ROZDZIAŁ I

#wnaszymrytmieVI

Ig: _heartless_girl_author

Tt: _heartless_girl_author

_______________________________


CASSANDRA

Staję przed obliczem ojca, od razu spuszczając pokornie głowę. Zaciskam zęby z całej siły i wpatruję się w swoje wypolerowane, czarne trzewiki. Mrugam kilka razy, by pozbyć się złośliwie napływających do moich oczu łez. Ojciec nie lubił, gdy płakałam. Nie lubił też, gdy krzyczałam, podnosiłam głos, sprzeciwiałam się jego zdaniu, zadawałam zbędne pytania i buntowałam się.

W sumie przeszkadzało mu niemal wszystko.

Najlepiej gdybym siedziała cicho, pokornie mu przytakiwała i nie wchodziła mu w drogę. Inaczej... w innym przypadku dostawałam karę.

- Proszę cię. Myślisz, że kim ty jesteś? - prycha z pogardą ojciec. Jak zwykle na jego twarzy, naznaczonej zmarszczkami, maluję się grymas niezadowolenia. - Beze mnie jesteś nikim, Cassandro. Chcesz skończyć jak twoja matka, jebana alkoholiczka i narkomanka?

Szybko przeczę ruchem głowy.

Gardło mam ściśnięte przez strach, a moje ciało niebezpiecznie drży pod czujnym okiem ojca. Chowam ręce za plecy i prostuję się jak strona. Mimo to i tak obrywam. Mężczyzna robi zamach i uderza mnie w twarz. Czuję na języku metaliczny smak krwi, gdy moja głowa leci na bok pod wpływem siły ciosu. Staram się opanować oddech i nie pokazać mu jak bardzo się go boję.

A byłam przerażona.

Za każdym razem, gdy musiałam stanąć przed jego obliczem byłam przerażona.

Odetchnęłam głęboko, zaczynając liczyć w myślach. Zacisnęłam zęby, by nie wydać z siebie ani jednego dźwięku, gdy ojciec kontynuował swoją tyradę.

- Przez ciebie taki jestem! - wrzeszczy, zerując szklankę z bursztynowym płynem. - Przez ciebie i twoją puszczalską matkę! Nie umiesz, chociaż raz zrobić tego o co cię proszę, Cassandro? Musisz mnie zmuszać do tak drastycznych metod wychowania i dyscypliny?!

Z trzaskiem odstawia szkło na wielkie, masywne, mahoniowe biurko. To dobry znak. Tym razem może szklanka nie wyląduje na mnie. Ale ojciec i tak znajdzie sposób by mnie poniżyć, pokazać gdzie moje miejsce i na koniec jeszcze splunąć w twarz.

- Jesteś nikim. Jesteś gówno warto. Przynosisz wstyd tej rodzinie. Skończysz jak twoja pieprzona matka, zobaczysz!

Błysk flasha przywraca mnie do rzeczywistości. Podtrzymuję szeroki uśmiech, pozując do kolejnych zdjęć. Obok mnie ustawia się reszta aktorów, a fotoreporterzy cykają nam parę zdjęć. Mrugam kilka razy, odganiając mroczki sprzed oczu.

Dzisiaj była premiera filmu, w którym zagrałam główną rolę. Moją pierwszą główną rolę. Gdy Monica, moja menadżerka, powiedziała, że zagram w najbardziej wyczekiwanym przez nastolatki romansie, myślałam, że robi sobie ze mnie jaja.

A jednak miesiąc później wkuwałam po nocach scenariusz i poznawałam wspaniałych ludzi, którzy razem ze mną pojawią się na wielkim ekranie.

To jest jak sen na jawie.

W końcu moja kariera nabiera rozpędu, a coraz więcej ludzi kojarzy moje nazwisko.

- Stresik jest? - Alex obejmuje mnie ramieniem w talii, uśmiechając się w stronę wycelowanych w nas obiektywów aparatów.

- Dźwięk migawki będzie mi się śnił po nocach. - rzucam z uśmiechem. - Zaraz oślepnę od tych flashy – marudzę, gdy światło znowu miga mi przed oczami.

Alex trzęsie się od powstrzymanego śmiechu.

- Przyzwyczaisz się. - dodaję, nim wchodzimy do środka, odcinając się od fotografów i reporterów, którzy już teraz starali się otrzymać odpowiedź na wykrzykiwane pytania. - Gotowa obejrzeć nasze arcydzieło?

