Księga XXV

(Vadim)

Powoli przeżuwał kęs krwistego steka, zastanawiając się, czy to wszystko, co kiedykolwiek uczynił, było warte tej chwili. Siedział w końcu w zamkowej komnacie, która była tak bogato urządzona, że spokojnie mógł przez kilka lat wyżywić za nią całe miasto. Zajadał mięso, kiedy prosty lud głodował. Cieszyłby się tym, gdyby zależało mu na rzeczach materialnych. Jednak najbardziej liczyła się dla niego przychylność cara. Utracił ją, gdy Andrella uciekła. Zawiódł od tamtego wydarzenia tak wiele razy, że obawiał się, iż kara będzie dotkliwsza, niż w jego najokropniejszych koszmarach. Tymczasem Melias wydawał się kompletnie obojętny, jakby nie przejął się niekompetencją swojego żołnierza.

— Co cię z nią łączy? — Usłyszał, a kiedy zrozumiał sens słów, zakrztusił się kawałkiem wołowiny.

— A, co ma mnie z nią łączyć? — Spojrzał na siostrę z wyrzutem, po czym upił ze złotego kielicha spory łyk wina. — Chyba jedynie wzajemna nienawiść.

Następne kilka minut minęło w krępującej ciszy. To był ich pierwszy wspólny posiłek od porwania Lizette, więc Vadim nie miał pojęcia, jak się zachować. Co z tego, że wróciła cała i zdrowa, skoro w ogóle do czegoś takiego doszło? Miał się nią opiekować, a tymczasem pozwolił, by spędziła parę tygodni z porywaczami. Obwiniał się, a jednocześnie żałował, że nie stało się coś, co zmieniłoby zachowania księżnej. Nawet nie zaszczyciła go uśmiechem, kiedy zobaczyła go tego ranka. Nie wiedział, co myśleć o jej oziębłej minie i dystansie jeszcze większym, niż tym sprzed śmierci ojca.

— Sypiasz z nią?

— Do cholery, Liz! — Uniósł poirytowany głos. — Nic mnie z nią nie łączy. Nie sypiam z nią i przede wszystkim najchętniej sam poderżnąłbym jej gardło, gdybym tylko mógł.

— Więc co wtedy robiła w twojej komnacie? Jeszcze w dodatku przywiązana do twojego łóżka! — Zmrużyła podejrzliwie oczy, jakby doskonale wiedziała, że nie mógł jej zdradzić szczegółów, które bez wątpienia wkurzyłyby Meliasa. — Tylko nie wymyślaj wymówek, bo i tak nie uwierzę.

— To po co w ogóle pytasz, skoro w tej swojej głupiutkiej główce zdążyłaś ubzdurać sobie jakąś wyssaną z palca historyjkę?

Siostra Vadima zarumieniła się ze złości. Omiótł ją poirytowanym spojrzeniem, dostrzegając, że nawet nie tknęła jedzenia. Najwyraźniej jej złość była dużo większa niż przypuszczał albo znów się odchudzała.

— Bo mimo wszystko wierzę, że mój brat nie przespał się z morderczynią naszego ojca.

Żołnierz zagryzł wnętrze policzka, po czym wbił wzrok w wystygnięty już kawałek steka. Jak w ogóle mogła tak pomyśleć? To, że był mężczyzną, wcale nie oznaczało, że sypiał z każdą istotą z ładną twarzą, tyłkiem i cyckami, a nawet jeśli, to Andrella Apsarā byłaby ostatnią na liście potencjalnych kochanek. Może i jej współczuł, ale na pewno nie miał zamiaru wybaczać popełnionych przez kobietę zbrodni.

— To nie o mnie się martwisz — stwierdził cicho. — Boisz się, że to Melias z nią sypia, więc, zamiast go pilnować, wolisz wyżywać się na mnie.

Zgrzyt odsuwanego krzesła był właśnie tym, czego spodziewał się po siostrze. Jak zwykle uniosła się emocjami, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że miał rację. Bała się utraty względów cara tak samo, jak jej brat, choć kompletnie z różnych przyczyn. Nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem, kiedy stukot drogich obcasów cichł z każdym krokiem. Jedynym zaskoczeniem było to, że nie dostał od niej w twarz, co również często czyniła w takich sytuacjach.

