Rozdział 16 Milczenie jest złotem
Nowi znajomi pomogli mi wydostać Lucę z kryjówki Maricruz i przenieśli go do samochodu, którym zajechaliśmy do mojego oraz Kelly mieszkania. Coś mi podpowiadało, że lepiej jakby nie znali jego adresu zamieszkania. Skoro z przyjaciółką zdradziliśmy im swój w celu spłaty długo, to przy nim pozostańmy, więcej informacji wiedzieć o nas nie muszą.
Motocyklista wyglądał fatalnie, cały zakrwawiony i słaniał się na nogach, a wszystko z powodu nadmiernej utraty krwi. Zapewne gdybyśmy się nie zjawili Maricruz z łatwością zrobiłaby mu pranie mózgu, ponieważ wampir był już wystarczająco osłabiony. Samo odstawienie ludzkiej krwi źle działa na ich organizm, a dodatkowa utrata, wręcz go zniszczy.
Hayden pomógł mu dotrzeć do kanapy, gdzie miał odpocząć, ale nie oszukujmy się, to nie człowiek, który poleży i mu się poprawi. Luca potrzebuje krwi, żeby poczuć się lepiej, a sam nie poprosi o pomoc. Dlatego podreptałam za nim, kiedy podtrzymując się ścian, doszedł jakoś do łazienki. Widząc jego koślawy chód, wiedziałam, że nie będzie w stanie nawet samodzielnie się obmyć z krwi, póki sam jej nie spożyje.
Oczywiście nie obeszło się bez amoralnych spojrzeń gości, ale w ich mniemaniu Luca, to mój chłopak, więc na szczęście nie muszę się z tego tłumaczyć. Zatrzasnęłam za nami drzwi łazienki i tym szybkim ruchem pozbywałam się ciążącego na mnie wzroku mężczyzn.
-Carmen kim są te wampiry i na co się z nimi umówiłaś? - spojrzałam na niego podejrzliwie, kiedy odkręcił wodę pod prysznicem. -Nie usłyszą rozmowy - wskazał palcem na drzwi, podtrzymując się ręką umywalki, by nie upaść.
-Jeszcze nie wiem, zgłoszą się w odpowiednim czasie po spłatę długu, to się przekonam - powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Carmen! Coś ty najlepszego narobiła? - przyłożył dłoń do czoła, machając głową na boki z bezradności.
-Uratowałam Cię, to zrobiłam! - powiedziałam z wyrzutem, podnosząc głos. -Miałam Cię tam zostawić, żeby mogła Cię zabić? - wyszeptałam, kiedy pokazał na drzwi i przyłożył palec do ust. -Tego chciałeś? - spojrzałam mu prosto w oczy.
-Carmen... - przerwałam mu w połowie zdania.
-Nie Carmenuj mi teraz - oburzyłam się. - Odpowiedź miałam Cię zostawić? Tego naprawdę chciałeś? - zadałam pytanie ponownie.
-Chciałem, żebyś się nie narażała! - odpowiedział nieco głośniej. -Nie musisz się o mnie martwić, nie masz do tego nawet dobrego powodu. Czemu tak Cię przejmuje mój los? Powinnaś przejmować się wyłącznie sobą - zmierzył mnie wzrokiem, gdy skoczył wygłaszać swoje kazanie.
-Pewny jesteś, że nie mam powodu? - spojrzał na mnie zaskoczony, po czym złączyłam nasze usta w niespodziewanym pocałunku, który odwzajemnił. -Dalej twierdzisz, że powinnam Cię tam zostawić? - odsunęłam się.
-Wiesz co? - przysunął się niezręcznie, wciąż jedną ręką podtrzymując. -Wrócimy do tego tematu później - uśmiechnął się, po czym delikatnie przyciągnął mnie do siebie i ponownie nasze usta złączyły się w pocałunku, lecz tym razem ciut namiętniejszym, niż za pierwszym razem.
-A teraz powinieneś odzyskać siły - powiedziałam z powagą wymalowaną na twarzy, przysuwając się bliżej oraz odgarniając włosy z szyi. -Nawet nie próbuj odmawiać - zaśmiał się cicho pod nosem.
-Szyja? Będzie widoczny ślad - wzdrygnęłam się, kiedy przejechał chłodną dłonią po rozgrzanej skórze. -Pewna jesteś? - uśmiechnął się, kiedy przytaknęłam.
