?

Moją twarz oblewa gorąc, barwiąc moje policzki na intensywny czerwony kolor. Mrugam kilka razy, przyswajając słowa, które wypłynęły z jego ust. Cholernie bezczelnych, bezpośrednich i ponętnych ust.

- Nic ci do tego.- syczę. - Jestem dorosłą kobietą i mogę robić co mi się podoba.

- W zasadzie to... masz 20 lat, więc nie jesteś jeszcze pełnoletnia.

- Skąd znasz mój wiek? Mam ci przypomnieć o zasadach, które ustaliliśmy zaledwie miesiąc temu, staruszku?

- Ostatnim razem już parę z nich złamaliśmy, więc jaka różnica? - pochyla się nade mną, a jego ciepły oddech owiewa moją twarz. Przełykam ślinę, nie odrywając wzroku od jego hipnotyzujących, zielonych oczu. - Więc jak? Wpuścisz mnie czy będziemy stać na korytarzu do rana?

Odsuwam się, robiąc mu miejsce. Wchodząc do środka, ociera swoją dłonią o moją.

- To znaczy, że ja także mogę zrobić reserch na twój temat? - zamykam drzwi, czując na sobie jego spojrzenie. - Jestem ciekawa co piszą o tobie w artykułach, słyszałam, że od kilku lat jest ich całkiem sporo. Nie oszczędzają na tobie nagłówków, Foster.

Wypluwam z siebie jego nazwisko, jednak na moich ustach nadal widnieje słodki uśmiech. Lustruję go wzrokiem, gdy powoli zbliżam się do niego. Jest ode mnie sporo wyższy, więc odchylam nieco głowę, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.

- Chcesz przekraczać tą granicę?

- Ty ją już przekroczyłeś.

- Fakt.

Po czym pochyla się, a jego usta napierają na moje z intensywnością, od której kręci mi się w głowie. Jego ręce przytrzymują mnie, nie pozwalając mi się odsunąć. Sama układam swoje dłonie na jego obszernych barkach, nie mogąc zdecydować czy chcę go odepchnąć czy przyciągnąć bliżej.

Niech go szlag!

Piszę cicho, gdy podnosi mnie za uda i unosi jakbym nic nie ważyła. Wchodzi w głąb mojego mieszkania, jakby należało do niego a nie był tylko gościem. Kieruję się w stronę salonu, gdzie zostawiłam to cholerne pudło. Mam tylko nadzieję, że go nie zobaczy. Bałam się do czego może się posunąć haker, gdyby dowiedział się, że Finn wie.

A polubiłam tego kretyna. Tym bardziej polubiłam jego usta, które całują mnie zachłannie.

- Co... tu... robisz? - pytam pomiędzy namiętnymi pocałunkami.

Jego palce pieszczą odkrytą skórę na brzuchu. Bada każdy centymetr mojego ciała, do którego ma dostęp. Przegryza moją wargę, po czym splata nasze języki w cudownym, pożądliwym tańcu. Słodkie ciarki wędrują wzdłuż mojego kręgosłupa, kumulując się w dole mojego brzucha.

- Pomyślałem, że skoro ostatnim razem to ja cię gościłem w swoim domu to pora, żebyś się odwdzięczyła tym samym. - szepcze w moje wargi.

- Nie pchałam ci się do mieszkania, sam zaproponowałeś mi swoje towarzystwo. - zauważam wrednie, ale oddaję każdy pocałunek. Uczucie napięcia w podbrzuszu nabiera na silę.

- To szczegół.

Odrywa się ode mnie, zostawiając mnie spragnioną. Uśmiecha się zadziornie, doskonale wiedząc w jakim jestem stanie. Przesunęłam językiem po opuchniętych wargach, poprawiając bluzkę. Jego wzrok od razu spoczął w tamtym miejscu.

- Jeśli poczęstujesz mnie winem zastanowię się nad kontynuowaniem.

Mruga do mnie.

- Nie kłopocz się. - Ten sam rodzaj uśmiechu rozciąga moje wargi. - Dokończę sama.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top