II
W pośpiechu przeglądnęłam się w lusterku i pokrzepiająco uśmiechnęłam się do siebie. Wcisnęłam na nogi niewygodne, czarne szpilki, że gdy schodziłam po schodach bałam się, że się wywalę. Jednak kiedy moim oczom ukazał się idealny William, ubrany w długą białą koszulę i luźne jeansy, wydawało mi się, że nie muszę używać mięśni, żeby się do niego dostać. Po prostu płynęłam po schodach.
– Wow. – wyrwało mu się z ust i podszedł podać mi rękę, gdy już byłam na ostatnim stopniu. – Pięknie wyglądasz, Diana.
W odpowiedzi zarumieniłam się równo, przyjmując dłoń chłopaka. Z obserwacji wyciągnęłam, że był dżetelmenem, ale jeśli chodziło o imprezy, to lubił zabalować. Ucieszyło mnie to, że pochwalił moje starania.
– Diana, czemu nic mi nie powiedziałaś?! – oburzyła się mama.
– Chciałam, ale... – spojrzałam na Williama, który uważnie obserwował obszar. – było już za późno. – wzruszyłam ramionami.
– William powiedział, że zabiera cię do kawiarni. Więc uważajcie. Pogadamy w domu. – rzekła chłodno, ale chłopakowi posłała wymuszony uśmiech.
Czasem jej troska tak mnie denerwowała, że miałam nieraz ochotę wyjść z domu. Ale wiedziałam, że jako jednaczka całą uwagę skupia na mnie. William pchnął drzwi i wypuścił mnie pierwszą, a następnie grzecznie pożegnał się z mamą.
Na podeście stało czarne BMW, które troszkę budziło moje obawy. Nie wiedziałam, czy jest on dobrym kierowcą, jednak postanowiłam mu zaufać. Szybko obiegł auto dokoła, aby otworzyć mi drzwi. Dżentelmen. Z uśmiechem na twarzy byłam tak wpatrzona w niego, że przy wsiadaniu uderzyłam głową o dach samochodu.
– Fuck! Mogłeś mnie ostrzec, że masz tak nisko sufit... – złapałam się za głowę, a on tylko cicho się zaśmiał i obszedł auto dokoła, żeby następnie wsunąć się na siedzenie kierowcy.
– Mam nadzieję, że nie masz choroby lokomocyjnej. – odezwał się.
– Wyglądam ci na taką?! – udałam oburzenie, a w głębi duszy cieszyłam się, że siedziałam w aucie Williama Kelley'a obok niego samego.
- Moja była kandydatka na dziewczynę też nie wyglądała na taką, a po paru kilometrach moja tapicerka była cała zarzygana, więc... - wzruszył ramionami.
- Była kandydatka? - spytałam, przełykając ślinę. Nie, żeby coś, ale czy to wszystkie dziewczyny, które ślinią się na jego widok zabiera swoim BMW do kawiarni?
- Po tym, co zrobiła mojej czarnulce już nie miała szans. - wypowiedział to tak łatwo, że sama się dziwiłam. Czy on robił innym zbędne nadzieje?
- William, czy ty każdą dziewczynę zabierasz swoją ,,czarnulką" na randki? - spytałam prosto z mostu. Wolałam wiedzieć.
- Tylko te, które są czegoś warte. - zwrócił się w moją stronę i posłał uroczy uśmiech, po którym straciłam grunt pod stopami.
- Patrz na drogę! - oprzytomniałam, gdy kątem oka zauważyłam, jak Will wjeżdża na chodnik.
- Pardon! - wtrącił kolejne słówko z francuskiego z tym słodkim akcentem, a ja prychnęłam. Skręcił gwałtownie kierownicą tak, że musiałam przytrzymać się mocniej siedzenia.
- Następnym razem już mnie nie skusisz na randkę w twoim samochodzie.
- Słońce, to początek a ty już jakaś taka...podkurzona? - spytał, patrząc przelotnie na mnie.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! - uśmiechnęłam się i wcale nie udawałam. - Ale kierujesz i bierzesz za mnie odpowiedzialność, a moja mama by cię zabiła, gdybym miała malutkie zadrapanie, więc proszę cię łaskawie, skup się.
