~ Atak Hipogryfa ~
Rok trzeci był wyjątkowo ciekawym rokiem...
Wokół Hogwartu krążyły Dementory, z Azkabanu zwiał Syriusz Black, a do tego mogliśmy odwiedzać Hogsmade!
Trzecioklasiści byli niezmiernie zachwyceni perspektywą odwiedzenia miasteczka zamieszkanego jedynie przez czarodziejów.
Ja do całego wypadu podchodziłem z dystansem, starałem nie zachowywać się jak rozemocjonowane dziecko na każdą wzmiankę o Hogsmade, jednakże skrycie marzyłem odwiedzić takie miejsca jak Miodowe Królestwo czy Sklep Zoonka!
— Dostaniesz tam wszystko! Wybór jest ogromny!
Przyglądałem się Eleanor jak z rozmarzonym wyrazem twarzy rozmawiała z Pansy o Hogsmade.
— A co jeśli tam jest Black? — zapytała Pansy robiąc nieco przerażoną minę.
— Nie bądź głupia — żachnęła się Eleanor smarując naleśniki dżemem — Dementorzy krążą wokół szkoły, Black im nie umknie.
Eleanor zawsze zaskakiwała mnie swoim optymizmem. Nawet jak wszystko szło nie po jej myśli, ona starała się to zinterpretować na swój pozytywny sposób.
Wizyta w Hogsmade była świetną zabawą! Głównie dlatego, że Crabbe i Goyle zostali przyłapani na próbie włamania się do magazynu w Miodowym Królestwie.
Wraz z Eleanor nieźle się ubawiliśmy, kiedy jeden ze sklepikarzy wyprowadzał Ślizgonów ze sklepu ciągnąc ich za uszy i zakazując im ponowniego zbliżania się do sklepu.
Tak... to był udany dzień.
Opieka nad Magicznymi Stworzeniami... W tym roku ten przedmiot zapowiadał się wyjątkowo kiepsko, biorąc pod uwagę, że prowadził go Hagrid.
Gdy wraz z Gryfonami (którzy aż zanadto udawali zaciekawienie owym przedmiotem) czekaliśmy pod chatką Hagrida, wraz z Eleanor obstawialiśmy co będziemy robić podczas dzisiejszej lekcji.
— Zapewne będą to jedne z nudniejszych zajęć— rzekłem na co dziewczyna wytrzeszczyła szeroko oczy ze zdumienia.
— No co Ty, Draco! Jestem bardzo ciekawa co pokaże nam dzisiaj Hagrid. Idę o zakład, że zrobi to na nas spore wrażenie. W końcu to jego pierwsze zajęcia.
— Tak, tak — odparłem wymijająco, kiedy nagle z lasu wyszedł gajowy z bardzo podekscytowanym wyrazem twarzy.
— Moi drodzy trzecioklasiści! — zawołał radośnie — Proszę za mną!
Niechętnie ruszyłem za tłumem wyjmując jabłko z kieszeni swojej szaty.
Ku zdziwieniu wszystkich, stworzeniami jakie Hagrid chciał nam pokazać były Hipogryfy.
Stojąca obok mnie Eleanor aż oniemiała na ich widok.
— Przepiękne — szepnęła wpatrując się w zwierze.
Po krótkiej prezentacji, Hagrid zachęcił Pottera by podszedł do jednego z Hipogryfów i się z nim zapoznał.
Przyglądałem się temu z niezłym rozbawieniem, widząc jak Potter niechętnie zbliżał się do rosłego zwierzęcia.
Hagrid ostrzegał nas, że Hipogryfy są niebezpiecznymi i dumnymi stworzeniami, lecz kiedy zobaczyłem jak Potter bez większego problemu dosiadł zwierzęcia aż się we mnie zagotowało.
Cóż... działałem instynktownie. Niewiele myśląc zrzuciłem swoją torbę na ziemie po czym ruszyłem ku Hipogryfowi chcąc udowodnić wszystkim, że nie jest wcale taki straszny jak mówił Hagrid.
Niestety, ku memu przerażeniu, nieco się zdziwiłem.
— Draco, uważaj! — usłyszałem za sobą krzyk Eleanor, a chwile później leżałem na ziemi czując rwący ból w okolicach łokcia.
— On mnie zabił! On mnie zabił! — jęczałem niczym opętany.
Wokół mnie zgromadziło się wiele osób chcąc zobaczyć czy było ze mną faktycznie tak kiepsko.
Zapewne większość Gryfonów skrycie mi tego życzyła...
— Mój ojciec dowie się o tym! — jęknąłem w drodze do Skrzydła Szpitalnego.
— Nie dramatyzuj, Draco... — szepnęła ku mnie Eleanor, która towarzyszyła mi w drodze do Zamku.
Chciałem wyjść na bohatera. Z biegiem lat dostrzegłem, że nieco się zbłaźniłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top