Nine ☙

To już dzisiaj. Za 20 minut lądujemy, a ja jestem jak najarany królik. Nie mogę wysiedzieć w fotelu. Tak za nimi tęskniłam, że nawet nie jestem w stanie tego pojąć. W chwili, kiedy powinnam być poważna, przypominała mi się rozmowa z moim bratem na odprawie.

-Pamiętaj, nie chodź w stringach u nich po domu, ani jakiś wyciętych topach. To faceci, więc kiedy zobaczą ładną, półnaga dziewczynę, to mają chcicę jak suka podczas cieczki.-Groził mi palcem, patrząc mi w oczy.

-Tak, na pewno będę chodzić w bieliźnie u nich po domu...

-Nie przerywaj mi! Unikaj alkoholu, oboje wiemy, że masz słabą głowę. Po trzecie zabezpieczaj się! I na zakończenie dzwoń do nas często, bo będziemy za Tobą tęsknić. -Przytulił mnie i pocałował w czoło.-Idź już, bo Ci samolot ucieknie. Kocham Cię, mała.

-Ja Ciebie też, idioto.

Taki brat, to skarb, ale na miłość boską. Ja mam 20 lat i trochę rozumu w głowie. Z uśmiechem na twarzy doczekałam końca lotu. Wysiadłam, odebrałam bagaż I udałam się na postój taksówek. Ustaliliśmy z Baekhyun'em, że to będzie niespodzianka i muszę się tam jakoś sama dostać. Taksówkarz pomógł mi z bagażem i ruszyliśmy w stronę dormu. Denerwowałam się jak cholera, ale byłam bardzo szczęśliwa, że zobaczę ich wszystkich. Po pół godzinie wysiadłam z pojazdu i zmierzyłam wzrokiem budynek, przed którym stałam. Nic się tu nie zmieniło. Przed wejściem do wielkiego apartamentowca, poprawiłam mój biały crop top, na który miałam zarzuconą czarną bluzę oraz czarne dżinsowe spodenki. (Może nieco za krótkie ale ćśś). Na szybko poprawiłam włosy, które kaskadami spływały na moje plecy i przeszłam przez próg. Nie ma odwrotu. Wniosłam swoją walizę na 3 piętro i położyłam ją przed drzwiami, nacisnęłam dzwonek, a sama schowałam się, żeby od razu mnie nie zobaczyli. Długo nie otwierali, ale ze środka słyszałam krzyk Sehuna ,,Chen rusz tą pedalską dupę i otwórz te drzwi. Jeśli to kurier, to zapłać za przesyłkę i przynieś mi ją do pokoju, bo czekam już trzeci dzień!". Zamek w drzwiach zaczął się otwierać, a zza nich wyłoniła się głowa wywołanego wcześniej chłopaka. Na początku zrobił zdziwioną minę, jakby walizka przed drzwiami była czymś nadzwyczajnym. Zaczął się rozglądać, aby znaleźć jej właściciela, ale po chwili zrezygnował i zamknął drzwi z powrotem jakby nigdy nic. Zaczęłam chichotać na tą sytuację i zadzwoniłam dzwonkiem jeszcze raz. Znowu usłyszałam Krzyk, ale tym razem należał on do Lay'a ,,Chen do chuja pana, miałeś tylko otworzyć drzwi. To nie odkrycie leku na raka czy stworzenie nowej kolekcji butów Nike, a nawet tego nie potrafisz zrobić?!" ,,Dobra panie wszystko wiem i wszystko umiem, idę jeszcze raz!" Odwrzeszczał biedny Chen. Zamek znowu zastukał, a zza drzwi wyłonił się wkurzony Chłopak. Nie miałam serca znowu robić mu tego żartu, więc po chwil wyłoniłam się zza ściany. Jego mina była bezcenna. Podeszłam bliżej i usiadłam na walizce. Chłopak trochę oprzytomniał i popatrzył w moją stronę

- Kim ty jesteś? I Czemu gwałcisz nasz dzwonek?!-Pytał lekko zdezorientowany.

- Jak to?! Nie pamiętasz mnie?

- A powinienem? - Podrapał się lekko po karku w geście zmieszania.

- Chen, kochanie. Wróciłam. - Uśmiechnęłam się do zaskoczonego chłopaka.

- Kris, to naprawdę Ty! - Zapiszczał i przytulił mnie, co odwzajemniłam.

- Tak, wariacie. Wróciłam i nie zamierzam tym razem nigdzie uciekać.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top