ROZDZIAŁ V

#wnaszymrytmieVI

Ig: _heartless_girl_author

Tt: _heartless_girl_author

_______________________________

FINN

Wyrywam z notatnika kolejną kartę, gniotąc ją. Rzucam kulkę na stertę reszty zgniecionych kartek.

Odkładam długopis obok zeszytu. Przykładam dwa palce do skroni, masując ją. Ból nieco zmniejsza się, ale nie znika.

Od zerwania z Wendy nie potrafię napisać żadnej dobrej piosenki. Moja wena uleciała wraz z jej odejściem. Z upływem czasu jest tylko gorzej, a żadne słowa, które napiszę na papierze, nie chcą ułożyć się w piosenkę.

Na początku, po tym jak mnie zdradziła, a ja w końcu wytrzeźwiałem na tyle, że mogłem trzymać długopis w ręce, słowa pełne gniewu, żalu i nienawiści same zmieniały się w utwory, do których dorabialiśmy muzykę. Nasi fani pokochali ostre brzmienia, szybki rytm, nasze zdarte głosy i teksty, z którymi się utożsamiali.

Ale moja wściekłość spaliła się tak szybko jak się zapaliła. Po kilku tygodniach moja złość na kobietę nadal mi towarzyszyła, zostawiając gorycz na języku, gdy ktoś o niej wspominał, ale nie potrafiłem już przelać moich uczuć na papier. Nie potrafiłem napisać cholernej piosenki.

To sprawiło, że jeszcze bardziej znienawidziłem moją byłą narzeczoną.

Złamała moje serce, niszczy moją karierę paskudnymi plotkami i zabrała ze sobą moją wenę.

Za każdym razem, gdy zabierałem się do pisania, mój umysł blokował się.

Tak było również tym razem.

Jebana Wendy.

- Jak ci idzie?

Simon siada obok mnie, zrzucając papierowe kulki na podłogę. Zerka przez moje ramię na bazgroły i przekreślone kilkukrotne zdania. W kilku miejscach tak mocno dociskałem długopis, że pojawiły się dziury.

- Chujowo. - warczę.

 - Może my coś napiszemy? - proponuję.

Przymykam oczy, wdychając ciężkie, duszne powietrze.

- To tylko... chwilowa blokada twórcza. Każdemu artyście się zdarza.

Nie wierzę w żadne słowo, które właśnie wyszło z moich ust. Simon chyba też nie.

Poprawia okulary, które zsunęły się z jego nosa. Układa stopę na siedzeniu, podpierając łokieć o kolano.

- To może ci pomożemy? Będzie jak za starych dobrych czasów.

Skurwiel doskonale wiedział, co siedzi w mojej głowie.

Zaciskam zęby, ignorując go.

Nienawidziłem tego uczucia, które od czasu do czasu o sobie przypominało. Poczucie bycia niepotrzebnym, słabość, niemoc i bezradność. To wszystko łączyło się ze sobą za każdym razem, gdy wysilałem się by napisać jakiś utwór, który nadawał się tylko do potarcia dupy po sraniu.

Simon wzdycha, klepiąc mnie po ramieniu.

- Chodź – kiwa głową w stronę przeszklonych drzwi. - Przećwiczymy jakiś utwór, a do tego wrócisz później.

Z wysiłkiem podnoszę się z fotela, podążając za Simonem do studia. Na jednej z kanap siedzi nasz menadżer, który wgapia swoje ślepia w ekran telefonu, a chłopaki stoją nad nim z złośliwymi uśmieszkami.

- Nasz księżniczka się w końcu pojawiła. - woła radośnie Luke.

Zarzuca swoje ramię na moje barki, mierzwiąc moje włosy z głupkowatym uśmieszkiem. Sam zostawia swoje pałeczki od perkusji, które przed kilkoma sekundami obracał między palcami i zbija ze mną piątkę.

- Próba sama się nie odbędzie. - mamrocze Liam. - Chcę was posłuchać. Jazda!

-  Wiesz, będziesz słyszeć lepiej, gdy światło niebieskie bijące od twojej komórki przestanie smażyć twoje szare komórki.

Liam unosi swój morderczy wzrok na rozbawionego Simona.

- Masz romans z tą gorącą paniusią, która ostatnio...?

Wywód Lucasa przerywa warknięcie zirytowanego mężczyzny.

- Nie mam z nikim żadnego romansu!

- Świetnie się składa! - wściekłość emanująca od naszego menadżera nie gasi entuzjazmu Luke'a. - Chętnie się z nią umówię. Albo z tą blondyneczką. Ma niesamowity biust, a jej nogi...

- Blondyneczka jest już zaklepana. - odpieram, uderzając przyjaciela w ramię.

- Zawsze podbierałeś najlepsze foczki.

