Rozdział 31

Od pożegnania się z Nullem minął dziś dokładnie miesiąc. Wspomnienie o tak wspaniały przyjacielu i tęsknota za im zdążyła już trochę zelżeć lecz to nadal boli na samą myśl.

Aktualnie w domu bohaterów spadł śnieg. Mieli piękną puchatą zimę, Adam i Chase by na chwilę oderwać się od rzeczywistości ruszyli na podwórko by ulepić bałwana lub urządzić sobie bitwę na śnieżki. Szło i całkiem dobrze i co chwila albo jeden albo drugi obrywał kulką śniegu. Veii zajmowała się tymczasem obiadem. W końcu miała okazję sprawdzić się jako kucharka, no a jedzenie wychodziło jej całkiem dobre i smaczne.

-OBIAD! -krzyknęła donośnym głosem do chłopaków.

-JUŻ CHWILA! - Odkrzyknął Adam siedząc na młodszym i "pucując" mu twarz śniegiem z szerokim uśmiechem na swojej twarzy. Chse nie był nawet zły bo sam się z tego śmiał.

-NO TY MAŁA GNIDO! -odwrzasnął w końcu szatyn i odepchnął prosto w zaspę brata. W ten sposób się rozdzielili i chwilę posiedzieli spokojnie. Przez co ochłonęli. - Już ochłonąłeś?

-Ta... Jest ok- raz jeszcze zaśmiał się blondyn i wstał wytrzepując się ze śniegu- Chodźmy bo Veii nas powiesi za gacie na drzewie

-Mów ze zrobi z nas maszty na nie.... Cenzura chłopie...- Jednak po chwili obaj zaśmiali się i weszli do środka. W domu rozszedł się zapach pieczonego kurczaka, ziemniaków i grzańca owocowego z herbatą. Veii się postarała.

-No jak tam dzieciaczki? Nacieszyli się śniegiem?- zapytała z takim rozbawieniem w głosie jak matka. Chłopaki jednak odpowiedzieli jej śmiechem i zasiedli zaraz do stołu.

Wszystko wyglądało i pachniało pysznie. Veii i chłopacy zaraz zabrali się za jedzenie przy tym miło rozmawiając i wspominając ostatnie śmieszne chwile. Na przykład jak to z tydzień temu Chase padł ofiarą rozwścieczonego byka za to że go szturchał, albo jak Adam został obsypany śniegiem przez pług śnieżny który odśnieżał ulicę miasta. Śmiali się, jedli, wspominali. Ogólnie rzecz biorąc miło spędzali ze sobą czas.

-Co ja bym dał by znowu popatrzeć na Chasea jak ucieka przed bykiem, a potem prosi o pomoc by zejść z drzewa... -Zaczął Adam z uśmiechem na twarzy

-Co ja bym dał widzieć cię obsypywanego śniegiem z pod pługa.- dodał Chase

-A ja żeby widzieć cię wpadającego w zaspę- dodał blondyn i zerkał na brata.

-A ja żebyś był śnieżnym mikołajem..- Tu jednak przerwał im śmiech dziewczyny.

-Co?- zapytali bracia chórem. 

-Zachowujecie sie jak dziec...Jeden musi do pieklić drugiemu i być od niego lepszy- zaśmiała się.- Ja nie chcę nic widzieć, wystarczy mi to co widzę za oknem gdy na was patrzę. - Jednak cicho westchnęła- Brakuje mi tylko jednej osoby....

-Nam też...-wtrącił się Adam.. i spuścił głowę. Tą osobą był Null. Długo czas nie widzieli chłopaka i nie mieli od niego żadnego odzewu. Odszedł na zawsze? Chyba tak....

