ROZDZIAŁ XIII

#wnaszymrytmieVI

Ig: _heartless_girl_author

Tt: _heartless_girl_author

_______________________________

CASSANDRA

Skuliłam bardziej ramiona, słysząc kolejny trzask rozwalanego mebla i wiązankę siarczystych przekleństw. Ledwo panowałam nad drżeniem ciała ilekroć słyszałam jak kroki tatusia zbliżały się do mojej kryjówki.

Ojciec nie lubił, gdy drżałam. Ani gdy płakałam. Ani gdy robiłam cokolwiek innego, co mu przeszkadzało.

- Jebana, zdradziecka dziwka!

Trzask.

- Jeszcze kurwa wróci tu z podkulonym ogonem!

Huk.

- Pożałuję tego, że uciekła!

Zagryzłam materiał swetra, starając się nie wydać ani jednego dźwięku. Słone łzy przepełnione strachem popłynęły po moich policzkach. Zacisnęłam powieki z całej siły, nie dając kolejnym łzom wypłynąć.

W gonitwie moich myśli, które nie chciały ustać, cały czas powtarzało się jedno pytanie.

Dlaczego nas zostawiła?

Dlaczego mnie z nim zostawiła?

Dlaczego nie wzięła mnie ze sobą?

Zacisnęłam zęby na materiale bluzy, powstrzymując się od szlochu, który chciał uciec z mojego gardła. Łzy nadal płynęły, wsiąkając w ubranie.

- Cassandro! Chodź tutaj, do cholery! - wrzask ojca przywraca mnie do rzeczywistości. - Wyłaź, chyba że spieprzyłaś jak twoja chujowa matka?!

Na miękkich nogach podnoszę się z niewielkiej szczeliny między ścianą a szafą. Z sercem w gardle wchodzę do salonu, który wygląda jakby przeszedł po nim huragan. Każdy jeden mebel jaki tu był został rozwalony. Sama nie wiedziałam czy drzazgi, wbijające się w moje bose stopy były częścią stolika czy komody.

Od raz spuściłam pokornie głowę, nie chcąc się mu narazić.

Bałam się. Tak bardzo się go bałam.

Jednak stojąc przed jego obliczem, wiedziałam, że nie dałabym rady uciec. Po świecie chodziły większe kanalię niż on. Ci ludzie nie zastanawialiby się czy mnie skrzywdzić. Zrobiliby to, czerpiąc z tego chorą satysfakcję.

Wolałam ojca, wiedząc, że ma jakieś granice. Znajome piekŁo było lepsze niż nieznajome niebo.

- Idę do pracy. Gdy tu wrócę ma wszystko lśnić, rozumiesz? Zarabiam na twoją jebaną jadaczkę, więc oczekuję, że okażesz mi jakąkolwiek wdzięczność i zrobisz mi przynajmniej pieprzony obiad. Ma czekać w kuchni, ciepły.

Kiwam szybko głową. Splatam ze sobą palce dłoni, chcąc ukryć ich drżenie.

- I poucz się. Chyba że chcesz dawać dupy za hajs jak twoja zdzirowata matka.

Wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami. Płakałam, zamiatając cały bałagan i modląc się do Boga by mama kiedyś do nas wróciła. By wzięła mnie ze sobą.

Wypijam naraz zawartość kieliszka, czując nieprzyjemną gorycz na końcu języka. Kręcę głową, wyrzucając z głowy bolesne wspomnienie i wracając do rzeczywistości. O wiele przyjemniejszej niż przeszłość, od której ciężko było mi się uwolnić.

- Nie powinnaś pić tyle wina. - oznajmia nawet na mnie nie patrząc.

Od kilku godzin krążyła po moim salonie, rozmyślając nad kolejnym posunięciem względem tamtej tajemniczej kobiety. Monica wypytywała mnie o wszystkie szczegóły, jakie pamiętałam, jednak z każdym kolejnym pytaniem mieszały mi się obrazy z tamtego popołudnia.

- Potrzebowałam się odstresować.

- Może zamiast chronić cię przed jakąś kobietą powinnam najpierw chronić cię przed samą sobą? - pyta, unosząc do góry brew.

- Przestań. - syczę. - Stosuję się do wszystkich zaleceń, mierzę cukier przed i po każdym posiłku, zawsze noszę przy sobie insulinę i coś słodkiego. - wyliczam zirytowana. - Jedna lampka pieprzonego wina mnie nie zabiję.

Monica przytakuję, połykając swoją dumę.

Wiem, że się o mnie martwi. Doceniam to jak cholera, bo ja mam tylko ją, a ona ma tylko mnie. Ale za kilka miesięcy kończę 21 lat i potrafiłam o siebie zadbać. Nie potrzebowałam całodobowej niańki, stojącej nade mną i pilnującej co i kiedy robię.

