Rozdział 20 Mroczny sekret
Zastanawialiśmy się z Lucą, czy nie zmienić hotelu skora jakieś wampiry w nim węszą i ewidentnie kogoś szukają i mam drobne podejrzenie, że może chodzić o nas. Jednak już sprawdzili hotel, pobieżnie, ale jednak. Dlatego tutaj chyba będziemy najbezpieczniejsi. Szczególnie że nie wiemy, do jakiego nowego się udadzą i mogłoby być tak, że zmienimy miejsce pobytu i nagle natkniemy się na nieznajomych. Do Bostonu niestety wrócić jeszcze nie możemy, bo jednak wpierw musimy się dowiedzieć co dokładnie stało się z panią Estellą. Choć tak naprawdę, gdzie jej szukać i od czego zacząć poszukiwania? Ciężko znaleźć osobę, która dosłownie zapadła się pod ziemię i nie pozostawiła żadnych poszlak. Może powinniśmy dać się złapać nieznajomym i liczyć, że doprowadzą nas do babci Luca, ale czy to jedyna słuszna droga i nie doprowadzi do naszej zguby? Raz już zaryzykowaliśmy z Maricruz i mój motocyklista mało nie przypłacił tego swoim życiem. Martwię się, że mamy do czynienia z kimś potężniejszym. Wampirzyca raczej była osobą nieustraszoną, gotową osiągnąć swój cel za wszelką cenę, a jakimś cudem grzecznie oddała panią Estellę innym wampirom. Podejrzewam, że mogła ich i obawiała się gniewu mężczyzn, bo jak inaczej wytłumaczyć jej posłuszeństwo? Jednak najbardziej zadziwia mnie, że staruszka dobrowolnie poszła z tymi wszystkimi osoba, co takiego musieli jej powiedzieć, że się zgodziła? Chyba że ich znała, ale w takim razie kim byli?
-Luca, wyjdźmy im naprzeciw - powiedziałam, kiedy wampir zagrodził mi drogę ręką.
-Oszalałaś? - zmierzył mnie wzrokiem. -Nie mamy pewności, że doprowadzą nas do babci, a nie zamierzam ryzykować Twoim życiem - westchnął, wyglądając zza rogu, czy nieznajomi poszli dalej. -To, że spotykasz się z wampirem, nie sprawia, że jesteś nieśmiertelna - popukał palcem w moje czoło.
-Zaryzykujmy - odpechnąłam od siebie jego rękę i wyminęłam mężczyznę, wychodząc wampirom naprzeciw.
-Wariatka - spostrzegłam kątem oka, jak Luca łapię się za głowę, ale podążył za mną.
Obcy momentalnie zatrzymali się i zwrócili w naszą stronę, kiedy wyczuli moją obecność. Jeden z nich podszedł bliżej, aby uważnie przyjrzeć się mojej osobie. Coś niepokoiło mnie w ich wyglądzie, ale nie podzieliłam się tym z Lucą. Mężczyźni byli zbyt dystyngowani, jak na współczesne czasy. Ich sposób mowy, poruszania się, postawa, jaką sobą reprezentowali, jasno sugerowała, że nie pochodzą z naszych czasów, pomimo nowoczesnego stylu ubierania. Utwierdziłam się w tym przekonaniu jeszcze mocniej, gdy się do bezpośrednio zwrócili.
-Śmiertelniczka i wampir, niebywałe - mężczyźni wymienili się spojrzeniami, po czym kiwnęli do siebie głowami. -Pójdziecie z nami dobrowolnie, czy zmuszeni będziemy użyć siły wobec Was? - zwrócił się do nas, wyższy z nich, posyłając mi nonszalancki uśmiech.
-Pójdziemy - odparł stanowczo Luca, mierząc mnie przy okazji wzrokiem. Jestem prawie pewna, że uśmiercił mnie przynajmniej dwukrotnie w swych myślach tym spojrzeniem. -Masz szczęście, że mam do Ciebie słabość - szepnął mi do ucha Luca.
-Nieprzyzwoicie jest straszyć pogróżkami swą damę serce - niższy z mężczyzn o jasnych, jak bursztyn włosach zwrócił się do mojego chłopaka. -Udzielasz panienko aprobaty na takowe przejawy ze strony swego wybranka? - uśmiechnęłam się nieśmiało, kiedy na mnie spojrzał.
