16.
Adam brnął przed siebie i nie zważał na nadciągający deszcz i zapadający zmierzch. Jednak dopiero głos dziewczyny wyrwał go z ponurych myśli które krązyłu mu po głowie tuż po kłótni z Nullem.
-Może w końcu się zatrzymasz i spojrzysz na otoczenie? -Mruknęła z nutką złości Veii.
-Huh?- Adam ocknął się. Spojrzał na Veii, dopiero potem rozejrzał się po otoczeniu. Dotarło do niego ze jest późny zmierzch i praktycznie już nic nie widać za bardzo. No i te ciemne chmury deszczowe. Zrywał się powoli wiaterek który niósł zapach świeżego deszczu. Chase nie opuszczał Veii. Praktycznie cały czas szedł u jej boku.
-Może w końcu łaskawie się zatrzymamy panie przywódco?- Burknął Chase nadal będąc zły za brata za tamtą akcję z Nullem.
-Dobra!- Odegrał się złością na złość brata. Niebawem znaleźli jaskinię w której mogli się zatrzymać. No i w czas znaleźli suchego chrustu na rozpalenie ogniska.
Wszyscy siedzieli cicho w jaskini. Jedynie było słychać ulatniający się z Veii dym i trzaski ogniska. Jaskinię wypełnił zapach pieczonego mięsa a za razem świeżego powietrza. Na zewnątrz akurat zaczęło padać. Veii podeszła do brzegu jaskini by móc wsłuchać się w deszcz. Za parę chwil dołączył do niej Chase.
-Lubisz deszcz?- Zapytał Chase. Na co Veii bystro odwróciła głowę, a potem się uśmiechnęła.
-W przeciwieństwie do Nulla, tak. Lubię deszcz. Ogólnie lubię wodę.
-To widać ze jesteście przeciwieństwami- Cicho zachichotał szatyn
-Ale moce mamy takie same a czasami podobne.- Mruknęła z małym uśmiechem.
-Przykładowo?
-Hmm... Przykładowo... Szał. On spowiela wszystko w mrok i "wysysa" światło. Ja zaś spowielam wszystko w światło i "wysysam" mrok. Dochodzi też ta sama broń i ten sam agresywny styl walki. Oboje jesteśmy silni ale...
-Ale co?- dociekał szatyn.
-On jest silniejszy pod każdym względem. Poza tym jest mrokiem, cieniem. Więc może być wszędzie i nigdzie. Ja nie mam z nim szans jako światło.
-Rozumiem.- Chase na chwile pogrążył się w myśleniu. Jednak po chwili ocknął się i spojrzał przed siebie w stronę lasku. Widział tam pajęcze ślepia.- Widzisz to?
-Pająki... -mruknęła pół szeptem Veii.- Póki nie jesteśmy w ich zasięgu nie zrobią nam krzywdy. Wracajmy lepiej do środka.- zaproponowała Veii po czym wrócili do Adama. Ten zaś siedział przybity już trochę pod ścianą, jednak nie chciał po sobie tego dać poznać.
Tymczasem Null wyszedł z jaskini. Pomimo deszczu spacerował po lesie i zabijał napotkane moby. Jak na wirusa był.. Dosyć mściwy. Lubił wtedy zabijać z premedytacją i specjalną dla niego nienawiścią. W pewnym momencie dostrzegł w oddali endermany pod drzewami. Zdawało się że o czymś rozmawiali. Postanowił cicho podsłuchać o czym. A mówili coś o wyroczni i o wirusie którym był Null. Teleportował się w miarę szybko zanim te bestie go zauważyły.
Natomiast aktualnie we włościach Herobrinea odbywała się mała narada. Mianowicie władca przedstawiał mobom swój niecny plan schwytania braci i ich przyjaciółki. Plan ten należał do tych specyficznych, brutalnych i wrednych. Jednak aby go wykonać muszą zadziałać jak najszybciej. Nawet teraz gdy ich ofiary stracą czujność. Czyli najprędzej podczas nocy gdy pójdą spać ze zmęczenia.
-Wiem że znajdują się w jaskini- Oznajmił białooki.- Teraz mamy też szansę ich złapać i przetransportować ich do mnie.- Mruknął zamyślony ale i zadowolony.
-A co jeśli się obudzą i będą stawiać opór?-Zapytał zombie.
-Nie będą stawiać oporu jeśli rzucicie w nich miksturami na osłabienie. Nie będą w stanie nawet się podnieść.- Powiedział dosyć łagodnym ale i zamyślonym tonem Herobrine. Po chwili jednak się uśmiechnął wrednie i szatańsko.- A tego całego Chasea chce mieć dla siebie. A teraz ruszajcie! Złapcie ich i przyprowadźcie do mnie!- Rozkazał donośnym głosem władca.
Wszystkie moby posłusznie wyszły z jego sali obrad a następnie zebrały swoje armie i ruszyli we wskazane miejsce przez pająki. Chase, Adam i Veii akurat pogrążyli się w jęciach Morfeusza. Szkoda tylko że nie wiedzieli co szykuje dla nich wróg.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top