Rozdział 38 Wybrałam


Nie wiedząc zbytnio, jak postąpić w obecnej sytuacji, zrobiłam kolejną nierozważną rzecz - zaufałam psychopacie. Ale czy tak naprawdę całe moje życie nie opiera się na nierozważnych decyzjach? Właśnie. Taki już mój urok, ale dzięki temu poznałam osoby, które zmieniły mój świat i zrozumiałam rzeczy, które kiedyś były mi problemem. Spojrzałam na idącego obok mnie w ciszy Juana, a może Ivana. Choć, to drugie imię już niedługo ma przestać istnieć, gdyż mężczyzna ze względu na wygląd mojego brata, jego wspomnienia i ogólny całokształt, pragnie przejąć jego tożsamość, żyć jego życiem. Znając życie i moją ostatnimi czasy feralną farsę, zapewne w późniejszych okolicznościach ta decyzja okażę się błędem. Jednakże w momencie, kiedy powiedział mi, że Juan już od dawna nie darzył żadnych uczuć względem mnie, mimowolnie serce zabolało z tego powodu. Co takiego musiało się wydarzyć w jego życiu, że ze szczęśliwego rodzeństwa, skończyliśmy jako wrogowie? Ponieważ, jego emocje oraz uczucia nie uległy zmianie, jak podejrzewaliśmy wcześniej po przemianie w wampira i zabiciu jego ukochanej Maricruz. On już wcześniej nic nie czuł, wtedy gdy zdecydował się pozostać w Hiszpanii. Przemiana jedynie pogłębiła, to co odczuwał. Ciężko będzie po raz kolejny pożegnać mi się z bratem, nie mówiąc już o tym, że będzie to następny raz z mojej winy, ale Ivan ma rację. On nie zapomni, nie wybaczy. Nawet wtedy w naszym domu, gdy miałam sobie wybaczyć, aby puściła mnie przeszłość, to nie Juan mi wybaczył, zrobił to Ivan, podszywając się pod jego osobę. Nie rozumiem do końca, dlaczego pomógł mi opuścić więzienie, jeśli jeszcze parę chwil przed tym próbował mnie zabić, a może to próbował Juan, sama już nie wiem. Straciłam rachubę w jego zmiennościach osobowości. 
Zadzwoniłam do Luca, poinformować go, że przyjdę do domu z Juanem. W odpowiedzi usłyszałam, że do reszty zwariowałam, Darcy u nas przebywa, ale dobrze mogę go przyprowadzić, najwyżej w ostateczności będzie biedniejszy o głowę. Czy, to bardzo źle zabrzmi kiedy powie, że nawet lubię Lucę w takim wydaniu? 

-Prośbę mam - mężczyzna spojrzał na mnie, kiedy zatrzymałam się przed wejściem na klatkę schodową. -Możesz na jakiś czas, utrzymać sobie psychopatyczną stronę w uśpieniu? - spytałam, na co odpowiedział mi uśmiechem, wymijając przy tym. -Świetnie, że to ustaliliśmy - burknęłam niezadowolona pod nosem i podążyłam za nim, prowadząc go na drugie piętro. 

Przebywające w mieszkaniu osoby nie ucieszyły się obecnością mojego towarzysza i w zupełności, to rozumiem. Dla nich cała, ta sytuacja jest niedorzeczna. Zresztą ja też do końca nie wiem, jak to się stało, że bratam się z nie żyjącym od ponad stu lat osobnikiem, który nagle stara się zastąpić mojego brata, choć nie ma z nim nic wspólnego, prócz ciała. 
Darcy, która właśnie wyszła z łazienki na widok Juana, momentalnie schowała się dla bezpieczeństwa za Lucą, ja natomiast sprzedałam braciszkowi kuksańca z łokcia na żebra, gdy postanowił pomachać do niej z wymownym uśmiechem na twarzy. 

-Odbiło Ci?! - krzyknęli Luca z Rahimem, kiedy dokładniej opowiedziałam im o celu naszej wizyty w moim i motocyklisty mieszkaniu. -Postradałaś tam myśli ruda? - zmierzył mnie wzrokiem. -Pominę fakt, że uratować przypadkowego świra, a teraz chcesz jeszcze mu ułatwić życie w naszych czasach? Kim on w ogóle jest, bo na pewno nie Juanem! - brunet podszedł bliżej.

