Część dziesiąta

— Było dobrze — powiedziałam, gdy dziewczyny zebrały się przy mnie, dysząc ciężko. Układ był bardzo wymagający, ale brakowało im niewiele do perfekcji. — Tylko postarajcie się bardziej zsynchronizować. Aiko, popracuj nad przejściem w tył w drugiej połowie. Sumire, skok Calipso. Natsumi i Risa, musicie wyżej wyrzucać Mei przy drugiej piramidzie, bo inaczej ciężko jej się będzie utrzymać. Ogólnie jest bardzo dobrze. Jeszcze kilka treningów i wystąpimy przed chłopakami.

— Nareszcie — westchnęła Sumire z uśmiechem na ustach. — Zaczynałam się martwić, że jesteśmy beznadziejne.

— Jesteście wspaniałe — powiedziałam szczerze. — Naprawdę Wasza wytrwałość i zaangażowanie... Wow. Karasuno ma najlepsze cheerleaderki w Japonii.

— To wszystko dzięki tobie — odezwała się Risa.

— Dokładnie — zgodziła się Sumire, kiwając głową. — Z taką trenerką nie może być inaczej.

— Dziękuję — odparłam, rumieniąc się. Nie spodziewałam się takich słów z ust o rok starszej dziewczyny.

— Nie. To my dziękujemy — powiedziała Mei, zamykając mnie w uścisku. Po chwili dołączyła do nas reszta dziewczyn. Poczułam silną więź nas łączącą. Do tej pory pracowałam sama. Teraz jestem częścią drużyny. Wiem, że mogę na nich polegać i wiem, że nie mogę ich zawieść.

***

— Przyszły? — zapytałam, podbiegając do Kiyoko. Dziewczyna przestała obserwować mecz siatkówki i spojrzała na mnie z uśmiechem.

— Tak. Są w pokoju klubowym — odparła. — Chodź ze mną.

Zacisnęłam pięści z ekscytacji i poszłam za brunetką. Kiedy weszłyśmy do niewielkiego pokoju, moją uwagę od razu zwróciło duże pudło w rogu.

— Nie stoi z bardzo na widoku? — zapytałam. — Chłopcy się do niego nie dobiorą?

— O to się nie martw — odparła Kiyoko, podchodząc do pudła i przecinając taśmę, zabranymi wcześniej ze stolika nożyczkami. Zamaszystym ruchem otworzyła paczkę i wzięła do ręki zapakowany w folię strój.

— Są cudowne — westchnęłam, biorąc od niej kostium. Przyjrzałam się dokładnie wszystkim szczegółom, po czym sprawdziłam ilość i rozmiary.

— Wzięłam jeden dla ciebie — wyjaśniła Kiyoko, widząc moją minę gdy zamiast siedmiu, doliczyłam się ośmiu kompletów. — Pomyślałam, że gdy już wrócisz do formy będziesz chciała wystąpić chociaż raz.

— Dziękuję — powiedziałam, przyciskając kostium do piersi.

— Kiedy będziecie gotowe, żeby zaprezentować się drużynie? — zapytała brunetka. Spojrzałam na trzymany w rękach strój i uśmiechnęłam się.

— Już jutro.

***

Tsukishima Kei

Założyłem ręce na piersi, stając za resztą drużyny. W połowie treningu trener Takeda wpadł do sali, krzycząc, że ma dla nas niespodziankę, i że padniemy z wrażenia. No cóż. Wątpiłem w to.

Po chwili do sali weszła Kiyoko, a tuż za nią Matsuzawa, uśmiechając się bezczelnie. Stanęła obok trenerów i zaczęła bawić się trzymanym w dłoni głośnikiem. Mimowolnie zacząłem się zastanawiać co ta idiotka znowu wymyśliła.

— Matsuzawa-san — zaczął Takeda. — Mogłabyś wytłumaczyć o co chodzi?

Szatynka pokiwała głową, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.

— Drodzy towarzysze! — zaczęła, a ja omal nie wybuchnąłem śmiechem, rozpoznając cytat. Matsuzawa i jej umiejętności dyplomatyczne. — Jak sami wiecie przebywam z wami ostatnio dłużej niż normalnie i stwierdziłam, że was lubię.

Hinata wyszczerzył zęby, Nishinoya trącił Tanakę w ramię, a Sugawara i Dachi wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

— My ciebie również, Matsuzawa-san — powiedział kapitan.

— Dziękuję — odparła dziewczyna, po czym wyjęła telefon z tylnej kieszeni spodni. — Z racji, że cierpiałam ostatnio na nadmiar wolnego czasu, postanowiłam podjąć się pewnego wyzwania i oto jego efekty. Drodzy panowie, przedstawiam wam Karsuno Ravens!

