ROZDZIAŁ III
Miłego poniedziałku!
Ig: _heartless_girl_author
Tt: _heartless_girl_author
#wnaszymrytmieVI
_______________________________
CASSANDRA
Dumnie kroczyłam przez długi korytarz, a moje sześciocentymetrowe szpilki odbijały się echem po całym holu. Obok mnie z uniesioną głową i sukowatym wyrazem twarzy szła Monica. Muśnięte czerwoną szminką usta wygięła w niewielkim uśmiechu, gdy podeszłyśmy do recepcji.
Za kontuarem siedziała drobna blondynka z okularami na nosie. Jej ubiór był skromny, lecz elegancki. Spojrzała na nas znad ciemnych oprawek, odwzajemniając uśmieszek mojej menadżerki.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- Byłyśmy umówione z Liam'em Rogersem i Finnleyem Fosterem.
- Państwa godność? - blondynka zerka w komputer. Poprawiła okulary, które zjechały z jej nosa.
- Monica Hunter i Cassandra Powell. - odparła kobieta.
Margaret, jak wyczytałam na plakietce przypiętej do jej koszuli, wpisała coś w komputer, po czym ponownie przeniosła na nas swoje spojrzenie swoich ciemnych tęczówek. Uśmiechnęła się miło, wstając z obrotowego krzesła.
- Na lewo, znajdują się windy. Proszę pojechać na czwarte piętro. Potem do końca korytarza i w lewo. - instruuję. - Życzę miłego dnia.
- Wzajemnie.
Podążamy w kierunku wind. Naciskam przycisk, a drzwi po paru sekundach rozsuwają się przed nami. Wzdycham, czując przyjemny chłód na rozgrzanym od gorąca na zewnątrz ciele. Kobieta wciska guzik z odpowiednim numerem piętra, a po chwili winda rusza.
Monica w lustrze poprawia swojego wysokiego koka, zerkając na mnie w odbiciu. Zachowuje kamienny wyraz twarzy, nie zwracając uwagi na brunetkę.
- Pamiętaj, dlaczego to robisz. - mówi cicho, niemal szeptem. - I dla kogo.
Nie zapomniałam.
Gdy ojciec uderzył mnie po raz pierwszy, obiecałam sobie, że zrobię wszystko by się od niego uwolnić i sama zapracować na swój sukces.
Po tym każdego ranka stawałam przed lustrem i powtarzałam w myślach tą formułkę. To pomagało mi znosić każdy następny dzień z tym potworem oraz... utratę matki, którą ojciec nazywał dziwką i narkomanką lecącą na hajs.
- Pamiętam. - odpieram beznamiętnie, zaciskając wargi w cienką linię.
- Jesteśmy tu tylko omówić szczegóły układu. Nie musimy od razu się zgadzać. - przypomina łagodnie. - Gdybyś miała jakieś wątpli...
- Wiem co robię, Monica. Nie jestem małym dzieckiem. - wtrącam.
Kobieta wzdycha, wychodząc jako pierwsza z windy. Podążam za nią, czując coraz większy ścisk w klatce piersiowej. Im bliżej wskazanych przez recepcjonistkę na dole drzwi, tym ból nasilał się. Odetchnęłam głęboko, nim moja menadżerka pchnęła wielkie, szklane drzwi.
Przy podłużnym, masywnym stole siedziało dwóch postawnych mężczyzn. Ich głowy odwróciły się w naszą stronę, gdy wtargnęłyśmy do środka. Starszy z nich wstał, wygładzając niebieską, szytą na miarę marynarkę.
- Cieszę się, że dotarłyście. - posłał w naszą stronę firmowy uśmiech. - Liam Rogers.
Uścisnęłam jego dłoń, uśmiechając się najmilej jak potrafiłam.
- A to Finn Foster, wokalista zespołu The Soul.
Intensywne spojrzenie drugiego mężczyzny wypalało we mnie dziury. Ignorowałam gorąc, który zawładnął mną, gdy sunął powoli wzrokiem po całym moim ciele. Zacisnęłam szczękę, zerkając na niego zza ramienia Liama.