-Nowoczesne kobiety są zbyt wyzwolone przyjacielu, ponoć lubują się w ancymonach -wtrącił szatyn, gdy opuszczaliśmy hotel.
Wsiedliśmy z Lucą na tyły, zaparkowanego przed głównym wejściem czarnego sedana, który ruszył w nieznanym nam kierunku.
-Maricruz bruździła nam niemiłosiernie, godzien podziwu jestem dla naszej dwójki, jak sprytnie ukróciliście jej żywot - odezwał się niespodziewanie kierowca, wzbudzając nasze zainteresowanie.
Bardziej podejrzewałam, że są to jedni z sojuszników wampirzycy i chcą pomścić jej śmierć, tymczasem dowiadujemy się, że najwyraźniej posiadała wrogów i jednych z tej grupy mamy właśnie przed sobą. Nie byłam przygotowana na taki obrót spraw.
-Zmuszeni jesteśmy też przyznać, że masz bardzo cwaną i lojalną dziewczynę. Nawiązanie kontaktów z osobnikami starszymi od siebie o kilka wieków, byle ratować niezwykle szlachetne - dodał pasażer z przodu.
-Kim wy właściwie jesteście? - spytał Luca, łapiąc mnie momentalnie za rękę, gdy dostrzegł moje zdenerwowanie.
-Obserwujemy Cię od kiedy, nasza adeptka wbrew wszelkim zakazom odważyła się przemieć Ci w jednego z nas - poczułam się zmieszana i sądząc po minie chłopaka, nie tylko ja w tym momencie czułam się zagubiona. -Spokojnie więcej naprzykrzać Ci się nie będzie - szatyn odwrócił się i posłał motocykliście niepokojący uśmiech. -Podejrzewaliśmy, że sam targniesz się na swój żywot nieudolnie, jednakże sprostałeś trudom losu i widzę, że niezawodnie sobie radzić - ścisnęłam mocniej dłoń Luca, kiedy przeszywające spojrzenie mężczyzny skupiło się na mojej osobie.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy, natomiast wampiry zawiozły nas do willi pod miastem i przyznam, niezwykle się zdziwiłam, kiedy zaprosili nas do środka, a w salonie ujrzałam panią Estellę zatraconą w ulubionej lekturze. Podejrzewam, że w obecnej chwili Luca przeżywał podobny wstrząs co ja, sądząc po zmieszanej minie wampira. Przynajmniej aktualnie nie musimy się martwić o jego babcię, ponieważ mamy już pewność, że jest cała i zdrowa oraz nie sprawia wrażenia przestraszone. Ba nawet przywitała nas serdecznym uśmiechem, kiedy spostrzegła naszą obecność. Oniemiałam, sama zaczęłam już wątpić, co jest fikcją, a co prawdą. Kobieta, ani trochę nie czuła się skrępowana, nie wyglądała również na przetrzymywaną siłą, wręcz przeciwnie, wyglądało to tak, jakby sama z własnej nieprzymuszonej woli przebywała w tym budynku.
Jeden z wampirów dał Luce znak gestem głowy, że może podejść do staruszki.
-Babciu wszystko dobrze? - usiadł obok niej, obejmując kobietę ramieniem, ja też podeszłam nieco bliżej, ale wciąż trzymałam się na dystans. -Nie zrobili Ci nic złego? - spytał z przejęciem w głosie.
-Ależ skąd - pani Estelle uśmiechnęłam się, odkładając książkę na bok, po czym spojrzała na stojące obok mnie wampiry. -Bardzo mili i uprzejmi dżentelmeni - zaśmiała się cicho, kiedy mężczyźni odpowiedzieli jej uśmiechem, skłaniając się delikatnie przed nią.
W życiu nie czułam się tak zmieszana. Popatrzyłam na nieznajomych, następnie na Luca i babcię, rozejrzałam się też uważnie dookoła siebie i jeśli rzeczywiście nie śnię, to znajduję się w wyjątkowo dziwacznej sytuacji.