- Powstrzymam się od kąśliwego komentarza. - zagryzł wargę, prostując się.
Szybko zamilkł, zwalniając. A więc chyba chciał się popisać. Oparłam się o szybę obserwując mijających nas ludzi. Uwielbiałam to robić. Obserwując ludzi wiele można było dostrzec. Na przykład ładne ubrania, karygodne zachowania czy też stan majątkowy świadczący o tym, gdzie kto się stołuje.
- Przecież możesz powiedzieć ten niby kąśliwy komentarz. - przerwałam ciszę, a on znów przygryzł wargę.
- A jeśli się dowie, że niechcący podrapałem jej córkę po plecach to też mnie zabije? - z trudem powstrzymał śmiech.
- Jedź! - zaśmiałam się, bijąc go lekko po rękach.
Zatrzymaliśmy się pod niewielką kawiarnią, która była dość dobrze oświetlona i zyskała wiele klientów. Znów pierwszy wysiadł, podbiegając do mnie. Był taki uroczy, gdy przygryzał wargę. Weszliśmy do środka, wybierając stolik jak najdalej od panującego zgiełku. Pech padł, gdy światełko nad nami zgasło w chwili, gdy oboje zajęliśmy miejsce.
- Żeby to nie wróżyło nic złego. - wskazałam, a on wzruszył ramionami, opierając twarz na pięściach.
- Jesteśmy skazani na siedzenie w ciemnościach. - uśmiechnął się, a ja marzyłam o tym, żeby mnie w nich pocałował. - No chyba, że ci to przeszkadza.
– Przeszkadza?! Oszalałeś? – zaśmiałam się, nachylając się ze śmiechu nad stołem.
W tym czasie przyszła do nas starsza kelnerka, która chrząknięciem mnie oprzytomniała. Wyprostowana usiadłam normalnie i spojrzałam na chłopaka, który z uwagą oglądał menu.
– Diana? Co chcesz? – spojrzał na mnie, a ja w chwili zamyślenia stwierdziłam, że wezmę to co on. – Zdam się na ciebie.
– Okej. W takim razie dwa razy kawa macchiato i do tego dwa tiramisu. Tylko takie dobre. – dodał, gdy kelnerka zanotowała i ogarnęła nas wzrokiem.
– To już nie zależy ode mnie. – odrzekła dość chłodno, więc wymieniliśmy się z chłopakiem spojrzeniem.
– Wiesz, ja bym się bał sobie zaufać. – zachichotał, nie spuszczając ze mnie wzroku, co niekiedy było tak niekomfortowe, bo bałam się, że walnę jakąś głupotę i on to zobaczy.
– Ale zaryzykowałam.
– Co lubisz robić na co dzień? – spytał, wbijając we mnie intensywny wzrok.
– Oglądać seriale i...mam też jedno hobby, ale możesz mnie wyśmiać.
– Ja jestem raczej tolerancyjny, więc mów śmiało. – machnął ręką.
– Uwielbiam...wieczorami medytować. – wyrzuciłam z siebie, a on otworzył szerzej oczy.
– Okej. – skomentował, jakby to było całkiem normalne. – Masz rodzeństwo?
– Jestem jedynaczką.
– Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?
– Coś w stylu rock, albo metal.
– Lubisz mocne pierdolnięcie. – zaśmiał się, a ja stwierdziłam, że wyszła moja kolej na poznanie Willa.
– A ty co lubisz robić?
– Hmm... Czasem gram na gitarze. – uśmiechnął się i uniknął mojego wzroku. Przecież to słodkie było. – Interesuję się muzyką i był czas, w którym nawet pisałem teksty, ale... – urwał i machnął ręką.
– Zagrasz mi coś kiedyś?
– Może.
– Masz rodzeństwo? – spytałam, choć wiedziałam, że jego rodzina była w rozsypce, a sam nie lubił o tym mówić. Nie sądziłam, że mi odpowie. Po prostu chciałam spytać.