— Dobranoc, siostrzyczko — powiedział w tej samej chwili, w której rozbrzmiał trzask drzwi.

♕♕♕

Następnego dnia Vadim został wezwany przez cara, ale na szczęście tym razem nie uczynił tego pod groźbą śmierci. Mimo to czuł niepokój. Już wolał zostać ukaranym, jak tylko przybył z Andrellą do zamku, niż trzy dni później, kiedy Melias miał czas na przemyślenie wszystkich występków żołnierza. Tylko Chaos wiedział, co działo się w głowie władcy, a ta niewiedza sprawiała, że mężczyzna miał ochotę ponownie udać się na wygnanie.

— Przejdźmy się. — Usłyszał, jak tylko przekroczył próg komnaty Wybrańca Chaosu.

Bez słowa przepuścił swojego pana w przejściu, po czym udał się w tylko mu znanym kierunku. Próbował rozgryźć, dokąd chciał iść Pan Kontynentu, lecz nic nie przychodziło mu do głowy. Ten korytarz nie prowadził do lochów, gdzie, jak sądził, nadal znajdowała się upadła księżniczka. Zresztą rzadko bywał w skrzydle należącym wyłącznie do cara, więc jego milczenie jeszcze bardziej wzmacniało już i tak napiętą atmosferę. Pocieszał się, że idący przed nim człowiek nie wyglądał tak, jakby miał zamiar kogokolwiek tego dnia zabić, lecz on przecież zawsze wydawał się oazą spokoju.

— Mogę spytać, jaki jest cel tego spaceru? — zdobył się na odwagę.

— Zobaczysz.

Resztę drogi przebyli w milczeniu. Vadim z każdym kolejnym krokiem czuł, jak spore krople potu spływają mu po plecach. Oddech miał przyspieszony, choć tempo marszu było dość wolne. Z udawaną powagą rozglądał się po przejściach, próbując odnaleźć coś znajomego. Niestety wszystkie wyglądały niemal identycznie i tylko pozostawione na zakurzonych kamieniach odciski butów wskazywały na to, którędy szli. Kiedy w końcu dotarli do komnaty ze złotą klamką, poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy. Robiło mu się na zmianę zimno i gorąco, a nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej wywołał na jego licu grymas bólu.

— Już dawno kazałem przyszykować ją dla naszej kochanej przyjaciółki — odezwał się Melias, przywracając Vadima do porządku. — Sądziłem, że nie będzie potrzebna, skoro tak długo nie próbowała uciekać, ale wystarczyło tylko spuścić ją z oka, a czmychnęła niczym przerażona łania.

Spojrzał na cara, próbując wyczytać coś z jego nieprzeniknionej miny. Zamyślony, poważny i tajemniczy Wybraniec Chaosu nie wróżył niczego dobrego. Dodatkowo wspomniał o Andrelli, a to już samo w sobie było zapowiedzią czyichś tortur. Pytanie tylko, czy chodziło o krnąbrną kobietę, czy o jego wiernego sługę.

— Pobiła dwie szlachcianki, uciekła ci i naraziła wszystkie moje plany na niepowodzenie. Naprawdę niewiele brakowało, byś skończył na dnie razem z nią — kontynuował spokojnym tonem. — Na szczęście naprawiłeś swój błąd, lecz po tym wszystkim nie jestem pewien, czy mogę ci ufać...

— Oczywiście, Panie — przerwał, przerażony dokąd zmierzała ta rozmowa. — Oczywiście, że możesz mi ufać.

— O tym się jeszcze przekonamy, Vadimie. Otwórz drzwi.