-Przepraszam bardzo - przełamałam się, żeby podejść bliżej mężczyzn. -Co tutaj tak właściwie się dzieje? - zapytałam ze zdezorientowaną miną, nawet nie kryjąc zdziwienia w głosie. -Kim wy jesteście i jakim cudem zaskarbiliście sobie zaufanie pani Estelli? - podrapałam się po karku, starając się uspokoić emocje.
-Nazywam się Eleazar - odezwał się jasnowłosy nieznajomy. -Mój brat nazywa się Malachi - spojrzał na szatyna obok siebie. -Nie jesteśmy Waszymi wrogami, ani tej kobiety, jesteśmy neutralni - wzruszył ramionami. -W porównaniu do tego, który kazał Was tu przyprowadzić - dodał z zawadiackim uśmiechem.
-A kto kazał nas tu przyprowadzić? - do rozmowy wtrącił się Luca, podchodząc do nas bliżej i pozostawiając babcię samą jej lekturze.
-Ktoś, kto się o Ciebie martwi - parsknął Eleazar dumnie się prostując.
-Martwi? - powtórzyłam z obawą w głosie.
-Słyszeliście, kiedy o pierwszych? - przytaknęłam, bo przypomniałam sobie artykuły, które czytałam na ich temat, kiedy Luca zdradził mi krążące o nich plotki. -Co gdybym Ci powiedział, że jeden z nich wyjątkowo się Tobą interesuje? - zwrócił się bezpośrednio do Luca.
-Po co pierwszy miałby interesować się kimś takim, jak ja? Jeszcze rok temu byłem zwykłym człowiekiem - uniósł pytająco brew.
-Stałeś się wampirem na skutek wypadku - westchnął Malachi. -Zadałeś się ze śmiertelniczką, która nawiązała relację z dwójką niekoniecznie przychylnym nam wampirom. Z jej powodu stałeś się obiektem polowania. Pozbyłeś się problemu, ale jej sojusznicy depczą Wam po piętach, nie wspominając już o tym, że w tej całej bitwie zginęły niewinne osoby - wyjaśnił szatyn, mierząc mnie surowym spojrzeniem. -Zmusiłeś nas do wyjścia z ukrycia. W naszym świecie cenimy sobie dyskrecję, zwłaszcza że mieszkamy pośród śmiertelników. Wasze działania podjęte względem wampirzycy mogły narazić naszą kurtuazyjność - zaznaczył Eleazar, po czym wspólnie opuścili pomieszczenie.
Bracia zalecili nam, abyśmy grzecznie usiedli i zaczekali na mężczyznę na polecenie, którego zostaliśmy tutaj przewiezieni. Czyli wychodzi na to, że poprzedniej nocy, to również oni szukali nas w hotelu, a nie sojusznicy Maricruz, jak podejrzewaliśmy.
Zastanawia mnie, kim jest ten tajemniczy nieznajomy i dlaczego wspomnieli, że miałby się martwić o Luce? Przeoczyłam coś w tej historii? Choć widzę, że mój chłopak czuję się tak samo zagubiony, jak ja w tym wszystkim.
Łącznie czekaliśmy przeszło ponad godzinę, aby zaszczycił nas, swoją obecnością elegancki mężczyzna w granatowym garniturze o alabastrowej cerze, ciemnym zaroście oraz włosach koloru hebanu, oczach, jak atrament i przeszywającym na wskroś lodowatym spojrzeniu. Przyznać trzeba mu jedno, czuć od niego respekt i zdecydowanie nie pochodzi z naszym czasów. Zbyt dystyngowany, jak na naszą swawolną rzeczywistość.
Jednak zanim do nas podszedł, wpierw zawołał do siebie Elezar'a oraz Malachi'ego. Cała trójka wspólnie rozmawiając, przyglądała się nam uważnie.
Luca starał się uspokoić babcię, zapewniając ją, że nic złego się nie stanie, ale tak naprawdę żadne z nas nie miało tej pewności. Wampiry zapewniły nas, że jedynie oni nie są naszymi wrogami, lecz intencji, jak zakładam, pierwszego nie znamy.
Kiedy do nas podszedł, ciarki przebiegły mi po ciele na dźwięk jego basowego, chłodnego tonu głosu.
