Rozdział 43 Milczenie jest złotem


Przebiegła mi po głowie pewna myśl. Czy moje życie w końcu powoli zaczyna przypominać tę szarą, nudną rzeczywistość, której tak pragnęłam od jakiegoś czasu? Wszystko na, to wskazuje. Jednak jest w tym drobna luka, dla kogoś przyglądającego się z boku, moje życie dalej nie wygląda, jak typowe dla wszystkich. Przecież dzielę życie z wampirem. Mało tego, zgodziłam się wyjść za niego, a czas dla naszej dwójki płynie różnie. Z czasem przestanę przypominać jego żonę, a zacznę upodabniać się do jego matki, a później babki. Wierzę jednak, że będziemy w stanie pokonać dzielące nad różnice, jak pokonywaliśmy je do tej pory. 
Zastanawia mnie, jaką decyzję podejmie moja mama. Zdecyduje się spędzić wieczność u boku Alucarda, czy pójdzie tą samą drogą, co ja? 
Ciężko mi czasem zrozumieć ludzkie zachowania. Często się zastawiam, co myślą w danej chwili, gdy podejmują się jakiejś czynności i co ma ona na celu. Zwyczajnie nie jestem dobra w kontakty międzyludzkie, ale dobrze to tuszuję i może z tego właśnie względu tak bardzo nurtuję mnie wybór mojej matki. Hm, a jeśli ona podejmie takową decyzję, może ja też powinnam dać się ponieść fali? Eh, dlaczego życie musi być takie skomplikowane? Jak sobie w myślach tworzę scenariusz, jak postąpić w danej sytuacji, to wszystko wydaję się prostsze, ale przecież oczywiste, że nic nigdy według planu nie idzie. 
Do tego Darcy zaczyna się spotykać z jakimś tajemniczym chłopakiem, o którym nie chcę udzielać nam informacji i to już nam się nie podoba. Ponieważ nie wiemy, czy jest ze szkoły, a może poznała go poza szkołą. Nie zdradza ani wieku, ani imienia. I jak w takiej sytuacji w razie czego mamy wiedzieć, co się z nią dzieje, kiedy nie będzie odbierać telefonu?

I prawdopodobnie dziś właśnie nasza nastoletnia córka zaraz po szkole, poszła na spotkanie z nieznajomym chłopakiem. Ponieważ zadzwoniła zaraz po skończonych zajęciach do mnie, że idzie z koleżankami do ich ulubionej kawiarenki na St. Avenue, która znajduję się zaraz obok centrum handlowego i do której miały zajrzeć zaraz po udanych zakupach. Zgodziłam się, ponieważ wcześniej nie dała nam żadnych powodów do zmartwień. Wręcz przeciwnie od kiedy ją adoptowaliśmy, była nam tak wdzięczna z zyskania nowego domu, że czasem sami musieliśmy ją siłą wyganiać z mieszkania, by poszła, spotkać się ze znajomymi i nareszcie zaczęła żyć życiem beztroskiej nastolatki, a nie martwić się non stop swoim losem.
Jednak zmartwiłam się delikatnie, kiedy nastał wieczór, a Darcy przestała odbierać od nas telefony. Niestety dzieciaki w jej wieku, a szczególnie dziewczęta potrafią być bardzo podatne na niektóre zachowania chłopców. Zwłaszcza kiedy się w nich zadłużą, a o takie zauroczenie nie ciężko. Sama w jej wieku miałam już kilku chłopaków i zapewne nie martwiłabym się zbytnio tym, gdyby nie fakt, że nie udzieliła nam żadnych informacji o nim. Natomiast Caroline, do której pokusiłam się zadzwonić pod pretekstem, że nie mogę skontaktować się z Darcy, a mam do niej sprawę i żeby podała mi ją do telefonu, oświadczyła mi, że już od 3 godzin nie są razem. Rozstały się pod centrum handlowym, ponieważ jej przyjaciółka miała jeszcze umówione spotkanie z może przyszłym chłopakiem. Podziękowałam nastolatce, udając, że kompletnie o tym zapomniałam, aby nie informowała Darcy o moim telefonie. 

-Ruda masz ochotę przejechać się nową maszyną? - Luca puścił mi oczko, wręczając kask, kiedy pokrótce opowiedziałam mu, czego się dowiedziałam od przyjaciółki córki. 

