Rozdział 46 Przeczucie
W pomoc dla mojego brata zgodził się zaangażować Alucard, a właściwie był to jego pomysł. Zaproponował, że może użyć swoich dawnych kontaktów w próbie wyrobienia Juanowi nowych papierów, które nie łączyły, by mnie bezpośrednio z nim, a przynajmniej do momentu sprawdzenia odcisków palców, bo tego nie jesteśmy w stanie zmienić. Teoretycznie, choć praktycznie byłoby, to możliwe, ale czy na chwilę obecną potrzebne? Ojciec mojego narzeczonego najwyraźniej uznał, że sam się wszystkim zajmie, ponieważ nie zostałam o niczym poinformowana. Podejrzewam, że z góry założył, że osobiście nie jestem w stanie zrobić nic z problemem Hiszpana, więc z jakiej racji mam zostać zaangażowana w to przedsięwzięcie i tym samym informowana o kolejnych ruchach w planie.
Juan został w domu dla bezpieczeństwa nas wszystkich, przy okazji zobligował się do przypilnowania Darcy z racji tego, że mamy weekend, jestem wręcz pewna, że nie będzie chciała grzecznie przesiedzieć go w domu, lecz będzie coś kombinować pod naszą nieobecność.
Mówiłam Wam kiedyś, jak bardzo nie lubię mieć tak często racji? Nie mówiłam, to teraz mówię - czasem chciałabym się mylić.
Niestety po moim powrocie do domu z zakupów okazało się, że moje przeczucia odnoście naszej nastoletniej córki, były słuszne. Młoda przechytrzyła Juana i dała nogę z mieszkania, zostawiając nam informację z karteczką na lodówce o treści "Przepraszam, mogę mieć szlaban do 30, ale byłam umówiona z Jason'em". Jak bardzo ten chłopak musiał namieszać jej w głowie, że z premedytacją wycina nam takie numery. Zerwałam kartkę, którą chwilę później zgniotłam w kulkę i cisnęłam nią na drugi kraniec blatu. Spróbowałam oczywiście do niej zadzwonić, ale telefon standardowo został wyciszony. Choć tak sobie myślę, że po części ma szczęście, że wtedy nie odebrała, bo nie wiem, czy zapanowałabym nad słowami w tamtym momencie. Dlaczego tak ciężko jej zrozumieć, że po prostu się o nią martwimy?
Od brata dowiedziałam się, że wykorzystała moment, kiedy on poszedł się ogolić do łazienki. Cwaniara. Juan wybiegł zaraz za nią, gdy usłyszał trzask drzwi, lecz była szybsza i niestety nie zastał jej nigdzie w pobliżu domu. Może nie zabrzmi najlepiej, to co teraz powiem, ale liczyłam w głębi duszy, że skoro dalej w jakimś stopniu z powodu feralnych wydarzeń z przeszłości obawia się mojego brata, będzie mniej skoro do wybryków. Myliłam się.
Powiadomiłam SMS-owo narzeczonego o zniknięciu nastolatki, a po jego powrocie pokazałam świstek, który nam zostawiła. W pierwszej chwili zdenerwowanie wzięło górę, jednak po chwili podszedł wyjątkowo obojętnie do tematu.
-A jeśli coś jej się stanie? - spytałam, krojąc warzywa na sałatkę.
-Trudno - rzucił wymijająco motocyklista.
-Luca? - obejrzałam się przez ramię na mężczyznę stojącego za moimi plecami.
-Nie będę chronił kogoś, kto tego nie potrzebuje - wzruszył ramionami. -Ten dzieciak do tej pory potrafił radzić sobie sam, więc niech udowodni swoją dorosłość - uniosłam brew, spoglądając mężczyźnie w oczy. -Ruda, taka prawda. To, że małolata mi trochę potatuje nie sprawi, że stracę dla niej głowę - odłożyłam nóż i odwróciłam się twarzą do narzeczonego. -Powinna się cieszyć, że do bidula nie musiała wracać - brunet objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. -Ale zawsze może tam wrócić - wyszeptał ironicznie do mojego ucha, po czym nachylił się i przebił zębami moją skórą. -Smaczna, jak zawsze - zażartował, odsuwając się ode mnie z zadziornym uśmiechem na twarzy, po czym przejechał prowokacyjnie językiem po zębach i odszedł, puszczając mi oczko.
Być może nieco drastyczny dobór słów ze strony motocyklisty, ale w zupełności rozumiem, kontekst wypowiedzi Luca i poniekąd się z nim zgadzam. Nie oznacza to oczywiście, że Darcy ma być nam do końca życia, wdzięczna i okazywać na każdym kroku tę wdzięczność. Ponieważ nigdy nie będzie od niej wymagać czegoś takiego, ale miło by było, gdyby choć trochę zaczęła brać pod uwagę zdanie innych. Wychodzi na to, że delikatnie trzeba odpuścić. Żeby sama dostrzegła to, czego my nie jesteśmy w stanie jej przekazać.
