Część czwarta
TSUKISHIMA KEI
— Nie — powiedziałem stanowczo. Akiteru spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
— Proszę, Kei. To tylko kilka godzin, nie chce stać tam sam.
— Twoja dziewczyna, twój problem — mruknąłem.
— Kei, proszę cię jak brata, chodź ze mną. Może poznasz jakąś fajną laskę — powiedziałem.
— Tan argument miał mnie przekonać?
— Braciszku…
— Nie.
***
Matsuzawa Yuki
— Stresujesz się? — zapytała, przerzucając torbę przez ramię. Spojrzałam na budynek przede mną i wypuściłam ze świstem powietrze.
— Ciężko powiedzieć — odparłam. Nie czułam strachu przed upadkiem czy porażką. Byłam pewna siebie i liczyłam na jakieś wysokie miejsce, ale mimo to moje ciało zaczęło dawać pierwsze oznaki zdenerwowania. Zacisnęłam w pięści drżące dłonie, po czym spojrzałam na trenerkę, stojącą obok.
— Idziemy — poleciła, po czym całą grupą, składająca się z pięciu gimnastyczek i dwóch trenerów, ruszyła w stronę wejścia. Już raz byłam na zawodach dokładnie w tym samym miejscu, i także na tym samym poziomie. Odetchnęłam głęboko, próbując się uspokoić. Czym są dla mnie zawody regionalne, skoro startowałam w międzynarodowych?
Weszliśmy do sporej wielkości holu. Wszędzie pełno było fanatyków gimnastyki, trenerów i samych zawodników. Razem z dziewczynami przeszłam w stronę szatni, a trenerzy udali się na spotkanie informacyjne.
Szatnia okazała się całkiem sporym pomieszczeniem w kolorach bieli i beżu. Na szafkach widniały nasze nazwiska. Podeszłam do swojej i przebrałam się spokojnie. Poprawiłam kucyka, wygładziłam swój fioletowy kostium i założyłam bordową bluzę klubową. Po chwili do szatni zajrzała nasza trenerka przypominając nam o podstawowych zasadach, podnosząc na duchu i informując o kolejności wchodzenia. Byłam czwarta, zaraz po Momoi i Mitsuko.
— Dobra dziewczyny, rozgrzewka — powiedziała trener Fujitani, po czym wszystkie wyszłyśmy z szatni.
***
Tsukishima Kei
— Dzięki, Kei, odwdzięczę się — powiedział Akiteru, szukając wolnego miejsca na widowni.
— Nie masz wyjścia — odparłem, opierając się o barierkę i patrząc na zawodniczki, stojące na macie.
— Uff, zdążyliśmy na prezentację — powiedział Akiteru, stając obok mnie.
— Co za ulga — prychnąłem.
— Asakura Mitsuko — powiedział komentator. Blondwłosa dziewczyna wyszła z szeregu i pomachała do widzów.
— Patrz, to ona — powiedział Akiteru, wskazując dziewczynę. — Ładna, prawda?
— Ta — mruknąłem, kompletnie niezainteresowany.
— Matsuzawa Yuki — odezwał się głos z głośników. Podniosłem głowę, akurat w momencie, kiedy dziewczyna prezentowała się w naszą stronę. Dotarło do mnie, że nieświadomie spełniłem jej prośbę.
— Hej — usłyszałem za sobą chłodny głos. Nie odwracając się, potrafiłem stwierdzić do kogo należał.
— Kageyama — przywitałem się oschle. Czarnowłosy stanął obok mnie i oparł się o barierkę. Zaraz za nim pojawił się brunet, uderzająco podobny do Matsuzawy.
— Jestem Akatsu — powiedział, uśmiechając się w moją stronę. — Brat Yuki.
—Tsukishima Kei — mruknąłem, obrzucając chłopaka szybkim spojrzeniem.
— Yuki jest czwarta w klubie, zaraz po Mitsuko — powiedział Akatsu. — Ogólnie wystąpi jako jedenasta.
Spojrzałem na dziewczynę, która właśnie schodziła z podwyższenia. Najwyraźniej kartki z numerami, które zawodniczki miały na plecach odpowiadały kolejności ich występowania. Akurat musiała to być jedenastka.
Szatynka odwróciła się w naszą stronę i pomachała nam z uśmiechem. Kageyama, Matsuzawa, a nawet Akiteru unieśli dłonie w geście pozdrowienia.
— Yuki jest dzisiaj w świetnej formie — odezwał się Akatsu. — Promieniuje pewnością siebie. Jestem pewien, że wygra. Co nie Kageyama?
— Zdecydowanie na taką wygląda — odparł brunet, przypatrując się dziewczynie. Z westchnieniem podparłem brodę ręką i wlepiłem wzrok w równoważnię. Nie zwracałem uwagi na wszystkie dziesięć występów. Od czasu do czasu zerkałem tylko na dziewczynę Akiteru, kiedy darł się żebym patrzył. Jednak kiedy Matsuzawa weszła na matę wpatrywałem się w nią z zainteresowaniem. Roztaczała wokół potężną aurę pewności siebie.