Jego czarne włosy były zmierzwione, jakby ktoś przed kilkoma sekundami wsunął w nie palce i pociągnął, psując jego fryzurę. Nie miał zarostu. Jego twarz była gładka, nienaznaczona żadnymi piegami czy zmarszczkami. Wyglądał na nie więcej niż dwadzieścia parę lat.
Niewielki, pyszałkowaty uśmiech złagodził ostre rysy twarzy, gdy zauważył, że się w niego wpatruje.
Brunet wstał z krzesła, które zajmował, podchodząc do nas pewnym siebie krokiem. Przez cały czas nie odrywał ode mnie swojego gorącego spojrzenia.
- Finn. - przedstawił się.
Chwycił moją dłoń między swoje palce, po czym przystawił do swoich ust, całując delikatnie jej wierzch. Gdy tylko nasza skóra zetknęła się ze sobą, po moim kręgosłupie przeszedł elektryzujący dreszcz, który na chwilę odebrał mi oddech. Uśmiechnął się delikatnie, spoglądając na mnie z przyciśniętymi do mojej dłoni ustami.
- Twój przyszły chłopak. - dodał po chwili, opuszczając moją dłoń.
Delikatne iskierki chodziły po mojej skórze, chociaż już mnie nie dotykał. Jego zielone oczy lśniły dziwnym blaskiem.
Nie poddawaj się jego urokowi. - upominam się w myślach. - To flirciarz.
- Nie rozpędzaj się, kochaniutki. - moje słowa wywołały u niego kolejny, niewielki uśmieszek, który zwiastował kłopoty. - Na nic się jeszcze nie zgodziłam.
- Mhm. - mruknął. - Nie byłoby cię tutaj gdybyś...
- Może usiądźmy i porozmawiajmy. - Liam przerywa drugiemu mężczyźnie, posyłając w jego stronę długie, trudne do interpretacji spojrzenie.
Usiadłam na miejscu naprzeciwko Finn'a, który co jakiś czas posyłał w moją stronę długie spojrzenia. Starałam się je ignorować i wsłuchiwać się w słowa jego menadżera na temat tego... układu.
Nie wierzyłam w to, że zgodziłam się uczestniczyć w tym cyrku.
Z drugiej strony wiedziałam co mną kierowało przy podjęciu decyzji. Chęć udowodnienia samej sobie, że wcale nie jestem nic nie wartą i pustą idiotką, która wyłącznie czym może się pochwalić to przeciętna uroda. Chciałam pokazać to przede wszystkim jednej osobie, gdziekolwiek się ona właśnie znajdowała.
- To będzie prosty układ z korzyściami dla obu stron. - zaczął Liam. - Finn zdementuje rozpowiadane na jego temat plotki, a kariera Cassandry nabierze rozpędu. Wszystko tak jak ustaliliśmy w mailach.
- Jak to ma wyglądać?
- Będziecie wychodzić na miasto, trzymać się za rączki i posyłać w swoją stronę maślane spojrzenia. Będziecie chodzić na różne eventy, udzielicie paru wywiadów.
- Udajecie prawdziwą parę. - wtrąca nonszalancko Monica. - Zajmiemy się waszymi terminarzami i będziemy was informować o wszystkim na bieżąco.
- A jak długo to ma potrwać? - pyta Finn, zarzucając ramię na oparcie fotela.
- Pół roku. - odpowiadają jednocześnie.
- Ile? - krztuszę się własną śliną, a mężczyzna prostuje się na swoim fotelu.
- Pół roku. - powtarzają. - Mniej więcej
- Mam przez sześć miesięcy z nią...
- Finnley. - warczy Liam, nie dając mu dokończyć zdania.
- Nie uważasz, że to trochę za długi czasu?
- Krótszy czas trwania waszego fikcyjnego związku może spowodować nowe plotki, Finn. Mało ci jeszcze? - pyta przez zaciśnięte zęby.