Luca objął mnie nikło w pasie, a po chwili poczułam nieprzyjemne ukłucie, dlaczego to tak boli? Brunet stara się robić, to najdelikatniej jak potrafi, a ja natomiast nie skarżę się na ból i twardo zaciskam zęby, bo wiem, że zaraz zaprzestałby picia mojej krwi. Które byłoby następstwem jego osłabnięcia, lub zmuszenia do polowania i przypadkowego zdradzenia przez nie uwagę. Zdaję sobie sprawę z faktu, że przez ostatni rok musiał się jakoś pożywiać, ale skoro obecnie nie musi polować, to po co kusić los?
Mężczyzna pożywiał się znacznie dłużej, niż zazwyczaj, więc w międzyczasie zadałam sobie pytanie, czy dobrze postąpiłam, całując go? Co mnie napadło w tamtym momencie? Strach o niego, czy obawa przed straceniem go? Ciężko mi powiedzieć, był to impuls. Impuls, który odwzajemnił. Ja natomiast nie mam wytłumaczenia, po prostu poczułam, że chcę to zrobić i długo nad tym nie myślałam - właściwie wcale.
Luca, gdy skończył, złożył czuły pocałunek w miejscu ugryzienia, po czym szepnął mi do ucha, słowo dziękuję i wypuścił ze swych objęć.
-Zamierzasz podglądać? - posłał mi zadziorny uśmieszek, przeczesując palcami zmierzwione włosy.
Speszona uciekłam z łazienki, ale zdążyłam mu jeszcze posłać złowrogie spojrzenie i wskazać szafkę z czystymi ręcznikami.
Dołączyłam do przyjaciółki oraz tajemniczych panów w salonie. Zauważyłam również, że Kelly całkiem dobrze dogaduję się z Karin'em, czy powinnam się martwić? Zwłaszcza że jesteśmy im dłuższe przysługę.
-Chłopak, chyba już czuję się lepiej - Hayden posłał mi wymowne spojrzenie, wskazując palcem na swoją szyję. Momentalnie się zarumieniłam i poprawiłam włosy, tak by zakrywały miejsce ugryzienia. -Spokojnie - zaśmiał się, widząc moją reakcję. -To całkiem uroczę, że mu na to pozwalasz, musi Ci faktycznie zależeć - puścił mi oczko.
-Ale polecam pić elektrolity, moja była nie piła i wyszło, jak wyszło - wtrącił Karin, wzruszając ramionami.
-Wyszło, jak wyszło? - powtórzyłam z nadzieją, że się przesłyszałam.
-Dlatego mówię, że była - rozłożył ręce w geście bezradności, sugerując nam, że go nie rozumiemy.
Wolałam nie ciągnąć tego tematu. Wystarczająco dużo usłyszałam, a moje podejrzenia względem mężczyzn, lub przynajmniej tego jednego wzrosły jeszcze bardziej.
Luca dołączył do nas, kiedy doprowadził się do porządku. Usiadł koło mnie i bez morderczego spojrzenia w moim kierunku od Kelly się nie obeszło. Wzruszyłam jedynie delikatnie ramionami na jej gest, ponieważ doskonale wiedziałam, co chce mi podświadomie przekazać i średnio ta wiadomość przypadła mi do gustu. Nie wspominałam jej wcześniej, że motocyklista pije moją krew, więc dziś kiedy zobaczyła ugryzienie, poczuła się lekko zdradzona, oszukana. Zwykle nie miałyśmy przed sobą tajemnic, zatem naturalne, że przyjaciółka ma mi za złe zatajenie prawdy, ponieważ już wcześniej zirytował ją fakt istnienia wampirów. Podejrzewam, że zwyczajnie się ich boi. Jeszcze nie dawno była nic nieświadomą dziewczyną, aż bez pytania wtargnęłam z butami w kobiety idealny spiskowy świat i zburzyłam jej dotychczasowy porządek. Wprowadziłam do jej życia mrok, chaos i to, czego nie cierpi najbardziej brak logiki. Myślę, że ten fakt najbardziej działa jej na nerwy. Zawsze na każdą sytuację znajdowała logiczne wytłumaczenie. W przypadku wampirów go nie posiada, a to burzy jej pogląd na świat. Z jej perspektywy będę naiwną, zaślepioną i dającą się wykorzystywać Luce, jako pokarm wariatką. Natomiast świat, w którym się znalazła, będzie niczym tani film z najniższej półki ze słabymi efektami specjalnymi.