I zapewne tak by się stało, gdyby w pewnym momencie podczas naszej wspólnej kolacji, a właściwie mojej z Juanem nie rozległ się w mieszkaniu dzwonek telefonu, który przerwał naszą rozmowę. Luca nie śpieszył się z odebraniem, ponieważ nie spodziewał się, że może, to być coś ważnego - pewnie kumpel dzwoni, by znów wyciągnąć go na nocne latanie. Zdziwiliśmy się, jednak kiedy pokazał nam ekran telefonu.
-Darcy? Ty płaczesz? - spytał niepewnie. -Co się stało? - wstałam nerwowo od stołu i podeszłam bliżej przyszłego męża, żeby usłyszeć ich rozmowę.
-Ta...tato, przy...przyjedź po mnie, proszę - łkała do słuchawki.
-Gdzie jesteś? - zapytał z przejęciem.
-U Jasona - ściszyła głos. -Mieliśmy być sami - zawiesiła na chwilę głos. -Oni są dziwni. Zajęte, już zaraz wychodzę, minutka - krzyknęłam do kogoś.
-Darcy, co się dzieje?! - nie wytrzymałam i wtrąciłam się do rozmowy.
-Mama? - powiedziała zaskoczona. -Zaraz wyślę Wam adres - rozłączyła się pośpiesznie.
Rzeczywiście chwilę potem Luca dostał wiadomość z adresem, pod którym się znajdowała. Nie czekając, ani minuty dłużej, zaraz po jej przeczytaniu wybiegliśmy z mieszkania i popędziliśmy wprost do samochodu.
-Luca, tylko spokojnie, ok? - spojrzałam na narzeczonego z nadzieją, zapinając pas.
-Do wampira mówisz, żeby był spokojny? - parsknął śmiechem, po czym odjechał z piskiem opon spod bloku.
Dość szybko zajechaliśmy pod podany przed Darcy adres. Na miejscu okazało się, że jest to domek jednorodzinny. Zaparkowaliśmy przed bramą na podjeździe i ruszyliśmy przed siebie. Zdziwienie w oczach Jason'a na nasz widok było wprost nie do opisania, kiedy jeden z jego przyjaciół wpuścił nas do środka. Omiotłam pośpiesznie wzrokiem pomieszczenie, ale nigdzie nie dostrzegłam nastolatki. Jedynie grupkę mężczyzn oraz dwie kobiety i oczywiście wszędzie porozrzucane butelki po alkoholu, opakowania po niezdrowych przekąskach oraz dziwne pozostałości w postaci popiołu po jakby jakiejś spalonej trawie, czy liściach, sama nie mam pewności, co to mogło być. W każdym razie zaciekawił mnie ten widok, a jednocześnie zaniepokoił. Jednak na chwilę obecną zignorowałam ten fakt. Obecnie najważniejsza była nastolatka, poza tym nie chciałam dać po sobie niczego poznać - nie, to miejsce i nie ten czas. Przy okazji w międzyczasie napisałam dziewczynie SMS-a, że już jesteśmy i żeby do nas zeszła. Pojawiła się po chwili, zeszła ze schodów i stanęła obok Jason'a, uważnie nas obserwując, a następnie przeniosła wzrok na ludzi w salonie, potem znów na nas, po czym dostrzegłam w jej spojrzeniu lekką ulgę.
-Nie przypominam sobie, abym państwa zapraszał - rzucił kąśliwą uwagę w naszą stronę.
-Ja zadzwoniłam po tatę - wtrąciła nieśmiało, wychodząc krok przed chłopaka.
-Tatę?! - powiedział jeden z nastolatków z niedowierzaniem, lustrując Luca wzrokiem, który swoją drogą zgromił złowrogo młodzieńca wzrokiem.
-Darcy, zabierz swoje rzeczy i chodź - wyciągnęłam delikatnie dłoń do córki, która posłusznie skinęła głową i momentalnie podbiegła do stolika obok drzwi wyjściowych i złapała za torebkę.
-Kpisz sobie?! - Jason zwrócił się oskarżającym tonem do Darcy.
-Mieliśmy spotkać się u Ciebie, nie mówiłeś nic o żadnej imprezie - odpowiedziała nieśmiało na zarzuty chłopaka.
-Za każdym razem będziesz ratować się tatusiem? - zakpił. -Swoją drogą nie uważam, żeby to była pańska sprawa - przeniósł wzrok na Luca, który zareagował śmiechem na jego niedorzeczną uwagę, po czym z politowaniem pokiwał głową na boki. -Zresztą uważam, że nie powinien się pan wtrącać - motocyklista uniósł brew. -Z pewnych powodów - uciął w połowie zdania, posyłając mu prowokacyjny uśmiech.