Przypatruję się temu w milczeniu, analizując całą sytuację.
Sześć miesięcy.
Brzmiało to niemal jak wyrok.
Zerkam na Monikę, która wzrokiem przypomina dlaczego to robimy.
Finn wzdycha sfrustrowany, odpuszczając. Jednak po jego napiętych ramionach i zaciśniętych z całych sił zębach było widać jak bardzo był wściekły.
-Jeśli dziennikarze będą pytać, a na pewno będą, spotykaliście się w tajemnicy od ponad roku. Nie chcieliście pokazywać się publicznie przez byłą dziewczynę Finn'a i dopiero co wschodzącą karierę Cassandry.
- Od jak dawna to planujecie?
Kpiący uśmieszek wpływa na dobrze skrojone gwiazdy muzyka.
- Nie trzeba wiele czasu, by uzgodnić tak błahe rzeczy, Panie Foster. - Monica ciska piorunami w młodszego mężczyznę. - Im szybciej zaczniesz planować swoje życie, tym szybciej będziesz żyć życiem, o którym marzysz, czyż nie?*
Uśmiecham się delikatnie na ulubiony cytat Moniki. Powtarzała go za każdym razem odkąd wzięła mnie pod swoje skrzydła.
- To jak?
Liam zerka na Finn'a, który tylko kiwa zamyślony głową.
- Zgadzam się.
- Cassie? Jaka decyzja
Uwaga wszystkich jest skierowana w moją osobę.
Wzdycham cicho, po czym decyduję:
- Zróbmy to.
- Dasz radę?
O dziwo pytanie nie wyszło z ust mojej menadżerki, a mojego fikcyjnego chłopaka.
- Tak, masz co do tego wątpliwości, kochanie? - pytam na pozór spokojnie.
Na usta chłopaka wpływa kolejny uśmieszek, który nie zwiastował niczego dobrego.
- Skąd, słońce.
Mierzy mnie wzrokiem, na kilka chwil zatrzymując się na moich ustach, a później dekolcie. Mrużę gniewnie oczy, zduszając kąśliwą uwagę.
- Po prostu zastanawia mnie jak dobrze umie grać aktorka drugoplanowa. Dasz radę zagrać tym razem główną postać?
- Och, kochanie. Masz chyba nieaktualne informacje. - robię dzióbek z ust, przekrzywiając głowę w bok. - Ciebie chyba nie muszę pytać czy dasz radę. Twoja była dba o to byś był tematem numer jeden.
- Nie waż się o niej wspominać. - warczy nagle. - Nie masz o niczym pojęcia.
- Chyba nie bez przyczyny potrzebujesz fikcyjnej dziewczyna. Prawdziwa cię zostawiła?
Obserwuję jak Finn powolnie przesuwa językiem po ustach, oddychając głęboko. Podnosi wyżej głowę, patrząc mi prosto w oczy.
- A ty jesteś tak słabą aktorką, że potrzebujesz kogoś kto cię nagłośni?
Zaciskam usta w wąską kreskę, sztyletując mężczyznę wzrokiem. Zmuszam się do pozostania w miejscu i nie przywalenia mu w ten pusty łeb.
Finn nie pozostaje mi dłużny, odwzajemniając moje spojrzenie. W jego niezwykłych, zielonych oczach tańczyły ogniki wściekłości. Idealnie skrojone usta wykrzywił w wyćwiczonym nonszalanckim, aroganckim uśmieszku.
- Będzie ciężko. - wzdycha Liam.
- To? - pyta Finn. - Dasz radę podołać nowej roli?
- Tak. - odpowiadam bez zastanowienia. - A ty, kochanie?
- Oczywiście, słoneczko.
Zrobię wszystko, by udowodnić mu jak wspaniale umiem grać i obiecuję, że pożałuję każdej sekundy spędzonej w moim towarzystwie.
*Cytat Hansa Glinta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top