Kiedy do sali wbiegła siódemka dziewczyn w strojach w kolorach Karasuno, zamurowało mnie. Matsuzawa włączyła muzykę, a uczennice, szczerząc się, zaczęły swój pokaz. Wykonywały masę skomplikowanych i zaskakująco njewykonalnych elementów, kroków, ćwiczeń i piramid. Cała drużyna stała oczarowana ich występem. Myślę, że chodziło tu głównie o cholernie krótkie czarne spódniczki, które miały na sobie i pomarańczowo-czarne bluzki, odkrywające brzuch. Nie robiło to na mnie wrażenia. Zastanawiałem się tylko jakim cudem ten plan w ogóle wypalił, zważywszy na to, że jak widać to Matsuzawa była jego główną organizatorką. W układzie dziewczyn widziałem jej wkład. Wykonywały te same elementy, które ona pokazywała na zawodach. Jednak nie mogłem zrozumieć jak te kruche i wątłe stworzenia utrzymują w powietrzu siebie nawzajem i jak do cholery udaje im się nie umrzeć, wykonując te wszystkie powalone elementy. W pewnym momencie wyłączyłem się całkowicie i zerknąłem na Matsuzawę, która patrzyła na cheerleaderki z mieszanką dumy i lęku, który zniknął gdy tylko dziewczyny pokłoniły się, kończąc występ. Zaległa niezręczna cisza przerywana tylko ciężkimi oddechami zmęczonych tancerek. Drużyna siatkarska stała oczarowana, nie mogąc wydusić ani słowa. Kiyoko jako pierwsza zaczęła klaskać, a zaraz po chwili dołączyli do niej wszyscy siatkarze, trenerzy i sama Matsuzawa.

— To było świetne! — wrzeszczał Hinata, skacząc jak powalony.

Idiota.

— Jestem waszym fanem! — krzyczał Nishinoya.

Kretyn.

— Dobra robota, Yuki — zawołał Kageyama.

Bez komentarza.

Matsuzawa podeszła do dziewczyn, zamykając je w grupowym uścisku, po czym stanęła przed nami i zaczęła przedstawiać po kolei wszystkie dziewczyny. Sumire, Mei, Tomoko, Aiko, Risa, Natsumi, Hitomi. I tak nie mam zamiaru zapamiętać ich imion. To w ogóle beznadziejny pomysł i nie wiem o co to całe zamieszanie.

— Z takim dopingiem na pewno nie przegramy — powiedział Sawamura. Przewróciłem oczami. Tak jakby podskakiwanie i krzyki miały zrekompensować brak umiejętności i wrodzony debilizm większości drużyny.

— Jesteśmy szczęśliwe, że możemy wam dopingować — głos zabrała niebieskooka blondynka. — Ale nie byłoby nas tutaj gdyby nie Matsuzawa-san. Brawa dla trenerki Karasuno Ravens!

I tym razem olałem sprawę i postanowiłem trzymać ręce z dala od siebie. Matsuzawa jednak posłała mi uśmiech pełen radości, który, no cóż, zignorowałem. Przez kolejne dziesięć minut siatkarze flirtowali z cheerleaderkami, popisując się, sypiąc żartami na poziomie podstawówki i zachwycając się występem dziewczyn. Nie widziałem chłopaka, który nie śliniłby się na widok małej ilości materiału na każdej z tancerek. Nie dotyczyło to oczywiście mnie. Stanąłem pod ścianą i patrzyłem jak Yamaguci nieudolnie próbuje zagadać do szarowłosej pierwszoklasistki.

— I jak? — zapytała Matsuzawa, opierając się o ścianę obok mnie. Spojrzałem na dziewczynę. Miała na sobie czarną koszulkę i krótkie spodenki, odkrywające długie nogi. Ciemne włosy jak zwykle związała w kucyka. Patrzyła na mnie dużymi piwnymi oczami i uśmiechała się szeroko.

— Spoko — mruknąłem. — Ale nie rozumiem o co tyle zamieszania.

Szeroki uśmiech zniknął z twarzy dziewczyny, a ona sama wpatrywała się w mój obojczyk, który miała na wysokości swojego wzroku.

— Matsuzawa?

— Myślałam, że ci się spodoba — westchnęła, przecierając twarz dłonią.

— Dlaczego tak ci zależy na mojej opinii? — zapytałem. Kiedy krytykowałem ludzi, starali się to ignorować albo reagowali gniewem. Matsuzawa gdy tylko usłyszała z moich ust choć cień krytyki, stawała się przygnębiona, co nieudolnie próbowała przede mną zataić. Ja jednak nie wiedzieć czemu umiałem bezbłędnie odczytywać jej emocje.

— Bez powodu — odparła. — Miałam nadzieję, że... Nieważne — mruknęła i odeszła w stronę Kageyamy. Wpatrywałem się chwilę w jej plecy próbując zrozumieć zaistniałą sytuację.

— Tsukki! — krzyknął Yamaguci, podbiegając do mnie. W ręce ściskał kurczowo świstek papieru.

— Nie mów, że...

— Dała mi swój numer! — szepnął podekscytowany. — Nigdy bym nie pomyślał, że pierwszy znajdę dziewczynę.

— Nie jest twoją dziewczyną — zauważyłem przytomnie.

— Jeszcze! — zaznaczył Yamaguci, ciesząc się jak małe dziecko.

— Tak — przytaknąłem,  patrząc obojętnie na Kageyamę obejmującego Matsuzawę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top