-Ależ Ty błyskotliwy - zaklaskał Hiszpan, podjudzając tym mojego chłopaka. -Ivan Scott, polecam szczególnie pierwszy artykuł z Google - zaśmiał się, puszczając oczko do Luca.

Wampir kazał nam chwilę poczekać, po czym wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni i rzeczywiście wpisał jego imię i nazwisko do wyszukiwarki Google. Nie byłam świadoma nawet świadoma, że ktoś wpisał jego historię i to całkiem sporo osób oraz stron internetowych rozprawiało się o jego życiorysie. Przedstawiano go jako najbrutalniejszego, ale najdokładniejszego seryjnego mordercę XIX wieku, który miłował się w niekonwencjonalnych metodach operacji bez środków znieczulających, niepokojących przeszczepów, czy eksperymentowania z ludzkim ciałem oraz organizmem tworząc z nich swoistego rodzaju "dzieła sztuki", nadano mu na przezwisko szalonego doktorka. Został skazany na karę śmierci w wieku 36 lat, kiedy jedna z pacjentek zdołała cudem uciec spod jego noża i wydała go odpowiednim służbą, którym ze szczególną dokładnością opisała znajdujące się w jego domu przedmioty, słoiki z trofeami swoich ofiar, czy przetrzymywane w klatkach, lub przywiązane do łóżek w specjalnym, ukrytym za ścianą pomieszczeniu kobiety. Przedział wiekowy jego ofiar zazwyczaj zaczynał się od 20 lat do 30 lat, wybierał samotne kobiety, bądź te wygnane przez rodziny. Zdarzało się, że biedniejsze rodziny sprzedawały swoje córki z myślą zarobku i poprawienia sytuacji życiowej rodziny, nie muszę chyba mówić, gdzie trafiały kupione córki i kto oferował im kłamliwą wizję bezpiecznego domu, kochającego męża i ustawnego życia?

-Skarbie, może ja zarezerwuję Ci jakąś wizytę u psychologa? - spytał ironicznie Luca, wymachując mi przed nosem artykułem o Ivanie, w którym zawarto jego zdjęcie. -To wariat, tak dla jasności, a Ty chcesz by żył w naszych czasach - skwitował.

-Całkiem przystojny był ten wariat - zażartowałam, a motocyklista złapał się za głowę, po czym machnął ręką i schował telefon do kieszeni. 

-Ciekawe, czy tak samo byś mówiła, jakbyś trafiła na niego w tamtych czasach - przewrócił oczami Luca, odchodząc od nas. 

-Nawet nie komentuj - uniosłam wskazujący palec do góry tuż przed nosem Juana. 

-Ty zapomniałaś, do kogo mówisz? - szepnął mi do ucha brat, nachylając się nade mną.

-Jako człowiek był niebezpieczny, a pomyślałaś, co będzie jako pół wampir? - motocyklista spojrzał na mnie z politowaniem. -Ale dobra, pomożemy mu i co dalej? W końcu wszyscy się odczepią i zostawią nas w spokoju? - spytał, omiatając wzrokiem wszystkich obecnych w mieszkaniu.

-Tak - odparłam bez zastanowienia. -Więc, jak Rahim, pomożesz? - zwróciłam się bezpośrednio do czarownika. -Dasz radę samemu, to zrobić? - dopytywałam.

-Sam na pewno nie da - powiedział głos zza moich pleców. Odwróciłam się i ujrzałam czarownicę, która kilka godzin temu, deklarowała się, że osobiście zajmie się sprawą ciąży. -To bardzo skomplikowany rytuał, który chcemy przeprowadzić - wyminęła mnie, po czym usiadła na kanapie obok Rahima. -Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z bardzo silnymi duszami, które wręcz są tykającymi bombami emocji. Nienawiść i złość, to najtrudniejsze do przepędzenia uczucia, ale zarazem powinniśmy podołać - klepnęła czarownika w kolano, wygodnie się rozsiadając, natomiast mężczyzna czym prędzej strącił jej dłoń ze swojej nogi, wskutek czego odpowiedziała mu głośnym parsknięciem śmiechu.

-A Ty po wszystkim znikasz z naszego życia i lepiej byś nie wrócił do swoich praktyk - wtrącił podirytowany Luca.

-Połowicznie znikam - wzruszył ramionami, wkładając ręce do kieszeni.