– Jestem jedynakiem. – skłamał, a przy tym jego głos stał się lekko zachrypnięty. Zmrużyłam oczy, a ten wziął do ręki telefon i zaczął nim wywijać. – Idzie nasze zamówienie.
Uniósł wzrok w górę, prowadząc kawę od lady do naszego stolika. Pachniała wybornie, a woń małej salaterki tiramisu połaskotała moje nozdrza. Przyjęłam z rąk kelnerki szklankę, a na śmietanie, która okrywała najlepsze, widniało serce. Wyglądało ślicznie. Podziękowałam uśmiechem, gdy wyłożyła wszystko, co chcieliśmy.
– Lubisz tiramisu? – spytał, a prawda była taka, że nigdy nie jadłam, więc szybko przysunęłam salaterkę bliżej siebie i odkroiłam łyżeczką kawałek.
Warstwa kawy, śmietany oraz innych mas przebiła się przez zęby, rozpływając na języku. Musiałam przyznać, że było pyszne.
– Od teraz lubię. – posłałam mu uśmiech, a on nachylił się, aby zetrzeć resztki z kącików. – Dzięki. – zawstydziłam się.
– Nie ma za co. – wrócił na swoje miejsce, oblizując palec. – To dobrze, że lubisz tą mocniejszą muzykę, bo ja też taką lubię.
– Mamy ze sobą dużo wspólnego.
– Dużo i pewnie jeszcze więcej. – zaśmiał się, popijając kawą.
William
Diana okazała się całkiem spoko. Odwiozłem ją do domu, przy okazji proponując kolejne spotkanie. Patrząc na jej reakcje mogłem stwierdzić, że jest pełna życia. Zupełnie nie tak, jak ja. Też kiedyś byłem. Odstawiłem auto do garażu, wkładając do uszu słuchawki, a zimne dłonie chciałem ogrzać w kieszeniach. Mieszkałem sam. Może czasem gościłem u siebie parę dziewczyn, lecz nie chciałem teraz stałości. Zdaniem taty, odkąd pamiętam, było to, że jak jestem młody, to muszę korzystać z życia, a nie gnieździć się z jedną dziewczyną. Okłamałem ją. Miałem rodzeństwo, nadal mam. Nie lubię o tym mówić.
Wchodząc do domu rzuciłem na stolik bluzę, którą natychmiast z siebie ściągnąłem. Na zegarze wybiła już dziewiąta. Szczerze, to nawet fajna była ta Diana. Nie zadawała zbędnych pytań i świetnie się przy niej ośmiałem. Chwyciłem do dłoni gitarę, kładąc ją na nogach. Westchnąłem głęboko i zamykając oczy, chwyciłem wyćwiczony akord i zagrałem dobrze znaną mi piosenkę.
When I saw you, my heart was broken
You told me, that everythig will be okay
In your eyes as blue as heaven
I found myself
Why did you go, when I needed you the most?
Mój cichy głos skomponował się z czysto zagranymi dźwiękami. Otworzyłem oczy, aby znów poczuć samotność. Nikomu nie dzieliłem się tym, że lubię to robić. Fakt, często przychodzili do mnie kumple i często chwytali się gitary, ale kłamałem, że należy do mojego brata. Nikogo nie dopuściłem do siebie blisko, żeby znów mnie nie złamał. Nie chcę skrzywdzić Diany, ale nie potrzebuję jej do szczęścia. Choć czasem powinienem być.
Diana
William był taki uroczy, że gdy wróciłam do domu, nawet zignorowałam pytającą mnie mamę. Wskazywała na zegarek. Tak, wiedziałam która była godzina. Zasiedzieliśmy się i pewnie nie gdyby mój telefon, siedzelibyśmy dłużej. Zaproponował kolejne spotkanie. Czułam, że moje marzenia się spełniały. Poznałam tajemniczego Williama bliżej, choć niepokoiło mnie, dlaczego skłamał. Nikt nie znał prawdy o jego rodzinie, nawet najbliźsi kumple. Zrzuciłam z siebie z ulgą sukienkę, wchodząc pod prysznic. Pozwoliłam, aby woda zmyła ze mnie nadmierne emocje. Wychodząc, natknęłam się na mamę i tatę, którzy stali z założonymi rękami.