-Chętnie - spojrzałam porozumiewawczo na narzeczonego odbierając od niego swoją własność. -Będziesz grzeczny? - zażartowałam. -Ej, nie bezpowodu Darcy dzwoniła do mnie nie do Ciebie, więc będziesz? - spytałam, zamykając drzwi wejściowe i spoglądając kątem oka na bruneta. 

-Chcesz wiedzieć, czy nie dostanie dożywotniego szlabanu na wszystko, bądź nie odeślę jej do dziadków na wychowanie? - z trudem zdusiłam w sobie śmiech, zaciskając mocniej wargi. 

-Myślę, że akurat pobyt u dziadków byłby nagrodą - zeszliśmy do garażu podziemnego, gdzie na parkingu obok samochodu, stała ukochana, czarna bestia mojego narzeczonego. 

-Masz rację - skinął głową - wsiadając na motocykl. -Szlaban przynajmniej do 21 lat - wzruszył ramionami. 

-Luca! - zganiłam mężczyznę, zajmując miejsce na plecaczku. 

-Masz rację, do 30 lepiej, co się będę ograniczał - nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem, obejmując go w pasie. 

Prawdę mówiąc, nie mieliśmy zielonego pojęcia, gdzie szukać Darcy. Nie powiedziała swoim przyjaciółką, gdzie umówiła się z chłopakiem, ale że nie znała w Jacksonville jeszcze za wiele miejsc, więc postanowili objechać te, do których najczęściej chętnie zagląda. I nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że znaleźliśmy ją akurat w jej ulubionej kawiarence, do której miała iść dziś z dziewczynami. Za to zastąpiła je nowym kolegą. 
Nie podjechaliśmy od razu. Gdy dostrzegliśmy ich przy jednym ze stolików, zatrzymaliśmy się za rogiem. Źle się czułam, szpiegując ją, ale oboje doskonale wiedzieliśmy, że sama dobrowolnie nie zechce nam nic o nim zdradzić, więc chociaż dokładniej przyjrzymy się, jak wygląda na wypadek podobnych sytuacji.
Z pozoru wyglądało, to na zwykle spotkanie dwójki nastolatków. Jednak Luca upierał się przy swoim, że ten chłopak jest od niej starszy, co wyraźnie mu się nie spodobało i w momencie, gdy chłopak nachylił się nad stolikiem, by ucałować Darcy w policzek, szepcząc jej coś do ucha, mój motocyklista uznał, to za odpowiednią porę do przywitania się z naszą nieodbierającą telefonów córeczką. Możliwe, że Luca nie podpaliłby się z taką łatwością, gdyby nie zobaczył, jak nastolatka zerka na wyświetlacz smartfona w momencie, gdy do niej dzwonił i odłożyła go do góry ekranem.

-Tata? - wydukała zdziwiona Darcy na nas widok. 

-To jest Twój tata? - skomentował znajomy nastolatki, odwracając się w naszym kierunku i błądząc wzrokiem po motocyklu.

-Tak, to jest jej tata, problem jakiś? - rzucił Luca, podnosząc wizjer i mierząc chłopaka nieprzychylnym spojrzeniem.

-Żaden - dodał po chwili, widocznie speszony. 

-Co Wy tutaj robicie? - wyszeptała Darcy, podchodząc bliżej do maszyny.

-Jakbyś odbierała telefony, albo chociaż nas informowała dokąd i z kim idziesz byłoby łatwiej - spuściła wzrok. -Nie mówiąc już o tym, o której zamierzasz wrócić - dodał stanowczym głosem motocyklista.

-Spokojnie - wtrącił z oddali chłopak. -Pańska córka jest w dobrych rękach - uśmiechnął się. 

-Mam zejść z tego motocykla teraz, czy za chwilę? - blondyn momentalnie zamilknął. -On jeszcze nie wie, że moja granica cierpliwości jest cienka? - spojrzał na niego z politowaniem.

-Tato! - zawołała Darcy, na co Luca wzruszył ramionami. -Mamo? - spojrzała na mnie błagalnie, ale ja nie zamierzałam się mieszać. Narozrabiała, niech sama się z tym zmierzy.

-Ja tu tylko obserwuję, to ojcowska interwencja - zaśmiałam się.

