Rozdział XX
-Hej Nik. Co tam?-Zapytałam z przyklejonym uśmiechem na twarzy, starając się nie rozkleić ponownie.
-Kris, wracaj do domu. -powiedział, szczerząc się jak głupi do ekranu.
-Dlaczego? Co, już za mną tęsknisz ? - zapytałam, cicho chichocząc.
-Chciałabyś... Widzisz co mam w ręku? - Zamachał przed kamerka białą kopertą.
-Tak, widzę. I co, w końcu się ogarnąłeś i w końcu jej się oświadczyłeś? - Zapytałam z udawanym zainteresowaniem.
-HA, ha, ha, bardzo zabawne. Mała, dostałaś się na Yale University i to za pierwszym podejściem! Od września idziesz na studia. Wszystko zaliczyłaś w terminie i to bardzo wysoko, a nawet masz szansę na stypendium sportowe! Jestem z Ciebie dumny. -powiedział, posyłając mi promienny uśmiech.
-Ty mówisz serio?! - Myślałam, że wycałuję go przez laptopa. Mój humor diametralnie się zmienił. Aaaa, dostałam się!
-Tak, serio. Pakuj swoje graty i wracaj. Czekamy na Ciebie.
-Wrócę jutro rano.
-Tak szybko?! Masz pamiętnik?
-Jak szybko? Nie było mnie prawie 8 miesięcy. Proszę, przemilczmy pamiętnik. Wracam do domu, do Ciebie.
-Dobrze, to do jutra. Daj mi znać, to przyjadę po Ciebie na lotnisko. Kocham Cię, Mała.
-Ja Ciebie też, duży braciszku. - pomachałam mu i rozłączyłam się, zamykając laptop.
Ja serio się dostałam! Uradowana, zaczęłam skakać i ponownie się rozpłakałam. Tym razem, to były łzy szczęścia. Zawsze marzyłam o dostaniu się na ten uniwersytet. W końcu mi się udało.Uczyłam się tutaj w wolnej chwili, regularnie zdawałam egzaminy w ambasadzie i naprawdę się dostałam! Wyszłam z pokoju, Zbiegłam po schodach i ze łzami w oczach wskoczyłam na zaskoczonego Baeka. Ten mocno mnie złapał i przytulił do siebie.
-Mała, nie płacz. On zrozumie i wróci. Zobaczysz, wszystko się ułoży. -Próbował mnie pocieszyć, ale ja szybko pokręciłam głową.
-Nie płaczę z tego powodu. Ja wracam do domu Baekhyun. Wyprowadzam się.
-Jak to wracasz do domu?! To przez niego?! Proszę, przemyśl to. Jeszcze wszystko będzie dobrze. Wróci, porozmawiamy..
-Ja dostałam się na studia i jutro rano wracam do Stanów. I nie zmienię już decyzji, przepraszam. - odparłam, odsuwając się od niego trochę, aby móc spojrzeć mu w oczy.
-Tutaj też możesz studiować! Proszę Cię, zostań! - krzyknął zrozpaczony chłopak.
-Ale ja dostałam się na Yale University. To moje marzenie i szansa na lepsze życie. Po za tym podjęłam już decyzję. Proszę, nie utrudniaj mi tego.. -wyszeptałam i przytuliłam go do siebie bardzo mocno. Chłopak się popłakał i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej.Chyba zdał sobie sprawę, że jutro już mnie tu nie będzie. Naprawdę bardzo ich wszystkich kocham, ale muszę tu zrobić. Tu, jestem zbędna. Robię tylko problemy. Będzie im lepiej beze mnie.
-Co ja bez Ciebie zrobię, hm?
-Dasz radę. Inaczej nie możesz nazywać się moim przyjacielem. - zaśmiałam się cicho po czym przeniosłam wzrok na zszokowanych przyjaciół.
-Czy ja dobrze słyszałem? Kris, Ty wracasz do Stanów? - zapytał Suho, patrząc na mnie z całą resztą.
-Tak, chłopaki. To dla mnie szansa. Marzyłam o tym i bardzo chcę spróbować. Mam nadzieję, że rozumiecie i, że chociaż Wy mnie nie znienawidzicie. -uśmiechnęłam się słabo, przypominając sobie o sytuacji, która wydarzyła się godzinę temu.
Nic nie powiedzieli tylko zamknęli mnie w grupowym uścisku. Czułam, że to moja rodzina, ale tam czeka mnie przyszłość. Płakałam po raz kolejny tego dnia, ale tym razem nie byłam sama. Wszyscy płakaliśmy. Wiedziałam, że będziemy za sobą tęsknić, ale ja nie mogę tu dłużej zostać. Nie mogę, wiedząc, że Chanyeol mnie nienawidzi.
Chłopcy pomogli mi spakować swoje rzeczy. Spędziliśmy moje ostatnie chwile w Korei razem, nic nie robiąc. Moja przygoda dobiegła końca, ale oni na zawsze pozostaną w moim sercu. Późnym wieczorem każdy poszedł do siebie. Zostałam sama w pokoju, gdzie usiadłam na parapecie i zaczęłam patrzeć w niebie. Przypominałam sobie każdą chwilę, którą spędziłam w tym domu. Każdą sprzeczkę z Yeolem. Każde jego spojrzenie. Jego uśmiech. Jego oczy. Naprawdę żałuję tego, co się stało.. Ale czasu nie cofnę, mimo iż bardzo bym chciałam.
-Chanyeollie... Przepraszam. -wyszeptałam, a po moim policzku spłynęła słona łza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top