-Skarbie, odsuńmy się może troszkę - objęłam ramieniem zmieszaną Darcy i zrobiłam krok w tył, ciągnąć ją delikatnie za sobą. -Coś mi się wydaję, że możesz zaraz nie mieć chłopaka - zachichotałam pod nosem rozbawiona obecną sytuacją, ponieważ młody chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, kogo drażni, lub zdawał sobie sprawę zbyt dobrze.
-Jakich? - spytał, podchodząc bliżej. -Pozwól, że coś Ci powiem - zmierzył go wzrokiem. -Nie jestem sześćdziesięcioletnim staruszkiem, który będzie bał się jakiegoś wyrostka - spojrzałam na Jason'a, który nieco opuścił gardę. -Dzieli nas jedynie dziewięć lat, więc z łatwością wskażę Ci Twoje miejsce w szeregu - zaśmiał się. -Nauczyć Cię pokory? - dodał po chwili, podchodząc jeszcze bliżej, po czym spojrzał z wyższością na dużo niższego od niego nastolatka.
Nim Jason zdążył odnieść się w jakikolwiek do wypowiedzi motocyklisty. Ten chwycił go za koszulkę i cisnął nim kilka metrów w przód. Nastolatek zatrzymał się na kanapie w salonie, przerażony oglądając się dookoła siebie, nim dotarło do niego, czego właśnie był świadkiem. Podniósł się tempie światła, otrzepując oraz poprawiając ubranie. I zmierzył bruneta zawistnie, starając się ratować pozostałe ostatki swojej dumy.
-Następnym razem dam Ci szybciej wygłosić swoje powodu - puścił mu oczko, uśmiechając się zadziornie, tak aby przy okazji błysnąć chłopakowi przed oczami jednym z kłów.
Po tej małej sytuacji opuściliśmy w trójkę, jak najszybciej budynek.
-Tato, musiałeś nim rzucać? - spytała z wyrzutem, wsiadając do samochodu.
-Byłem względnie miły - wzruszył ramionami, odpalając silnik. -Darcy, gdzie go poznałaś? - zmienił temat, spoglądając na dziewczynę odbijającą się we wstecznym lusterku.
-W galerii, podszedł do mnie i tak się zaczęło - odpowiedziała bez namysłu. -Dziwnie się zachowywali, przestraszyłam się i zadzwoniłam - dodało po chwili niepewnie.
-Dobrze zrobiłaś - odpowiedział z troską w głosie. -Nie spotykaj się z nim - powiedział stanowczo, zmieniając niespodziewanie temat i przykuwającym tym samym moją uwagę.
-Tato! - zaprotestowała nastolatka. -Nie możesz tak! - krzyknęła oburzona, krzyżując ręce na piersi i rzucając się na tylne oparcie. -To niesprawiedliwe, wiedziałam, żeby po Was nie dzwonić - wymamrtowała pod nosem widocznie niezadowolona, odwracając się twarzą do okna.
Po powrocie do domu staraliśmy się dowiedzieć od Darcy, co dokładnie się tam wydarzyło, że skłoniło ją do zadzwonienia po nas oraz doprowadziło do płaczu. Jednak z powodu oburzenia na Luca przez jego zakaz względem jej osoby, nie była zbytnio rozmowna. Dowiedzieliśmy tylko tyle, że palili jakieś zioła, od których ją mdliło i dziwnie się zachowywali, cokolwiek to znaczy. Nim zatrzasnęła za sobą drzwi od swojego pokoju, rzuciła nam jeszcze na odchodne, że wypytywali o jej rodzinę, czyli o mnie i mojego narzeczonego. Przewinął się również temat jej wujka - zapewne mieli na myśli Juana. Zaskoczyła mnie ta informacja, ale wytłumaczyła zainteresowanie jego osobą z powodu blizny na dole brzucha, którą przypadkowo zobaczył Jason i był nią zwyczajnie zaintrygowany. I tutaj rozmowa się ucięła, ponieważ Luca słysząc, że obnażała się przed ledwo poznanym chłopakiem, zaczął wygłaszać jej kazanie, z którym najwidoczniej nie do końca się zgadzała, bo zaraz zatrzasnęła się oburzona na cały świat w swoim pokoju.
-Mam pewne podejrzenia - podeszłam do ukochanego, gdy zostaliśmy sami i wtuliłam się w niego.
-Ja też niestety mam swoje podejrzenia - wescthnęłam, przymykając odruchowo oczy, kiedy objął mnie i mocniej przyciągnął do siebie, całując delikatnie w czubek głowy.
"Intuicja powie myślącemu umysłowi, gdzie szukać dalej"
-Jonas Salk
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top