Rozdział 10
- Ayame - w pomieszczeniu rozprzestrzenił się głęboki głos - w wiosce liścia odbędzie się za nie długo egzamin na chuunina. Wiesz co masz robić - Pain spoglądał na nią swoimi wyjątkowymi oczami.
- Hai.
- I jeszcze jedno. Zabierz ze sobą Kirito.
- Jasne - czarnowłosa mruknęła i wyszła z pomieszczenia.
- Aya-chan! Aya-chan! - na Uchihe wpadł Senju. Coś jednak było w nim innego.
- Kirito, czemu przefarbowałeś się na biało? - spoglądała zdziwiona na jego włosy.
- To nie farba! Rano już takie były!
- To niemożliwe - wyszeptała oniemiała.
- Ale co- Aaaa! Nie ciągnij mnie tak mocno! - wpadli z impetem do jej pokoju. Czarnooka zaczęła szybko przeglądać księgi i zwoje.
- Jeżeli to to, o czym myśle, to jesteś w dupie - nagle otworzyła niby przypadkowy zwój - jeżeli włosy zmienią się w ciągu nocy na zupełnie odmienny kolor, to znaczy, że musi wybrać swojego pana i służyć mu, aż do swojej śmierci - czytała tak, aby Kirito mógł by ją dobrze usłyszeć - jeżeli tego nie zrobi, to umrze śmiercią tragiczną....
- C-co!? - prawie zemdlał, gdy słuchał czarnowłosej, ale gdy już lekko się uspokoił, to nagle zapytał - jak trzeba wybrać tą osobe?
- Już wybrałeś? - zdziwiła się - emm...wszystko jest w tym zwoju. Kto będzie twoim panem?
- To...- widziała tylko poruszające się wargi.
- Że co!!???
~ Time skip~
- Kirito, jeżeli chcesz, żeby nas nie odkryli to zachowuj się normalnie - powiedziała Ayame w swojej dziecięcej wersji. Wyglądała tak, jakby miała trzynaście lat. Senju z resztą też tak wyglądał...i Hidan.
- Suczko, uspokuj się, albo ja to zrobię - miał lennego na mordzie, gdy to mówił.
- Spieprzaj, Jashinisto - warknęła czarnooka.
- Dobra, dobra! - podniósł ręce w geście obronnym - w ogóle...gdzie my idziemy? - zapytał patrząc na budynki wioski liścia.
- Na egzami na Chuunina - Kirito westchnął - dlaczego to deidara ma udawać naszego opiekuna?
- Bo z waszej dwójki to on jest najrozsądniejszy - Uchiha nadal patrzyła przed siebie.
Nagle zauważyli, że przed nimi jest jakiś gościu w czarnym kostiumie kota, który trzyma jakiegoś dzieciaka. Przy nim stała blond włosa dziewczyna. A przed tą trójką...
- Drużyna siódma? A gdzie uke? - zakpiła Ayame. Nagle ktoś rzucił w rękę kotopodobnegocoś kamyk - o! Znalazł się! - spojrzała na drzewo, na którym przesiadywał sobie uke - możecie ruszyć dupy!? Chcemy przejść - patrzyła na nich z pogardą, gdy spojrzeli na ich trójkę zaskoczeni.
- Aya-chan, nie ładnie się tak witać - 'puścił oczko' uśmiechając się szelmowsko do Sabaku, Haruno i rudowłosej dziewczynki...wyglądały teraz jak dorodne pomidory - ale...gdzie wasz trzeci członek drużyny? - spojrzał znacząco na Gaare, który wydawał się zaskoczony.
- H-ha!? A-ale jak ty...? - dwójka starszego rodzeństwa była w szoku. Czerwonowłosy się przemieścił przed nich.
- Jak wam na imię? - zapytał lodowatym głosem.
- Jestem Hidan, cwelu.
- Nie chodziło mi o Ciebie, chodzi mi o tą dwójkę - spojrzał na niego zimno i wskazał głową na białowłosego i Uchihe.
- Senju Uchiha.
- Nanase Ayame - wymyśliła pierwsze lepsze imie.
- Mnie zwą-
- Sabaku no Gaara, wiemy - posiadaczka sharingana przekręciła oczami - Ja spadam. Widzimy się przy sali - i nagle zniknęła im z oczu.
- A niech Cię (Pepe Panie Dziobaku) Ayame!!!! - wykrzyczał na całą wioskę - jak ja tylko ją złapie...- zniknął tak samo jak ona.
- Zaostawili mnie - wyburaczał srebrenowłosy - Jashin-sama! Obiecuje, że złoże Ci ich w ofierze!!! - krzyczał jak opentany zaczynając biec przed siebie.
- Czy oni nie byli jacyś...dziwni? - zapytał Uzumaki.
~Time skip~
- Czemu oni się tak na nas gapią? - Kirito zapytał znudzony prawie zasypiając.
- To normalne na takich dupnych egazminach jak to - podeszła do nich drużyna siódma, ósma i dziesiąta.
- Nanase Ayame...tak? - zapytała balonówa nieśmiało. Każdy czuł od czarnowłosej niesamowitą potęgę, tak samo jak u Kirito.
- Czego? - powiedziała niezbyt miło, patrząc na nich niesamowicie lodowatym wzrokiem. Przerazili się nie na żarty.
- E-eto...ja....już nic! - wypiszczała i schowała się za innymi.
- No to czego zawracacie mi głowe - rezszeżyła jedno oko, a drugie lekko zmróżyła.
- Chcielibyśmy Ci życzyć powodzenia - powiedział wesoło Naruto.
- Nie potrzebuje, pizdokleszczu - wysyczał i poszła sobie.
- Wybaczcie jej...o wiele więcej przeszła niż wy - westchnął Kirito i poszedł za nią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top