"Nie ufam mu"

Ważna informacja po rozdziałem!!!

Czemu tu jesteśmy?Nie wiem.Czy zrobiliśmy coś złego,że spotkał nas taki los?Nie pamiętam.Ludzie czasami robią złe rzeczy,których później żałują ,ale jak mam ich żałować kiedy nawet nie mam pojęcia ,jak mam na nazwisko.Nic tu nie trzyma się kupy.Gdybyśmy byli przestępcami,złodziejami lub mordercami nie wymazali by nam wspomnień ,tylko kazali żyć z wyrzutami sumienia.Życie w taki sposób nie miało żadnego sensu,a nawet jeśli ,to nikt nie był by z niego zadowolony.Czasami zastanawiam się jaką miałam rodzinę,tylko pozostaje jedno bardzo ważne pytanie-Czy ja w ogóle miałam rodzinę,czy może byłam sierotą?Najczęściej próbowałam przywołać wspomnienia z moją mamą.Wyobrażałam sobie ją,jako miłą blond włosą kobietę,która umiała piec najpyszniejsze ciasteczka na ziemi.Czułam,że była mi ona bardzo bliska,na prawdę bliska.Wydaje się to dziwne,ale tak ją widziałam. Wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo,które swoją drogą wyglądało bardzo sztucznie.Nie wiedziałam ,co mam o tym myśleć.Może to hologram albo atrapa.Nie mam zielonego pojęcia,lecz jest to najmniej ważna informacja w tej chwili.Chłopcy przygotowywali ognisko,które zawsze odbywało się w dzień przybycia nowego Strefera .Było to takie oderwanie od szarej i smutnej rzeczywistości,która otaczała nas z każdej możliwej strony.Nie zbyt lubiłam te całą ich zabawę,ale dla odrobiny wytchnienia zrobiłabym wszystko.

-Jak tam Rachel?-z zamyślenia wyrwał mnie rozbawiony głos Minho,który bez pytania dosiadł się do mnie zakłócając przy tym ,piękną i uwielbianą przeze mnie ,ciszę.

-Dobrze,ale bywało lepiej.-odpowiedziałam beznamiętnie.Przez dłuższą chwilę po między nami trwała niezręczna cisza,której nikt z nas nie śmiał przerwać,aż do czasu kiedy zrobił to azjata.

-Wiesz,czasami zastanawiam się czy miałem dziewczynę-odrzekł,a ja zaśmiałam się pod nosem.-ale gdybym miał,to chciałbym,by była taka jak ty.-na te słowa bardzo się zdziwiłam.Nie wiedziałam,że się mu w jakimś stopniu podobam.

-Czyli jaka?-zapytałam

-Stanowcza,uparta,mądra,silna,współczująca,kobieca i w dodatku strasznie piękna.

-Piękna, powiadasz?Trochę słaba gadka na podryw.

-Nie,mówię na serio.Jesteś bardzo ładna-zawtórował,a ja wpatrywałam się w niego zaskoczona.O swoim wyglądzie wiedziałam tylko tyle ,że miałam blond włosy już lekko podchodzące pod białe.

-Minho,powiedz mi jak wyglądam.

-Serio chcesz wiedzieć?-spytał,a ja kiwnęłam głową -no dobra.Masz bardzo jasne blond włosy,jasną karnacje,piękne błękitne oczy,w których można się utopić...

-Możesz darować sobie swoją romantyczność?

-Spróbuję,ale nic nie obiecuję.-uśmiechną się zalotnie pokazując przy tym szereg białych i równych zębów ,po czym kontynuował-zadarty nosek,ciemne brwi,idealną figurę,smukłe nogi... i ładny tyłek.

-Minho!!!Gdzie ty się patrzysz!-warknęłam zbulwersowana i uderzyłam go otwartą dłonią w tył głowy ,jednak na moją twarz chciał się wedrzeć mały uśmieszek zadowolenia.

-Ej,nie tylko ja.Ostatnio przyłapałem Patelniaka i Zarta jak patrzyli,kiedy ty pracowałaś na zielarni.

-Zboczeńce-tylko to udało mi się wydusić.Mieszanka złości,zażenowania i rozbawienia zmieszała się w jeden kłębek uczuć,którego nie mogłam rozplątać.Jego poczucie humoru przeszło na mnie ,co spowodowało wtargnięcie wielkiego uśmiechu na moją twarz.Zwiadowca zauważył moją nagłą zmianę humoru,ponieważ sam się zaśmiał po czym wstał.

-Idziemy do reszty?-zapytał

-No dobra.Choć szczerze mówiąc nie za bardzo lubię te wasze zabawy.-odpowiedziałam.Azjata przewrócił oczami ze znudzeniem i pociągną mnie za rękę w stronę wielkiego ogniska.

Streferzy bawili się i pili trunek przygotowany przez Gallego .Nikt,oprócz chłopaka,nie znał receptury na dany napój,ale działał podobnie do zwykłego alkoholu.Skąd pamiętam jak działa alkohol i skąd w ogóle wiedziałam co to jest.Nie wiem.
Z zamyślenia wyrwały mnie donośne gwizdy nastolatków.Nie miałam pojęcia o co może im chodzić,lecz po chwili zorientowałam się,że Minho przez cały ten czas trzymał mnie za rękę. Wyrwałam dłoń z uścisku azjaty i usiadłam na jednej ławce obok ogniska.Zmieszałam się lekko.Blade rumieńce wpłynęły na moją twarz,którą z zażenowania zakryłam ręką .Ukradkiem spojrzałam w przód gdzie siedzieli Newt i świeży.Blondyn spojrzał na mnie i lekko pokazał palcem,a jego towarzysz odwrócił się i spojrzał na mnie po czym lekko przytakną.
Podeszłam do Albiego,który rozmawiał z Winstonem .Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.