-Połowicznie, to Cię zaraz trzasnę - rzucił motocyklista w jego kierunku.

-W końcu, to moja siostra - Juan objął mnie ramieniem z uśmiechem na twarzy.

-Jednak trzasnę go nie połowicznie - brunet podszedł bliżej do nas.

-Uspokójcie się obaj! - krzyknęłam.

-Nie teraz Carmen - odpowiedzieli mi w tym samym czasie. 

-Dobrało się dwóch seryjniaków - westchnęłam, wymachując rękoma w geście bezradności, po czym odeszłam od mężczyzn, zostawiając ich samych. 

W czasie, gdy w salonie toczyła się słowna batalia, ja spokojnie siedziałam sobie przy blacie w kuchni i delektowałam się filiżanką świeżo parzonej kawy, kazałam się zawołać, kiedy skończą swoje słowne przepychanki. Najgorsze, jak dobiorą się dwa tak samo uparte charaktery, bo to żadne wtedy nie ustąpi i każde będzie chciało postawić na swoim. W międzyczasie podeszła do mnie Darcy, chcąc mi podziękować za okazaną względem niej pomoc, przy okazji pytając się, jak się czuję po tym wszystkim, czy Juan tutaj zostanie i jak potoczą się jej dalsze losy. Zadała mi pytania, na które prawdę mówiąc, sama nie znam jeszcze odpowiedzi. Jednak powiedziałam jej, że na razie może zostać u nas skoro i tak nie ma, gdzie się podziać, gdyż nie posiada żadnej rodziny. Natomiast kwestia mojego brata, jeszcze długo pozostanie nierozwiązana. Nie będę chciała, żeby zostawał u nas w mieszkaniu, ponieważ aż tak mu nie ufam, ba ja go kompletnie nie znam. To, że on wie wszystko o Juanie i o naszej rodzinie, gdyż żyje jego wspomnieniami, nie sprawia, że stajemy się nagle bliskimi osobami. W dalszym ciągu jest obcą osobą, która jedynie wypożyczy ciało mojego zmarłego, ale nie zmarłego brata. Kurczę, jakie to wszystko zagmatwane.

-Ivan! Znaczy Juan! Zaprzestań swoich czynów! - krzyknęłam z kuchni do mężczyzny, gdy usłyszałam, co szepczę pod nosem.

Wampirem może nie jestem, ale mam na tyle dobry słuch, aby domyślić się po wyszeptanym przez niego zdaniu "Nie wypożyczam, a biorę na własność", że drań znowu czyta mi w myślach. Właśnie i to jest kolejna kwestia, którą zataiłam przed pozostałymi. W tym przypadku powiedzenie im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, jak najbardziej pasuje. Ponieważ Ivan dostaje w zamian zbyt dużo od nas. Ze zwykłego człowieka, stał się nagle pół wampirem o umiejętności czytania myśli, a po rzeczywiście powoduje go dużo niebezpieczniejszym przeciwnikiem, niż kiedyś. Bo choć siłą nie dorówna Luce, czy jego ojcu, to z łatwością dzięki swojej nowej umiejętności ich przechytrzy. Tak sobie teraz myślę, że powinnam im powiedzieć, ale może lepiej będzie, jak zaczekam z tym, aż sprawa współdzielonego ciała się rozwiąże. W przeciwnym razie historia Ivana ponownie zakończyła, by się jego śmiercią. I zapewne znajdą się głosy rozsądku, które powiedzą mi, że byłoby to najsłuszniejsze rozwiązanie, czyli pozbycie się za jednym zamachem dwóch niebezpiecznych osób -Juana oraz Ivana. Bo przecież, dlaczego miałoby mi zależeć, aby któryś z nich przetrwał i to jeszcze czemu miałabym akurat postawić na kartę Ivana? Dobre pytanie, gdyż sama nie wiem, dlaczego miałoby mi zależeć na ocaleniu kogoś, kto próbował mnie zabić, albo zupełnie obcej osoby? Szczerze nie mam pojęcia, po prostu czuję, że powinnam tak postąpić. Może w ten sposób w pewnym sensie, próbuje ukoić ból pozostawiony w moim sercu. Zrehabilitować się śmierci brata, ocalając teraz jego ciało. Może a może po prostu jest coś jeszcze, o czym sama się nie dowiedziałam, a przyjdzie to z czasem.

