Five ☙

ChanyeolPOV

-Wybierasz się gdzieś ?- zapytałem mojego współlokatora, opierając się o framugę drzwi i dodatkowo założyłem ręce na torsie, lustrując go uważnie wzrokiem.

-Muszę wyjechać na weekend. Ktoś ważny mnie potrzebuje -Mówił lekko zdenerwowany, nie wiedząc co robić.

-Ktoś czyli kto? - Musiałem to wiedzieć, coś mi tu nie pasowało.

-A co Ty z policji, że o to pytasz?! Kuzynka ma problem z chłopakiem i prosiła mnie o pomoc,więc nie mogę jej odmówić. - wybuchnął zirytowany.

-Dziwię się, że jej nie znam. Przecież jestem blisko z całą Twoją rodziną , znam tylko jedną osobę, która nosi u Ciebie miano Księżniczki.- Powiedziałem pewnie, przekręcając głowę na bok. Musiał pęknąć i się wygadać.

-Dobrze wiesz, że nikt nie ma z nią kontaktu. Mam sprawę rodzinną i nie muszę Ci się tłumaczyć. A teraz wybacz. Jest godzina 5:34, za 7 godzin wyjeżdżam i chciałbym się chociaż odrobinę wyspać.- Odparł, wymijając mnie i wrócił do pokoju, gdzie się rzucił na łóżko. Aż się dziwię, że ono wciąż wytrzymuje jego ciężar. Jednak wciąż mi to nie pasuje, muszę się tylko dowiedzieć, co.

Jeśli pojedzie do rodziny, to pojedzie pociągiem, a jeśli to jest to, o czym myślę, to wybierze samolot. Muszę się dowiedzieć gdzie ten patafian się wybiera, bo mnie rozniesie. Nie myśląc zbyt długo udałem się do naszego pokoju. Czeka mnie naprawdę ciekawy dzień. Nie mogę pozwolić, żeby taka okazja przeszła mi koło nosa. Muszę wiedzieć gdzie on jedzie. Grzecznie położyłem się w swoim łóżku, ale nastawiłem budzik na godzinę 10. Nie mogę się spóźnić, bo ten idiota jeszcze mi ucieknie.

Rano wszyscy zasiedliśmy do stołu, a w korytarzu zostały walizki Baekhyuna.

-Wybierasz się gdzieś? - Zapytał Suho z miną ojca odbierającego córkę z posterunku.

-Tak. Kuzynka mnie potrzebuje. Wrócę w poniedziałek, nie martw się Hyung.-Zapewniał wszystkich chłopak, jedząc pośpiesznie śniadanie.

-A nie do Księżniczki jedziesz? - zapytałem z uniesioną brwią.

-Chanyeol, daj spokój! - warknął na mnie współlokator -Nie jadę do Krystal. Ona zniknęła z naszego życia i nigdy nie wróci, mógłbyś się ogarnąć. Chłopaki muszę się zbierać, bo mi transport ucieknie. - Wstał od stołu, zaniósł naczynia do zmywarki i pędem ruszył do drzwi.

Wszyscy jak jeden mąż patrzyliśmy w punkt, w którym przed chwilą stał chłopak. Nie mogłem wyjść z zakłopotania, ale musiałem się ruszyć bo mi ucieknie. W szybszym tempie uczyniłem to samo co Baek przed chwilą. Już miałem wychodzić, ale usłyszałem głos naszego lidera.

-Gdzie Ty idziesz o tej porze?

-Wiesz, bo ja idę skarpetki kupić...-Wymyśliłem coś na szybko, jednak w myślach strzeliłem sobie facepalm'a.

-Skarpetki?! Po co Ci skarpetki? - Zapytał z głupawą miną, ale dla niego to normalne.

-A po co się skarpetki kupuje?! Mam dziury w tych, które obecnie posiadam, więc potrzebuje nowych. - mruknąłem, wywracając oczami.

Ignorując ich zdziwione miny, jak i pytania, wybiegłem z mieszkania. Na moje szczęście Baekhyun dopiero wsiadał do taksówki. Sam ruszyłem na parking i wsiadłem do samochodu. Wyjechałem ostrożnie, nie chcąc rzucać się w oczy i ruszyłem za żółtym pojazdem. Jechaliśmy dość długo. Po pół godzinie dotarliśmy na lotnisko. Wiedziałem. Wiedziałem, że jedzie gdzieś dalej. Po zaparkowaniu samochodu, ruszyłem ostrożnie za chłopakiem. Nie chciałem, aby mnie zauważył. Stanąłem niedaleko niego, gdzie czekał w kolejce, aby wykupić bilet. Chciałem usłyszeć o czym chłopak rozmawia z kasjerką i dokąd leci, ale na marne. Jakiś wielki czub mi zasłaniał i nie dość, że nie widziałem zupełnie nic, to jeszcze nic nie słyszałem, bo krzyczał coś do telefonu. Mój pech niestety.

Musiałem trochę poczekać nim odejdzie od kasy. Po chyba 20 minutach łaskawie ruszył w innym kierunku. Nie czekając dłużej, podbiegłem do okienka, przy którym jeszcze przed chwilą stał mój przyjaciel.

-Przepraszam bardzo, czy mógłbym wiedzieć gdzie poleciał ten chłopak, co przed chwilą tutaj był? - Zapytałem z nadzieją w głosie, po czym posłałem młodej kasjerce promienny uśmiech.

-Bardzo mi przykro proszę pana, ale nie mogę udzielić takiej informacji - odparła lodowatym tonem. ZOŁZA

-Proszę pani ten chłopak, to mój kuzyn. Mam go bezpiecznie odtransportować do domu, ale idiota nie pokazał mi czy kupił dobry bilet. Jest bardzo roztargniony i często zapomina, albo myli różne rzeczy. Nie chcę się martwić, że coś mu się stało, albo poleciał Bóg wie gdzie. Ciocia mnie zabije jak nie zobaczy go z powrotem, bezpiecznie w domu. No niech się Pani zlituje... -Błagałem tę przeklętą babę, świecąc oczami. Niezłe kłamstwo wymyśliłem. Ma się ten łeb.

-Dobrze, ale nie wie pan tego ode mnie jakby co...-Po tych słowach zaczęła szukać czegoś w komputerze- Nazwisko?

-Byun Baekhyun.

-Lot został wykupiony do Los Angeles w Stanach Zjednoczonych.

-Dziękuje bardzo teraz mogę być spokojny.

-Tylko nie wie Pan tego ode mnie.

-Dobrze, dziękuje bardzo.

Pospiesznie oddaliłem się od stanowiska. No daleko mieszka ta jego kuzynka i nie tylko ona. Wyszedłem z budynku i udałem się w stronę auta. Jeszcze tu wrócę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top