-No,no Rachel.Widzę,że zbliżyłaś się do Minho.-powiedział, a ja zdenerwowana dałam mu kuksańca w bok.

-Lubię go,ale czasami zachowuje się jak prawdziwy klump.I przestań tak mówić!-warknęłam-Przyszłam zapytać się,co z Benem?-dokończyłam,a uśmiech z twarzy czarnoskórego zszedł w sekundę.Przez chwilę trwała cisza,którą przerwałam.-Alby,mam prawo wiedzieć.Co z nim?

-Jest źle.Wkroczył już w drugą fazę,a najgorsze jest to,że w skrzyniach nie ma serum.Jeśli w przeciągu kilku dni pudło z zaopatrzeniem nie przywiezie leku,to już po nim.-odrzekł,a moja mina odrazu spowazniala. Niedługo będzie za późno.Teraz trzeba modlić się o łaskę stwórców.

-To dziwne.Minho mówił mi,że użądliło go w dzień.Czy to prawda?

-Tak.-odpowiedział-Klump wie,co jeszcze może się zdarzyć.Ale jest jeszcze jedna kwestia...

-Mianowicie?

-Ten njubi wydaje mi się podejrzany.Skądś go kojarzę,ale jak chcę przywołać jakiekolwiek wspomnienie z nim, od razu się zamazuje.Nie ufam mu.-skwitował. Rozumiem go.Jest tu przywódcą i ma na głowie pięćdziesięciu streferów ,a jeśli jednej sztamak namiesza w życiu strefy...będzie źle.

-Masz całkowitą rację.Trzeba mieć na niego oko.-rzekłam.Przypomniał mi się sen,który miałam miesiąc temu.Była w nim jakaś brązowo włosa dziewczyna i on.Próbowałam wyrzucić ten sen(może wspomnienie?Nie wiem jak to nazwać)ze swojej głowy,ale za nic w świecie nie mogłam się go pozbyć.

-Świeży!Świeży!Świeży!-usłyszałam skandujący tłum nastolatków.Wszyscy ustawili się przed "areną".Zaciekawiona ruszyłam w tamtą stronę,ale musiałam przepchać się przez tłum chłopców,który z każdą chwilą zwiększał swoją liczebność.Z trudem wyszłam na przód.

-No dawaj świeży!-krzykną Gally-Chyba,że mam nazywać cię wielką kupą klumpu.

-Nie nazywaj mnie tak!-warkną brązowo włosy i zrobił kilka kroków w stronę wyższego oraz silniejszego strefera

-A jak!?Ooo wiem krutas.Tak to jest dobre.Krutas!-zaśmiał się złowrogo Gally.Widać było po chłopaku,że zdenerwował go tym ,nie na żarty.Mimo,że nie przepadałam za nim,wiedziałam,że w pojedynku z tym osiłkiem ma przegraną w kieszeni,ale jak na razie nie interweniowałam .Njubi zrobił większy rozbieg,a opiekun budoli nadal stał niewzruszony w tym samym miejscu.Chłopak pobiegł na stojącego z wielką siłą.Po chwili leżał na ziemi i zwijał się z bólu wywołanym mocnym uderzeniem w twardy grunt.Gally powoli podchodził do świeżego z furią w oczach.Wiedziałam,że teraz msze wziąć sprawy w swoje ręce.

-Przestań już!Chcesz zabić tego klumpa!-głośno wypowiedziałam te słowa w stronę wielkiego osiłka,który patrzył na mnie ze złością wymalowaną na twarzy.

-Thomas...Tho...mas.Mam na imię Thomas.-wtszeptał chłopak-Thomas!Mam na imię Thomas.-tym razem podniósł się z brudnej ziemi.Wszyscy patrzyli na niego wielkimi oczami.Do bruneta podszedł Newt i Alby.

-No! Mówiłem,że ci się przypomni.-zaśmiał się blondyn.Sielankę przerwał donośny ryk buldożercy zza betonowych murów labiryntu.

-Dobra!Koniec zabawy!-krzyknął przywódca,a streferzy rozeszli się do swoich posłań.Przerażony Thomas patrzył zaszokowany na ściany labiryntu.

-Co to było?-zapytał

-To ,moj drogi,był buldożerca.-stwierdziłam i poklepałam go pokrzepiająco w plecy po czym ruszyłam w stronę mojego domku.

-Miłych snów Rachel!-powiedział Newt na pożegnanie.

-Tobie również!-odkrzyknęłam i zniknęłam za drzwiami mojego pokoju.

No to mamy rozdział 12.Ważną informacją jest to:
Ostatnio przeczytałam książkę "Więzień labiryntu",a teraz jestem już przy końcu "Próby ognia".Sprawa jest taka,że będę wplatać sceny z filmu jak i książki.Mam nadzieję,że wam to nie przeszkadza.

Komentarz?Gwiazdka?
Pamiętajcie ,że to motywuje :-)

Fabularna222


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top