-Starcie samców alfa się zakończyło? - wróciłam do salonu, gdy dopiłam kawę. -I co w końcu ustaliliście? Rachel, Rahim? - spojrzałam na parę czarowników na kanapie. -Zgodzicie się przeprowadzić rytuał? - kobieta kiwnęła przytakująco głową.

-Tak, tylko musisz szczerze nam odpowiedź i być przekonana odpowiedzi - odezwał się przyjaciel Alucarda. -Czy na pewno chcesz oddać ciało brata, człowiekowi z przepaską? - spojrzałam na Juana. -Nie wolisz, godnie pochować brata, pozwolić mu odejść, pożegnać się, jak należy i raz na zawsze zakończyć ten rozdział i zająć się przyszłością? - Ivan, spojrzał na mnie niepewny mojej odpowiedzi. -Mówisz, że słyszysz myśli Juana? - pół wampir skinął przytakująco. -Powiedz, więc nam, co on myśli o tym pomyśle - poprosił.

-Piekli się niemiłosiernie - zaczął mówić. -Jest wściekły, że Carmen jeszcze żyje i wciąż każe mi ją zabić, ale jego obecność jest słabsza od mojej, ja otrzymałem większą kontrolę nad jego ciałem - zrobił kilka kroków w przód i stanął obok mnie. -Nie jest również zachwycony pomysłem, abym przejął jego życie. Uważa, że powinniśmy oboje umrzeć, albo do życia powinien wrócić on - przeniósł wzrok z Rahima na mnie. -Jednak doskonale wiemy, jak to się zakończy - położył rękę na mojej głowie. -Nie muszę żyć, żyłem 36 lat i uwierzcie mi, nie ograniczałem się - uśmiechnął się kącikiem ust. -Brałem od życia, co tylko możliwe i korzystałem z niego na wszelkie sposoby. Umarłem raz, mogę umrzeć drugi. W końcu byłem martwy 124 lata - zaśmiał się. -Decyzja należy do Carmen, to był jej brat - uniósł dumnie głowę, zabierając dłoń.

-Carmen? - Luca podszedł do mnie.

-Będziesz zły? - spytałam wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki.

-Że chcesz świra wpuścić do naszego świata? - zapytał sarkastycznie. -Oczywiście, że będę, ale z jednym muszę się z nim zgodzić, to Twój wybór. Juan był Twoim bratem i to jego osoba stoi obok Ciebie, Ivan to jedynie jego gość - zerknął kątem oka na mężczyznę, który mu przytaknął. -Jeśli jest gotowy umrzeć, możesz nie ocalić żadnego. Zresztą oboje byli potworami - zaśmiał się cicho Hiszpan. -Jeśli nie chcesz grzebać brata, ocal jednego - pokiwałam głową, wtulając się w Luca. -Ale z dwojga złego wolałbym tego, który zachował jeszcze resztki samokontroli - dodał po chwili, od niechcenia.

-Ivan - oswobodziłam się z objęć chłopaka i odwróciłam do mężczyzny. -Mam nadzieję, że kara z poprzedniego życia pozostawiła na Tobie jakiś ślad i nie popełnisz drugi raz tego błędu, bo Tobie chcę dać drugą szansę - uśmiechnął się.

-Nie ma gorszej kary, niż śmierć - odpowiedział dyplomatycznie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. -Macie rację, że jestem skrzywiony, nie będę tego krył, ale nie postępuję pochopnie - spuścił wzrok. -Wtedy na tym... - zawiesił na chwilę głos, gdy zaczął się delikatnie łamać. -Na tym krześle, nim egzekutor pociągnął dźwignię, która usmażyła mi mózg, przez moment zacząłem żałować - podniósł wzrok, omiatając nas nim pobieżnie, po czym skupił się na mnie. -Uświadomiłem sobie, że 36 lat, to zdecydowanie za mało, by umierać - dokończył swoją wypowiedź. -Nie chciałem umierać, ale sam zapracowałem na taki los - rozłożył ręce w geście bezradności.

-Rahim, Rachela- odwróciłam się do czarowników. -Podjęłam decyzję - skinęli do mnie porozumiewawczo, po czym wstali z kanapy i skierowali się do wyjścia. 


"Druga szansa jest aktem zaufania. Każda kolejna jest już aktem głupoty"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top