Kilka razy przeskakiwał spojrzeniem pomiędzy władcą a drewnianą płytą, która skrywała za sobą coś, co zdecydowanie nie służyło niczemu dobremu. W końcu z wahaniem chwycił za klamkę, po czym za nią pociągnął. Zawiasy zaskrzypiały, a oczom mężczyzn ukazała się z pozoru zwyczajna komnata. Wielkie łoże stało naprzeciwko wejścia, obok niego dwie szafki nocne i mała kanapa. Ostatnim meblem okazała się szafa w rogu pokoju. Wszystko utrzymane było w szarościach i czerni. Na podłodze rozłożono tylko jeden dywan, na ścianach zaś w przeciwieństwie do innych pomieszczeń mieszkalnych nie było nawet odrobiny tapety. Najdziwniejsze jednak były kraty w oknach oraz w drzwiach. Grube pręty wbito w kamień i nawet na pierwszy rzut oka było widać, że jeden człowiek, a tym bardziej kobieta nie zdoła ich wyrwać. Kolejnym zaskoczeniem okazał się ich kolor. Nie wiedział tylko, czy zostały wykonane w całości ze złota, a może użyto na nich zwykłej farby.

Drgnął, kiedy do jego uszu dotarł cichy odgłos kroków dochodzący z, jak wcześniej sądził, pustego pomieszczenia. Widok Andrelli był dla niego niemałym zaskoczeniem. Kobieta stanęła na samym środku komnaty i z nienawiścią wpatrywała się w mężczyzn. Ubrana jak zwykle w cienką, czerwoną suknię, która więcej odkrywała, niż zakrywała. Nie miał więc wątpliwości, że strój wybierał jej Melias. Bez trudu na smukłej szyi upadłej księżniczki dostrzegł siny ślad. Odcisk dłoni.

— Co jej się stało? — spytawszy, odwrócił się do cara. — Ty jej to zrobiłeś?

Na ustach władcy igrał krzywy uśmieszek. Po samej jego minie było widać, że maczał w tym paluchy. Oczywiste było, że nie minie doba, zanim straci cierpliwość i ukarze niewiastę. Zatem dlaczego Vadim miał nadzieję na okazanie jej odrobiny litości?

— Ruszyło cię to — oznajmił, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę zawodu. — Vadimie, czujesz coś do niej?

Miał ochotę wrzasnąć na całe gardło, że nic go z nią nie łączyło. Nie rozumiał, dlaczego już druga bliska mu osoba zarzuca mu coś tak karygodnego.

— Jedynie nienawiść, Panie.

— Co byś jej zrobił, gdybym dał ci wolną rękę?

Obrócił się z powrotem do Andrelli. Wydawała się obojętna wobec tej rozmowy, ale po samym sposobie, w jaki na nich patrzyła, było widać, że obchodziła ją dużo bardziej, niż mogłaby sądzić. Jej napięte mięśnie, mroczne spojrzenie i ta zacięta mina, która tak go irytowała. Jej postawa mówiła sama za siebie.

— Odciąłbym jej coś więcej niż kawałek ucha.

Na taką odpowiedź chyba liczył Melias, bo uśmiechnął się szeroko, po czym spojrzał na kobietę.

— Obiecałem ci kogoś dużo gorszego ode mnie, więc co powiesz na syna mordercy twojego ojca, złotko?

Vadim czuł się, jakby wydarzenia wokół niego rozgrywały się w zwolnionym tempie. Co chwilę słowa Wybrańca Chaosu rozbrzmiewały w jego głowie, ale ich sens wciąż do niego nie docierał. Obiecał? Co to oznaczało? Zimny pot oblał jego ciało, a widok na komnatę niespodziewanie przysłoniły czarne mroczki. Zawroty głowy nasiliły się wraz z chwilą, gdy rozbrzmiał wrzask lazarianki:

— Pozabijam was!

Jeszcze raz udało mu się spojrzeć na Meliasa, zanim padł nieprzytomny na kamienną posadzkę. Ciemność otuliła go przyjemnym spokojem, za którym już od dawna tęsknił. Miał nadzieję, że gdy odzyska świadomość, ta rozmowa okaże się zwykłym koszmarem. 

♔♔♔

Kolejny rozdział: 25.12.2024 r.

Ig: nataliazakrzewska_autorka

TikTok: natalia_zak_autorka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top