Nadstawia swoje ramię, na co tylko się uśmiecham, układając dłoń na jego bicepsie.

Alex, tak samo jak ja, grał główną rolę. Wcielał się w tego chłopaka, za którym szaleje każda dziewczyna. Był stworzony do tej roli. Wysoki, dobrze zbudowany szatyn z przeszywającymi niebieskimi oczami. Ideał niemal każdej dziewczyny. Od pierwszych dni dbał o dobre relacje z innymi aktorami, mimo że na pierwszy rzut oka wygląda na aroganckiego dupka. To właśnie on pomagał mi w opanowaniu stresu przed zdjęciami.

Wchodzimy na sale, siadając na wyznaczonych dla nas miejscach. W tym samym momencie na środek wychodzi reżyser, wygłaszając krótką mowę. Nie sądziłam, że tyle znanych osób i gwiazd show biznesu przyjdzie na premierę, ale starałam się o tym nie myśleć. Spanikowałabym.

Po chwili światła gasną, a na wielkim ekranie pojawia się pierwsza scena.

Widzisz, tato? Nie jestem nikim. Coś osiągnęłam. Bez twojej pieprzonej pomocy.

***

- Wyszło niesamowicie, Cassie. - kolejna pochwała z ust Moniki wywołuje szeroki uśmiech na moich ustach. - Ludzie oszaleli na punkcie tego filmu. W Internecie krążą same pozytywne opinie.

Zmęczona całym dniem i pijana od szczęścia opieram głowę o zagłówek i przymykam na chwilę oczy. Nie mogłam zmusić się do opuszczenia kącików ust.

Samo doświadczenie, które zdobyłam na planie było czymś niezwykłym. Obserwowanie całego procesu tworzenia filmu i przygotowania do niego. To wszystko to czysta magia z zachwycającymi efektami końcowymi.

- To wspaniale. - komentuję, ziewając.

Przed oczami znowu staję mi perfidna twarz mojego ojca, który plując mi w twarz mówi, że nic bez niego nie osiągnę. Moja radość zostaje nieco stłumiona przez wściekłość, zwątpienie i obawę.

- A co z.... moim ojcem? - pytam, chociaż ostatnie słowo ledwo przechodzi mi przez gardło. - Wiadomo coś na jego temat?

Monica zsuwa na nos swoje ogromne, przeciwsłoneczne okulary, patrząc na mnie z powagą. Po chwili kobieta wzdycha, odkładając tablet na siedzenie między nami.

- Nie, nic nie ustalili. - odpowiada po chwili. Jej głos zniża się do szeptu. - Już cię przesłuchiwali i wątpię, by znowu mieli to robić. Powiedziałaś wszystko co wiedziałaś.

Kiwam powoli głową, sznurując usta. Słowa mojej menadżerki ani trochę mnie nie uspokajają.

Policja prowadzi od ponad pół roku śledztwo na temat mojego ojca, który według nich zaginął. Zostałam dokładnie przesłuchana niezliczoną ilość razy, jednak nie mogłam za wiele powiedzieć im o mężczyźnie. Niewiele wiedziałam na jego temat.

Na wieść o tym, że zaginął, ulżyło mi. Jednak potem pojawił się strach.

Nikt nie wiedział, gdzie się zaszył, o ile jeszcze w ogóle żył.

- Wątpię, byś została jeszcze raz wezwana na przesłuchanie, więc spokojnie. Gdy tylko wpadną na jakiś ślad, będziesz pierwszą, którą poinformuję, Cassie. - zapewnia spokojnym głosem.

Spuszczam wzrok na swoje dłonie, które delikatnie zaczynają drżeć. Przymykam oczy, skupiając całą swoją uwagę na oddechu. Łzy napływają do moich oczu, mimo moich starań, a kolejne nieprzyjemne obrazy ojca napływają szturmem do mojego umysłu.

Widzę chwilę, w której po raz pierwszy uciekłam z domu, bo nie mogłam go znieść. Uderzył mnie dwadzieścia razy pasem. Dusił, dopóki z łzami w oczach nie zaczęłam go błagać, by przestał. By ukarać mnie za moją niesubordynację kazał mi klęczeć przez całą noc w odłamkach szkła od butelek po alkoholach.

Widzę chwilę, w której mama po kilkudziesięciu godzinach w pracy wraca zmęczona do domu, a ojciec rzuca ją na kanapę jak bezwładną lalkę i gwałci. Ukryłam się wtedy w szafie, zaciskając dłonie na uszach, by nie słyszeć jak płaczę i krzyczy.