– Możemy pogadać? – spytał tata, ruchem głowy wskazując salon.
– Oczywiście, tylko dajcie mi rozczesać włosy.– zgodziłam się, wiedząc, że rozmowa będzie kręcić się wokół niego.
Wskoczyłam po schodach, łapiąc szybko za szczotkę i moim pokoju i przejechałam nią kilkakrotnie po blond włosach. Gdy byłam gotowa, przełknęłam ślinę i z uśmiechem na twarzy zeszłam do salonu, gdzie mama już opowiadała o jego kulturze.
– Zaczynacie beze mnie? – rzuciłam się na łóżko, kładąc głowę na poduszce.
– Tata chciałby się coś dowiedzieć o chłopaku mojej córki. – powiedział do mnie, a ja mogłam już stwierdzić, że to będzie dobra rozmowa.
Moi rodzice pozwalali mi na wiele, a jeśli chodziło o chłopaków, to tata zdecydowanie trzymał mnie krótko. Zanim szłam na randki, musiał wiedzieć, kto to jest, z jakiej rodziny pochodzi, ile ma lat, jaki jest. I zawsze punktowali nie tylko u niego, bo u mamy też, jak na starcie ktoś pokazał się z dobrej strony. Wydarzyło się raz tak, że pewien chłopak przyszedł po mnie i jak to tata miał w zwyczaju, otworzył mu drzwi. Ten nie przedstawił się, tylko rzucił krótkie ,,spierdalaj" i otworzył szerzej drzwi, aby wejść do środka. Tata tak się zdenerwował, że wziął go za szwery i wyrzucił z domu. Tym razem ani tata ani mama o Willu nic nie wiedzieli.
– William Kelley, tak?
– Tak. – przytaknęłam.
– Ile ma lat? – spytali równocześnie, śmiejąc się później z tego.
– Rok starszy.
– Powiedz nam o nim coś więcej.
– Jest strasznie miły. I mądry, choć może po ocenach tego nie widać. Umie jeździć autem i podobno gra ja gitarze.
– Ten William Kelley? – spytał tata, robiąc wielkie oczy. – Ten, któremu...
– Robert, przestań. – upomniała go moja rodzicielka i nie dając mi nawet dojść do pytania o co chodzi, zmieniła temat. – Co chcesz jutro na obiad?
– Naleśniki z serem? – zaśmiałam się, gdy ta złapała się teatralnie za głowę. – O co chodzi z tym Kelley'em?
– Może sam ci powie. – posłała uśmiech i wstała, patrząc na zegar. – Idź spać, bo jutro szkoła.
– No tak, oczywiście. – zmarszczyłam brwi i udałam się na górę, rzucając uprzednio ,,dobranoc".
Zastanawiała mnie przeszłość tego chłopaka. I dziwne zachowanie mamy, gdy tata wspomniał coś o nim. William przez to stał się bardziej tajemniczy niż się wydawał. Chociaż wszystko szło zgodnie z moimi marzeniami, to sprawiało, że chciałam się dowiedzieć o nim więcej. Zanim położyłam się spać, wystukałam na klawiaturze nazwisko Williama, lecz nic sensownego nie wyskoczyło, oprócz sławnych aktorów czy piosenkarzy z tym samym nazwiskiem.
Przeszłość czasem niszczy człowieka od środka, a muzyka płynie prosto z serca. Jeśli więc chcesz poznać skrytą osobę, po prostu umiej ją wysłuchać.
******************
W tamtej części nie polubiliście Willa. Fakt, epizodycznie się tam pojawiał i to akurat jako dupek. Czytając dalsze części dowiecie się, czemu był taki i o kim są jego piosenki. Dalej jednak nie mam kandydata na Williama. Może grałby go William ze SKAM? Albo może kto inny? Piszcie komentarze ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top