Część siódma
— Dzielisz pokój z bratem, mimo że masz w domu jeszcze dwa wolne pokoje? — zapytał Tsukishima z niedowierzaniem, wchodząc do pomieszczenia. Oparłam się o ścianę, krzyżując ręce na piersiach.
— Jesteśmy bliźniakami — powiedziałam. — Jesteśmy praktycznie nierozłączni.
— Tak — prychnął. — Jeszcze powiedz, że macie jakąś telepatyczną więź lub coś równie durnego.
— Nie. Ale zawsze kiedy robi z siebie głupka czuję dziwną potrzebę parsknięcia śmiechem. Nawet nie muszę tego widzieć, po prostu to czuję.
Chłopak spojrzał na mnie kpiąco. Posłałam mu krzywy uśmiech.
— Przydatne, no nie powiem — prychnął.
— Nawet nie wiesz jak bardzo.
Blondyn chwilę poprzyglądał się zdjęciom w ramce na ścianie, po czym podszedł do biurka i zgarnął z niego pierwszy lepszy zeszyt.
— Drogi pamiętniku... — zaczął po jego otworzeniu.
— To zeszyt do biologii, kretynie — parsknęłam.
— Myślałem, że się nabierzesz — odparł, zamykając notatnik.
— Nie mam pamiętnika — powiedziałam.
— Na pewno masz — odparł. — Pewnie pod łóżkiem.
Blondyn schylił się i zajrzał pod mebel. Wyciągnął spod niego sporej wielkości ozdobne pudło i zajrzał do środka.
— Oho — powiedział, wyciągając sporą ilość medali. — Ile tego masz?
— Sześć brązowych, cztery srebrne i osiem złotych — odparłam obojętnie. — Plus trzydzieści dwa dyplomy i... kilka pucharów.
— Kilka?
— No... Jakieś dziewięć — odparłam lekko się rumieniąc. Chłopak wyciągnął z pudełka kopertę ze zdjęciami, które natychmiast zaczął przeglądać. Fotografie przedstawiały wszystkie zawody od początku mojej kariery. Ten wygrane i te przegrane.
— Jako dziecko wyglądałaś jeszcze gorzej — powiedział. Zignorowałam bolesne ukłucie w sercu i uklęknęłam obok blondyna.
— No dzięki — prychnęłam niby od niechcenia. Chłopak ponownie sięgnął pod łóżko, wyciągając spod niego identyczne pudełko, tym razem z kostiumami.
— Moja mama jest dość sentymentalna — wyjaśniłam gdy blondyn przerzucał stroje z obojętną miną. — W tym wygrałam gdy miałam jakieś siedem lat. O! A w tym startowałam pierwszy raz w regionalnych.
— W tym byłaś ostatnio — powiedział, podnosząc na wysokość wzroku fioletowo-biały strój.
— Zapamiętałeś — zdziwiłam się.
— No oczywiście. Wspaniale odznaczałaś się na tle niebieskiej maty — odparł z wrednym uśmieszkiem. Skrzywiłam się i dotknęłam nadgarstka, wspominając niedawny ból.
— Będę się zbierał — powiedział i zamknął oba pudełka, po czym wsunął je z powrotem pod łóżko. Odprowadziłam go do drzwi, zgarniając z kuchennego blatu, uprzednio zapakowaną lasagne. Chłopak wziął ode mnie opakowanie i kiwnął głową w niemym podziękowaniu.
— Do zobaczenia — uśmiechnęłam się. Blondyn już miał wychodzić, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem, ukazując średniego wzrostu ciemnowłosego szesnastolatka.
— Yukiiii... — wrzasnął Akatsu, jednak oniemiał na widok Tsukkiego. Przeniósł wzrok na mnie i uniósł pytająco brew. Przewróciłam oczami. Akatsu wszedł do pomieszczenia obrzucając gościa zdziwionym spojrzeniem. Zaraz za moim bratem do pokoju weszła mama z torebką przerzuconą przez ramię.
— Dobry wieczór, pani — powiedział Tsukishima. Kobieta spojrzała na niego z dołu.
— O. Dobry wieczór, Kei, tak?
— Tak — odparł, krzywiąc się niemal niezauważalnie. — Przekazałem pani córce dokumenty od mamy.
— Ah, dobrze — uśmiechnęła się. — Dziękuję. Może chcesz zostać chwilę...
— Nie dziękuję, już się zasiedziałem — powiedział, zerkając na mnie ukradkiem.
— No to cześć — powiedziałam, unosząc dłoń.
— Hej — mruknął cicho. — I dobranoc — dodał, skłaniają się lekko w stronę mojej mamy, po czym wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i westchnęłam.
— Zaraz sobie siostra pogadamy — pogroził Akatsu i ruszył w stronę naszego pokoju. Pokazałam mu język i przeniosłam wzrok na mamę, która właśnie przeglądała dokumenty, które zostawiłam na stole.
— Twój chłopak? — zapytała.
— Co? Nie!
— W takim razie chyba mu na tobie zależy, skoro znalazł pretekst żeby tu przyjść — uśmiechnęła się.
— Ale jak to? — zapytałam nierozumiejąc.
— Te dokumemty nie są mi absolutnie do niczego potrzebne. Nie mam nawet pojęcia o co chodzi — powiedziała, kartkując plik, po czym posłała mi znaczące spojrzenie i wyszła, zostawiając mnie w totalnym osłupieniu.
***
— I on ci się podoba? — zapytał Akatsu, zerkając na mnie znad książki. — Fuuu... Myślałem, że masz lepszy gust jeśli chodzi o facetów.
— Odwal się — mruknęłam.
— Głodny jestem — powiedział. — Gotowałaś coś dzisiaj?
— Lasagne — odparłam. — Wybacz, braciszku, ale dla ciebie nic nie zostało — powiedziałam z udawanym smutkiem.
— Jeszcze mi powiedz, że nakarmiłaś tego blond darmozjada — prychnął.
— Owszem — odparłam. — On przynajmniej docenia moją kuchnię.
Akatsu wydał z siebie okrzyk oburzenia.
— Przecież ja uwielbiam twoją kuchnie! — żachnął się.
— Przytoczyć ci naszą ostatnią rozmowę przy kolacji? — zapytałam.
— Nie trzeba — powiedział, spuszczając wzrok na książkę. Pokręciłam głową z dezaprobatą. — Yuki? — zaczął po chwili.
— Hmm?
— A może mi coś jednak ugotujesz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top