-Jesteś młodym wampirem? - spytał Lucę znienacka Karin. -Nie zostałeś wtajemniczony, prawda? - brunet zaprzeczył.
Mężczyźni wyjaśnili nam oraz motocykliście, że każdy gatunek na świecie, obywatele państw, czy dane ugrupowania mają swoje pisane i niepisane zasady. Niektórzy przestrzegają ich bardziej, niektórzy mniej, lecz mają je na uwadze, gdyż w przeciwnym razie zapanowałby nie ład w poszczególnych frakcjach. Tak też jest w przypadku wampirów. Młode wampiry, czyli te stosunkowo niedawno przemienione, bądź zwyczajnie młodsze od pozostałych powinny odnosić się z należyty szacunkiem do wampirów starszych, tak zwanej starszyzny. I to jest jedna z tych zasad niepisanych, którą się przestrzega, lub nie, ewentualnie zależy w jakim przypadku, bo dużo też zależy od tej drugiej osoby. Z pewnością nie polecają pyskować, albo zbytnio przeciwstawiać się wampirom tysiącletnim, gdyż są to tak zwani pierwsi i z łatwością są w stanie udowodnić w zaledwie kilka sekund, że wampirza nieśmiertelność posiada spore luki.
Przy okazji nie muszę Wam chyba mówić, ani opisywać mojego i Kelly wyrazu twarzy, kiedy się dowiedziałyśmy o istnieniu kilkuwiekowych wampirów. Krótko mówiąc, zamarłyśmy, żadna z nas przed długi czas nie była w stanie wyjść z zafundowanego przez panów szoku.
Jednak uspokoili nas, że oni do tej grupy nie należą, ponieważ liczą sobie zaledwie 500 lat. Zaledwie? Facet żyje pół tysiąclecia i powie zaledwie... Chyba zacznę im zazdrość nietypowego poczucia czasu. U mnie 5 godzin to długo, a dla niego 500 lat, to mało, niesamowite.
Kiepsko poczułam się uspokojona tą informacją, ponieważ właśnie do mnie dotarło, komu winna jestem przysługę oraz z kim w razie czego na pewno nie mam szans.
Luca mnie zabije, a Kelly mu pomoże, bo już czuję na sobie ich mordercze spojrzenia.
Przy okazji mężczyźni zdradzili nam, że Maricruz liczy sobie około 200 lat, a pierwszy raz spotkali ją na wycieczce w Rzymie. Z racji, że powiadał to Karin, nie brnęłam w pytania, jakiego typu była, to wycieczka. Dowiedzieliśmy się jednak, że zapoznali ją w dość nietypowej sytuacji. Hiszpanka uwielbiała rozrywkowy tryb życia, szybko się nudziła, więc często zmieniała ofiary. Każdy, kto miał z nią styczność i jakimś cudem wyszedł z niego cało, określał ją słowami typu - modliszka, czarna wdowa. Była niezwykle piękna i jeszcze bardziej niebezpieczna. Niedostępna dla byle amanta. Ona wybierała sobie partnerów i zawsze celowała w podobnych do niej. Lubiła wyzwania, gdy ofiara była jej zbyt podległa nie dawała się, bo nie stanowiła rozrywki. Hayden z Karin'em często słyszeli o niej w Rzymie, ponieważ nie kryła się ze swoim sposobem życia, przez co stawała się większym zagrożeniem. Karin wiedział, że będzie w jej guście i pierwszy raz w jej miłosnej karierze on uwiódł ją, nie ona jego. Najlepsze w tym wszystkim, że nie rozpoznała w nim wampira i kiedy zastosowała popularną wśród wampirzyc sztuczkę polegającą na wykorzystaniu swoich wdzięków poprzez łóżko, odważyła się spróbować ugryźć Karin. Zdziwiła się niezwykle, gdy ten odparł jej atak i przeleciała pół pokoju. Przez następny tydzień odbywała karę u boku wampira. Z łowczyni stała się niewolnicą spełniającą najbardziej niedorzeczną zachciankę. I tutaj historię mu przerwałam, bo szczerze nie chciałam wiedzieć, co kazał jej robić. Jego styl bycia przeraża mnie na swój sposób i podejrzewam, że znalazłyby się dobre powody, dlaczego szargają mną takie odczucia względem jego osoby. Gdyby dokończył, ale nie chciałam ryzykować.