-Miałeś się nigdy o mnie nie dowiedzieć - zwrócił się do Luca, każąc mu wstać i stanąć przed sobą. -Obserwuję Cię od dnia Twoich narodzin - wyprostował się dumnie, splatając ze sobą dłonie za plecami. -Nigdy nie powinieneś stać się taki, jak ja. Miałeś żyć i doznawać trudów ludzkiego życia - zmierzył mnie wzrokiem.
-Dlaczego mnie obserwowałeś? - spytał niepewnie motocyklista.
-Obiecałem to komuś - odpowiedział po długiej chwili namysłu.
Momentalnie spojrzałam z Lucą w kierunku pani Estelli, ale mężczyzna zanegował naszą sugestię.
-Hm, może powinienem zacząć od początku? - zamyślił się. -Nazywam się Alucard należę do pierwszych - wyprostował się, unosząc dumnie brodę ku górze. -Dla waszej informacji jest nas więcej - zaniemówiłam. -Parę lat temu, a dokładniej 30 - spojrzał wymownie na motocyklistę. -Doszło do pewnej sytuacji, która nigdy nie miała prawa się wydarzyć - pokręcił głową na boki. -Związki wampirów ze śmiertelnikami nie są pochlebnie przyjmowane w naszym środowisku, lecz w dalszym ciągu występują. W swym tysiącletnim żywocie nieskoro przyznam, iż sam miałem kilkoro takowych sytuacji - słuchaliśmy mężczyzny z uwagą. -Niestety jeden z tych aliansów zakończył się przyjściem na świat pewnego chłopca, który na jego szczęście urodził się człowiekiem - zlustrował motocyklistę od stóp do głów.
-Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał Luca z widoczną obawą przed odpowiedzią.
-Jestem Twoim ojcem - spojrzał na niego z wyższością. -Synu - dodał wyraźnie akcentując wypowiedziane słowo.
Jak staliśmy, tak oboje doznaliśmy szoku, podejrzewam, że łącznie z panią Estellą. Pierwszy ojcem Luca? Co prawda wyjaśniałoby, to stosunki William i nieukrywaną niechęć względem niego od dziecka. Ciekawe, czy jego matka wiedziała o mrocznej stronie swego kochanka.
-Niemożliwe - wyjąkał motocyklista pod nosem. -Moja matka z wampirem? Nie rozumiem - pokręcił głową na boki. -Wiedziała? - spojrzał na Alucarda, który zaprzeczył, a Luca odetchnął z ulgą.
-Romans trwał krótko, ulotniłem się kiedy powiedziała mi o ciąży, by Twój ojciec nie zwęszył zdrady, taka była jej decyzja - odpowiedział ze stoickim spokojem w głosie. -Jednakże sprawowałem nad Wami pieczę z ukrycia, aż do dziś - zgromił go spojrzeniem. -A teraz porozmawiamy - zbliżył się do motocyklisty, a ja zrobiłam dla bezpieczeństwa dwa kroki w tył, ponieważ z jakiegoś powodu przeraża mnie jego osoba. -Jak ojciec z synem! - dodał surowym tonem, biorąc zamach i wymierzając Luce niespodziewany, siarczysty cios w twarz z otwartej ręki.
-Za co?! - wołał skołowany zaistniałą sytuacją.
-Splugawiłeś się ze śmiertelniczką?! - wrzasnął, spoglądając na mnie.
-Ja... - Alucard uciszył syna kolejnym uderzeniem.
-Milcz! - krzyknął rozwścieczony. -Nie będę z Tobą dyskutował. Żyjemy w czasach współczesnych, lecz ja urodziłem się tysiąc lat temu, gdzie wpajane wartości rzeczywiście coś znaczyły, a dzieci miały być posłuszne, zatem radzę Ci mój synu, naucz się pokory, lub ja Cię nauczę, jednak pamiętajże jestem w stanie w każdej chwili pozbawić Cię żywota - mrugałam pośpiesznie, starając się nadrobić zaistniałą sytuację, ale zatrzymałam się chyba, na momencie jestem Twoim ojcem.
-Przepraszam, ojcze - Luca spuścił głowę na znak skruchy, a zarazem ustępliwości.
-Spójrz na mnie - brunet uniósł wzrok na mężczyznę. -Jako Twój ojciec nie pragnę Twej krzywdy, karanie Cię nie powoduje u mnie pogody ducha, ale nie będę biernie się przyglądał, gdy popełniasz błędy - starszy wampir podszedł do mnie. -Mam nadzieję, że ją przemienisz - spojrzał na mnie z pogardą.
