Twenty Five ☙
Chanyeol POV
Obudziłem się szczęśliwy. Tak jak przewidywałem, spałem na kanapie . Nowy tryb życia Baekhyuna zaczyna mi powoli przeszkadzać, a jego nowe koleżanki zaczynają mnie wkurzać. Panoszą się po domu często w samej bieliźnie, ale zdarza się, że w szlafroku. Jedna nawet była nago. Fuj... Obrzydzenia jakiego doznałem, nie opuszcza mnie aż do teraz. Wszyscy mamy dość, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz. Zwlokłem się na śniadanie, gdzie o dziwo byli wszyscy. Usiadłem na wolnym miejscu i zacząłem jeść to, co przygotował D.O.
-Chłopaki, ja dziś wychodzę.-Ciszę przerwała Krystal. - Nie wiem kiedy wrócę, więc nie czekajcie na mnie.
-A gdzie się wybierasz? - Zapytałem marszcząc brwi.
-Channie nie chcę być niemiła, ale to nie twój interes.
-Jak to nie?! Jako twój przyjaciel mam obowiązek się Tobą interesować. - spojrzałem na nią z oburzeniem.
-To może inaczej. To nie Twoja sprawa, przyjacielu. - poklepała mnie po ramieniu, po czym wstała od stołu i wyszła.
-Ehhh kobiety, pewnie ma okres. Ciesz się Chen, przyjacielu, że jesteś gejem. Nie musisz się użerać co miesiąc.- odparłem, wracając do jedzenia.
Reszta popatrzyła na mnie jak na debila, ale miałem to gdzieś. Po śniadaniu Kris wyszła, a ja zaraz za nią. Po raz 100 powtarzam, że jej nie śledzę, tylko dbam o bezpieczeństwo.
Szedłem w stosownej odległości, żeby mnie nie zauważyła. Stresowałem się jak cholera. Jeśli mnie zauważy, to pewnie zwyzywa i znienawidzi temu muszę być jak Ninja. Szedłem za nią dobre 20 minut, kiedy zatrzymała się przed jakąś kawiarnią. Zerknęła na zegarek i wyciągnęła telefon. Zadzwoniła do kogoś i odłożyła urządzenie. Po chwili podszedł do niej jakiś typ, który wyciągnął ramiona w jej stronę, a ona się przytuliła. Co to ma być?! Jakiś kącik wsparcia dla upośledzonych?! Bo ten ziomek zdecydowanie nie wyglądał na normalnego. Szczerzy ten swój kwadratowy ryj jak pojebany, śmieje się jak skrzyżowanie wiewiórki po maratonie z rodzącą samicą łosia i bezczelnie trzyma Krystal za rękę. Niewychowany szczyl. Krew zaczęła we mnie buzować. Chciałem wyjść z mojej kryjówki i stłuc go na kwaśne jabłko, ale w porę się opanowałem.
Chwyciłem pierwszą lepszą rzecz jaką miałem pod ręką, czyli jakiś patyk i ile sił rzuciłem w stronę tego całego Tae. Na moje szczęście trafiłem w szyję. Chłopak jękną z bólu i zaczął się rozglądać za sprawcą całego zajścia. Moja sympatia zaczęła się niepohamowanie śmiać i ciągnąc go w stronę kawiarni, przed którą stali. Odczekałem 15 minut, a następnie z założonym kapturem i gazetką w dłoni, wszedłem do pomieszczenia, w którym się znajdowali. Zająłem miejsce w rogu i bacznie ich obserwowałem.
Muszę przyznać, że mają tu świetne ciasta i pyszną kawę. Wciąż wpatrzony w parę, wpychałem w siebie już 3 kawałek ciasta bananowego. Gołąbeczki cały czas się śmiały i zaczepiały. Nie, żebym był złośliwy, ale żeby temu typkowi wypadły te proste zęby, to wtedy nie będzie się tak uśmiechał jak głupi do sera. Znudzony obserwacją stwierdziłem, że wyślę Kris SMS i zobaczę jak zareaguje.
Do : Wcielenie Szatana
Gdzie jesteś? O 20 masz być gotowa. Wychodzimy!
Od: Wcielenie Szatana
A gdzie w ogóle idziemy?! Czemu ja się zawsze dowiaduję ostatnia?!
Do: Wcielenie Szatana
Nie dyskutuj, tylko punkt 20 masz być gotowa. Ubierz się wygodnie i ładnie.
Od: Wcielenie Szatana
Dobrze panie świata i władco.
Co ja zrobiłem? Ja miałem ją tylko sprawdzić, a nie zapraszać na randkę. Ja nie mam nic przygotowane!Jak poparzony rzuciłem pieniądze na stół i wybiegłem z kawiarni, obmyślając gorączkowo gdzie powinienem ją zabrać. To powinno być miejsce, którego nie zapomni do końca życia. I właśnie w sytuacjach kryzysowych moja głowa zaczyna pracować tak jak powinna. Już wiem co zrobię. I wierzcie mi, to będzie randka której nikt jeszcze wcześniej nie wymyślił. Albo mnie pokocha i rzuci się w ramiona, albo znienawidzi. Trzymajcie kciuki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top