- Zmierz sobie potem cukier. - mówi łagodniej, wznawiając swój marsz po pokoju. - Nadal uważam, że powinnaś zastanowić się nad założeniem sensora. Nie będziesz musiała nakłuwać sobie tyle razy palców.

- Jak sensor będzie wyglądać na planie zdjęciowym? Będzie mi tylko przeszkadzał w pracy.

- A co teraz przeszkadza ci w noszeniu go? - odbija piłeczkę. - Na razie nie masz żadnych castingów, więc nie widzę w tym problemu.

Wzdycham ciężko. Opieram głowę o pięść, wpatrując się w kobietę znudzonym wzrokiem. Moje długie, rozpuszczone włosy delikatnie łaskotały moje nagie ramiona. Na zewnątrz było jakieś 20 stopni Celsjusza, a miałam na sobie tylko krótkie spodenki i top na ramiączkach.

- Zastanowię się, obiecuję. - odpuszczam, wiedząc, że nie wygram. - Odzywali się z Netflixa lub Prime'a?

- Jeszcze nie, ale jestem pewna, że to zrobią. - odpowiada. - Nie mogę jednak zagwarantować, że będzie to jakaś główna rola. Do tego zazwyczaj bierze się sprawdzonych aktorów z doświadczeniem.

- Jasne, rozumiem.

Wymuszam uśmiech, nie dając po sobie poznać, że mnie to boli. Bo co jeśli on miał rację i tak naprawdę gówno jestem warta bez jego pieniędzy i wpływowych kontaktów? Bez... jego nazwiska.

- Nie przejmuj się tym. Obiecali dać odpowiedź do końca następnego tygodnia. - przypomina. Siada obok mnie, odgarniając parę złotych kosmyków z mojej twarzy. - Na razie skup się na twoim związku z Finn'em.

- Tak zrobię.

- Zuch dziewczyna. - posyła w moją stronę matczyny, pełen troski uśmiech. - Przekaże portierowi by nie wpuszczał nikogo obcego do budynku i może znajdę jakaś firmę ochroniarską, która zgodzi się kogoś przysłać.

- Dziękuję, Monico.

- To moja praca, mała.

Brunetka wstaję z kanapy, zabierając swoje rzeczy. Przytula mnie na pożegnanie, przypominając bym zmierzyła sobie cukier i niczym się nie przejmowała. Jej słowa nie za bardzo mnie pocieszają, ale nie daję po sobie tego poznać.

Gdy kobieta wychodzi, oddycham z nieznaczną ulgą.

Nalewam sobie jeszcze jeden kieliszek czerwonego wytrawnego wina, licząc, że przytłumi myśli, które biegają po mojej głowie, jakby szykowały się na cholerny maraton.

Włączam telewizor, wypełniając ciszę w mieszkaniu, która ciążyła mi bardziej niż zwykle. Zazwyczaj lubiłam ciszę i spokój. Pozwalała mi na zebranie myśli do kupy i przygotowaniu się na następny dzień pełen wyzwań.

Mój telefon zawibrował, zwracając moją uwagę.

Może Monica czegoś zapomniała? Czasami się jej to zdarzało, gdy miała wiele rzeczy do ogarnięcia.

Wszystkie kolory odpływają z mojej twarzy, gdy czytam wiadomość. Oddech zamiera w mojej piersi, a lampka z winem wypada z mojej dłoni, rozlewając się na panelach.

Nieznany numer: Znam twój sekret.

Nie.

Nie, nie, nie, nie.

Nieznany numer: Zagrajmy w grę. Jeśli wygrasz zabiorę twoją, małą, brudną tajemnicę ze sobą do grobu. Jednak jeśli przegrasz, możesz pożegnać się z wszystkim co kochasz.

Nieznany numer: *Wszystkimi, których kochasz.

Przecieram oczy, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Przełykam ciężko ślinę, czując jak zaczyna wirować mi w głowie. Może to tylko cukier mi skaczę i mam halucynację?

Chcę już wybrać numer do Moniki, ale wtedy przychodzi kolejna wiadomość.

Nieznany numer: Pierwsza zasada gry. Nikt nie może się o niej dowiedzieć. Jeśli złamiesz którąś z zasad, przegrywasz.

Obserwuję mnie? To jakiś żart?

Cassandra: Kim jesteś i czego, kurwa, chcesz?

Nie mogę dać się zastraszyć jakieś osobie ukrytej za ekranem telefonu. To niedorzeczne!

Nieznany numer: Jutro zostanie dostarczona przesyłka z dokładnymi instrukcjami. Grę uważam za rozpoczętą. Powodzenia, przyda ci się!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top