Twelve ☙
Krystal POV
Chyba namieszałam. Xiumin gdzieś poszedł, a Chen płacze w kuchni. Nie chciałam tego. Rzuciłam wszystko jak stałam i pobiegłam do załamanego chłopaka.
-Chen, ja przepraszam. Nie chciałam psuć waszej relacji...- Przytuliłam go do siebie bardzo mocno. -To moja wina, niepotrzebnie zwalam wam się na głowę. Powinnam wracać do domu.
-Co to za głupoty gadasz? - Podniósł na mnie wzrok. -Nic nie zrobiłaś przecież. To ja Cię klepnąłem, a poza tym to sprawa moja i Xiu. Ty z tym nie masz nic wspólnego. To jest problem między naszą dwójką. Już od jakiegoś czasu jest źle.
-Ale to mój przyjazd jest dla niego problemem.
-Zapewniam Cię, że nie. Cieszy się, że w końcu jesteś z nami.- uśmiechnął się ciepło w moją stronę. - Lepiej opowiedz co tam u ciebie, jak sobie radziłaś i czemu tu jesteś. Tylko nie kłam, że się stęskniłaś!
- Dobra, masz mnie. - uniosłam ręce do góry w geście poddania. - Z początku wszystko było dobrze. Zaczęłam studia na dziennikarstwie, wróciłam do brata i pracy. Wszystko super. Potem wprowadziła się Choi i ...
-Kto to jest Choi? - Przerwał moją wypowiedź Chen.
-Dziewczyna mojego brata. -Sprostowałam. - Więc wprowadziła się Choi i było jeszcze lepiej. Bardzo ją lubię więc się cieszyłam, że mam w kimś oparcie. Potem poznałam Kevina. Miłość od pierwszego wejrzenia. Byłam na imprezie u mojego kolegi Sama i on też tam był. Przegadaliśmy cały wieczór i tak od słowa do słowa umówiliśmy się na randkę. Już po 2 tygodniach byliśmy parą, a po miesiącu zamieszkaliśmy razem. Byłam z nim bardzo szczęśliwa. Żyło nam się jak w bajce, pół roku temu mi się nawet oświadczył i planowaliśmy ślub...
-I TY NIC NAM NIE POWIEDZIAŁAŚ??? - wrzasnął, patrząc na mnie.
-ĆĆŚŚŚŚ! Bo wszystkich pobudzisz. No, ale zaczynało się psuć. Ja pracowałam, on też, nie mieliśmy dla siebie czasu. Jakieś 4 dni temu się pokłóciliśmy i porównałam go do kogoś. Kevin się zdenerwował i poszedł na imprezę. Nie chcąc tak tego zostawić, poszłam za nim, a kiedy dotarłam na miejsce, to on macał i całował się z inną. Nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Baekhyuna i ...
-To Ty miałaś z nim kontakt?! - przechylił głowę na bok, będąc jeszcze bardziej zszokowanym. -Czemu nic nie mówił?
-Bo go o to prosiłam. Wracając, przyjechał i nakłonił mnie do powrotu tutaj, a więc o to i jestem. -Zrobiłam teatralny ruch rękami.
-To u Ciebie był ten śmieć! A nam wciskał kit, że ma kuzynkę ze złamanym sercem, co za wieśniak. - Oburzył się chłopak. - Jak mogliście. Mam oficjalnego focha.
-My też go mamy. - Wrzasnął Lay, patrząc na Baeka. - Jak mogłeś nam nie powiedzieć.
-Prosiła mnie o to. Wybaczcie. - Winowajca zrobił skruszoną minę.
-Ehhhh. Ważne, że jesteś z nami. Tak w ogóle widział ktoś Chanyeola? Wyszedł po te skarpetki i jeszcze nie wrócił...- Zastanawiał się na głos Suho.
