Rozdział 11
~ Jezu. Czemu akurat mnie to spotyka? ~ pomyślała czarnowłosa czytając pierwsze i -jak dla niej- banalne pytanie w teście na chunina.
Jeszcze przed tym, jak pojawił się Morino, złożyła znaki do techniki, która miała nie pokazywać jej odpowiedzi. I co? Nic. Te pytania były dla przedszkolaka. Wsumie...może dla niej. Czuła też przez pewien czas pare palących par oczu. Nie zdziwiała się tym.
Senju na spokojnie pisał na papierze każde pytanie, a Hidan prawie zaczął wyrywać sobie włosy z głowy widząc przez co ma przejść, aby dostać się do następnego etapu.
Parenaście razy trójka z Akatsuki słyszała jak wypraszają młodych ninja z pomieszczenia.
~Serio. To jest tak żałosne, że mam ochotę się śmiać~ zakpiła w myślach Ayame.
- Teraz czas na dziesiąte pytanie! - nawet nie zauważyła jak ten czas szybko zleciał na nudzeniu się.
I nawet nie słuchała co ma do przekazania Ibiki. Widziała tylko przez przymknięte oczy pare osób wychodzących z pokoju.
~Widać było już wcześniej, że się nie nadają na ninja~ spojrzała na blondyna, który coś krzyczał.
- Wszyscy zdali!
- Huh? - spojrzała na łysego i już po chwili zrozumiała o co chodzi.
Zauważyła w jego towarzystwie Anko, która przypatrywała jej się lekko podejrzliwie, jednak nadal z miłym uśmiechem.
~Musi mi się akurat tak przypatrywać? Nie jestem jakoś szczególnie interesująca.
- Mogę już sobie pójść? - czarnooka wgapiała się w biały sufit, a wzrok każdego przeszedł na nią.
- Musisz być bardzo pewna siebie numerze 72 - rozbrzmiał głos Morino.
- Żebyś wiedział - wstała ze swojego miejsca dając znak białowłosemu i Jashiniście. Tak samo jak ona zaczęli się kierować w stronę wyjścia. Każdy kto był w pokoju patrzył na to w szoku.
- Ona mi kogoś przypomina - szepnęła Mitarashi.
~Time skip~
- O Jashinie, czemu jest tu tak dużo literek! - krzyknął srebrnowłosy widząc zgode, aby brać udział w etapie z lasem śmierci.
- Możesz się zamknąć? - syknęła Uchiha patrząc czy niczego nie przegapiła i wszystko wypełniła.
- Ostatnio zrobiłaś się strasznie rozgadana, suko.
- A ty jeszcze głupszy, chuju.
- O ty....- Kirito zakrył mu usta ręką.
- Lepiej nie zaczynaj, bo nie weźmiesz udziału w dalszym egzaminie - spojrzał wymownie na użytkowniczke sharingana, która aktualnie przekręcała oczami.
- Aż tak z nim by nie było źle - mruknęła spoglądając na bardzo podejrzanego chłopaka w słomianym kapeluszu. Nawet złapali kontakt wzrokowy, przez co mierzyli się przez długi czas spojrzeniem.
- Czemu tak na niego patrzysz?
- Bo mam taki kaprys - fuknęła i zaczęła się kierować w stronę namiotu, z którego można zamienić kartkęna na zwój. Płeć brzydsza zaczęła robić dokładnie to samo.
Dostali zwój nieba...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top