— Zawodniczki występują praktycznie półnago — zauważył Kageyama. Zerknąłem na niego z uśmiechem.
— To dlatego się tak ślinisz — powiedziałem.
— Zamknij się, Tsukishima! — warknął i odwrócił się w stronę równoważni.
Matsuzawa wskoczyła na nią bez najmniejszego problemu. Wyprostowala się, wypinając pierś do przodu i wykonała dość dziwny element.
— Front walkover — cmoknął Akatsu. Przewróciłem oczami i przeniosłem wzrok na Matsuzawe. Wykonała dwa skoki do przodu i salto w tył. Jej wyraz twarzy wyrażał wyłącznie absolutną koncentrację i determinację. Ćwiczyła z lekkim uśmiechem na ustach i niezachwianą pewnością siebie.
— Wygląda jak ty, kiedy skaczesz do bloku — mruknął Kageyama.
— Co to ma niby znaczyć? — zapytałem.
— Ha! To było bezbłędne! — powiedział Akatsu, gdy Matsuzawa wykonała kolejny dziwny element, którego nie jestem w stanie nazwać. — Teraz podwójny hanspirit i… cholera, zachwiała się! — mruknął, uderzając pięścią w barierkę.
— Przynajmniej się nie podparła — powiedział Kageyama.
— Aerial i kolejny walkover — odezwał się Akatsu. — Dostanie za to sporo punktów.
— Co wy tacy znawcy?! — warknąłem, lekko zirytowany gadką tych dwojga.
— Trenowałem — mruknął Akatsu. — Skończyłem z tym jakieś dwa lata temu.
— A ja byłem na… kilku jej treningach — powiedział Kageyama.
— Na kilku? Chyba na wszystkich od ostatnich dwóch miesięcy — zaśmiał się Matsuzawa.
— Gówno prawda! Większość pokrywała się z moimi!
— Żałosne — mruknąłem i zerknąłem na milczącego dotychczas brata.
— To będzie przyszła mistrzyni Japonii — mruknął Akiteru.
— Zgadzam się! — zawołał Akatsu.
— Zamknąć się — powiedziałem i ponownie wlepiłem wzrok w Matsuzawe.
— Kończy jej się czas — mruknął Akatsu. Dziewczyna stanęła przodem do nas i wybiła się, skacząc w tył. Nadgarstek szatynki przy spotkaniu z równoważnią wyciął się nienaturalnie, a ona sama przywaliła klatką piersiową w belkę i nadzwyczaj niefortunnie wylądowała na materacu.
— Cholera! — zaklął Kageyama.
— Ma dziesięć sekund na powtórkę — powiedział Akatsu, zaciskając pięści. — Yuki, błagam, dasz radę.
Szatynka jednak zwijała się bólu na macie i nic nie wskazywało na to, żeby miała się podnieść.
— Coś jest nie tak — powiedział z przerażeniem Akatsu, gdy otoczyła ją grupka lekarzy wraz z trenerką. Ku mojemu zdziwieniu poczułem ukłucie strachu, jednak obserwowałem wszystko z zimną krwią.
Z trybun w błyskawicznym tempie zbiegła para czterdziestolatków i podbiegła do nas. Mężczyzna klepnął Akatsu w ramię i ruszył w stronę schodów. Chłopak chwycił zszokowanego Kageyame za łokieć i pociągnął za sobą. Czarnowłosy odwrócił się w moją stronę.
— Idziesz? — zapytał.
— Nie — odparłem. Kageyama prychnął z rozdrażnieniem i pobiegł za Akatsu. Patrzyłem jak Matsuzawa powoli podnosi się z maty i wsparta na ramionach trenerki i jednego z lekarzy, kulejąc idzie w stronę wyjścia z hali. Zmartwienie ustąpiło miejsca irytacji.
— Mistrzyni powiadasz? — mruknąłem do brata. Akiteru spojrzał na mnie ze złością.
— Upadać też trzeba umieć — powiedział. — Z tego co widziałem to nie była wina jej techniki. Taki upadek był naprawdę groźny. Mogła skręcić kark, a fakt, że wyszła na własnych nogach tylko dodaje jej wielkości.
Zacisnąłem zęby.
— Jednego nie rozumiem — powiedział Akiteru. — To twoja koleżanka, tak?
— Ta, coś w tym stylu — mruknąłem.
— Dziewczyna jest wspaniała, a ten upadek mógłby zrujnować jej karierę. Mam wrażenie, że nawet nieznajomy, taki jak ja, bardziej się o nią martwi niż ty — powiedział, po czym ruszył w kierunku schodów. Utkwiłem wzrok w rownoważni i westchnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top