11.
Minęło dobrych kilka godzin od ich ostatniego postoju. Veii prowadziła trójkę chłopaków w nieznanym im kierunku. A przynajmniej Adam i Chase nie wiedzieli gdzie zmierzają. Null zaś domyślał się. W końcu Veii zatrzymała się na skraju niemałego urwiska. Oderwała wzrok od mapy i kompasu po czym rzuciła okiem na cały horyzont.
-Jesteśmy bliżej niż sądziłam. Jednak nie pójdziemy dalej. O zmroku dużo więcej kręci się mobów na bagnach.- Bagnach? No tak. Słońce zachodziło a przed ich oczami teraz można było dostrzec zarysy bagien. Gdzieś w oddali stała chatka wiedźmy. Powiew wiatru niósł zapach charakterystyczny dla bagien. Zgnilizna lub zapach błota. Niedaleko urwiska było widać jakaś jamę w której można było się skryć. Nie była za głęboka ani za płytka. Była w sam raz. Veii weszła jako pierwsza do jaskini. Chase i Adam mieli niemały ubaw, a tylko dlatego ze Veii świeciła w ciemności. No z powodu swojej białej barwy ciała. Null zaś znikał w mroku i z automaty z 4 osób robiło się 3.
-Nie podoba mi się to ze Null jest czarny- powiedział po chwili Adam.
-Pierwsza osoba która nie lubi mojego umaszczenia -Zachichotał cicho Null będąc tuż obok Adama na co ten aż drgnął z wystraszenia się. Chase zachichotał z tegoż powodu.
-A ja nie lubię za to ze jestem biała...- Mruknęła Veii.
-Hey, nie żeby coś ale jakbyście stanęli obok siebie to wyglądalibyście jak te Chińskie Yin Yang.-Stwierdził Chase, Adam zaś przytaknął na słowa brata.
-Nie znam.- Stwierdził krótko Null.- Chodźmy po jakieś drewno czy coś. Chociaż noc wydaje się być ciepła to lepiej żebyście mieli jakąś ochronę od ogniska.- Po tych słowach wszyscy udali się po suche gałęzie i patyki. Długo nie musieli szukać gdyż było tu tego pełno. Wrócili do swojego tymczasowego legowiska i rozpalili ognisko. W międzyczasie upolowali coś świeżego do jedzenia. Po upieczeniu jedzenia i posileniu się Null zdążył się gdzieś ulotnić tuż po zajściu słońca za horyzont.
Veii, Adam i Chase zaś siedzieli przy ognisku i dzielili się ze sobą drobnymi kawałami lub śmiesznymi przeżyciami z życia. A przynajmniej Adam z Chasem opowiadali. Veii opowiadała tylko jakieś drobne śmieszne incydenty z wiosek. W końcu wszyscy poszli spać. Podróż była długa i wyczerpująca zwłaszcza dla braci. Kobiecina zaś trzymała wartę przez jakiś czas, jednak i ją sen porwał w swoje objęcia Morfeusza.
Rankiem Chase obudził się jako pierwszy. Rozejrzawszy się po jaskini i śpiących osobach przeciągnął się i ziewnął. Udał się na stronę by załatwić swoje potrzeby. I wtedy gdy to wyszedł z jaskini za kilkoma drzewami zauważył coś. A raczej kogoś. A mianowicie Herobrinea który rozmawiał agresywnie z tutejszymi mobami. Postanowił się przyczaić i podsłuchać rozmowę.
-Nie obchodzi mnie to! Macie ich znaleźć i powstrzymać! Zwłaszcza tego czarnego wirusa! -Warknął wściekły Herobrine. Był mocno zły i t nie na żarty.
-A-Ale Panie!- Zaczał niepewnie jeden ze szkieletów.- Null jest zbyt silny dla nas!
-Właśnie- Odezwał się zombie- A ten Entity303 tym bardziej. -Herobrine na te słowa aż złapał się palcami za nasadę nosa.
-Czy ja wam mam powtarzać setki razy że TO JA WAMI RZĄDZĘ, A WY JESTEŚCIE BEZMYŚLNYMI MOBAMI!? NADAJĄCYMI SIĘ TYLKO DO WYKONYWANIA ROZKAZÓW?! -Ryknął wściekle. Gdy Białooki miał już zrobić jakiś ruch w kierunku mobów usłyszał głos Nulla. Chase przycupnął głębiej w krzaki by nie być zauważonym.
-Na Notcha, Hero, drzesz mordę jakbyś był w lawie kąpany!- Odezwał się siedząc, a raczej leżąc, na gałęzi drzewa. Co chwile jednak wrzucał sobie w paszczę- pokazując tym samym swoje białe zęby z niemałymi kłami- jeżyny i maliny.
-Co TY tu robisz?!- Warknął donośnym głosem szatyn
-A nic. Posilam się owockami.- Zamlaskał ze smakiem i wrzucił sobie do ust kolejny mały owoc.- Dobre są. Też powinieneś je zjeść. Może przestaniesz drzeć pizdę jak pojebany.- Null nie przebierał w słowach.
-Hah!- Zaśmiał się Herobrine- Teraz pamiętam za co cię polubiłem Null.
-Zamknij się. To było dawno. Spieprzyłeś to po całości Hero...- Null miał zimny i szorstki ton głosu. Po chwili wrzucił sobie do ust ostatnie owocki i zeskoczył z drzewa otrzepując ręce i podchodząc do Herobrinea.- Żałuję że zadawałem się z takim typem jak ty.
-Żałuję że wtedy cię uwolniłem- Warknął wściekły robiąc grymas nienawiści na twarzy.
-Jedno ci poradzę z dobrego serca Herobrine. -Tu podszedł do mężczyzny i zatrzymał się tuż przed nim.- Nie wchodź nam w paradę. Nie dostaniesz w łapy trzeciego wymiaru.- Jego ton głosu był tak niski że wywoływał gęsią skórkę. Po chwili odsunął się iw skazał na Moby.- A wy ani się ważcie kiwnąć łapą. Bo osobiście was wszystkich wytępię.- Na te słwoa Moby pouciekały w swoje ciemne czeluści gdzie to zazwyczaj się chowają albo do wody. Null olał totalnie wściekłość niegdyś przyjaciela i oddalił się jak gdyby nigdy nic. Bez boni, bez jakiejkolwiek spiny. Na luzie. Heorbrine ryknął wściekły i gdzieś znikł. Chase po podsłuchaniu całej rozmowy i zajścia udał się do jaskini. Nie chciał zdradzić swojej obecności wtedy tam przy rozmowie. Ale był pod wrażeniem jakim Null wykazał się totalnym olaniem Herobrinea. I tym spokojem. Co do tego miał wtedy racje, że nie oddadzą mu trzeciego wymiaru.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top