- Za tydzień jest gala darczyńców, na której zagracie kilka utworów. Cały zysk z imprezy zostanie przeznaczony charytatywne związane z

- Bla bla bla. - przerywa mu Luke, robiąc miny. Dodaje pacynkę z ręki, chcąc jeszcze bardziej rozjuszyć mężczyznę. - Pierwsze zdanie w zupełności nam wystarczy.

- Będzie też jakaś licytacja, w której do wygrania będzie bilet podwójny bilet na wasz najbliższy koncert. - mówi, przeszywając na wskroś gitarzystę. - Na gali Finn oficjalnie przestanie być singlem.

- Mmm. - przewracam na dźwięki, które wydają chłopacy.

- Pocałunki, przytulanki i kilka zdjęć powinny wystarczyć mediom, by uwierzyły w was związek. Dopiero potem zacznie się prawdziwe rodeo. - opowiada z przejęciem. - Nie zjebcie tego, a będę zadowolony. - Liam wraca wzrokiem do telefonu, który przed chwilą zasygnalizował nową wiadomość. - A teraz do dzieła, kurwa! Jak ma was usłyszeć cholerny świat, skoro ja was nie słyszę?

Mężczyzna uśmiecha się, gdy krzyczymy z radością.

Luke łapię gitarę z wielkim bananem na ustach. Ja ustawiam się przed mikrofonem, czując jak delikatne pajęczynki euforii wspinają się po moim kręgosłupie. Samuel wystukuje pałeczkami rytm, odliczając.

Jesteśmy idealnie synchronizowani. Każdy z nas przekazuje zespołowi swoją niepowtarzalną energię i moc, dzięki której nasza muzyka staję się hitem. Na chwilę zapominam o mojej blokadzie, śpiewając tak głośno i z taką pasję, że czuję jak moje struny głosowe drżą.

Liam odrywa się od telefonu i wpatruje się w nas, wsłuchując w utwór, w który wkładamy dwieście procent.

Chyba tego mi brakowało. Luźnej gry z moimi przyjaciółmi.

- Wyszło zajebiście! - wrzeszczy Samuel zza perkusji.

- To teraz This Is Our Night? - proponuje.

Ta piosenka zapoczątkowała naszą karierę. Napisałem ją jeszcze w liceum, gdy nasz zespół zaczynał raczkować. Miałem do niej ogromny sentyment.

Tym razem Simon zaczynał wygrywać rytm na basie, potem do niego dołączył Luke, szarpiąc za struny gitary, a Sam nadawał ostrego brzmienia przez perkusję. Zacząłem śpiewać, nie potrzebując żadnego tekstu. Znałem tą piosenkę na pamięć.

Uwielbiałem nasze próby. Podczas nich wracaliśmy do naszych początków, gdy graliśmy w garażu Luke'a. Tylko dzięki temu nie zatracamy się w naszej sławie. Liam starał się nas mocno trzymać przy ziemi, by nie odbiła nam woda sodowa do głowy.

-This is our night, when it's just us and our music. This is our night, when the whole world begins to disappear. This is our night, when everything starts This is our night, yeah!

Przymykam oczy, po prostu oddając się muzyce.

***

Poprawiam kołnierz śnieżnobiałej koszuli, wsłuchując się w wiadomości lecące w tle.

- Dzisiaj mija pół roku od zaginięcia właściciela największej sieci hoteli w Chicago, Leonarda Evansa. Mężczyzna ostatni raz był widziany w jednym z kasyn umiejscowionym w należącym do niego hotelu Blue Lagune. Opuścił lokal nad ranem, odjeżdżając spod hotelu swoim samochodem. Córka zaginionego zeznała, że nie wrócił tamtego dnia do domu. Policja w dalszym ciągu szuka sprawcy zaginięcia Leonarda Evansa...

Oderwałem wzrok od ekranu telewizora, gdzie wyświetlano zdjęcie zaginionego mężczyzny. Wyjąłem wibrujący telefon z tylnej kieszeni beżowych spodni.

Na wyświetlaczu pojawia się imię mojego menadżera, zapisane wielkimi literami.

- Co tam?

Przeczesuje palcami włosy, siadając z westchnieniem na brązowej, skórzanej kanapie.

Wieczór jeszcze się nie zaczął, a ja już miałem dość. Najchętniej rozsiadłbym się przed telewizorem z butelką piwa i dobrym jedzeniem z jakieś restauracji. Eleganckie, wykwintne przyjęcie z Cassandrą u boku było ostatnim na co miałbym teraz ochotę.

- Kierowca dał już znać, że czeka na ciebie na parkingu. - mówi, nawet się nie witając. - Z chłopakami spotkasz się na miejscu.

- A Cassandra?

- Czeka w aucie.

Wzdycham, zaciskając zęby.

- Finn. - wzdycha Liam. - Staram się uratować waszą karierę, ale ta suka nie ustępuje. Zabroniłeś mi dawania jej pieniędzy...

