ROZDZIAŁ XVI
Podzielcie się wrażeniami w komentarzach! Na Instagramie i Tik toku wrzucam fragmenty rozdziałów, więc tam też zapraszam 😉😉
#wnaszymrytmieVI
Ig: _heartless_girl_author
Tt: _heartless_girl_author
_____________________________
CASSANDRA
Zjadam kanapki przyrządzone przez Finn'a. Były naprawdę pyszne. Pieczywo było świeże i chrupiące, kurczak był idealnie przypieczony i wspaniale komponował się z warzywami. A jego sos? Smakował jakby sam Bóg go zrobił i posmarował nim moją kanapkę.
Jeśli nie zdradzi mi przepisu na niego dobrowolnie, wyrwę go z jego gardła siłą!
- Widzę, że ci smakuję.
Śmiech mężczyzny roznosi się po ładnie i nowocześnie urządzonym salonie. Pomimo, że na ścianach głównie królował kolor szary to było tu naprawdę przytulnie. Może to dzięki drewnianym dodatkom, które idealnie współgrały z czernią i szarością?
- Nie rozumiem dlaczego zostałeś muzykiem i pozbawiasz ludzkości tak zajebistych kanapek. - odpowiadam, biorąc następnego gryza. - Jesteś egoistą.
Finn stawia na stole dwa kieliszki i napełnia je czerwonym wytrawnym winem. Na jego ustach błąka się triumfalny uśmiech.
- Mówiłem, że robię dobre kanapki. Nie wierzyłaś.
- Od tej chwili będziesz dla mnie gotował. Nie masz wyjścia, Finn. - szatyn ponownie cicho się śmieję. - Nie żartuję, dopiszę to do naszej umowy.
Przymykam na chwilę oczy, odgryzając kolejny kęs pieczywa. Ja pieprzę, jakie to jest dobre! Poprosiłabym o dokładkę, gdybym zaraz nie pękła. Sięgnęłam po swoją lampkę i upiłam łyk niezwykle dobrego wina. Było delikatne z wyraźnymi, owocowymi nutami.
- Jak mnie wkurzysz to doprawię twoje jedzenie arszenikiem. Lepiej uważaj kogo zatrudniasz. - rzuca, upijając łyk swojego trunku. Uśmiecha się nieznacznie, delektując smakiem alkoholu.
- W takim razie długo bym nie pożyła.
- Ale przynajmniej umarłabyś najedzona. - wzrusza beztrosko ramionami.
- Jesteś okropny. - stwierdzam, wpatrując się w niego intensywnie. - Wkurzyłam cię dzisiaj?
Moje pytanie zbija go z tropu. Marszczy brwi, mieszając w kieliszku swoje wino. Po chwili śmieję się cicho, seksownie.
- A co? Boisz się, że doprawiłem ci drinka?
- Widziałam jak nalewałeś alkohol, a butelka była zakorkowana. - Moje spostrzeżenie robią na nim wrażenie. Unosi kącik ust z uznaniem. - Bardziej martwię się o kanapkę. To dlatego była taka dobra? Arszenik to twój tajny składnik?
Tym razem jego śmiech jest głośniejszy. Niemal rozlewa czerwony trunek w konwulsjach. Sama również chichoczę. Zasłaniam usta dłonią, gdy wydobywa się z nich ciche chrumknięcie. Moje policzki robią się gorące, co na szczęście nie jest widoczne przez makijaż.
Ten dźwięk sprawia, że Finn jeszcze mocniej się śmieje. Odstawia lampkę z winem na stół i łapię się za brzuch, nie mogąc się przestać trząść.
- To było urocze, prosiaczku.
- Pierdol się, Finn.
- Nie obrażaj się. To nie moja wina, że chrumkasz gdy się śmiejesz. - odpowiada, uspokajając się. Udaję, że ściera łzę spod oka, na co tylko przewracam oczami.
Nienawidziłam swojego śmiechu. Był jednym z moich mankamentów, z którym za wiele nie mogłam zrobić. Inni, podobnie jak Finn, uważali, że to słodkie i nie powinnam się tego wstydzić, ale ja tego tak nie postrzegałam. Oddałabym naprawdę wiele za idealny, dźwięczny śmiech innych dziewczyn, które widywałam na planach.
Dlatego nie śmiałam się za wiele. Zazwyczaj ograniczyłam się do miłych uśmiechów i delikatnego, udawanego chichotu. Jedyny poza Finnem, który usłyszał mój prawdziwy śmiech świnki był Alex, kolega z ostatniego planu zdjęciowego. No i oczywiście Monica.
