Seven ☙


    Baekhyun powinien dzisiaj wrócić. Muszę jakoś sprawnie się z nim minąć, żeby nie robić podejrzeń. Wczoraj zabukowałem bilet. Na razie w jedną stronę, bo nie wiem ile rozwiązanie tej sprawy mi zajmie. Manager nie wie, ale na pewno kiedyś ich policzy i zacznie doszukiwać się 9 osoby. Mam nadzieję, że jest słaby z matmy i nie umie liczyć do 9.

Rano szybko umyłem się i myślałem, że wszyscy śpią. Kto normalny w wolny dzień wstaje przed godziną 6 rano?! Lot miałem o 8, więc lepiej być wcześniej, bo odprawa jednak trochę trwa. Schodziłem po schodach po cichu, bo nie chciałem ich budzić. Jeszcze zadawaliby niepotrzebne pytania. Walizkę wczoraj schowałem w piwnicy, żeby nikt nie podejrzewał, że gdzieś wyjeżdżam. Miałem już otwierać drzwi, kiedy usłyszałem, że ktoś odchrząknął za moimi plecami. Odwróciłem się napięcie, a tam zobaczyłem Suho, DO i Lay'a.

-Gdzie Ty o tej porze?!-zaczął wrzeszczeć Kyungsoo - Czy Ty wiesz, że łazisz jak słoń i budzisz ludzi?! Po jaką cholerę Ty się tak tłuczesz tymi wielkimi grabiami?Podnoś te giry do góry bo nam dziurę w podłodze wyszurasz i będziemy musieli płacić sąsiadowi za zniszczenie mu sufitu!

-D.O spokojnie...-Próbowałem jakoś go uciszyć.

-Ty się nie wypowiadaj, bo Ci te szczudła z dupy powyrywam. Chcę choć raz w tygodniu przespać dłużej niż 5 godzin dziennie.

-Nie chcę nic mówić, ale ta niewyspana złośnica ma rację. - Wtrącił swoje 3 grosze Lay - Tak właściwie, to gdzie Ty o tej porze idziesz ?

Co ja miałem im powiedzieć?! Hej chłopaki jadę sobie do słonecznego Los Angeles, żeby wam pokazać, że Baekhyun to kłamliwa świnia i sprowadzi nam tego wrzoda zwanego Krystal?! No raczej nie. Gorączkowo patrzyłem na nich i starałem się coś wymyślić. W oczy rzuciła mi się jedna rzecz. Oni wszyscy byli boso. WIEM!

-Yyyyy.... Muszę iść kupić skarpetki - Jąkałem się jak ostatni idiota.

-Czyli budzisz mnie o godzinie 6:30 tylko po to, żeby iść sobie kupić skarpetki?! -Tym razem D.O wyszedł z siebie.-Zabiję Cię gołymi rękami Ty zjebie.

Pierwszy raz w moim życiu słyszałem jak biedny DO klnie. Widok i uczucie nie do opisania.

-O wpół do siódmej idziesz kupić skarpetki ?!- Zapytał Suho

-Tak, a teraz wybaczcie. Śpieszę się, bo mi najlepsze pary sprzątną sprzed nosa.

Kiedy zamykałem drzwi usłyszałem jak Suho woła, że sklepy otwierają o 8, ale zlałem to i ruszyłem do piwnicy po walizkę, bo taksówkarz pewnie mnie zabije w samochodzie, że musiał tyle czekać.

Na lotnisku jak zawsze było tłoczno. Pomyślcie, jakie trzeba mieć szczęście, żeby w tłumie ludzi spotkać osobę, której chcieliście uniknąć, a teraz macie ją praktycznie przed sobą. Nie wiedząc co robić, podbiegłem do jakiejś kobiety i się za nią schowałem. Z moim wzrostem wyglądało to komicznie.

-Co Pan robi, jeśli mogę wiedzieć? - Zapytała lekko zdziwiona.

-Chowam się, nie widać? A teraz proszę być dobrym człowiekiem i pomóc bliźniemu w potrzebie i mnie zasłonić z łaski swojej - Warknąłem na nią, nie odrywając wzroku od Baek'a.

Na szczęście ten idiota nie patrzy pod nogi, tylko w telefon. Kiedy zniknął z pola widzenia, pobiegłem szybko odebrać bilety i na odprawę. Po godzinie siedziałem wygodnie w samolocie. Wyłączyłem telefon, bo nie miałem najmniejszej ochoty słuchać tych idiotów i ich zrzędzenia. Samolot wystartował, a ja przytuliłem się niby przez sen do ramienia jakiejś dziewczyny, siedzącej obok. Nie żebym nie leciał właśnie po inną, ale też mi się coś od życia należy.

Przespałem cały lot, co jest dziwne, bo to ponad 17 i pół godziny. Czekałem na odbiór bagażu, a w oczy rzuciła mi się postać dziewczyny. Była łudząco podobna do Kris, ale to nie mogła być ona.. Nie, to wręcz niemożliwe. Już mi bije na mózg, albo za długo spałem. Tak, to na pewno to.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top