,,Też się cieszę"
Nie wiem ile tak spałam.Dzień , dwa może trzy , a nawet tydzień.Dziwne jest to , że zaczęłam odczuwać zmęczenie ciągłym spaniem.Leniwie otworzyłam oczy , ale zamknęłam je szybko przez rażące światło , które wpadało do pomieszczenia za pomocą małego okna.
-Plaster!Czemu ona się nie budzi?!Miną już prawie cały tydzień!
-Newt!Gdybym wiedział na pewno bym ci powiedział .Wylaksuj stary,wylaksuj. Obudzi się prędzej czy później.-odpowiedział lekko zdenerwowany chłopak.Podniosłam zmęczone powieki.Blondyn stał oparty o ścianę z ręką na twarzy , zaś Jeff podłączał coś do kroplówki , do której byłam bezpośrednio podpięta.
-Można trochę ciszej?-zapytałam.
-Rachel!-zaczął,a na jego ustach pojawił się szereg białych i równych zębów.Wypowiedział moje imię tak pięknie , że chciałam usłyszeć je ponownie , i ponownie.
Złapał mnie lekko z dłoń tak aby nie zrobić mi krzywdy.Po mimo jego chudej i prostej postury miał on dużo siły.
-Zachowujesz się jak byś nie widział mnie przez kilka lat.
-Wiesz ...-zawahał się przez chwilę-dziś mija tydzień , od tamtego całego zajścia.-wyjaśnił , a ja skinęłam głową na znak zrozumienia.
-Coś się zmieniło przez moją ,,nieobecność"?
-Tak.Użądliło Bena-odpowiedział ,a ja spuściłam głowę.
-Dostał serum?
-Jeszcze nie...
Powoli zaczęłam wstawać z łóżka, na którym przebywałam przez cały tydzień .Newt zdziwiony , ale za razem stanowczy zabronił mi zejść z posłania.
-O nie , nie , nie.Siedź tu.Nie możesz jeszcze wstawać , masz za mało siły i ...-nie dokończył swojej "interesującej" wypowiedzi , ponieważ przerwałam mu zdenerwowana.
-Nie rozkazuj mi.-stwierdziłam stanowczo , a chłopak lekko się zmieszał
Odsunął się , a ja minęłam go szerokim łukiem.Wyszłam na dwór.Wreszcie.Świeże i czyste powietrze , to jest to,czego na prawdę w tej chwili było mi trzeba.Strefa nic się nie zmieniła.Pełno chłopaków wykonujących przydzieloną im pracę.Ruszyłam w stronę wrót , które za kilka minut miały się zamknąć. Newt ,przez cały czas wiernie podążał za mną , co zaraz zaczęło mnie trochę irytować.Musiałam po rozmawiać z Minho czy znalazł jakąś wskazówkę.Chociaż znałam odpowiedź , przez głosy ,które nawiedziły mnie kilka dni temu na nowo odzyskałam nadzieje , która odeszła już jakiś czas temu. Stanęłam przed betonowymi ścianami labiryntu.Stałam i patrzyłam w prosty i równy korytarz , przez który miał wrócić azjata. Zauważyłam , że z północnych wrót wybiegali już inni zwiadowcy.Zaczęłam odczuwać strach przed tym , że mój przyjaciel nie zdąży na czas , ale znikną on tak szybko jak się pojawił. Minho cały i zdrowy przekroczył wejście i runą zmęczony na ziemię.
-Hej!Minho!-zawołałam podchodząc do azjaty ,który ledwo łapał oddech.
-R...Ra...Rachel jak dobrze... -wysapał- że się w końcu obudziłaś.
-Też się cieszę .Idziemy do pokoju map.-odrzekłam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Ja pikole , kobieto.Ja umieram ze zmęczenia , a ty mówisz , że idziemy do pokoju map.-zauważył -No chyba , że chcesz spędzić ze mną trochę wolnego czasu-powiedział i znacząco poruszył brwiami.Lubiłam go , ale na razie nie na tyle , aby zachodzić z nim w głębsze stosunki.
-Śnisz.Po prostu muszę się dowiedzieć ,czy coś znaleźliście.-dokończyłam , a chłopak spojrzał na mnie ze znudzeniem.
-Chyba znasz odpowiedź-skinęłam głową , ale nie byłam zgodna z tym co zrobiłam.
-Jutro.5 rano przed wschodnim wejściem.-powiedziałam , a jak na zawołanie koło mnie zjawił się Alby.
-Nigdzie jutro nie idziesz Rachel.
-Ja wiem , że jesteś przywódcą , ale mi - wskazałam palcem na samą siebie - na pewno nie będziesz rozkazywał.
-Na razie nigdzie nie idziesz.Pamiętaj kiedy ja tak mówię , tak ma być.A po za tym musisz jeszcze z kilka dni odpocząć.-miałam już coś powiedzieć , ale chłopak mi przerwał.-i bez żadnych ,,ale".Rozumiemy się?
Nic nie powiedziałam , tylko odwróciłam się napięcie i odeszłam.Doszło do tego , że jakiś sztamek Alby,mi rozkazuje.-pomyślałam.
-------------*------------
Strefę przeszył głośny dźwięk syreny ,który obwieszczał przybycie pudła.Leniwie wstałam spod drzewa , przy którym się znajdowałam i ruszyłam w stronę dziedzińca.Przy miejscu dostaw zebrała się już spora gróbka nastolatków.Alby jako przywódca otworzył wieko i wskoczył do środka.Wewnątrz klatki znajdował się chłopak o brązowych włosach i niebieskich oczach.
-Hej szczylniaku-powiedział chłopak-witaj w strefie.
Gdy wyciągnęli ich ,brązowo włosy runą ciężko na ziemię popchnięty przez jakiegoś strefera. Chłopak wstał ociężale z brudnej ziemi i przejechał wzrokiem po całej gromadzie nastolatków oraz po czterech wielkich betonowych ścianach.Widziałam przerażenie w jego oczach.Nie dało się też nie zauważyć , że był zdezorientowany. Przez cały czas stałam z tyłu , lecz miałam dobry obraz na zaistniałą sytuacje.Z niewiadomych nikomu przyczyn , chłopak zaczął uciekać.
-Będzie z niego nowy zwiadowca.-zaśmiał się ktoś z tłumu.
-Czekać tylko , aż się wywali-powiedziałam do Minho , który od samego początku stał ze mną.Jak na zawołanie świeży runą na ziemię , a w koło rozniósł się donośny śmiech streferów.
Na pewno nie był to dobry początek-pomyślałam...
Dziękuję za przeczytanie , za tyle wyświetleń i tyle gwiazdek , choć trochę tego mało:( Postanowiłam więc - jeżeli nie będzie powyżej pięciu gwiazdek nie wstawię dalszej części...
Ps .przepraszam za błędy.
fabularna222
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top