- No weź. - powaga wpływa na jego twarz, wyostrzając jej rysy. - Naprawdę uważam, że to było słodkie, Cassie.
- Nazwałeś mnie „Cassie"
- To... źle?
- Nie. Lubię to zdrobnienie, a niewielu ludzi się do mnie zwraca.
- To dobrze. - wstaję, sięgając po butelkę. - Dolać?
Kiwam głową, obiecując sobie, że to ostatni. Nie mogłam za bardzo ryzykować, szczególnie, że Finn pewnie nie wiedziałby co robić, gdybym nagle źle się poczuła.
Jednak nawet od tak małej ilości alkoholu czułam jak w mojej głowie przyjemnie szumi, a uciążliwe i natrętne myśli na chwilę ucichły. To było naprawdę miła odmiana, nawet jeśli nie lubię pić i nie czuję się komfortowo z napitymi osobami. Finn sprawia, że czuję się bezpiecznie i... po prostu dobrze.
Finn podał mi kieliszek, siadając nieco bliżej mnie. Uśmiechnęłam się, opierając wygodniej o miękkie poduszki. Mężczyzna zmienił temat, zostawiając moje chrumkanie w spokoju. W tle grało cicho radio z popularnymi hitami, akompaniując naszej rozmowie i śmiechom.
Po godzinie otworzyliśmy drugą butelką, która już w dwóch trzecich była opróżniona. Głównie pił Finn, a ja sączyłam powoli sok porzeczkowy rozcieńczony z wodą. Mężczyzna wyjął również parę przekąsek, głównie słonych.
Nigdy nie sądziłam, że ten wiecznie naburmuszony i arogancki gbur pod wpływem alkoholu zmienia się w słodkiego i zabawnego faceta, którego naprawdę mogłabym polubić. Już wcześniej mogłabym go upić. Wtedy nasza współpraca byłaby o wiele prostsza i przyjemniejsza.
- Gracie razem od liceum?
- Tak. - odpowiada. - Tata nauczył mnie grać na gitarze, a mama pomagała mi przy pisaniu pierwszych tekstów. Jest redaktorką w wydawnictwie. Simon chodził wcześniej do szkoły muzycznej, Lucas podpatrzył parę akordów od mojego taty, a Samuel sam nauczył się grać, gdy zakładaliśmy zespół. Cała reszta jakoś sama się potoczyła.
- To niesamowite. - komentuje. - Przesłuchałam parę waszych utworów i są naprawdę dobre.
- Przesłuchałaś. A co z zasadą o nie wyszukiwaniu siebie w Internecie?
- Nie wyszukiwałam ciebie, tylko wasz zespół. To różnica.
- Spryciula.
Rozciągam usta w pysznym i dumnym uśmiechu.
- Podobało ci się?
- Są niezłe. Mają w sobie to coś. Muzyka idealnie współgra z słowami. To jak intonujesz słowa, i to że niektóre wersy są szybsze, a inne wolniejsze, też robi robotę.
- Znasz się na tym?
- Nie bardzo, mówię to jako główna fanka rapu.
Finn marszczy brwi, patrząc na mnie dziwnie.
- Co?
Unoszę do góry brew i przekręcam nieznacznie głowę w lewą stronę.
- Nie sądziłem, że słuchasz rapu.
- A co do mnie bardziej pasuję? Powolny, melancholijny blues w stylu Roberta Johnosa? Skoczny pop, którego teksty pasują niemal do każdego jak u Dua Lipy czy Micheala Jacksona? Albo może rock lub country, co?
- Zdecydowanie pop. - mówi od razu. - Ale też zależy od artysty. Nie można definiować gatunku muzycznego od wykonawcy, który ma inny styl i predyspozycję. Muzyka Ariany Grande różni się od muzyki Taylor Swift. Nasza muzyka będzie różnić się od rapu Eminema.
- Okej, muzyku. - podnoszę ręce w geście kapitulacji. - Wygrałeś w tej bitwie.
- Wojnę też wygram.
- Chciałbyś. - prycham.
Finn uśmiecha się znad kieliszka.
- Czyli rap?
- Tak. O ile co trzecie słowo to nie jest przekleństwo. Nie mam nic przeciwko nim, ale co za dużo to nie zdrowo.
Kiwa głową, a jego intensywny, uważny wzrok przesuwał się powoli po mojej twarzy jakby próbował mnie rozgryźć i dopasować elementy układanki.
