ROZDZIAŁ II

 FINN

- Pieprzona suka. - warczę, ściskając telefon w ręce. - Niech jeszcze zacznie mnie znowu po sądach ciągnąć.

Luke unosi brew, gdy z cichym hukiem odkładam telefon z włączonym artykułem na dębowy stół. Szatyn sięga po komórkę, przeglądając artykuł. Widzę coraz większe rozbawienie na jego twarzy, gdy sunie wzrokiem po tych bzdurach wyssanych z palca.

- Przypomnij mi, proszę. - wzdycha Luke. - Ile byłeś z tą szurniętą babą?

5 lat.

Pięć straconych z życia lat.

Zaciskam usta, ciskając piorunami w kpiąco uśmiechającego się mężczyznę. Odwzajemnił moje spojrzenie, zakładając swoją ulubioną czapkę daszkiem do tyłu.

Sam zagląda zza ramienia Luke'a, obracając między palcami pałeczki od perkusji.

- Miłość do muzyki większa niż do własnej narzeczonej. Wywiad z byłą narzeczoną Finn'a Fostera. - czyta na głos nagłówek.

- Ja jebię. - komentuje tylko Simon, przecierając dłońmi twarz pokrytą dwudniowym zarostem.

- Finn Foster zaczął spotykać się z Wendy Summer, gdy on miał 17 lat, a ona 19. Połączyło ich naprawdę płomienne uczucie, które trwało 5 lat. Raper w wielu wywiadach wspominał o swojej narzeczonej i o tym jak im się układa. Jego partnerka ma jednak inne zdanie na ten temat. - czyta dalej Samuel, unosząc coraz wyżej brwi.

Krew szumi w moich uszach. Wściekłość na tę cholerną sukę, która po raz kolejny odwraca całą sytuację na swoją korzyść, sięga zenitu. Mam ochotę zacisnąć palce na jej chudej szyi i patrzeć jak mnie błaga o litość, gdy ją duszę.

2 lata ciągania po sądach, by wyłudzić ode mnie pieniądze.

2 lata powolnego rujnowania mojej kariery i wizerunku.

2 lata przepełnione cierpieniem i bólem.

2 lata walki, by nie dać tej podłej, pazernej na sławę i hajs szmacie satysfakcji z pokonania mnie.

- " Kochałam Finn'a, ale jego ciągła nieobecność sprawiała, że czułam się samotna. Starałam się go wspierać w jego pasji, ale gdy jego kariera nabrała rozpędu... ja odeszłam na dalszy plan. [...] To co zarzuca mi mój były nie jest prawdą. Nie zdradziłam go. Ben jest moim przyjacielem i tylko dotrzymywał mi w tamten wieczór towarzystwa. Finn często wpadał w irytację, ale gdy zobaczył mnie z nim wpadł w prawdziwą furię, chociaż my nic złego nie robiliśmy. Nie zdziwiłabym się, gdyby tymi oskarżeniami próbował odwrócić uwagę od swoich przewinień." mówi w wywiadzie Wendy. - kończy Sam, a jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.

Najgorsze było to, że jej słowa w wywiadach, na które pewnie sama się zgłasza, nie odbijają się tylko na mnie. Chłopaki też po tym obrywają mocno po dupach. A ja czuję, że to moja wina.

- Co za bagno. - jęczy Lucas, zapadając się w fotelu.

Nie miałem pojęcia jak ją powstrzymać przed rozprzestrzenianiem fałszywych plotek. Frustrowała mnie ta bezsilność.

- Chyba muszę zapalić. - mamrocze Simon. Poklepuje się po kieszeniach w poszukiwaniu paczki fajek i zapalniczki.

- Ani mi się waż. - donośny baryton naszego menadżera rozbrzmiewa w pomieszczeniu.

Wchodzi do pokoju jak do siebie, roztaczając aurę pewności siebie i arogancji. Mierzy każdego z nas nieprzeniknionym spojrzeniem, zajmując miejsce u szczytu stołu.

Liam Harrison nie był typem osoby, z którą wchodziłoby się w jakiekolwiek dyskusje. Każdego swojego rozmówcę miażdży jak robaka samym spojrzeniem spod grubych, ciemnych brwi. Czasem przypominał mi postawnego motocyklistę zmuszonego do chodzenia w opinających koszulach i szytych na miarę garniakach.

Nie rozumiałem, dlaczego Liam wziął bandę rozwydrzonych nastolatków pod swoje skrzydła.

Ani nie wiem, dlaczego wszyscy zgodnie zgodziliśmy się, by to właśnie ten olbrzym był naszym menadżerem.

Ale musiałem przyznać, że przez lata odwalił kawał dobrej roboty. Był niemal jak członek naszego zespołu. Przede wszystkim przez te lata stał się naszym przyjacielem.

- Znalazłem rozwiązanie naszych problemów. - oznajmia, uśmiechając się ledwie zauważalnie.

- I gdzie jest to rozwiązanie? - Luke rozgląda się po sali, a my parskamy śmiechem. - Jest aż tak małe czy gdzieś je schowałeś.