- Ta kobieta nie dostanie ode mnie złamanego centa. - syczę. - Po czasie zażądała by więcej, doskonale o tym wiesz.

- Wiem. - przyznaję po chwili ciszy. - Ten układ naprawdę może wiele nam dać. Jej kłamstwa wyjdą na jaw, gdy pokażesz się z inną kobietą, którą traktujesz poważnie. Przestanie rozpowiadać w mediach fałszywe plotki, bo nie będą miały żadnego pokrycia w rzeczywistości. Cała uwaga mediów skupi się na waszej dwójce. To nasza szansa na rozwinięcie waszej kariery.

Jego słowa trafiają do mnie na tyle, że mój oddech zwalnia, a szczęka rozluźnia się.

- Postaraj się dzisiaj dobrze bawić.

- Postaram się. - obiecuję.

- Zbieraj się i nie daj na siebie długo czekać.

Mężczyzna rozłącza się, a ja wychodzę z mieszkania z postanowieniem wlania w siebie tyle drogiego szampana ile dam radę, by przetrwać ten wieczór. Liam nie wspominał nic o byciu trzeźwym dzisiejszego wieczoru.

Zgodnie z słowami mężczyzny, biały Chevrolet czekał na mnie na podjeździe. Słońce powoli zachodziło zza widnokrąg, malując niebo na piękne kolory. Otworzyłem tylne drzwi samochodu, wsiadając do środka. Wymruczałem ciche „ dobry wieczór" do kierowcy, który tylko skinął w moją stronę głową, po czym ruszył.

- Dobry wieczór, kochanie. - aksamitny, kobiecy głos rozbrzmiał obok mnie.

Wolno obróciłem głowę w jej stronę, napotykając wpatrujące się we mnie arktyczne tęczówki.

Nie byłem gotowy na to co zobaczę.

Czerwona, długa sukienka bez rękawów idealnie opinała jej wszystkie krągłości, podkreślając je. Lejący się materiał uwydatniał kobiecy dekolt i jej chudą, długą szyję. Pełne, kształtne usta podkreśliła szminką w kolorze sukienki, a równa kreska podkreślała jej syrenie oko. Jasne włosy opadały falami na jej plecy, tak jak przy pierwszym naszym spotkaniu. Całą stylizację dopełniały czarne, błyszczące szpilki. Cienkie sznureczki oplatały kusząco jej kostkę.

Mój wzrok ilekroć wędrował po jej ciele, zatrzymywał się na jej falujących od oddechu piersiach.

- Oczy mam nieco wyżej.

Jej uwaga wywołuje na mojej twarzy arogancki, lubieżny uśmiech. Posłusznie wracam wzrokiem do jej oczy, starając się opamiętać i skupić.

Nie mogłem się rozpraszać. Wystarczyłaby chwila mojej nieuwagi, bym przepadł dla tej cholernej kusicielki.

- Wytrzyj ślinkę, kochanie. - znowu zwraca się do mnie pieszczotliwie. - O tutaj. - pokazuje na lewy kącik swoich ust.

Mimowolnie przecieram miejsce, które wskazała.

- Gotowa na show?

Zerkam przez przednią szybę, dostrzegając oświetloną latarniami ulice. Byliśmy niedaleko. Wracam spojrzeniem do jej oczu, ale Cassandra już na mnie nie patrzy. Prostuję się na swoim siedzeniu i wbija wzrok przed siebie.

- Oczywiście. Za kogo mnie uważasz?

W tym momencie?

Za najseksowniejszą kobietę, która stąpała po tej cholernej ziemi.

Jeśli pod koniec tego cholernego układu nie oszaleje z pożądania to będzie cud.

- A ty? Jesteś gotowy czy już cię przerosło nasze zadanie?

- Urodziłem się gotowy. - odpieram pewnym siebie głosem, przysuwając się bliżej niej. - Kochanie.

W moje nozdrza uderza intensywny zapach migdałów i wanilii, który obezwładnia moje zmysły. Wciągam więcej powietrza w płuca, napawając się nim.

Gdy tylko auta się zatrzymuje, wysiadam jako pierwszy, przytrzymując drzwi białego Chevroleta. Błyski lamp, oślepiają mnie. Wyciągam dłonią w stronę blondynki, posyłając w jej stronę szeroki, zadowolony z siebie uśmiech.

Widzę szok w oczach wszystkich fotografów i dziennikarzy, którzy barykadują wejście do hotelu, gdzie ma odbyć się gala.

Obejmuję Cassandrę w talii, przyciągając ją bliżej siebie. Patrzę prosto w jej oczy, gdy nachylam się i całuję mocno. Miga mi jej zadziorny uśmiech, gdy nasze wargi rozbijają się o siebie, rozpoczynając namiętny taniec. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top