- A ty jak zaczęłaś z aktorstwem?
Jego pytanie zaskoczyło mnie. Nie sądziłam, że przejdziemy na mój temat.
- Gram od kiedy pamiętam. Niemal od urodzenia. - mój głos cichnie do szeptu.
Talent do aktorstwa odkrył we mnie ojciec. Przez lata wyszkoliłam swoje umiejętności odgrywając takie role jak przykładna i pilna uczennica, pomocna koleżanka, idealna córeczka czy piękna i uległa przyszła żona syna jakiegoś idioty z grubym portfelem i długą listą kontaktów.
To dzięki niemu nauczyłam się tak dobrze ukrywać emocję, wcielając się w różnorodne postacie, które dalekie były od prawdziwej mnie. Mój ojciec był również rozpoznawalny dzięki najsłynniejszej sieci hotelów w naszym stanie, więc rozmowy z reporterami i błysk fleszy nie był mi obcy.
- Nieźle. - głos Finn'a przywraca mnie do rzeczywistości. - Od razu wiedziałaś, że to jest to co chcesz robić już zawsze?
- Naprawdę to lubię i jestem w tym dobra. - wzruszam ramionami, mocząc usta w soku porzeczkowym. - Podoba mi się to, że jestem w centrum uwagi i wszyscy skupiają się na mnie.
- Znam to uczucie. Jest... uzależniające, ale w takim dobrym tego słowa znaczeniu.
Zgadzam się z nim kiwnięciem głowy.
Rzeczywiście coś w tym było. Można było poczuć, że jest się kimś. I przy okazji dostarczyć trochę frajdy innym ludziom.
- Dziękuję za ten wieczór, Finn. Tego było mi trzeba.
- Nie ma sprawy, Cassie. W końcu siedzimy w tym razem.
- Dokładnie.
- Jeśli chcesz... możesz tu przenocować. Jest już późno.
- Dziękuję, niestety muszę wracać do miłości mojego życia i go nakarmić.
- Co? Gadasz od rzeczy albo ja już nie kontaktuje przez wypite wino.
- Muszę nakarmić Dante, mojego kota. - śmieję się cicho.
- Masz kota?
- Tak. - odpowiadam. - Jest cały czarny i ma pyszczek wykrzywiony w taki sposób jakby wiecznie był zły i niezadowolony. No i od razu zawładnął moim sercem.
- Będę musiał go kiedyś poznać.
- Może kiedyś.
Uśmiecham się, przysuwając się do niego. Wyciągam z tylnej kieszeni spodni telefon i wystawiam przed siebie rękę, całując go szybko w policzek. Finn od razu rozumie, obejmując mnie i szczerząc się do obiektywu.
- Czemu nie w usta? To zrobiłoby większą furorę na Instagramie.
- Jeśli będziesz grzeczny...
Uśmiecham się powolnie, nie odrywając wzroku od jego błyszczących od alkoholu, zielonych oczu.
- A nie byłem?
- Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu to grzech.
- Moim zdaniem ten punkt w 7 grzechach głównych jest niedopracowany. Nieumiarkowanie może być odbieranie na kilka sposobów.
Przewracam oczami, a wtedy jego usta opadają na moje, skradając pocałunek. Przesuwa językiem po moich wargach, zostawiając na nich gorycz wypitego wina. Wzdycham z zaskoczenia, ale z przyjemnością oddaję pocałunek, gładząc jego policzek.
Odrywa się ode mnie nim go pogłębiam z psotnym uśmiechem.
- Myślę, że ta fotka bardziej się spodoba internautom. Musimy być autentyczni, Cassie.
Pokazuje mi telefon z wyświetlonym zdjęciem. Otwieram usta z niedowierzania, po czym wybucham cichym śmiechem, chrumkając. Ten dźwięk rozbawia mężczyznę, który trzęsie się pod moimi palcami.
- Racja, to jest lepsze. - przyznaję. - Naprawdę muszę się już zbierać.
- Hades się pewnie nie może doczekać swojej Pani.
Cmoka mnie szybko w usta, uśmiechając się przebiegle.
- Do zobaczenia, Cassie. - szepcze w moje usta. Jego gorący oddech rozbija się na mojej skórze. - Śnij o mnie!
- Nie lubię mieć koszmarów. - mrużę oczy. Tym razem to ja cmokam szybko jego wargi. Wstaję z kanapy, nim zdąży zareagować. - Do zobaczenia, Finn!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top