W każdym razie od tamtego spotkania Maricruz stroni od nich na wszystkie strony. Tłumaczyłoby, to jej strach w oczach, jak przyszliśmy po Luca i rzucone mimochodem do mnie słowa.
Wampiry spytały również motocyklistę, jak do tego doszło, że śmiertelniczka stała się jego słabością. Nie zareagowali entuzjazmem, gdy usłyszeli historię naszego poznania. Uznali, że było to nieodpowiedzialne ze strony młodego wampira. Począwszy od ucieczki ze szpitala, gdy na sali byli ludzie, a kończywszy na pozwoleniu odkrycia przeze mnie prawdy. Prawdopodobnie w innych okolicznościach, gdyby w pobliżu znajdował się starszy wampir, poniósłby tego konsekwencję. Jednak miał wiele szczęścia, ale faktem, że naprowadził mnie na prawidłowy tor, lepiej się chwalić nie mamy. Gdyż niektóre istoty nocy naprawdę wiele trudu wkładają w ukrywanie przed ludźmi prawdy o nich, a takie sytuacje powodują, że ich żywoty stają się zagrożone, ponieważ zanim odważą się, pokazać swoje oblicze muszą mieć pewność, bądź szczerze pokochać ze wzajemnością, aby druga połówka nie zechciała spróbować ich ukatrupić.
-Miło było - mężczyźni poderwali się na równe nogi. -Lecz na nas czas, natomiast wy dziewczyny - Hayden zlustrował nas wzrokiem od stóp do głów.
-Nie opuszczajcie miasta? - wtrącił Karin, szczerząc się do nas tak, aby ukazać swoje śnieżnobiałe kły.
-Musisz zdecydowanie ograniczyć policyjnych przyjaciół - zaśmiał się jego przyjaciel. -Wy dziewczyny, spodziewajcie się nas w niedługim czasie po spłatę długo - dokończył swoją wypowiedź. -Natomiast Ty - zwrócił się do Luca. -Nie daj się wykończyć i pilnuj jej - przeniósł wzrok na mnie. -Dużo chętnych się na nią trafi. Nie czujesz jeszcze tego, ale ona pachnie wybornie, a takie smaczne kąski są rzadkością - zaśmiał się, po czym skierowali się do wyjścia. -Masz niezwykłe szczęście, że pozwala Ci pić swoją krew - rzucił na odchodne, nim zniknęli za drzwiami wejściowymi.
Kelly natychmiast biegiem ruszyła przekręcić zamki, ale czy taki kawałek drewna byłby w stanie ich powstrzymać?
-Pachniesz wybornie? Smaczny kąsek? - Luca wstał z kanapy, mierząc mnie wzrokiem. -Dziewczyno z kim ty zawarłaś układ?! - spytał podniesionym głosem, aż zwrócił uwagę blondynki. -Zdajesz sobie sprawę, że jeśli oni zechcą was zabrać, bo taką formę spłaty długu sobie wymyślą, to ja nie jestem w stanie was obronić? - przyjaciółka podeszła do nas, po czym zbladła i zaniemówiła. -Nie mam szans z dwójką 500-letnich wampirów! Jedyna Wasza szansa, to, że okażą się dżentelmenami - parsknął, łapiąc się za głowę.
-Nie wiedziałam, nie przemyślałam wtedy tego - westchnęłam, widząc, jak Kelly odchodzi i zamyka się w swoim pokoju.
-Dlaczego musiałaś być na tyle głupia?! - krzyknął, aż się wzdrygnęłam. -Nie wiedziałaś?! Carmen ile ty masz lat? Nie możesz chcieć dobrze, kosztem swojego życia! - spuściłam głowę.
-Przepraszam - odwróciłam się tyłem. -Po prostu sobie pójdę - westchnęłam, chcąc zrobić krok do przodu, ale zostałam zatrzymana.
-To ja przepraszam - Luca objął mnie w pasie od tyłu. -Nie powinienem na Ciebie krzyczeć - pocałował mnie w czubek głowy. -Drażni mnie, że przeze mnie jesteś w niebezpieczeństwie, a ja nie jestem w stanie Cię ochronić - położyłam swoje ręce na jego, przymykając oczy.
-Gdy przyjdą i taka będzie ich decyzja, odejdę z nimi, a Ty pozwolisz mi na to - wyszeptałam pod nosem. -Kiedyś znów się spotkamy - dokończyłam cicho, smutno się uśmiechając, gdy mężczyzna objął mnie mocniej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top