- Nie śmieszne, Hughes.

- To czemu ich to bawi?

Luke przewraca oczami, nonszalancko zarzucając ramię na oparcie fotela. Przybiera najbardziej kpiącą minę na jaką go stać, patrząc prosto w brązowe tęczówki Liama.

- Bo są tak samo porypani jak ty. - odpiera śmiało, a jego kąciki ust nawet nie drgają. - Wracając... jak zdementować plotki?

Mężczyźnie odpowiada cisza.

- Odpowiadając na nie. Pokażemy ludziom, że to co rozpowiada ta suka na temat Finn'a to gówno prawda.

- Jak to zrobimy, mózgu? - pyta Simon, poprawiając okulary. - Finn już wielokrotnie odpowiadał w wywiadach na jej kłamstwa, nikt mu nie wierzy.

- Uwierzą, gdy zobaczą naszego Finnleya z piękną dziewczyną na randce. - Liam po raz pierwszy dzisiaj uśmiecha się.

Nie jest to przyjazny uśmiech, którym witasz się z sąsiadem. Ten zwiastuje kłopoty i obiecuję zemstę.

- Co ty... - urywam w połowie zdania, marszcząc brwi. Nie potrafiłem rozgryźć tego faceta i jego myśli.

- Napisała do mnie kobieta, menadżerka jakieś aktorki, z ciekawą propozycją.

- Propozycją związku? - Sam wytrzeszcza oczy ze zdumienia.

- Mniej więcej. - mruczy pod nosem mężczyzna. - Jestem w trakcie negocjowania warunków z tą upartą i bystrą kobietą, ale jestem skłonny przystanąć na jej szalony plan. - opowiada. - Ostateczna decyzja jednak nie należy do mnie. Finn?

Słyszę jak trybiki w mojej głowie popierdalają, gdy zastanawiam się nad.... tym.

To wszystko brzmiało jak scenariusz do kiepskiego filmu romantycznego.

- Jestem mocno zdesperowany więc... - wzdycham, nie wierząc, że to robię. - ... chyba się zgadzam.

- Myślę, że wszystkie szczegóły warto omówić z nimi na żywo. Umówię z nimi spotkanie i dam ci znać. - dodaję, wyciągając z kieszeni eleganckiej, beżowej marynarki telefon.

- To wszystko, tatku? - pyta uroczo Lucas, wstając z fotela. Liam mierzy chłopaka wzrokiem, po czym przewraca tylko oczami.

- Tak. Wieczorem jest próba, a wtorek macie wyjątkowo wolny. - oznajmia, wpatrzony w telefon.

- Ekstra, pójdziemy się w końcu najebać. Zmęczyła mnie ciągła praca...

- Praca? Jak przychodzisz na kacu to się nie dziwię, że się męczysz na próbach. - kwituje kwaśno Simon.

- To było niemiłe.

Luce zaplata ręce na klatce piersiowej i naburmusza się. Ma minę jak przedszkolak, którego pani ustawiła w kącie za podkradanie słodyczy. Simon tylko przewraca oczami.

- Aha, nawet się nie przejąłeś tym, że zrobiłeś mi przykrość!

- No już, kochanie ty moje. - cmoka do niego. - Ale taka prawda.

- Nie jestem cały czas na kacu. - protestuje.

- Wcale, dziubasku.

Parskam, nie mogąc dłużej utrzymać poważnej miny.

- Geje dwa. - mamrocze pod nosem Liam. - Wyjazd stąd. Mam was dość na dzisiaj.

- Jesteśmy tu tylko dwadzieścia minut!

Luke wyrzuca ręce w powietrze, zapominając o swoim fochu na Simona.

- O dwadzieścia za dużo.

Nasz menadżer unosi brew do góry, gdy chłopaki wychodzą, ciągnąc za sobą urażonego Luke'a.

- Uwielbiam was, ale czasem mam ochotę was poćwiartować. - wzdycha.

- W szczególności Luke'a, co? - pytam z rozbawieniem.

Mężczyzna kręci z politowaniem głową, ale na jego wargach błądzi uśmiech, który próbuje powstrzymać.

- Nie pij przed spotkaniem. Chcę żebyś był trzeźwy, dobra?

Zaciskam usta.

Liam właśnie zepsuł moje plany na wtorkowy wieczór. Potrzebowałem zapić chujowy tydzień w towarzystwie kumpli i chociaż na chwilę nie myśleć o tej suce, która obrała za cel zniszczenie mnie i wszystkiego co ze mną powiązane.

- Z Lucasem to nie będzie takie proste. - mówię.

- Masz być trzeźwy. - odpowiada stanowczo.

Kątem oka zerka na ekran telefonu, który trzyma w dłoni. Wzdycha z irytacją, wygaszając telefon.

- Dobra, po co te nerwy? - kapituluje. - Do zobaczenia wieczorem.

Liam nie odpowiada.

Dopiero, gdy wychodzę na zewnątrz, uświadamiam sobie w co ja się właśnie wjebałem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top