Three ☙

-Kochanie, wychodzę! - Zawołał Kevin

-Gdzie znowu wychodzisz?! Myślałam, że spędzimy ten wieczór razem. Dawno nic razem nie robiliśmy...-Próbowałam go zachęcić, patrząc na niego z uroczym uśmiechem.

-Mówiłem Ci, że wychodzę do Sam'a na imprezę już tydzień temu. Pytałem czy idziesz ze mną, to mówiłaś, że nie masz czasu, a teraz nagle wracasz do domu i chcesz żebym rezygnował ze swoich planów tylko dlatego, że Tobie się ubzdurało, żeby zostać w domu.-Mówił zdenerwowany, wymachując rękoma na wszystkie strony. Nic więcej już nie powiedział tylko mnie wyminął i zaczął ubierać buty. Byłam zdziwiona jego wybuchem.

-Idziesz w końcu ze mną czy nie?! - krzyknął zirytowany Kevin.

-A jestem Ci w ogóle potrzebna?! Chanyeol nigdy by mnie tak nie potraktował. Nigdy by mi nie odmówił spędzenia wspólnie czasu. -W tym momencie puściły mi emocje. Chyba powiedziałam o dwa słowa za dużo. Ups.

-Jakbyś nie zauważyła, to ja nim Kurwa nie jestem i nigdy nie będę! - Wrzasnął na mnie i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Aż podskoczyłam w miejscu.

Nie wiem ile tak stałam wpatrując się w nasze drzwi. Wiem, że go to zabolało, bo krzyczał na mnie naprawdę rzadko, prawie nigdy. Może Kevin miał rację? Że za mało czasu spędzamy razem. Oboje pracujemy i studiujemy, więc dla siebie pozostaje nam może godzina dziennie. Jeszcze na domiar złego porównałam go do byłego...

Wait. Chan nie był moim byłym. Co prawda całowaliśmy się., ale to nic nie znaczyło, przynajmniej dla mnie. Nie mogę się tak z nim kłócić, nie zasłużył na to.

Szybko weszłam pod prysznic i zaczęłam się przygotowywać. Chcę się zabawić i spędzić czas z moim cudownym chłopakiem. Pędem ruszyłam do garderoby i wybrałam obcisłe, czarne rurki i prześwitujacą koszulę. Nie ukrywam chcę mu się podobać. Jeszcze szybki makijaż i jestem gotowa.

Wsiadłam do metra i po pół godzinie byłam pod domem Sam'a. To nasz wspólny przyjaciel, więc drogę znam na pamięć. Weszłam do mieszkania i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to tłum pijanych i zjaranych osób. Sama świętoszką nie byłam, ale narkotyki to było dla mnie za dużo. Wzrokiem zaczęłam błądzić po tłumie i szukałam Kevin'a. Niestety na próżno, ale zamiast tego znalazłam Sam'a.

-Sam, widziałeś może Kev'a ?-Zapytałam chłopaka

-CO TY TU ROBISZ?! Yyy... Wiesz, Kris tu go nie ma, nie wiem gdzie jest -Był zdenerwowany, bo zaczął bawić się palcami. Zawsze tak robi, gdy coś ukrywa i się denerwuje. Coś tu nie gra.

-Sam, przestań pierdolić, tylko mów gdzie on jest! - Zaczęłam się powoli denerwować.

- Piętro. Balkon. Tylko nie obwiniaj mnie za to, co tam zobaczysz.- odparł, nawet a mnie nie patrząc. Okej, zaczynam się bać.

Pędem pobiegłam we wskazanym kierunku. Może coś mu się stało, albo jest już mocno nawalony albo zjarany, bo się pokłóciliśmy? Te pytania zaprzątały mi głowę. Bardzo szybko przebiegłam odcinek dzielący mnie od mojego chłopaka. Weszłam na balkon a tam... Zobaczyłam MOJEGO Kevina jak całuje się z jakąś dziewczyną. Nie szczędził sobie, bo ręce miał praktycznie w jej majtach. To ja mam wyrzuty sumienia, że tak go traktuje, a on mnie po prostu zdradza. Co za dupek. Założyłam ręce na klatce piersiowej i odchrząknęłam głośno, na co on zwrócił uwagę, a ta plastikowa niunia uśmiechała się zadziornie. Szmata.

-Nie przeszkadzam, kochanie? -Zapytałam z ironią w głosie, intensywnie się w niego wpatrując.

-Kris, kochanie. Ja Ci wszystko wytłumaczę. To nie tak jak myślisz... - Zaczął się tłumaczyć, na co tylko parsknęłam pod nosem.

Podeszłam do niego bliżej i popatrzyłam mu w oczy. On się mnie autentycznie bał.

-Ale tu nie ma czego wyjaśniać.-Z moich ust wybrzmiał lodowaty ton.- Z nami koniec, a teraz wracaj do swojej nowej dziewczyny, bo chyba musicie coś dokończyć.

Odwróciłam się napięcie i chciałam wyjść, ale Kevin przytrzymał mnie za ramię.

-Proszę, Krystal. Kocham Cię! -Nie wytrzymałam i obróciłam się, dając mu z liścia w twarz.

-Nie kłam! Gdybyś mnie kochał, to byś mnie nie zdradził. -Krzyknęłam i wybiegłam z tego domu.

Nie pozwolę mu patrzeć na moje łzy. Pierwsza z nich spłynęła kiedy oddaliłam się na bezpieczną odległość. Złość ustąpiła, zamieniając się w smutek i rozpacz. Czemu mi to zrobił? Byliśmy bardzo blisko, byłam w nim zakochana. Tak mi się wydaję, ale teraz.. Teraz nie widziałam sensu w dalszej relacji z nim. To, co zrobił definitywnie nas przekreśliło, ale to jednak boli. Tylko na jedną osobę mogę liczyć w takich chwilach. Nie myśląc o tym co robię i że jest późna godzina, wyciągnęłam telefon i wykręciłam odpowiedni numer.

-Baek, potrzebuję Cię...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top