-O której wrócisz? - Luca przeniósł wzrok na dziewczynę.

-Może u mnie zostać, by się pan nie martwił, że musi po nocy wracać - parsknęłam śmiechem, widząc reakcję narzeczonego, który jedynie spuścił głowę i powoli pokręcił nią na prawo i lewo. 

-Podejdź bliżej - motocyklista kiwnął palcem na nastolatka, który niepewnie zbliżył się do nas. -Ty celowo mnie drażnisz? - nie odpowiedział. -Jeszcze bardziej bym się martwił, jakby została u Ciebie i przy okazji musiałbym Ci połamać te chude rączki, jakby mi tylko powiedziała, że ją dotknąłeś - zachichotałam pod nosem widząc malujące się w oczach blondyna przerażenie. 

-Ale pan wie, że kiedyś i tak, to nastąpi - skwitował, zuchwale się uśmiechając. 

-Dobra, jednak zejdę - chłopak odskoczył momentalnie w tył, gdy Luca chciał zsiąść z motocykla, ale powstrzymałam go w ostatniej chwili. -Ile masz lat? - spytał ze stoickim spokojem.

-21 - odparł bez przekonania w głosie.

-A ona ma 17, jak się dowiem, że coś zrobiłeś, to radzę Ci już bukować bilet do innego kraju - Luca odpalił motocykl. -Darcy - dziewczyna spojrzała na ojca nieco zmieszana. -Widzę Cię w domu przed 22, jasne? - pokiwała pośpiesznie głową. -A Ty pamiętaj, łapki przy sobie - motocyklista zamknął wizjer, po czym odjechał z miejsca.

-Jesteś okropny - zaśmiałam się, wtulając mocniej w mężczyznę. 

-Ale skuteczny - parsknął.

Ciężko się nie zgodzić z jego skutecznością w momencie, gdy Darcy punkt 22:00 zjawiła się w progu mieszkania. Punktualna, co do minutki - podoba mi się. Oczywiście nie obeszło się bez reprymendy dla niej na temat ignorowania i nieodbierania telefonu w momencie, gdy dzwoni ktoś z nas. Nastolatka przeprosiła za swoje zachowanie, ale to nie uratowało jej przed Lucą, który z wyjątkowym spokojem w głosie uprzedził ją, że kolejna taka akcja, a może być pewna, że przed 21 rokiem życia szlaban jej się nie zakończy.
Nastolatka przeprosiła raz jeszcze, obiecując poprawę, po czym oddaliła się do swojego pokoju. 

-Nie jesteś dla niej za surowy? - spytałam, kiedy dziewczyna zniknęła z mojego pola widzenia.

-Nie - zaprzeczył. -Piękna, ja też byłem w jego wieku i uwierz rzadko, który w tym wieku interesuję się młodszą od siebie laską - puścił mi oczko.

-Uważasz, że dla niego, to jeszcze gówniara? - spytałam, unosząc brew.

-Sugeruję, że powinniśmy na niego uważać - skradł mi całusa.

Czyżby nasze spokojne chwile ponownie dobiegły końca, lecz tym razem nie na rzecz wiedźm i wampirów, a nastoletnich wybryków? Nie wiem, czy jestem gotowa na ten etap życia, ale wycofać już się nie mogę. 
Ostatnimi czasu dręczą mnie ponure myśli, przepełniają moją głowę i nawiedzają w snach. Przeczucie, intuicja, ostrzeżenie, czy bolesne wspomnienie? Nie wiem, jak powinno, to zostać odczytane i zapewne jeszcze przez długi czas ignorowałam bym ten fakt, tłumacząc go zwykłymi sennymi koszmarami. Jednak od kiedy moje życie zmieniło się o 180 stopni, zaczęłam inaczej patrzeć na pewne sprawy.
Nie podzieliłam się tym z nikim, myślałam z początku, czy nie powiedzieć Luce o swoich obawach. Jednak czy jeden zły sen, to powód do zmartwienia? Nie sądzę. Na chwilę obecną nasze życie kieruję się w dobrą stronę. Zatem warto komplikować coś dobrego? Wystarczająco musieliśmy natrudzić się, by teraz żyć w aktualny sposób.
Nowe miasto - nowe życie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top