Widzę chwilę, w której mówi mi jak bardzo jestem beznadziejna, głupia i bezużyteczna, a jedyne czym mogę się pochwalić to przeciętna uroda i długie włosy.

Nienawidzę tego człowiek. Jest dla mnie skończonym śmieciem.

Po dłużej chwili uspokajam się. Delikatne palce Moniki przemykają po mojej skórze na ramieniu. Oddycham głębiej, otwierając oczy. Zaciskam usta, blokując swój umysł na kolejne przykre i bolesne wspomnienia.

Nawet kiedy nie ma tego człowieka przy mnie on nadal mnie kontroluje.

Powoli otwieram powieki, dostrzegając wpatrzone we mnie niebieskie oczy kobiety. Współczucie i smutek maluję się na jej twarzy.

- To był cudowny dzień. Nie psuj go myślami o tym człowieku. - szepcze, pocierając przez cienki materiał moje ramię.

- Czy policja może brać mnie za podejrzaną, skoro go nienawidzę? - pytam, a gula rośnie w moim gardle, utrudniając mówienie. - Czy mogą to uznać jako motyw do popełnienia zbrodni?

Monica wzdycha kolejny raz, marszcząc w zamyśle brwi.

- Obawiam się, że znajdujesz się na liście podejrzanych, ale policja nic nam nie zdradza. - odpowiada cicho. - Pytałam już swojego przyjaciela czy coś wie na ten temat, ale on również milczy.

Mój oddech przyśpiesza.

Obie wiedziałyśmy co by dla mnie oznaczało, gdybym jakimś cudem została winna.

Już sama samo moje powiązanie z tą sprawą powoduję, że producenci uważniej mi się przyglądają.

- Nie martw się tym teraz. - radzi, włączając swój tablet. - Znalazłam już sposób, by ludzie i media zapomnieli o twoim powiązaniu z zaginięciem Leonarda Evansa.

- Co?

- Zawsze trzymam rękę na pulsie, Cassie.

- Jak można odwrócić uwagę od zaginięcia jednego z bardziej znanych i wpływowych biznesmenów w Chicago?

- Cóż, skandale wycisza się jeszcze większymi skandalami. - odpiera z chytrym uśmieszkiem na ustach. - Nie martw się, Cassie. Wszystko mam pod kontrolą. Nie zrobię niczego na co się nie zgodzisz.

Kiwam powoli głową, ufając, że wie co robi.

Monica była dla mnie jak druga matka. Nie dbała tylko o mój wizerunek i karierę, ale także obchodziło ją moje samopoczucie i wspierała mnie, gdy było mi naprawdę ciężko. Była ze mną od samego początku mojej przygody z aktorstwem. To ona załatwiła mi pierwsze castingi i mniejsze rolę, które pozwalały mi na rozwój.

- Odpoczniesz przez kilka dni, a na środę postaram się umówić spotkanie, które powinno nam pomóc w.... oddaleniu cię od całej tej sprawy i wywindowaniu twojej kariery na następny szczebel.

- Powinno?

- Mam nadzieję. - poprawia się.

- To wcale nie brzmi lepiej. - unoszę kpiąco brew.

- Człowiek, z którym rozmawiam na ten temat jest wyjątkowo trudny i upierdliwy. - krzywi się z obrzydzeniem.

- Skąd znam podobne zachowanie? - pukam się opuszkiem palca w brodę, zastanawiając się. - Ach, no tak! Od ciebie.

- Ty wcale nie zachowujesz się lepiej. Jesteś bezczelna, obsceniczna i wyszczekana.

- Uczę się od najlepszych.

Monica przewraca na mnie oczami, ale po jej ustach błąka się uśmiech.

Po kolejnych minutach jazdy kierowca staję przed moim apartamentem. Dziękuję mu uśmiechem i żegnam się z Monicą, która zawzięcie stuka w ekran swojego tabletu. Jeden z dyżurujących ochroniarzy odprowadza mnie do drzwi, po czym wraca na swoje stanowisko.

- Dobry wieczór, panienko Powell. - schrypnięty od palenia papierosów głos portiera zwraca moją uwagę.

- Dobry wieczór, Robercie.

Kieruję się do wind, pocierając obolały kark. Leniwy uśmiech pojawia się na moich ustach, gdy powoli jadę na swoje piętro.

To był dobry dzień. Jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa i spełniona jak tego wieczora, gdy pozowałam z całą obsadą do zdjęć.

W końcu poczułam się naprawdę... dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top