Twenty One ☙
Baekhyun POV
Od dzisiejszego wieczoru podziwiam Usaina Bolta. Ma facet krzepę. Jak tylko dowiedziałem się, że Soo i Sehun wyszli od razu wybiegłem z tego cholernego klubu za nimi. Między nimi nie może do niczego dojść. Nie może i koniec. Ile sił w nogach przemierzałem Seulskie ulice, nie zwracając na nikogo uwagi. W tej chwili liczyła się tylko ona.
Po 10 minutach intensywnego biegu dotarłem pod nasze mieszkanie. Resztkami sił wbiegłem po schodach i nerwowo przeszukiwałem kieszenie. Kiedy już odnalazłem klucze, drżącą dłonią otworzyłem drzwi. Byłem zmęczony, wstawiony i zdenerwowany, a to chyba nie najlepsze połączenie.
Pozbywając się kurtki i butów wszedłem na górę. Serce waliło mi jak oszalałe, bo nie wiedziałem co mogę tam zastać. Czując przypływ adrenaliny nacisnąłem na klamkę i popchnąłem drzwi. Spodziewałem się zobaczyć wszystko, że się będą całować, przytulać, cokolwiek, ale nie to, że będą się bzykać. To okropne uczucie, widząc osobę, na której Ci bardzo zależy i nie mam tu na myśli Sehuna. Mimowolnie w moich oczach zebrały się łzy. Nie mogłem na to patrzeć, bo to boli. Mimo starań jestem wrzucony do worka z napisem wkurwiający kolega, a ten gówniarz robi z nią to, co ja zawsze chciałem. Dotyka, całuje , jest blisko, czuje jej ciepło.
W momencie kiedy mnie zauważyli, odskoczyli od siebie. Sehun zaczął się gwałtownie ubierać, a Soo zakryła nagie ciało kołdrą.
-Baekhyun, to nie tak jak myślisz. Ja Ci wszystko wytłumaczę. - zaczął Chłopak.
-A co tu jest do tłumaczenia? - Nie mogłem już trzymać w sobie złości, więc wybuchnąłem. -Bzykacie się i tyle. Ile musiałeś jej zapłacić?
-Baekhyun proszę Cię. Hamuj się. To samo wyszło, stało się i już. Nikt nie zawinił. - tłumaczył spokojnie Sehun.
-Jak seks może wyjść sam z siebie?! Jesteście żałośni. Nawet nie umiecie się przyznać do tego, że coś was łączy! - krzyknąłem, mierząc ich wzrokiem.
-Ale nas nic nie łączy. - Pierwszy raz od początku rozmowy mogłem usłyszeć głos SooJune. -A nawet jeśli by łączyło, to nie Twój zakichany interes. - syknęła.
-Jak to nie mój?! Czy Ty nie widzisz, że staram się do Ciebie zbliżyć od początku, kiedy tu jesteś? Staje na głowie, żeby do Ciebie zagadać, ale Ty masz mnie w dupie za każdym razem. -krzyknąłem zdenerwowany.
-Czy Ty nie pomyślałeś, że nie jestem Tobą zainteresowana? Popatrz na siebie i potem oceń realność sytuacji. - prychnęła cicho.
W tym momencie reszta chołoty wróciła do domu. Słysząc nasze krzyki błyskawicznie pojawili się w pokoju i z szeroko otwartymi oczami przyglądali się zaistniałej sytuacji.
-Co tu się ...-Zaczął Suho
-Nie wtrącaj się. -Odkrzyknęliśmy razem z Soo, która jakby nigdy nic, zaczęła się ubierać.
-Brawo Xiumin, brawo. - Zaczął Chen. - Sprowadzasz nam dziwki do domu. Ile razy Ci dała, żebyś ją tu przyprowadził? - Minseok spojrzał na niego zaskoczony, unosząc brew do góry.
-Jak możesz tak mówić ? Wiesz dobrze, że jestem Ci wierny.
-Jasne, a ta dziwka jest dziewicą. Teraz przynajmniej wiem gdzie znika. Puszcza się za kasę w klubach. Ciebie też pewnie tak złapała. - założył ręce na torsie, kręcąc zniesmaczony głową.
- Chen, opanuj się, bo zaczynasz przesadzać.
- To Ty się ogarnij i przejrzyj na oczy.
-Zamknijcie się oboje. - wrzasnęła ubrana już dziewczyna. - Wiesz co Chen, masz rację. Jestem zwykłą dziwką. Tak, puszczam się po klubach. To dlatego znikam w nocy, ale nigdy nie tknęłam Xiu, ani on mnie.
-I co, jesteś z tego dumna, że tak się tym chwalisz? - prychnąłem rozbawiony.
-Nie. Nie ma się czym chwalić. Xiumin wie dlaczego tak jest i mimo to, mnie do was zabrał. Nie ocenił, a pomół. Nie to, co Wy. Wiecie, myślcie co chcecie. Nie zmuszę was do akceptacji.
-Nic sobie z tego nie robisz? Zwyzywaliśmy Cię z góry do dołu. - spojrzałem na nią zaskoczony.
-To prawda, więc nie ma co zaprzeczać. Baekhyun, przepraszam. Starałam się tylko Cię chronić.
-Nie mów o żadnym chronieniu, bo to gówno prawda. Patrzysz tylko na siebie i widzisz czubek własnego nosa. Jesteś zwykłą egoistką. - rzuciłem wściekle.
-Wiem. - odparła spokojnie, wzruszając ramionami.
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
- A co mam jeszcze zrobić? Paść na kolana? Nie mam za co. Nie jesteśmy razem, Nic nas nie łączy, więc nie mam obowiązku żyć w celibacie.
Soo odwróciła się do nas i wyjęła torbę. Zaczęła pakować swoje ubrania, kosmetyki i inne pierdoły. Momentalnie zrobiło mi się jeszcze gorzej. Byłem wściekły, to prawda, ale nie chciałem, aby się wyprowadziła.
-Co Ty robisz?
-Ślepy jesteś? Pakuję się. Nie będziecie musieli żyć dłużej pod jednym dachem z taką dziwką jak ja. Wszystko wróci do normy. - patrzyłem na nią zdezorientowany, nie wiedząc co zrobić.
- A rób co chcesz.- rzuciłem po chwili.
-Uwierz, jeszcze mi za to podziękujesz. Po prostu zapomnij, że kiedykolwiek tu byłam. - podeszła do mnie, jednak ja się cofnąłem.
-Po prostu daj mi spokój. - odparłem, wzdychając ciężko. Byłem już tym wszystkim zmęczony. Poszedłem do swojego pokoju, trzasnąłem drzwiami i zacząłem płakać. Ona nie może odejść. Nie może mnie zostawić. Nie teraz, kiedy tak bardzo zawróciła mi w głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top