D.O chciał coś odpowiedzieć, ale drzwi do mieszkania się otworzyły, w których stanęła jakaś dziewczyna z kompletnie pijanym Xiuminem. Wszyscy zmierzyli ją wzrokiem, Baekhyun stał i gapił się na nią jakby mu rękę odcięła. Chen Momentalnie wstał i podbiegł do pary i zaczął przejmować swojego chłopaka z rąk dziewczyny, ale ten bełkotał coś pod nosem.
-Sostaf mnie f spokoju. Masz tom sfojom nofom kochanice to się jej tszymaj .Ja mam teras sfojom mojom przyjaciółkę i ona się mnom zajmie.-Wskazał na zdezorientowaną dziewczynę- Soo kochanie idziemy. Zanieś swojego księcia do wyra.
Popatrzyłam na tą laskę i nie podoba mi się to, jak się zachowała. Chociaż po namyśle nic nie zrobiła. Chen zaczął płakać i warczeć na tą jak jej tam Soo?
-Co tak stoisz jakbyś kij w dupie miała. -Patrzył na nią pogardliwym wzrokiem. - Zanieś go do łóżka i spadaj mi stąd. Nikt Cię tu nie chce.
Nic nie powiedziała tylko poszła z ledwo przytomnym chłopakiem na górę. Wszyscy patrzyli na siebie zdziwieni. Jednak Baek stał wryty jak słup soli. Nie ruszał się, nie wiem nawet czy oddychał. Nawet nie mrugał, co było przerażające.
***
Soo zeszła po 20 minutach. Była cała potargana i brudna. Chłopcy wciąż mierzyli ją nienawistnym wzrokiem.
-Dobra, zrobiłaś swoje, a teraz spadaj mi stąd zanim przestanę być gentlemanem. -Warknął wciąż wściekły Chen.
-Chciałam powiedzieć, że między nami do niczego nie doszło, wiem że to gej. -Mówiąc to poprawiła swoje niebieskie włosy i dość krótką, czarną, obcisłą sukienkę. - Jeśli coś by ode mnie chciał, to wie gdzie ma numer.
-Dobra gówniaro, za dużo sobie pozwalasz. - Wtrącił się Lay.- Kim Ty do Chuja pana jesteś, że on tak do Ciebie lgnie?Zostaw nas w spokoju i wypieprzaj, bo zaraz będę niemiły.
-Po pierwsze pajacu, nic nie zrobiłam tylko go odprowadziłam. Po drugie super z was przyjaciele skoro nie widzicie jak on cierpi.- Popatrzyła Layowi prosto w oczy, nie bojąc się wyższego o głowę chłopaka. - Wszyscy widzicie tylko czubek własnego nosa, egoiści i mający kompleks mniejszości nowobogaccy panicze, którzy karierę osiągnęli wypinając dupę do kamery. Jesteście śmieszni. - Lay złapał ją za ramię. - Nie dotykaj mnie, bo Ci przyleję. Prawda boli, co? Zastanówcie się, bo on potrzebuje teraz przyjaciół, a nie takiego ścierwa. Jeśli Xiu chciałby pogadać, to ma numer, a teraz Żegnam Państwa.
Szarpnęła swoją ręką i skierowała się w stronę drzwi, już miała wychodzić, ale Baek chwycił ją za ramię. Zmierzyli się wzrokiem.
-Już kiedyś Ci mówiłam, że masz mi dać spokój i spierdalać na bambus podróbko piosenkarza.-Szarpnęła się znowu i trzasnęła drzwiami.
Podbiegłam do przyjaciela, który tępo patrzył w jeden punkt. Wszyscy byli wciąż jak w transie. Skąd ta laska się wzięła ?!
-Ty ją znasz? - Zapytał Sehun.
-Tak, to trudny temat.
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. - Przytuliłam Chłopaka.
-Tak, wiem księżniczko, ale chcę na chwilę pobyć sam. Muszę to przemyśleć.
Po tych słowach pobiegł na górę i zamknął się w pokoju. To pierwszy raz kiedy mój Baekki jest smutny. TO WSZYSTKO WINA TEJ GŁUPIEJ FRANCY!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top