Po obfitym obiedzie cała trójka udała się na podwórko by odwrócić myśli od tych smutnych. Wspólnie wiec zaczęli rozmyślać nad jakimś igloo. Chase  magią szykował bloki zbitego śniegu, a Veii i Adam układali je odpowiednio w budowli by było to Igloo. Po jakimś czasie w końcu cieszyli się sukcesem. Żeby  poczuć się jeszcze bardziej dumnym z wspólnej budowli wyposażyli Igloo w kocyki, jakieś stare poduszki i małe ognisko. Klimat był jak z bieguna północnego. W pewnym momencie coś odwróciło ich uwagę. Jakiś  szum czy świst.

-Słyszeliście to?- Zapytał Adam

-Coś jakby szum, czy też świst czy tam.. Odgłos teleportacji?- Zapytała opisując zjawisko Veii.

-No cos tego typu.... Endermana wykluczam bo boi się wody...

-Zaraz to sprawdzę- mruknął Chase i wygramolił się z śnieżnej budowli i odszedł kilka kroków. Jednak zapadła cisza. Zaniepokojony starszy brat podążył za śladami brata wraz z dziewczyną. Jednak chwilę później okazało się ze Chase stoi i wpatruje się w coś lub kogoś w ciemnym zaułku lasu. Za nim podążyła pozostała dwójka. I wtem oniemieli...

-No heeej- zaśmiał się nie kto inny jak Null który to właśnie wyszedł z ciemnego zaułka.

-NULL!- Wszyscy razem wrzasnęli i rzucili się na niego z ogromnym tuleniem.

-Ogh...- zaśmiał się ale odwzajemnił przytulenie.- Dusicie  mnie 

-I dobrze! -Wrzasnęła Veii i spojrzała na niego. Mimo to wszyscy się zaśmiali.- Myśleliśmy że już cię z nami nie będzie... Przecież sam mówiłeś..

-Tak tak pamiętam -westchnął.- W rzeczywistości tak bardzo za wami tęskniłem że aż byłem tym wszystkim przygnębiony. Nie miałem tam co robić, nie miałem czym odwrócić od siebie tych myśli. Wykonywałem jego rozkazy ale coraz to wolniej, coraz mniej z chęciami. W końcu  usiadłem nad przepaścią i tak się w nią wpatrywałem... Zainteresował się on w końcu i zapytał o co chodzi

Uh.. tak po prostu?- Zapytał w lekkim szoku Adam.

-No. Też byłem zdziwiony. ale opisałem całą sytuację, ze czuje sie tam samotny, nie mam co robić, że nudno mi, ze tęsknię za wami i martwię się o was... Myślałem że mnie wyśmieje, ale był  jedyną "osobą" która była w stanie normalnie rozmawiać. I wtedy zastrzeliła mnie jego odpowiedź.

- Że pozwolił ci wrócić?- dodała szybko Veii

-Tak -uśmiechnął się dumnie- Jednak wypuścił mnie pod warunkiem że wrócę w każdej chwili na wezwanie. -tu pokazał przyjaciołom zawieszoną na szyi perłę, a konkretnie oko kresu. Aaale... Szybko tam nie trafię - zaśmiał się i uśmiechnął- Zadbałem o to by nikt nie dostał się tam na tę wyspę za szybko.  

-No ja mam taką nadzieję Null- Dodała Veii po czym złapała jego twarz w obie dłonie i zmusiła do lekkiego pochylenia się chłopaka, następnie obdarzyła jego usta swoimi w namiętnym pocałunku miłości. Chłopak początkowo był w szoku, ale gdy tylko zdołał ogarnąć nagłą sytuację uśmiechnął się i odwzajemnił pocałunek.

-Noo dobra.... Chodźmy do domu...- Przerwał im Adam ale z widocznym radosnym uśmiechem na twarzy- Veii zrobiła obiad... A ty na pewnie jesteś głodny-Wtem wszyscy wrócili do domu i ponownie rozsiedli się przy stole. Wszystkim znów wróciły uśmiechy i ta sama radość życia.  A po tym całym wyczynie, wszyscy byli uważani za bohaterów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top