-Nie mogę odebrać jej człowieczeństwa, wbrew jej woli - podbiegłam do Luca i stanęłam przed nim, kiedy zauważyłam, że mężczyzna zbliża się do niego, biorąc zamach,
-Przemieni - powiedziałam bez namysłu, chcąc udobruchać jego ojca i zatrzymać go przed kolejnym uderzeniem.
-Odważna - uśmiechnął się nonszalancko, opuszczając dłoń. -Będzie z Ciebie dobra wampirzyca - zacisnęłam mocniej usta z przerażenia, gdy jego słowa rozbrzmiały w mojej głowie. -Możecie zostać w moim domu, ile zechcecie, Twoja babcia również. Jeden warunek mój synu na rozpustę w tym domu nie ma miejsca - przytaknął. -Panienka Carmen również respektuje? - pośpiesznie pokiwałam głową przytakująco.
Alucard opuścił pomieszczenie, ale przed wyjściem, zasugerował, żebyśmy jednak zdecydowali się na kilkudniowy pobyt. Zgodnie doszliśmy do porozumienia, że żadne z nas nie ma ochoty na sprzeciwianie się. Z tym mężczyzną się nie dyskutuje, a może ściślej mówiąc, nie podważa się jego zdania oraz podjętych przez niego decyzji. Podparł, to argumentem, że pragnie bliżej poznać syna, więc tym bardziej nie wypada nam odmówić tej propozycji.
Malachi wskazał nam pokoje. Ojciec Luca, choć nie popiera naszej relacji, akceptują ją na jakiś swój sposób i pozwolił nam dzielić pokój, ale musiał podkreślić, że za jego czasów było, to niedopuszczalne. Jednak stara się dostosowywać z niektórymi aspektami, które zmieniły się na przestrzeni lat. Niestety widzę, że jeśli chodzi o podejście do dzieci, to dalej utknął w swoich czasach, a ja zaczynam współczuć swojemu chłopakowi. Luca i uległość? Dobry żart, taka zmiana o 180 stopni w jego zachowaniu może być niemożliwa i sprawiać wrażenie nieco prześmiewczej.
Pani Estelli udało się wszystko wytłumaczyć i obrócić to tak, aby dalej nie miała pojęcia, że otaczają ją same wampiry. Luca przeprosił ją za całe zamieszanie i wmówił kobiecie, że pragnie poznać ojca, ale do tego potrzebuje jej wsparcia, a za kilka dni wspólnie wrócimy do Bostonu. Przystała na jego tłumaczenia. Jeden problem z głowy, teraz tylko pozostaje ukrywać przed nią to przez następny czas. Natomiast jeśli chodzi o mnie Luca jasno wyraził swoje zdanie - nie przemieni mnie. Najwyżej przyjmie na siebie gniew ojca, ale nie postąpi wbrew sobie, ani mnie. Przemienić może mnie, jedynie gdy sama o to poproszę, a on uzna to za słuszne. W przeciwnym razie mogę tylko pomarzyć, bo nie zamierza odbierać mi człowieczeństwa. Przyznam po części, kamień spadł mi z serca, ponieważ nie chcę dołączyć w szeregi mrocznych istot, ale z drugiej strony obawiam się o Luca. Dałam słowo Alucardowi, co prawda nie ustalił konkretnego czasu, więc o tyle dobrze, lecz wiem, że nie popuści. Zwłaszcza bazując na tym, co przytrafiło się jemu w przeszłości z matką Luca. Czyżby obawiał się powtórki ze swojego związku, ale w naszym przypadku? Nie do końca rozumiem, co miał na myśli, mówiąc wtedy, że Luca na swoje szczęście urodził się człowiekiem? Czy, to znaczy, że choć wampir w teorii nie może zapłodnić swojej partnerki, to w praktyce bywają wyjątki od tej reguły, a wtedy z takiego związku może urodzić się nie tylko zwyczajne, ludzkie dziecko? Zatem kto jeszcze? Wampir? Pół wampir? Dziecko z wyjątkowymi zdolnościami?
Jestem coraz bardziej przerażona czekająca nas przyszłością.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top